Legendarny tenor
Gdyby karierę tego śpiewaka ująć statystycznie należałyby napisać o tym, że wystąpił w ponad 2700 przedstawieniach, na 48 scenach zagranicznych i 30 polskich. Jednak etatowo związany był tylko z dwoma teatrami, najpierw z Operą Śląską w Bytomiu, później z Operą Warszawską – Teatrem Wielkim. Najczęściej śpiewał partię Stefana w Strasznym dworze – 250 razy, tylko dwa razy mniej zaśpiewał rolę Jontka.
We wdzięcznej pamięci tysięcy melomanów na zawsze pozostanie wspaniałym i niepowtarzalnym Jontkiem w Halce oraz Stefanem w Strasznym dworze Moniuszki, znakomitym Caniem w Pajacach Leoncavallo i tytułowym Faustem w operze Gounoda. Publiczność kochała go za kreacje Cavaradossiego w Tosce, Rudolfa w Cyganerii i Pinkertona w Madama Butterfly Pucciniego. Z równym powodzeniem śpiewał partie tytułowego Don Carlosa, Ryszarda w Balu maskowym i Manrica w Trubadurze Verdiego, Don Josego w Carmen Bizeta, Leńskiego w Eugeniuszu Onieginie Czajkowskiego oraz tytułowego Andrea Chenier z opery Giordano. Ostatni raz słyszałem Pana Bogdana we wrześniu 2008 roku, w Sali Balowej Pałacu w Łazienkach, na promocji mojej książki „Polacy na wielkich operowych scenach świata”, której był jednym z bohaterów. Zaśpiewał wtedy swój wielki szlagier o przewrotnym tytule Gdybym był młodszy dziewczyno.
Urodzony 23 września 1919 roku w Toruniu, karierę rozpoczął w kwietniu 1939 r., kiedy to po raz pierwszy wystąpił na estradzie jako dwudziestoletni wówczas członek rewelersów w Szkole Podchorążych Rezerwy w Zamościu. Ta prawdziwa droga artystyczna Bogdana Paprockiego rozpoczęła się 9 lipca 1944 roku w Lublinie w wojskowym zespole estradowym. Dwa lata występował w mundurze jako solista Reprezentacyjnego Zespołu Wojska Polskiego. Jednocześnie kontynuował naukę śpiewu u Eugeniusza Koppa i Ignacego Dygasa. W 1946 roku został zdemobilizowany i prawie z marszu stał się solistą Opery Śląskiej w Bytomiu, gdzie debiutował jako śpiewak operowy, 23 listopada 1946 partią Alfreda w Traviacie G. Verdiego. Partię Violetty śpiewała tego wieczoru wielka Barbara Kostrzewska również debiutująca tego wieczoru na scenie Opery w Bytomiu. Drugą premierą Paprockiego był wystawiony 8 marca 1947 Cyrulik sewilski Rossiniego, w którym śpiewał partię hrabiego Almavivy. Rozynę śpiewała Barbara Kostrzewska, Figarem był Andrzej Hiolski. 22 listopada 1947 roku zaśpiewał w premierowym przedstawieniu partię tytułowego Fausta, w całej karierze wykonał ją około 100 razy. Jontka. pierwszy raz zaśpiewał w czeskiej Ostrawie, gdzie Opera Śląska występowała gościnnie. Trzecią w kolejności partią, w jakiej najczęściej (192 razy) go podziwiano to Pinkerton w Madama Butterfly. Najrzadziej, bo tylko 9 razy. wystąpił w partii Cania w Pajacach. O wystawionym w sezonie 1954/55 Trubadurze Verdiego z Paprockim w partii Manrica napisano: „Bogdan Paprocki czarował w scenach lirycznych miękkością i ciepłem swojego pięknego głosu, a także zdobywając się na wielki bohaterski ton w sławnej Stretcie z III aktu.” O jego kreacji Don Josego pisano, że stworzył kreację „głęboko wzruszającą dramatyzmem”. Solistą bytomskiej sceny pozostał do końca 1960 roku, i tu opracował podstawy swojego bogatego repertuaru przeznaczonego dla tenora typu lirico – spinto. Tutaj najczęściej pod okiem Sergiusza Nadgryzowskiego i Jerzego Gaczka jego wspaniały głos dojrzewał zyskując z premiery na premierę na sile i szlachetności brzmienia. Jak sam powiedział w jednym z wywiadów: „Jeśli policzyć dni i tygodnie mojej nauki śpiewu, to było tego w sumie tylko 8 miesięcy. Dużo czy mało? Myślę, że to zależy od intensywności.” Ostatnie trzy lata był jednocześnie solistą w Bytomiu i Operze Warszawskiej.
