Magazyn Operowy Adama Czopka

Opera, operetka, musical, balet

Cykl Legendy Polskiej Wokalistyki

Franciszka Denis-Słoniewska, wspaniały głos i aktorski temperament

Franciszka Denis-Słoniewska, portret Benedykta Dorysa

Jak się śledzi koleje losu tej znakomitej śpiewaczki to tylko jedno można stwierdzić, łatwo to ona nie miała! Urodziła się 4 stycznia 1907 roku w Borysławiu, jej ojciec był skromnym rzemieślnikiem. Początkowo miała zostać krawcową, jako 11-letnią panienkę skierowano ją na lekcje kroju i szycia. Pierwszy raz kontakt z muzyką miała przez brata, który założył amatorski zespół mandolinistów więc mogła przysłuchiwać się jego próbom. Już jako czternastolatka trafiła do  Towarzystwa Śpiewaczego „Bojan”, gdzie szybko poznano się na jej nieprzeciętnym talencie i zaczęto jej powierzać niewielkie solówki podczas występów zespołu Towarzystwa. Na jednym z takich występów usłyszał ją kierownik wędrownego ukraińskiego teatru i urzeczony jej głosem zaangażował do swojego zespołu. Miała wtedy 20 lat i zaczęła artystyczną tułaczkę po prowincjonalnych miasteczkach,, aż dotarła do Lwowa, gdzie nastąpił przełom w jej „karierze”. Po występie na scenie Teatru Wielkiego, gdzie zaśpiewała niewielką partię solową ucieka z zespołu i zgłasza się do dyrektora Zaremby, który wcześniej złożył jej propozycję współpracy. Dostała pracę w chórze i podjęła pierwszą naukę muzyki i śpiewu w Konserwatorium Lwowskim w klasie śpiewu Romana Lubienieckiego.

W 1930 roku poślubia Jana Słoniewskiego, perkusistę operowej orkiestry, który zabronił jej kontynuowania nauki. Co młoda żona z żalem uczyniła! Jednak po czterech latach małżeństwo okazało się pomyłką, więc Franciszka Denis-Słoniewska zaczęła się rozglądać za możliwością kontynuowania przerwanej nauki. Po wielomiesięcznych staraniach otrzymała w końcu stypendium Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego co pozwoliło jej na podjęcie przerwanej nauki. Jednocześnie wraca do pracy jako chórzystka Opery Lwowskiej, gdzie śpiewa swoje pierwsze partie solowe, Marty w Fauście, Berty w Cyruliku sewilskim. I znowu pech! Opera przez kłopoty finansowe zawiesza działalność, a później podejmuje działalność tylko w formie stagione. Zostaje bez pracy, na szczęście w 1938 roku wygrywa Ogólnopolski Konkurs Stypendystów, co umożliwia jej kontynuowanie nauki. W końcu w 1939 roku zdaje dyplom, w jego ramach śpiewa w studenckim przedstawieniu partię Carmen. No i znowu los kolejny raz daje znać o sobie, wybucha II wojna, a Lwów zajmują Rosjanie, którzy jednak postanawiają utrzymać teatr operowy. Właśnie wtedy śpiewa Denis-Słoniewska partię Amneris w Aidzie VerdiegoiAskinii w Cichym Donie Iwana Dzierżyńskiego, wraca też w 1940 roku do partii Carmen, partnerem w tym przedstawieniu był Franciszek Bedlewicz. To tak naprawdę był początek jej kariery. Jest podziwiana za wspaniały głos o ciemnej zmysłowej barwie, dużej skali i mocy oraz za aktorski temperament. Niestety, nie trwało to długo bo już po dwóch latach wojenna zawierucha sprawia, że lwowski teatr operowy zostaje zamknięty.

