Magazyn Operowy Adama Czopka

Opera, operetka, musical, balet

Cykl Legendy Polskiej Wokalistyki

Gruszczyński Stanisław, głos jak marzenie

Był artystą par excellence samorodnym. Jego piękny tenorowy głos, o rozległej skali i wyrównanym w każdym rejestrze brzmieniu ustawiony z natury nie potrzebował większego szlifu. Podobnie jak darem natury była jego wspaniała pamięć muzyczna i wyjątkowy talent aktorski. Pisano o nim „tenor bajeczny, aktor nie gorszy.” Po Walkirii z jego udziałem Piotr Rytel napisał: „Jakże pięknie brzmiał głos Gruszczyńskiego, ile poczucia swej siły i godności miała gra tego artysty.” Niestety, właśnie to, czyli brak odpowiednich podstaw techniki wokalnej, zbytnie szafowanie głosem, brawurowe wykonywanie śpiewanych partii, nie liczenie się z żadną higieną głosu, fatalnie odbiły się na jego błyskotliwej karierze, która trwała zaledwie piętnaście lat. Śpiewał chętnie i nigdy nie odmawiał występów, toteż bardzo go eksploatowano. Ponieważ jego talent nie był poparty solidną szkołą wokalną, więc wcześnie bo już od 1931 roku zaczęły się w jego śpiewie pojawiać różnego rodzaju niedomagania. W 1938 roku nastąpiła pełna utrata głosu, co zmusiło go do pożegnania się ze sceną. Jego śpiew robił olbrzymie wrażenie nie tylko na publiczności i krytykach, ale również na kolegach-śpiewakach. Cenił go Beniamino Gigli, który obserwował jego występy w Carmen i Aidzie. Podziwiał go Jan Kiepura, Crauso obdarował go swoją fotografią opatrzoną autografem.

w nieustalonej parftii

Urodził się 6 stycznia 1891 we wsi Ludwinów k. Wilna. Był synem drobnego rolnika. Uczęszczał do szkoły w Wilnie, w 1905 brał udział w strajku szkolnym, za co został wydalony ze szkoły z wilczym biletem. Zajmował się różnymi pracami. Był pracownikiem w fabryce czekolady, kelnerem w restauracjach i kawiarniach, najpierw w Sosnowcu, następnie w Warszawie. Statystował w teatrach; jednocześnie uczył się śpiewu. Kiedy pracował jako kelner w restauracji Hotelu Angielskiego w Warszawie, jeden ze stałych bywalców restauracji zainteresował się jego talentem i spowodował zaangażowanie go 1915/16 do Operetki, gdzie debiutował jako Hrabia Bolko w operetce Polska krew Nedbala. Sukces jaki wtedy odniósł sprawił, że powierzono mu kolejne operetkowe role w Baronie cygańskim (Barinkay), Pięknej Helenie (Parys), Zemście nietoperza (Gabriel Eisenstein). „Jego silny głos o szlachetnej barwie nie współbrzmiał może w sposób idealny z powiewnym tworzywem operetkowych melodii, a słabość do nadużywania forte kolidowała z możliwościami wokalnymi partnerów czy zwłaszcza partnerek.’ – pisano w warszawskich gazetach po tych występach. Do partii Parysa wrócił jeszcze w październiku 1922 roku, już jako znany i ceniony śpiewak operowy. Okazją do tego była premiera Pięknej Heleny, w której rolę Heleny Trojańskiej grała Lucyna Messal. Wielbicie tej operetki przez lata wspominali to przedstawienie.

Po roku pracy w teatrze operetkowym, 23 marca 1916 zadebiutował na scenie Opery Warszawskiej jako Radames w Aidzie Verdiego, 30 czerwca 1917 roku zaśpiewał pierwszy raz wymagającą partię Raula w Hugonotach Meyerbeera. I to stało się początkiem jego błyskotliwej warszawskiej kariery, łączącej jeszcze przez pewien operę z operetką. W kwietniu 1918 roku po jego występie w roli Dom Josego w Carmen napisano krótko: ”….bajeczny tenor, aktor nie gorszy”. Miarą popularności Gruszczyńskiego był benefis jaki urządzono mu po niespełna trzyletniej pracy. Odbył się on 7 marca 1919 roku, wznowiono z tej okazji Otella Verdiego z nim w partii tytułowej. Jego kreacja tej partii zawsze budziła podziw publiczności i uznanie krytyków. – „Z natury rzeczy całą uwagę skupiał koło siebie Gruszczyński. Skupiał ją przy tym nie tylko dlatego, że był wykonawcą roli głównej, ale dlatego, że interpretacja jego mogła interesować szczegółami świadczącymi o talencie i dużym już rozwoju tego talentu z zakresie gry operowo-scenicznej.” – napisał w październiku 1922 roku w „Kurierze Warszawskim” Feliks Szopski. Był solistą scen w Hamburgu, Lizbonie, Madrycie, Barcelonie, Teatro San Carlo w Lizbonie oraz mediolańskiej La Scali. Zaproszony do berlińskiej Oper unter den Linden zaśpiewał partię Lohengrina po polsku co zostało entuzjastycznie przyjęte przez zachwyconą jego głosem publiczność. Był to ponoć jedyny taki przypadek by na niemieckiej scenie śpiewano niemiecką partię po polsku. W Teatro Regio w Parmie od 26 grudnia 1923 do 3 lutego 1924, wystąpił  jako Don Jose w Carmen, pod dyrekcją Tulio Serafina. W maju 1927 roku oklaskiwano go w praskim Narodnym Divadle, gdzie śpiewał Eleazara i Don Josego.

