Magazyn Operowy Adama Czopka

Opera, operetka, musical, balet

Cykl Legendy Polskiej Wokalistyki

Bernard Ładysz – samorodek najwyższej próby

Był bez wątpienia jednym z naszych największych artystów w powojennych dziejach teatru operowego. Tworzone przez niego kreacje wokalno-aktorskie przeszły do historii nie tylko polskiej opery. Jego Borys Godunow, Król Filip II, Don Basilio, Mefisto, zawsze i wszędzie budzili wielkie uznanie i emocje. Szybko zyskał miano „Żywej legendy polskiej wokalistyki.” Popularność zapewniło mu telewizyjne nagranie słynnej arii Skołuby ze Strasznego dworu z tym charakterystycznym zakończeniem „…zażyj tabaki”. Wychowało się na nim kilka pokoleń Polaków.

Bernard Ładysz Zbigniew w Strasznym Dworze. Teatr Wielki w Warszawie przedst.- inaugurujące odbudowany gmach fot. Marek Holzman

Urodził się 24 lipca 1922 roku w Wilnie, w muzykalnej rodzinie, której większość śpiewała w wileńskim chórze „Hasło”. Również w tym mieście w latach 1940 – 41 rozpoczął muzyczną edukację. Niestety, wybuch wojny niemiecko – rosyjskiej zmusił go do jej przerwania. Wstąpił do partyzantki, przyjął pseudonim Janosik i dołączył do III Wileńskiej Brygady Armii Krajowej. Brał udział w wyzwalaniu Wilna w 1944 roku. Po wyzwoleniu spotkał młodego dyrygenta Henryka Czyża, który urzeczony wspaniałym głosem zaprosił Ładysza do prowadzonego przez siebie wojskowego zespołu, z którym rozpoczął pierwsze występy. Na początku 1946 roku Bernard Ładysz wrócił do kraju i zatrzymał się w Warszawie. Po kilku podejściach został członkiem chóru Opery Warszawskiej, i jednocześnie rozpoczął studia w Wyższej Szkole Muzycznej im. F. Chopina w Warszawie, w klasie prof. Wacława Filipowicza. Był też w tym czasie solistą Centralnego Zespołu Artystycznego Wojska Polskiego.

Karierę solisty operowego rozpoczął w 1950 roku na scenie Opery Warszawskiej od nagłego zastępstwa w Eugeniuszu Onieginie, gdzie śpiewał niewielką, ale niezmiernie ważną, partię księcia Gremina, co było jego scenicznym debiutem, przygotowanym w jedno przedpołudnie. Druga partia, Zbigniewa w Strasznym dworze, w jakiej pojawił się na warszawskiej scenie, to również nagłe zastępstwo, które na dodatek odbyło się bez jednej próby scenicznej. Obie kreacje szybko zaskarbiły mu uznanie krytyki i publiczności. Już wtedy zaczęło się w Warszawie chodzić do Opery na Ładysza. Jego nazwisko na afiszu gwarantowało pełną satysfakcję z jego kreacji wokalnej i aktorskiej. Był w prostej linii kontynuatorem tradycji wielkich polskich basów: Edwarda Reszke, Zygmunta Zaleskiego i Adama Didura. Natura obdarzyła go nie tylko pięknym głosem o niespotykanej sile i wyjątkowym bogactwie brzmienia, ale również wybitnym talentem aktorskimi, temperamentem i nerwem scenicznym co pozwalało mu na wiarygodne kreślenie sylwetek swoich scenicznych bohaterów. Po dwóch już wspomnianych partiach, kolejnym warszawskim sukcesem okazał się Mefisto w Fauście Ch. Gounoda oraz Król w Jolancie P. Czajkowskiego. Publiczność polskich teatrów operowych do dzisiaj pozostaje mu wdzięczna za wspaniałą kreację partii Skołuby w Strasznym dworze. Arię „Ten zegar stary” w jego wykonaniu znał każdy, kto choć trochę interesował się operą. Opera Warszawska, a później Teatr Wielki były jego artystycznym domem do 1980 roku. Śpiewał na tej scenie, z wielkim powodzeniem, obie partie basowe: Króla Filipa II i Wielkiego Inkwizytora, w Don Carlosie Verdiego. Do legendy przeszedł warszawski spektakl Don Carlosa, w którym gościnnie jako Filip II wystąpił Nikolai Ghaiurow. Bernard Ładysz śpiewał w tym przedstawieniu partię Wielkiego Inkwizytora, a ich duet w III akcie to był prawdziwy pojedynek na głosy.

