Magazyn Operowy Adama Czopka

Opera, operetka, musical, balet

Cykl Kompozytorzy i ich dzieła Wagner

Holender tułacz, jeszcze w objęciach romantyzmu cz. I

Ryszard Wagner często podkreślał, że skomponowanie Der fliegende Holländer pozwoliło mu na artystyczne samookreślenie. To wczesne dzieło, będące przejawem budzącego się do życia geniuszu, to nie tylko przezwyciężenie konwencjonalnego podejścia do opery jako formy, ale jednocześnie zapowiedź wyraźnych rysów indywidualnego stylu Wagnera, który z czasem doprowadzi do powstania dramatu muzycznego. Kompozytor zmierzający do idealnej syntezy słowa w dążeniu do „sztuki totalnej”(Gesamtkunstwerk), napisał w Sztuce i rewolucji: Dopiero kiedy wszystkie czynniki sztuki złożą się na jedno dzieło, powstanie artystyczne dzieło przyszłości, a będzie nim dramat muzyczny. Z tego względu Holendra tułacza, Tannhäusera i Lohengrina powinno się traktować jako wstęp do właściwego rozumienia i postrzegania Wagnerowskiego świata muzyki i teatru. Te dzieła to jakby trzy kolejne stopnie na drodze do samego siebie. