W takiej właśnie kolejności zapisał się Fitelberg, przez przyjaciół zwany „Ficiem”, w historii polskiej muzyki. Mimo że urodził się w 1879 roku, w Dźwińsku na Łotwie, to muzyczną edukację rozpoczął w wieku dwunastu lat w Warszawie. Najpierw w klasie skrzypiec Stanisława Barcewicza, następnie kompozycji pod okiem Zygmunta Noskowskiego. Będąc studentem warszawskiego Instytutu Muzycznego, w 1896 roku zdobył nagrodę za kompozycję Sonaty na skrzypce i fortepian na konkursie ufundowanym przez Ignacego Jana Paderewskiego w Lipsku. Po uzyskaniu dyplomu został skrzypkiem orkiestry Teatru Wielkiego w Warszawie. Ale już podczas koncertu inauguracyjnego Filharmonii Warszawskiej – 5 listopada 1901 roku, odnajdujemy jego nazwisko jako koncertmistrza w grupie drugich skrzypiec. Dwa lata później, w 1903 roku otrzymuje kolejną, w jego rozpoczynającej się karierze, nagrodę kompozytorską za Trio fortepianowe na konkursie fundacji Maurycego Zamojskiego w Warszawie. Ten okres, to nawiązanie współpracy z Karolem Szymanowskim, którego muzykę wyjątkowo cenił i propagował, i z którym przez lata pozostawał w serdecznej przyjaźni. W 1906 dyrygował pierwszymi koncertami Młodej Polski, w Warszawie (6 lutego) i Berlinie (30 marca), na których – obok utworów Karola Szymanowskiego, Mieczysława Karłowicza, Ludomira Różyckiego i Apolinarego Szeluty, prezentował własny poemat symfoniczny Pieśń o sokole.
Fitelberg pierwszy raz stanął za dyrygenckim pulpitem na estradzie Filharmonii Warszawskiej w sezonie 1904/05. Jeszcze do 1908 roku działa jako skrzypek i czasami dyrygent, ale już od połowy 1908 roku zdecydował, że dyrygentura stanie się głównym jego zajęciem i rozpoczyna regularną działalność w tym zakresie. Już w 1911 roku odbył swoje pierwsze zagraniczne tournée – Wiedeń, Berlin, Drezno. W lutym 1912 roku został powołany na stanowisko dyrygenta Hofoper w Wiedniu, gdzie współpracuje z Bruno Walterem. Debiutował w Hofoper operą Hans Heiling Marschnera, później dyrygował m.in. Peleasem i Melizandą Debussy’ego oraz Parsifalem Wagnera, ten ostatni tytuł nie przysporzył mu w Wiedniu sławy. Jednocześnie był to okres kiedy dyrygował koncertami Wiedeńskiego Towarzystwa Koncertowego. Z Wiednia w 1914 roku przenosi się do Rosji, najpierw do Pawłowska, następnie zostaje pierwszym dyrygentem w Teatrze Dramatu Muzycznego w Piotrogrodzie, czasami występował gościnnie w Teatrze Maryjskim, a 1920 na jeden sezon został dyrygentem Teatru „Bolszoj” w Moskwie. W 1921 roku wrócił do Polski by po trzech latach wyjechać do Londynu, gdzie został dyrygentem zespołu baletowego Siergieja Diagilewa, z którym występował w Paryżu i Monte Carlo oraz w Hiszpanii.
W 1925 roku wraca do kraju i zostaje pierwszym dyrygentem Filharmonii Warszawskiej, będzie nim do 1934 roku. Były to lata szczególnie bogate w wykonania muzyki współczesnej; oklaskiwano wówczas utwory: Beli Bartoka, Igora Strawińskiego, Kurta Weilla i Artura Honeggera, co nie zawsze było dobrze przyjmowane przez bywalców Filharmonii Warszawskiej. W tych latach współpracował też z Teatrem Wielkim w Warszawie, z którym współpracował już od 1907 roku, od przygotowania pamiętnej polskiej premiery Salome Richarda Straussa, którego muzyka zawsze była mu bliska. Pozostając w kręgu operowych dokonań Fitelberga należy wspomnieć o paryskiej premierze Mawry Strawińskiego w Operze Paryskiej w 1922 roku. Warszawscy melomani mogli podziwiać jego kapelmistrzowski talent w Złotym koguciku Rimskiego-Korsakowa, Beatrix Cenci Różyckiego, Demonie Rubinsteina, Carmen Bizeta, Fauście Gounoda, Cyganerii Pucciniego i Eugeniusza Oniegina Czajkowskiego. Muzyka tego ostatniego, jak i wielu innych rosyjskich kompozytorów, zawsze była w kręgu jego zainteresowań. Dowodem na to był rok 1929 kiedy wystawił opery Borodina, Musorgskiego i Rimskiego-Korsakowa w Opéra Privé de Paris, z którą odbył tournée po krajach Ameryki Łacińskiej.
