Magazyn Operowy Adama Czopka

Opera, operetka, musical, balet

Cykl Legendy Polskiej Wokalistyki

Hiolski Andrzej

Perfekcjonista w każdym calu

Był bez wątpienia jednym z największych, a zarazem jednym z najbardziej wszechstronnych barytonów w historii polskiej wokalistyki. Uchodził za artystę o wyrazistej i oryginalnej osobowości, a natura obdarowała go ogromną wyobraźnią. Był przy tym człowiekiem zawsze wiernym swoim poglądom na życie i na sztukę. Uważano go za spadkobiercę najlepszych tradycji polskiej sztuki wokalnej. Z jednakowym powodzeniem występował na scenie operowej, gdzie stworzył wiele pamiętnych kreacji, które przeszły do legendy oraz na estradzie koncertowej, gdzie zachwycał wspaniałą interpretacją romantycznych pieśni Schumanna, Schuberta, Moniuszki, Kasprowicza, Mahlera i Ravela. Miał też w swoim życiorysie piosenkarski epizod, pod pseudonimem Andrzej Beauvalle (rodowe nazwisko jego babki), i drugim Boruta. Nagrał w 1947 roku dwie płyty z piosenkami Mleczna droga, Cherokee, Zacznijmy Benignę, Sentimental Johny. Twierdził, że śpiewanie jest zajęciem dla ludzi myślących. Uważał też, że żadnego utworu nie da się zaśpiewać dwa razy w ten sam sposób, a jednak wiele z jego interpretacji uchodzi dzisiaj za niedościgły wzorzec. Był niekwestionowanym mistrzem w tworzeniu kontuszowych postaci Miecznika w Strasznym dworze, Janusza w Halce. Jak sam obliczył wystąpił w sześciu różnych inscenizacjach Strasznego dworu. Z równym powodzeniem śpiewał partię Markiza Posy w Don Carlosie, Giorgio Germonta, dumnego arystokratę, ojca Alfreda w Traviacie oraz okrutnego Barona Scarpię w Tosce Pucciniego. Jak wyznał po latach, lubił występować w Opowieściach Hoffmanna, prawdziwą przyjemność sprawiło mu zawsze śpiewanie partii Renata w Balu maskowym.

Andrzej Hiolski jako di Luna w Trubadurze Opera Warszawska 1959 ar art

Urodził się 1 stycznia 1922 roku jako syn naczelnego lekarza weterynarii miasta Lwowa i zagorzałego kolekcjonera płyt. Był absolwentem VI Gimnazjum im. Stanisława Staszica we Lwowie. Śpiewał w kościelnym chórze i w zespole wokalnym Polskiego Radia Lwów. Tak naprawdę nie od razu zdecydował się zostać śpiewakiem. Najpierw myślał o lotnictwie, które było jego wielką pasją, nie mógł jednak zrealizować swoich w tym względzie marzeń. Ukończył kursy szybowcowe, co miało być wstępem do realizacji marzenia o lataniu. Zdecydował się podjąć w 1941 roku studia medyczne, ale szybko je przerwał. Zanim jednak „poszedł na medycynę” razem z bratem Włodzimierzem w 1939 roku zapisał się na lekcje śpiewu do Heleny Oleskiej, znanej śpiewaczki, która po zakończeniu kariery osiadła we Lwowie i tutaj zaczęła uczyć. Jak się później okazało Oleska była jedynym jego nauczycielem śpiewu.

Był żołnierzem Armii Krajowej i kiedy z tego powodu musiał opuścić Lwów, to Oleska zaopatrzyła go w list polecający do Adam Didura, który rezydował w tym czasie w Krakowie. Lwów był przez lata jego miejscem na ziemi. Tutaj przyszedł na świat, tutaj spędził młodość, tutaj został ukształtowany jako człowiek i artysta. W tym mieście zaśpiewał swój pierwszy publiczny koncert, co stało się w 1940 roku przed mikrofonem rozgłośni radiowej. Debiut sceniczny przeżył 25 listopada 1944 roku w Teatrze Starym w Krakowie gdzie Adam Didur wystawił Moniuszkowską Halkę. Wśród solistów obok Wiktorii Calmy (Halka), Mieczysława Perkowicza (Jontek) i Bolesława Fotygo-Folańskiego (Stolnik) znalazł się młody Andrzej Hiolski w partii Janusza. Spotkanie Adama Didura odcisnęło się mocnym śladem na jego karierze. Pół roku po krakowskiej Halce Didur zaangażował go do tworzonego właśnie zespołu Opery Śląskiej. Pierwszą partią jaką zaśpiewał w tym teatrze był Baron Scarpia w Tosce, której premiera odbyła się 15 listopada 1945 roku. Kilkanaście dni później (9 grudnia 1945) śpiewał partię Silvia i Prolog w premierze Pajaców Leoncavalla. Kilka dni wcześniej – 29 listopada był Januszem w pierwszym spektaklu Halki wystawionym w nowej bytomskiej siedzibie Opery Śląskiej. Niemal jednocześnie solistą bytomskiej sceny operowej został jego młodszy brat Włodzimierz Hiolski-Lwowicz, który od 1 marca 1946 roku do 31 sierpnia 1978 roku był jednym z barytonowych filarów tego teatru. Warto pamiętać, że Hiolski mimo, że zapowiadany afiszami, nie wystąpił w premierze pierwszej powojennej Halki. Kilka dni przed premierą rozchorował się i myślano nawet o odwołaniu premiery, bo drugiego Janusza nie było, na szczęście Jerzy Silich odnalazł w Katowicach Adama Kopciuszewskiego, który zastąpił chorego Hiolskiego.