Bernard Ładysz Filip II w Don Carlosie. T.W. w Warszawie 1963 fot. Edward Hartwig

Pierwszy okres kariery podpiera Ładysz głównymi nagrodami na kilku międzynarodowych konkursach wokalnych. Już w 1947 roku zdobył I nagrodę na Ogólnopolskim Konkursie Śpiewaczym w Warszawie. Drugi raz stanął do konkursowych przesłuchań w 1949 roku, jeszcze jako solista Reprezentacyjnego Zespołu Wojska Polskiego, od którego zaczynał artystyczną drogę, zdobył III nagrodę w Budapeszcie. Kolejny konkurs odbywa się w 1951 w Berlinie, gdzie zdobywa II nagrodę. Przełomowym momentem stał się Międzynarodowy Konkurs Wokalny we włoskim Vercelli gdzie otrzymał główną nagrodę i tytuł „Il primo premio assoluto”, co otworzyło mu drzwi wielu renomowanych scen z mediolańską La Scalą na czele. Niestety, dziwnym zrządzeniem losu (odmówiono mu paszportu) nigdy na tej scenie nie wystąpił. Wziął jedynie udział w tourneé zespołu firmowanego przez mediolańską La Scalę po NRF. Po kilku latach sytuacja powtórzyła się i to w momencie kiedy rysowała się przed nim możliwość występów w nowojorskiej MET. Również nie pozwolono śpiewakowi na udział w przesłuchaniach w Wiedniu, na które zaprosił go Rudolf Bing dyrektor MET. Zagraniczne występy rozpoczął od Teatro Massino w Palermo, gdzie podziwiano go w trzech premierach: Nieszpory sycylijskie i Don Carlos Verdiego i Cyruliku sewilskim Rossiniego. Występował wtedy obok tak wielkich sław jak: Victoria de los Angeles, Antonietta Stella, Anita Cerquetti, Franco Corelliu, Giuseppe Tadei. W 1961 roku wystąpił w Teatro Regio w Parmie będąc tym razem partnerem innego wspaniałego basa Cesare Sepiego w roli Króla Filipa.

W 1959 roku legendarny dyrygent Tulio Serafin zaprosił go do Londynu do udziału w nagraniu płytowym Łucji z Lammermoor Donizettiego Obok naszego śpiewaka udział brali: primadonna assoluta Maria Callas oraz Ferruccio Taglavini. Ładysz jest jedynym polskim śpiewakiem, który wystąpił u boku tej wielkiej artystki. Pozostając jeszcze przez chwilę przy zagranicznych wojażach artysty należy wspomnieć o gorąco przyjmowanych występach w: Neapolu, Parmie, Monachium, Moskwie, Wiedniu, Budapeszcie, Nowym Jorku, Filadelfii, Tel – Avivie,

Bernard Ładysz jako tytułowy Borys Godunow T.W. w Warszawie 1962 fot. Edward Hartwig

31 stycznia 1960 roku odbyła się na scenie Opery Warszawskiej, przygotowana muzycznie przez Jerzego Semkowa, premiera Borysa Godunowa Musorgskiego z Bernardem Ładyszem w roli tytułowego cara Borysa. Kreacja jaką wtedy stworzył okazała się bodaj największym sukcesem w całej jego karierze i do dzisiaj traktowana jest jak niedościgły wzór tej partii. Powtórzył ten sukces również w „jaskini lwa”, czyli moskiewskim teatrze „Bolszoj”. Kolejny raz kreował partię cara podczas premiery Borysa Godunowa w warszawskim Teatrze Wielkim w grudniu 1972 roku. „Ładysz, największy powojenny polski bas, artysta, którego aktorstwo jest samą naturą, nie był w tym przedstawieniu ani śpiewakiem, ani aktorem. Był Borysem Godunowem – rosyjskim carem, władcę dużego formatu, a jednocześnie nieszczęśliwym człowiekiem, mocującym się z losem, ambicjami i problemami nie do rozwiązania. I kiedy w scenie śmierci wali się ze schodów – po widowni wieje prawdziwą grozą: zaciera się granica pomiędzy teatralną fikcją i rzeczywistością. Oglądamy wielki, autentyczny teatr i wielkiego artystę, który zagrał życiową rolę.” – recenzja „Teatru”, przytaczam ją za pracą dyplomową Zbigniewa Ładysza.

