Magazyn Operowy Adama Czopka

Opera, operetka, musical, balet

Cykl Opera królową sztuk

Duety, czyli sztuka wyrażania miłości

Jeśli opera jest w czymś bezkonkurencyjna, to na pewno w wyrażaniu uczuć.  Najchętniej opiewanym uczuciem była – i jest nadal – miłość kobiety i mężczyzny.. Kompozytorzy wręcz prześcigali się w konstruowaniu wielkich duetów skupiających w sobie najsilniejsze emocje, w których słowo miłość odmieniane jest przez wszystkie przypadki. Często określa się je jako miłość zapisaną w słowach i muzyce oraz ekspresji. Mistrzami takich – pełnych emocji – duetów byli Verdi, Wagner i Puccini, pozostali usiłowali w wielu przypadkach im dorównać, ale rzadko się to udawało. Proponuję Państwu przegląd kilku takich właśnie duetów miłosnych skupiających w sobie najsilniejsze emocje. 

Tristan i Izolda, Antonina Kawecka-Izolda, Stanisław Romański -Tristan, T,W, w Poznaniu 1967. Fot. G.Wyszomirska

Zaczniemy od Tristana i Izoldy Ryszarda Wagnera, dzieła gdzie miłość gra podstawową rolę, zaczyna się już od słynnego akordu tristanowskiego. Właśnie w tym akordzie samodzielnie prowadzone głosy instrumentów splatają się i wiążą w osobliwe harmonie obrazując pragnienie miłości, „drgając wzruszeniem i namiętnością”, wprowadzają nas w świat zupełnie innej (niż dotychczas) muzyki, która przez trzy akty płynie swobodnie niczym nieskrępowaną falą. Nie bez racji mówi się, że wstęp do Tristana pozostanie w muzyce – na zawsze – historyczną legitymacją Ryszarda Wagnera. Potwierdzeniem genialności kompozytora jest wspaniały duet Isolde! Tristan! Geliebter, śpiewają go w II akcie główni bohaterowie. Jakże pięknie splatają się tutaj motywy oczekiwania, radosnej nadziei i upojenia, by w końcu przejść w miłosną ekstazę. Nad tym wszystkim pojawia się i zaczyna dominować „motyw pragnienia śmierci”. Oboje wyśpiewują na pozór nieskładne frazy:…  Izoldo, kochanko! Tristanie kochany! Jesteś mój. Mam znowu ciebie, mogę cię objąć. Nie mogę w to uwierzyć! Wreszcie, wreszcie. Twe oczy, Twe usta, Twa ręka, Serce tu. Jesteś? Jestem? Czy to nie sen?…. Próżno szukać takiego drugiego duetu w całej operowej literaturze. Jest tylko ten jeden, absolutnie niepowtarzalny! Ryszard Strauss powiedział o nim; „trzeba mieć niewiarygodnie zimną głowę, by napisać tak wspaniały duet miłosny.” Jest to też najdłuższy duet miłosny w całej literaturze operowej.