W 1946 roku wrócił do kraju, w październiku prowadził w Krakowie swój pierwszy koncert po powrocie. Rok później objął dyrekcję Wielkiej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach, z którą koncertował w kraju i za granicą. Był to okres, w którym cały swój talent i siły skoncentrował na dyrygenturze symfonicznej, do Opery już nie wrócił. „Wysoki mężczyzna, o postawie jakby trochę wojskowej, barczysty, wyprostowany, energiczny w chodzie i gestach, miał twarz krągłą, nos krótki, wysokie czoło, nad którym włosy najpierw ciemne, potem coraz wyraźniej podszyte szpakiem falowały…” – tak opisywał sylwetkę Grzegorza Fitelberga Jerzy Waldorff, jego wieloletni przyjaciel i towarzysz w walce o muzykę współczesną na estradzie Filharmonii Warszawskiej, świadek całej niemal kariery tego wspaniałego muzyka.
Rankiem 6 marca 1953 roku został wezwany do Komitetu Wojewódzkiego PZPR, gdzie nakazano mu by przed próbą wspomniał o Józefie Stalinie „przyjacielu Polski i Polaków”, który zmarł w nocy. Fitelberg wrócił do siedziby WOSPR, a zdumieni muzycy przed rozpoczęciem próby usłyszeli: „Dziś w nocy śmierć zabrała nam wspaniałego człowieka… Straciliśmy geniusza, którego uwielbiałem i ja, i wy. (…) Dziś w nocy zmarł wielki radziecki kompozytor, mój przyjaciel Siergiej Prokofjew. Proszę państwa o uczczenie jego pamięci minutą ciszy. – Po dłuższej chwili, zwracając się do koncertmistrza dodał: – „Panie Wochniak, a tak swoją drogą: podobno Stalin też umarł”. Tak podawana z ust do ust anegdota lotem błyskawicy obiegła cały kraj, a ponoć partyjni działacze zagryzali zęby z irytacji. Niestety, niewiele mogli zrobić, Fitelberg był w tym czasie muzykiem otoczonym szczególnym autorytetem.
W 1934 roku po rozstaniu się z Filharmonią Warszawską i Teatrem Wielkim zdecydował się założyć Orkiestrę Symfoniczną Polskiego Radia, której został dyrektorem. Koncertował z nią w Warszawie, Krakowie – koncerty wawelskie w latach 1934 – 39. W 1937 roku jego orkiestra zdobyła złoty medal na Wystawie Światowej w Paryżu. W listopadzie 1939 roku widząc jak rozrasta się niemiecki terror wyjechał z Polski, przez Wiedeń i Mediolan dotarł do Paryża, gdzie na chwilę podjął działalności artystyczną. W listopadzie 1940 roku wyjechał do Ameryki Południowej, w sezonie 1940/41 był dyrygentem w Teatro Colón w Buenos Aires, gdzie występował już w 1925 roku. Lata 1942 – 45 spędził w USA i Kanadzie, koncertował w Montrealu i Toronto oraz w Nowym Jorku, gdzie występował z Witoldem Małcużyńskim oraz Bronisławem Hubermanem.
Fitelberg był pierwszym wykonawcą wielu utworów: Karola Szymanowskiego, Mieczysława Karłowicza, Grażyny Bacewicz, a po wojnie również Witolda Lutosławskiego. Szymanowski, w dowód przyjaźni, dedykował Fitelbergowi swoją II Symfonię B-dur op. 19, której prawykonanie prowadził w 1936 roku po jej przeinstrumentowaniu. Także poemat symfoniczny Mieczysława Karłowicza Epizod na maskaradzie op. 14, został przez niego dokończony i częściowo zinstrumentowany po przedwczesnej śmierci kompozytora.
Warto też pamiętać, że niezależnie od pracy muzyka dyrygenta, z równą pasją zajmował się dydaktyką, od 1950 roku był profesorem PWSM w Katowicach. Do grona jego uczniów należeli: Mieczysław Mierzejewski, Marcin Neuteich, Olgierd Straszyński i Karol Stryja.
Kariera Grzegorza Fitelberga była często przeciwstawiana karierze Emila Młynarskiego, każdy z nich miał grono swoich zagorzałych wielbicieli, jak i krytyków nie przepuszczających żadnej okazji do krytycznych ocen ich działalności. Łamy warszawskich gazet pełne były, raz zjadliwych pamfletów, albo pochwalnych peanów na temat obu panów; jak „Gazeta Warszawska” pochwaliła Młynarskiego, to Fitelberg zbierał cięgi w „Kurierze Warszawskim”, i tak na okrągło. Prof. Piotr Rytel, Karol Stromenger, Jarosław Iwaszkiewicz, Juliusz Wertheim, prof. Stanisław Niewiadomski, Zbigniew Domaniewski, rozpisywali się z lubością na temat dokonań obu panów. Ale biorąc rzecz obiektywnie należy stwierdzić, że kariery obu panów miały wiele punktów stycznych, z tym, że z czasem Młynarski docisnął wyraźny ślad w historii polskiej opery, która zdominowała jego karierę. Fitelberg po latach kiedy bywał dyrygentem operowym zrezygnował z tego typu działalności poświęcając swój talent i czasy muzyce symfonicznej.
Grzegorz Fitelberg zmarł 10 czerwca 1953 roku w Katowicach. Został pochowany w Alei Zasłużonych na Powązkach.
Adam Czopek