Andrzej Hiolski w Więźniu Dallapiccoli Opera Warszawska 1963

Opera Śląska stała się dla Hiolskiego wspaniałym miejscem zbierania doświadczeń i nabierania scenicznego szlifu, a także opracowywania podstaw repertuaru, na który złoży się w sumie blisko 50 partii operowych. Równie bogaty był jego repertuar oratoryjno-kantatowy i pieśniarski. W Bytomiu po raz pierwszy śpiewał Giorgio Germonta w Traviacie, Sharplesa w Madama Bytterfly, Escamillo w Carmen, Figara w Cyruliku sewilskim. W 1946 roku śpiewa po raz pierwszy partię Miecznika w Strasznym dworze, w 1947 roku wraca do partii Janusza w Halce. Obie partie szybko zrosną się z jego nazwiskiem, przez kilkadziesiąt lat będzie wyznaczał poziom wykonawczy obu ról. Wspólnie z Bogdanem Paprockim, Antonim Majakiem, Natalią Stokowacką i Krystyną Szczepańską, tworzą słynny kwintet śląski wyznaczający poziom większości premier tego teatru. Bytomski okres to jednocześnie niebywała okazja pracy pod okiem wybitnych muzyków, którzy chcieli i potrafili kształtować młodych artystów ucząc ich rzetelnego artyzmu. Najwięcej – jak powiedział – zawdzięcza w tym względzie Jerzemu Sillichowi i Bolesławowi Fotygo-Folańskiemu. Po latach wyznał; „W Bytomiu spędziłem najlepszy okres jako śpiewak, to jest czas pierwszych kilkunastu lat.”

W 1954 roku wyjeżdża do Tuluzy na Międzynarodowy Konkurs Wokalny, z którego przywozi II nagrodę, co zwraca na niego szczególną uwagę operowego światka. Zaczyna się mówić o jego pięknym głosie i wybitnym talencie. Jeszcze w tym samym roku Walerian Bierdiajew „wypożycza” go do Opery Poznańskiej, która wyjeżdża na tournée do Moskwy, gdzie zorganizowano specjalny koncert poznańskich artystów dla Stalina. Zaśpiewał w tym koncercie m.in. arię Księcia Jeleckiego z Damy pikowej. W połowie lat pięćdziesiątych na zaproszenie Sullo Raikonena, dyrektora opery w Helsinkach wystąpił na jej scenie w Tosce i Rigoletcie, sukces jaki wtedy odniósł poparty entuzjastycznymi recenzjami sprawiał, że dyrektor Raikonen zaproponował naszemu artyście, pracę w swoim teatrze. Niestety, kiedy panowie umówili się na podpisanie umowy Raikonen nagle umarł. – „Tak skończyła się moja światowa kariera.” – powiedział w jednym z wywiadów. Co nie do końca jest prawdą bo jednak pojawiał się na zagranicznych scenach i estradach koncertowych. Już w 1955 roku jako Janusz wystąpił w Halce, razem z Marią Fołtyn w Berlinie, później była Moskwa, Wenecja, Berlin, Praga, ponownie Helsinki oraz Buenos Aires, Kolonia i Briksela.