Równie wspaniały jest drugi wagnerowski duet miłosny. To duet Heil dir, Sonne z Zygfryda, trzeciej części Pierścienia Nibelunga. Będący integralną częścią wielkiej sceny przebudzenia Brunhildy przez Zygfryda. Nieustraszony Zygrfyd przechodzi przez morze ognia jakim Loge – na życzenie Wotana – otoczył śpiącą na skale Brunhildę. Widok śpiącej Walkirii wzbudził w nim uczucie gorącej miłości do pierwszej kobiety jaką w życiu spotkał. Cześć ci, słońce! Cześć ci, blasku! Dniu jasny, witaj mi znów! Długo trwał sen: dziś wstaję znów.  Kim jest ów mąż co zbudził mnie? – to pierwsze słowa przebudzonej do życia Brunhildy. Zygfryd  patrząc na piękną kobietę poznaje co znaczy lęk i miłość. – Przez ogień płonący przyszedłem tu. A teraz płomień pali mi pierś. Od wewnątrz żar mam we krwi. I już całego mnie pożoga ogarnia. Kobieto! Ugaś ten znicz! Daj spragnionemu pić! – odpowiada Zygfryd. To jest początek wielkiego duetu miłosnego Heil dir Sonne! kończącego tę część tetralogii. Misternie splatają się w nim głosy kochanków, a muzyka niezwykle sugestywnie przedstawia przebudzenie, narodziny, narastanie i wybuch miłości. Ona dla miłości wyrzeka się swojej boskiej natury. Dla niego ta miłość staje się sensem życia. Od narodzin ich miłości, która ma przezwyciężyć panujące zło, rozpoczyna się dzieło zbawienia i panowanie ludzi na ziemi. To oni, zwracając Córom Renu ich złoto, uwolnią świat od klątwy i dadzą początek nowemu życiu. Co pięknie zaznaczył Wagner w muzyce.

Rene Fleming – Desdemona i John Botha -Otello w swoim wielkim duecie z I aktu Metropolitan Opera 2008 fot. Ken Howard

Duet Gia nella notte densa (Jak dobrze, że przyszła noc i otuliła wszystko ciszą) zamykający pierwszy akt Otella, jest bez wątpienia jednym z najpiękniejszych w całej twórczości Giuseppe Verdiego. Desdemona i Otello wspominają pierwsze chwile budzącego się w ich sercach uczucia. Towarzyszy im blask budzących się gwiazd i planety Wenus.  Niech sroży się wojna, niech świat runie w przepaść, jeśli po wielkim gniewie przychodzi wielka miłość. – woła Otello odczuwający pełnię szczęścia. Głosy małżonków łącza się we wspaniałym, pełnym uniesień i gorączkowych wyznań, duecie miłosnym. Desdemona będąc pewna ich uczuć uspakaja męża, którym targają złe emocje. Oboje nie mają pojęcia jak okrutnie obejdzie się z ich miłością los. Instrumentacja w tym miejscu jest  skonstruowana z taką siłą i intensywnością, że ledwo pozwala słuchaczowi „złapać oddech”.    

Duet miłosny z Cyganerii Giacomo Pucciniego, śpiewany przez Rudolfa i Mimi to jeden z największych hitów operowych swoich czasów. Rozpoczyna go dialog pomiędzy ubogimi sąsiadami, którzy zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia, lecz nie mają odwagi by to przyznać. Powrót Mimi (która, rzekomo, zapomniała klucza) daje bohaterom kolejną szansę, oni wolą jednak zabawę w poszukiwanie klucza. Gdy Rudolf wreszcie dotknie ręki Mimi (niby przypadkiem), zaczyna snuć historię swego życia zgrabnie przeplatając ją z próbą oczarowania kwiaciarki – Che gelida manina (Ta rączka taka zimna pozwól pani ogrzać ją). Na tę arię Mimi odpowiada równie czułym śpiewem Mi chiamano Mimi (Mam na imię Mimi, ale tak naprawdę mam na imię Łucja) opowiadając o sobie i swoich losach. Nie wiedzieć kiedy zaczynają między młodymi padać coraz bardziej czułe słowa, które szybko przechodzą pełen uroku i wyznań duet miłosny O soave fanciulla (O słodkie dziewczę), dowodząc piękna i subtelności dopiero co budzącego się uczucia. Podobnie jest w duecie Jolanty i Vodemona, z Jolanty Piotra  Czajkowskiego, tutaj również bardzo plastycznie oddany został obraz budzącej się do życia miłości.