Franciszka Denis-Słoniewska w roli Ortrudy w Lohengrinie, Opera Warszawska 1956, fot.H. Jurko

W tej sytuacji decyduje się na wyjazd i jako repatriantka wyjeżdża do Katowic, gdzie stara się o pracę w organizowanej przez Adam Didura Opery Śląskiej, której 1 grudnia 1945 roku zostaje solistką. Pierwszą jej rolą w nowym teatrze będzie tytułowa Carmen w operze Bizeta, z którą w 1947 roku Opera Śląska w Bytomiu zjechała do Warszawy by zaprezentować w stolicy kilka swoich inscenizacji. Właśnie to przedstawienie z Franciszką Denis-Słoniewską, obejrzał jeszcze wtedy zupełnie nieznany młody krytyk Józef Kański, który po latach wspomina: „Nie zapamiętałem nazwiska inscenizatora, ani scenografa, ale wiem, że obaj pozostawali przez cały czas w zgodzie z duchem dzieła, no i wymogami estetyki. Przede wszystkim jednak do tej pory brzmi mi w uszach wspaniały głos Franciszki Denis-Słoniewskiej kreującej partię tytułową (i czemu, u licha, nie pomyślał nikt w porę o nagraniu paru płyt z tą wielką śpiewaczką).” A przecież w opinii wielu Franciszka Denis-Słoniewska dysponowała najwspanialszym mezzosopranem w powojennej Europie

Kilka miesięcy po sukcesie w Carmen Denis-Słoniewska zbiera uznanie za równie udaną kreację partii dumnej Amneris w Aidzie (premiera 31 maja 1947). We wrześniu 1948 roku odchodzi z Bytomia i zostaje solistką Opery Warszawskiej. Między Bytom a Warszawę wpisała do swojej artystycznej biografii sezon w Operze Poznańskiej, gdzie w grudniu 1947 roku wzięła udział w premierze Madama Butterfly (Suzuki), rok później (13 listopada 1948 roku) również Goplany (Wdowa). „Na czoło spektaklu wyszła Franciszka Denis-Słoniewska  w popisowej roli matki, znakomicie opracowanej pod względem wyrazowym.” – napisał Kazimierz Nowowiejski, po występie artystki w Goplanie.

Partia Wdowy staje się też pierwszą partią jaką zaśpiewała na scenie warszawskiej Romy (30 grudnia 1949 roku). Później oklaskiwano ją na tej scenie jako Cześnikową w Strasznym dworze, Hrabinę w Damie pikowej, Ortrudę w Lohengrinie, Azucenę w Trubadurze, Amneris w Aidzie oraz Herodiadę w Salome R. Straussa. „Przede wszystkim jednak upamiętniła się jej pełna niezwykłej siły dramatycznej kreacja Azuceny w wystawionym w 1959 roku Trubadurze; dla znawców nie ulegało wątpliwości, że oglądają jedną z najwspanialszych odtwórczyń partii Azuceny w całej Europie – artystkę, która może nie obawiać się porównań z wielkimi i sławnymi mezzosopranistkami jak Irena Minghini-Cattaneo czy Fedora Barbieri.” – napisał w swoich wspomnieniach Józef Kański w „Ruchu Muzycznym” nr 8 z 10 kwietnia 1988. W kwietniu 1957 roku pojawia się po raz pierwszy w Operze Wrocławskiej, gdzie śpiewa Amneris. Niemal dokładnie trzy lata później, 2 i 6 kwietnia 1960 roku wraca by zachwycić kreacjami Wdowy w Goplanie i demonicznej  Hrabiny w Damie pikowej. W sumie zaśpiewała na warszawskiej scenie ponad 350 przedstawień, najczęściej 159 razy, podziwiano ją jako Cześnikową w Strasznym dworze.

W 1958 roku będąc we Włoszech na wycieczce, Franciszka Denis-Słoniewska, dzięki pomocy Wiktorii Calmy, zgłosiła się na przesłuchania do jednej z mediolańskich agencji poszukujących śpiewaczek dla La Scali. Przesłuchanie wypadło na tyle dobrze, że Polce zaproponowano występy w tym teatrze. Niestety, nigdy do nich nie doszło, zabrakło czasu i pieniędzy na załatwienie formalności. A po powrocie do kraju nikt z nią na ten temat nie chciał rozmawiać, takie to były wtedy czasy! Do przejścia na emeryturę, co stało się w 1969 roku, pozostaje solistką Teatru Wielkiego. Jest bohaterką pracy magisterskiej Ewy Podleś

Zmarła 4 maja 1992 roku w Warszawie. Ostatni okres życia spędziła w osamotnieniu i niemal zupełnym zapomnieniu. „A przecież była bez wątpienia jedną z najświetniejszych polskich mezzosopranistek, a stworzone przez nią kreacje należą do najpiękniejszych kart historii polskiego teatru operowego’ – napisał Józef Kański, wielki admirator jej głosu i aktorskiego talentu.

                                                                                                       Adam Czopek