Repertuar artysty obejmował wielkie basowe partie w dziełach Moniuszki, Verdiego, Czajkowskiego, Musorgskiego, w sumie 40 partii. Równie chętnie sięga po dzieła bardziej współczesne, Szymanowski, Strawiński, Paciorkiewicz, Penderecki. Zresztą twórczość tego ostatniego kompozytora darzył szczególnymi względami. Brał udział w prawykonaniu jego Jutrzni, Kosmogonii, Pasji według Św. Łukasza oraz Te Deum, dedykowanemu Janowi Pawłowi II. Z Pasją odbył w sezonie 1977/78 tournée po Australii (Melbourne, Perth, Sydney). Był też pierwszym ojcem Barre w światowej premierze Diabłów z Loudun w Hamburgu. Równolegle z działalnością sceniczną prowadził bogatą działalność koncertową. Miał w repertuarze kilkadziesiąt pieśni Moniuszki, Niewiadomskiego, Noskowskiego, Musorgskiego, Schuberta.

Warto jeszcze przypomnieć, że Ładysz był pierwszym Tewie w polskiej premierze musicalu Skrzypek na dachu, w Teatrze Muzycznym w Łodzi w 1983 roku. Zresztą ten znakomity artysta obdarzony niezwykle pięknym głosem o niespotykanej sile, miękkości brzmienia i rozległej skali, z równą lekkością śpiewał repertuar operowy i popularne pieśni oraz fragmenty popularnych musicali, co zapewniało mu przez wiele lat wielką popularność u publiczności, która kochała jego sceniczny i estradowy temperament. „…Bernard Ładysz, wiadomo, ma wyjątkowo piękny głos i jest wybitnie muzykalny. Ponadto jednak obdarowany jest wrodzonym talentem scenicznym, zmysłem dowcipu, instynktem aktorskim, który podsuwa mu zawsze trafne środki zarówno dla stworzenia postaci Księcia Gremina, jak Króla Filipa, czy właśnie zabawnego i zadufanego Maestra, co płaci i wymaga. Jego wejście na scenę, konflikty z orkiestrą, trudności z dyrygowaniem, każdy ruch podkreślony świetnym kostiumem i najdrobniejszy grymas twarzy wywołują szczerą radość widzów…” – napisał w 1971 roku w „Kulturze” Ludwig Erhardt w recenzji po premierze Il maesrto di capella Cimarosy w teatrze Wielkim. W 1968 roku śpiewał tą samą rolę w Il maesrto di capella wystawionym przez Warszawską Operę Kameralną po premierze której Józef Kański napisał w „Trybunie Ludu” – „W jedynej śpiewanej roli wystąpił tu Bernard Ładysz, dając niepowtarzalną zgoła kreację, nie tylko wokalną, ale i aktorską.” Jeszcze dalej poszła w swojej ocenie Tamara Tałachadze po obejrzeniu kreacji wokalno – aktorskiej Ładysza podczas gościnnych występów Teatru Wielkiego w Moskwie; „Bernard Ładysz (Skołuba) to aktor o dużym talencie komediowym, a jego potężny głos jest urzekający i pełen wyrazu. Wykonana przez niego aria w III akcie zabrzmiała fenomenalnie, co zostało należycie ocenione przez publiczność. Trudno sobie wyobrazić, że aktor o tak wybitnym talencie komicznym jest również wykonawcą roli Borysa Godunowa.” „Sowietskij Artist” (15 XII 1967). Komentarz do tej recenzji sam ciśnie się na usta; oj był, był Borysem i to jakim!!!

9 kwietnia 2008 roku Senat Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie nadał Bernardowi Ładyszowi tytuł doktora honoris causa tej uczelni. Uroczystość wręczenia odbyła się 6 maja 2008. Laudację wygłosił promotor prof. Ryszard Cieśla. „Bernard Ładysz zawsze podążał swoją drogą – i w życiu, i w sztuce. Nie kłaniał się nikomu i nie zabiegał o przychylność. Nie musiał. Był w śpiewie nieprzeciętny. Bernard Ładysz zawsze był sobą, zawsze jednoznaczny – gorący albo zimny, ale nigdy letni. Nigdy nie był nijaki. Starał się przezwyciężać siebie, a nie swój los. A los darował mu wiele przeciwstawnych propozycji. Przy całym zaufaniu do swojego wielkiego talentu, zaznał też własnej kruchości.” – napisał z tej okazji prof. Stanisław Moryto, rektor stołecznej Akademii Muzycznej.

Bernard Ładysz zmarł 25 lipca 2020 roku, w przeddzień 98 urodzin.

Adam Czopek