W 1957 roku ulega w końcu powtarzanej od kilku miesięcy propozycji przejścia od Opery Warszawskiej, przemianowanej 1963 roku na Teatr Wielki, z którym wiąże swoje artystyczne losy do końca kariery. Nie oznaczało to jednak zerwania kontaktów z Operą Śląską, do której zawsze chętnie wracał. 19 listopada 1966 roku, jako Miecznik wziął udział w premierze Strasznego dworu, która inaugurowała działalność odbudowanego gmachu Teatru Wielkiego. Od samego początku warszawskiej kariery był śpiewakiem wyjątkowo cenionym za nietuzinkową osobowość oraz swój niezwykły kunszt wokalny i aktorski. Wiele stworzonych na tej scenie kreacji przeszło do historii polskiej opery. Po premierze Widm Moniuszki w Teatrze Wielkim w Warszawie Józef Kański napisał: „W roli Guślarza prawdziwie wspaniałą kreację dał niespożyty Andrzej Hiolski, nie tylko pięknie śpiewający, ale też z ogromną kulturą mówiący Mickiewiczowską prozę.” („Ruch Muzyczny” nr 2 1997). Małgorzata Komorowska w „Teatrze” stwierdziła, że: „Jego aktorstwo – powściągliwe, wieloznaczne, racjonalne, napięte – jest współczesnym aktorstwem dramatycznym. Każda z kreowanych przez niego postaci ma w sobie coś z symbolu, a jednocześnie wiele autentyzmu.” W 1995 roku po kolejnej premierze Strasznego dworu, Józef Kański napisał w „Ruchu Muzycznym” – „Andrzej Hiolski, który w roli Miecznika nie tylko pięknie śpiewał, ale nadto potrafił dać odczuć i wyraziście przekazać słuchaczom styl i charakter Moniuszkowskiej opery.”

Andrzej Hiolski w swej koronnej roli Miecznika

Zaczyna się też pojawiać na zagranicznych scenach, najczęściej z zespołem swojego teatru. Jednym z pierwszych był występ w mediolańskiej La Scali, gdzie pojawił się 27 września 1961 roku. Zaśpiewał wtedy partię barytonową w Stabat Mater Szymanowskiego. Towarzyszyli mu Orkiestra Polskiego Radia, Chór Filharmonii Krakowskiej oraz Krystyna Szczepańska, Stefania Woytowicz oraz Jan Krenz, który dyrygował tym koncertem. Tak było w przypadku portugalskiego tournée stołecznego Teatru Wielkiego w 1976 roku, śpiewał wtedy partię Ojca Urbana Grandier w Diabłach z Loudun Pendereckiego, w Lizbonie i Madrycie. Czasami jednak dał się skłonić do przyjęcia zagranicznych propozycji, w czerwcu 1974 roku wystąpił jako Rangoni w serii przedstawień Borysa Godunowa pod batutą Jerzego Semkowa, w weneckim Teatro La Fenice. 8 listopada 1981 roku pojawił się na scenie Teatro Colón jako tytułowy Król Roger w operze Karola Szymanowskiego w znakomitej reżyserii Aleksandra Bardiniego, ze scenografią Andrzeja Majewskiego i pod wytrawną batutą Stanisława Wisłockiego. Premiera była oficjalną inauguracją międzynarodowych obchodów Roku Karola Szymanowskiego. Główne partie obok Hiolskiego śpiewali Bożena Betley – Roksana, Pasterz – Wiesław Ochman. Szczególną estymą darzył muzykę Krzysztofa Pendereckiego. Brał udział w prawykonaniu Pasji wg św. Łukasza w Münster (3 marzec 1966), śpiewał też w tym dziele w Budapeszcie i Los Angeles (1986). Jedną z jego wielkich kreacji była rola Ojca Urbana Grandier w Diabłach z Loudun Pendereckiego. Kreował tę partię w hamburskiej prapremierze tej opery w 1969 roku, a w 1975 roku śpiewał premierę polską na scenie stołecznego Teatru Wielkiego. W Kolonii podziwiano jego kreację w Drabinie Jakubowej Schönberga (sezon 1977/78). W maju 1987 roku w Théâtre de la Monnaie w Brukseli wystąpił w Passio et mors Domini Nostri Jesu Christi secundum Lucam Krzysztofa Pendereckiego, pod jego batutą. Występował też w Stanach Zjednoczonych, Chinach, Szwecji i na wielu niemieckich scenach. Przez całą karierę towarzyszyły mu entuzjastyczne recenzje krytyków i uwielbienie publiczności. Pamiętam, że jak tylko pojawiał się na scenie przez widownię przechodził szmer zachwytu, który zawsze kończył się gorącą owacją po zakończeniu przedstawienia czy koncertu. Bo: „Każda fraza tego wielkiego artysty (…) rzeźbiona w najszlachetniejszym materiale wokalnym będzie długo wspominana nie tylko przez znawców i badaczy wokalistyki, lecz przede wszystkim przez olbrzymie grono miłośników pięknego śpiewu.” – napisał Jacek Chodorowski po śmierci artysty.

Zmarł nagle 27 lutego 2000 roku, w Krakowie. Miał 78 lat i przygotowywał się do kolejnego koncertu.

Adam Czopek