„To Opera Śląska nas ukształtowała, bo tam czuliśmy się najszczęśliwszymi na świecie. Tam były najlepsze głosy i najwspanialsi artyści.” – powiedział po latach o bytomskim okresie swojej kariery. 1 stycznia 1961 roku przeszedł do zespołu Opery Warszawskiej, która kilka lat później stała się Teatrem Wielkim, i z którym już na stałe związał całą swoją karierę. Gdyby cały jego artystyczny życiorys ująć w kategoriach czystej statystyki to należałoby napisać o kilkudziesięciu partiach operowych i oratoryjnych oraz o tysiącach występów na 78 scenach i estradach polskich oraz świata. W samym tylko Teatrze Wielkim w Warszawie zaśpiewał ponad dwa tysiące przedstawień. Można powiedzieć, że dorobek artystyczny Bogdana Paprockiego jest wspaniałą kartą w powojennej historii opery polskiej. Mówiono o nim prawdziwy człowiek teatru. Niewielu (chyba jednak – żaden!) artystów może się zmierzyć z jego legendą.
Śpiewał partię Stefana w Strasznym dworze w przedstawieniu inaugurującym działalność odbudowanego z wojennych zniszczeń gmachu teatru. Przez wszystkie lata swojej kariery był ulubieńcem warszawskiej, i nie tylko, publiczności, która gorąco oklaskiwała każdy jego występ, każdą jego nową kreację. Zawsze ujmował pięknym głosem, świetną techniką, ogromną muzykalnością i kulturą. Podziwiano go też za umiejętność utrzymania przez wszystkie lata kariery niezmiennie wysokiej formy wokalnej, „ … Bogdan Paprocki czarował w scenach lirycznych miękkością, szlachetnym brzmieniem i ciepłem swojego pięknego głosu.” – napisano po premierze Don Carlosa. „… Wspomniana tu swoboda i naturalność śpiewania to tylko jeden z licznych walorów wyjątkowej sztuki Bogdana Paprockiego. Do walorów innych zaliczyć trzeba oczywiście piękny głos, wsparty mistrzowską „szkołą”, a nade wszystko bezbłędną muzykalność oraz wyjątkowy dar ekspresji.” – napisał Józef Kański. Wiele razy uczestniczył w pracach jury licznych konkursów wokalnych krajowych i zagranicznych. W 1960 roku Harriet Cohen International Music Award w Londynie przyznała mu srebrny „Opera Medal” –„to jest dla mnie bardzo ważne wyróżnienie” – powiedział w jednym z wywiadów.
Równolegle z występami na krajowych scenach i estradach zaczął się pojawiać w zagranicznych teatrach. Zaczął od wspomnianej Ostrawy, później indywidualnie i z zespołem Teatru Wielkiego występował w niemal całej Europie i wielu miastach amerykańskich. Na trasie jego zagranicznych wojaży znalazły się nawet Chiny, Meksyk i Korea. Oczywiście wszędzie zdobywał serca publiczności i uznanie krytyków. Po występach w Nowym Jorku zaproponowano Bogdanowi Paprockiemu angaż do Opera City w Nowym Jorku, warunkując jednocześnie jego realizację od decyzji pozostania artysty w Stanach Zjednoczonych. Nie skorzystał z tej propozycji, wolał śpiewać w kraju. Wielka szkoda, że szczyt kariery tego wspaniałego artysty przypadł na lata naszych ograniczonych kontaktów ze światem. Temu właśnie należy przypisać fakt, że nie zajął należnego mu miejsca wśród najwybitniejszych śpiewaków o międzynarodowej sławie. Niejako na pocieszenie pozostało mu za to wielkie uznanie i miłość polskiej publiczności, co zresztą artysta zawsze wyjątkowo sobie cenił. Opera nie była jedyną jego miłością, czasami dawał się uwieść operetce. Miał w repertuarze kilka operetkowych kreacji, wśród których najjaśniej błyszczał Su Czong w Krainie uśmiechu, którego poza Warszawą śpiewał w sezonie 1972/73 Szczecinie.
Na początku października 2009 roku, ciągle w znakomitej formie, na scenie Opery Śląskiej w Bytomiu, obchodził jubileusz 70 lecia pracy artystycznej i 90 urodziny. Kochał ten teatr pierwszą miłością i zawsze chętnie do niego wracał, po latach dorobił się nawet własnej Sali im. Bogdana Paprockiego.
Zmarł 3 września 2010 w szpitalu w Międzylesiu.
Adam Czopek