Pozostańmy jednak w kręgu upojnych fraz Pucciniego i jego Madame Butterfly. Jej główny bohater Pinkerton, w przeciwieństwie do Otella, nie ma w sobie nic z wiernego kochanka. Pragnie jedynie się zabawić, nie chce jednak ranić Butterfly – po prostu liczy na cudowną, upojną noc poślubną. Lekkomyślny Pinkerton nie zdaje sobie sprawy, że jego „żona” całą tę farsę traktuje serio – choć Pinkerton jest czuły i namiętny, ona nie zdaje sobie sprawy, że on już za kilka tygodni wróci do swojej amerykańskiej narzeczonej. Zanim to jednak nastąpi i przeżyjemy piekło rozczarowania młodej gejszy, cieszymy się urodą jednego z najpiękniejszych duetów miłosnych Viene la sera/ Bimba dagli occhi pieni di maila (Nadchodzi wieczór).

Iwona Socha i Andrzej Lampert w duecie O soave fanciula, Teatr Wielki w Łodzi 2024, fot. J. Miklaszewska

Wróćmy jeszcze na chwilę do Verdiego i jego Traviaty, gdzie miłosne wyznania między Violettą i Alfredem są niemal stałym czynnikiem budującym klimat tej opery. Jest wśród nich jeden szczególny w III akcie, Parigi o cara, noi laseceremo (Opuścimy, najdroższa Paryż). Alfred poznawszy w końcu prawdę przybiega do apartamentu Violetty, nie wie, że ta jest śmiertelnie chora. Ich głosy łączą się w marzeniach wspólnej przyszłości. Niestety, nigdy już nie poznają smaku wspólnego szczęścia. Nie poznają tego szczęścia również Riccardo i Amelia z Balu maskowego duet Teco io sto… O AQual soave. Mimo że w gorących słowach wyznają sobie miłość, Ona pozostanie wierna małżeńskiej przysiędze, On nie sprzeniewierzy przyjaźni z jej mężem. Niestety. nie uchroni ich to przed tragicznym finałem.

Romeo i Julia Charlesa Gounoda to opera, w której duety miłosne są naczelnym tematem, to one budują dramaturgię i klimat każdej sceny.  Cztery duety miłosne, z których każdy odzwierciedla inną sytuację; miłość od pierwszego wejrzenia, rozkwit uczucia i wybuch namiętności, ślub i poranek po nocy poślubnej. Kompozytor przeprowadza nas przez wszystkie etapy uczucia Julii i Romea nie żałując upojnych fraz, które w mirę rozwoju akcji nasyca coraz bardziej rozdzierającą serce muzyką.  

Romeo i Julia, scena ślubu, Bogdan Kurowski-Ojciec Laurenty, Ewa Majcherczyk – Julia, Andrzej Lampert -Romeo, Bytom 2017

Nie zawsze miłosne duety kończą się tragicznie. Jednym z takich lżejszych i pełnych radości jest La ci darem la mano (Tam podamy sobie ręce) z Don Giovaniego Mozarta. Prosta, lekka i niemalże wesoła muzyka, płynnie lekko, i nie stroniąc od erotyzmu, prowadząc do oczywistego finału – Zerlina ulegnie urokowi i czułym słówkom Don Giovanniego. Zerlina wyjdzie z tej całej sytuacji bez większego szwanku – poślubi Masetta, a Don Giovanni za sprawą Komandora i własnych grzechów, skończy żywot w piekle. 

Również duet Prendi,l’anel ti dono z I aktu Lunatyczki Belliniego, nie zapowiada nieszczęśliwej miłości, z czym spotykamy się we wspomnianych wyżej dziełach. Elwin i Amina są w sobie zakochani do tego stopnia, że planują wspólną przyszłość. Elwin wręcza ukochanej zaręczynowy pierścień, co ma być dowodem stałości jego gorących uczuć. Muzyka tego duetu urzeka miękką kantyleną, i pięknem linii melodycznej, będąc zarazem przykładem piękna włoskiego balcanta.  

Myślę, że tyle o miłosnych duetach w operze wystarczy, Za czas jakiś wrócę do duetów ale już operetkowych.

Adam Czopek