Był to początek drugiego etapu jej bogatej kariery. Bezpośrednio po występach w Barcelonie wróciła do Paryża, gdzie dała serię wysoko cenionych koncertów oraz uczestniczyła w prawykonaniu oratorium La paradise perdu Théodora Dubois, ówczesnego dyrektora paryskiego konserwatorium. Dwa lata później została solistką Teatru Maryjskiego w Petersburgu, będzie nią w latach 1898 – 1918. Oklaskiwano ją na tej scenie w operach Meyerbeera, Wagnera, Mozarta, Glinki, Rimskiego-Korsakowa, Taniejewa oraz Cui. Wystąpiła też w roli tytułowej w premierowym spektaklu opery Esclarmonde Jules’a Masseneta, wystawionej na zakończenie sezonu 1902. To właśnie w tej operze dowiodła swojego mistrzostwa w zakresie koloratury i swobodnego osiągania „stratosferycznej góry”. Teatr Maryjski dał Bolskiej okazję występowania u boku Fiodora Szalapina, Mattii Battistiniego, Leonida Sobinowa. Towarzyszyła też petersburskim występom Jana i Edwarda Reszków. W 1916 r. obchodziła uroczyście jubileusz 25-lecia pracy na scenie Teatru Maryjskiego, którego była absolutną primadonną. Wspominając przy tej okazji petersburski debiut artystki, znany krytyk Eduard A. Stark podkreślał – „szczęśliwe połączenie talentu artystycznego ze wspaniałą sceniczną powierzchownością blondynki średniego wzrostu o delikatnej i pociągłej twarzy, pięknych oczach i cudownym uśmiechu, co samo w sobie czyniło ją doskonałością.” Te lata były zarazem okresem jej częstych gościnnych występów na wielu europejskich scenach i estradach koncertowych: Londynu, Bayreuth, Wilna, Wiednia. Warto też wspomnieć, że Adelajda Bolska była cenioną wykonawczynią repertuaru koncertowego. Miała w tym względzie bogaty i różnorodny stylistycznie repertuar, uchodziła za znakomitą wykonawczynię pieśni: Franza Schuberta, Edwarda Griega, Ferenca Liszta, Camilla Saint-Saënsa, Julesa Masseneta oraz Piotra Czajkowskiego, Nikołaja Rimskiego-Korsakowa, Aleksandra Greczaninowa i Sergiusza Rachmaninowa. Jej recitale pieśni cieszyły się duża popularnością, śpiewała je w Londynie, Paryżu, Wiedniu, Petersburgu, Kijowie, Rydze, Odessie oraz Warszawie, gdzie w Filharmonii dała koncert pieśni i arii polskich kompozytorów.
Wreszcie po wielu zaproszeniach w 1898 roku przybyła do Warszawy by: „Złożyć daninę swojego talentu i szlachetnego serca na ołtarzu dobroczynności.” Warszawscy melomani mogli wówczas podziwiać artystkę jako Julię w Romeo i Julii pod batutą Francesco Spettriniego. – „Głos ma duży, dźwięczny, w średnicy brzmiący najlepiej, gdy nuty najwyższe wychodzą nieswobodnie, trochę sucho, czyli ich emisję i oparcie należałoby zmienić, podatniejszym w ogóle uczynić głos do modelowania koloraturę zaś – dźwięczniejszą – przez zużywanie na nią tchu w ilości mniejszej.” – napisał po jej występie recenzent „Echa Muzycznego, Teatralnego i Artystycznego” (1898 nr 18). „… Tam jednak, gdzie artyzm wyraża stan duszy człowieka, znamionuje istotę żywą, myślącą, czującą, działającą, pani Bolska, dzięki wysubtylizowaniu formy i powściągliwości niesłychanej w użyciu środków, była po nad poziomem sztuki, zaszczepionej przygodnie w Warszawie.” – stwierdził Antoni Sygietyński w „Kurierze Warszawskim” z 10 kwietnia 1898 roku. Drugi raz pojawiała się w Warszawie w marcu 1903 roku, ale tym razem wystąpiła tylko w Filharmonii. Jednak od maja 1905 roku do stycznia 1906 była w Teatrze Wielkim w Warszawie częstym gościem, oklaskiwano ją wówczas jako Małgorzatę w Fauście, Violettę w Traviacie, Julię w Romeo i Julii oraz Halkę, Partię Moniuszkowskiej heroiny zaśpiewała 10 kwietnia 1905 roku w 600 przedstawieniu Halki na scenie Teatru Wielkiego w Warszawie. Warszawskie Towarzystwo Muzyczne po tym występie uhonorowało artystkę wręczeniem portretu Stanisława Moniuszki. Aleksander Poliński, jeden z czołowych warszawskich krytyków wielokrotnie pisał – z entuzjazmem – o sztuce śpiewaczki. Po jesiennym spektaklu Traviaty w 1905 r. stwierdził, że artystka – „czarodziejską potęgą swego artyzmu wysokiego przywrócić zdołała zwiędłym już melodjom wdzięk pierwotny.” – „Kurier Warszawski” nr 277 z 1905 roku. Po jednym z przedstawień Halki z jej udziałem napisał, że zachwycała: „mistrzostwem cieniowania artystycznego, subtelnością frazowania szlachetnego i uczuciowością śpiewu wykwintnego.” Dochód z warszawskich koncertów artystka często przeznaczyła na cele dobroczynne.