w filmie Księżna Łowicka

27 marca 1927 roku wziął udział w głośnej polskie premierze Parsifala przygotowanego przez Emila Młynarskiego na scenie Opery Warszawskiej. Obok niego znakomitą obsadę tworzyli; Maria Budziszewska (Kundry), Eugeniusz Mossakowski (Amfortas), Marian Palewicz (Klingsor), Zygmunt Mossoczy (Titurel). „Parsifal Gruszczyńskiego był w swym wyrazie bardzo trafny  od chwili pierwszej epoki nieświadomości, w jakiej go poznajemy, prze doskonale odegrana scenę z Kundry, do  czasu skupienia świętego, w jakim po błędnej wędrówce przybywa do celu.” – napisał po tym wydarzeniu Feliks Szopski („Kurier Warszawski” z 28 marca). Po prapremierze Hagith Szymanowskiego (13 maja 1922) Karol Stromenger napisał w „Kurierze Polskim” – „Najtrudniejsze zadanie miał Gruszczyński jako młody król. Zawiesiste liryzmy jego partii, pozbawionej kośćca rytmiki, okazywały tylko jego piękny głos i śpiew. Spokój tej roli jakoś nie licytuje z młodzieńczym porywem do rządów królewicza-uwodziciela. Gruszczyński walczył dzielnie w imieniu kompozytora o utworzenie żywej postaci scenicznej.”  

W 1930 roku popadł w głośny konflikt z dyrektorem Stermicz-Valcrociatą i odszedł z teatru, wrócił dopiero 13 listopada 1936 roku jako Canio w Pajacach. W międzyczasie jego kariera zatacza coraz szersze kręgi, co pozwala mu zyskać miano jednego z najsławniejszych polskich śpiewaków operowych pierwszej połowy XX wieku. Stara się sprawiedliwie dzielić swój czas między sceny polskie i zagraniczne. Z polskich teatrów operowych pojawiał się gościnnie w Operze Poznańskiej (Halka), Operze Lwowskiej (Żydówka, Tosca, Aida, Otello) i Operze Katowickiej (Halka, Żydówka). Występował też w teatrach Bydgoszczy, Krakowa i Wilna. Szczególnie ceniony był za wspaniałe kreacje wagnerowskich bohaterów (Lohengrin, Zygmund w Walkirii, Parsifal, Eryk w Holendrze tułaczu). Z równym powodzeniem śpiewa tytułowego Otella, Manrica w Trubadurze, Eleazara w Żydówce, Don Josego w Carmen, Samsona w Samsonie i Dalili Saint-Saënsa oraz Cania w Pajacach Leoncavallo.Oczywiście ma w repertuarze również partie w operach polskich kompozytorów (Jontek w Halce, tytułowy Manru, Kazimierz w Hrabinie). Był Księciem w Nocy letniej Młynarskiego (1924), tytułowym Zygmuntem Augustem w operze Joteyki (1925), rzeźbiarzem Arno w Ijoli Rytla (1929). Można powiedzieć, że dysponował bogatym repertuarem o szerokim spektrum stylistycznym. Występował także w filmach polskich; Ziemia obiecana (1927), Tajemnica starego rodu (1928), Księżna Łowicka (1932).

w Andrea Chenier na scenie Opery Warszawskiej

Był człowiekiem majętnym miał stajnię wyścigową i willę w Milanówku. „Gruszczyński był miły i serdeczny. Nie mogę zapomnieć jego dobrego uśmiechu, który chyba nigdy nie znikał z jego twarzy; nie mogę zapomnieć tych niebieskich, życzliwych światu  oczu. Staszek miał swoją pasję – piękne wierzchowce, angloaraby, jeździł świetnie konno i prezentował znakomicie. Kochał przyrodę, miał ładną posiadłość w Milanówku, zawsze pełną gości.” – tak wspominała Gruszczyńskiego Wanda Wermińska, jego sceniczna koleżanka. Był jednak przy tym rozrzutny szybko roztrwonił olbrzymi majątek, przyjaciele zniknęli, podobnie jak zlicytowana willa, a on stał się nałogowym alkoholikiem z całym bagażem tego stanu. Podczas II wojny światowej pracował jako woźny i robotnik fizyczny. Po wojnie próbowano zaopiekować się zasłużonym artystą, zorganizowano mu w czerwcu 1955 roku skromny jubileusz 40-lecia pracy artystycznej. Zatrudniono go najpierw w Domu Kultury w Grodzisku Mazowieckim, później jako bibliotekarza Biblioteki Muzycznej Opery Warszawskiej i szefa grupy statystów. Czasami dawano mu jakąś niewielką rólkę, od 29 czerwca 1951 roku był Starym Wiarusem w Moniuszkowskiej Hrabinie, rolę tą Leon Schiller opracował specjalnie dla niego. W 1958 przeszedł na emeryturę.

Zmarł na serce, w zupełnym zapomnieniu i w skrajnej nędzy 3 lutego 1959 w Milanówku. W jego ubogiej izdebce nie pozostało nic z wartościowych przedmiotów, znaleziono podobno jedynie fotografię Enrico Caruso z koleżeńską dedykacją oraz 16 orderów krajowych i zagranicznych.

Adam Czopek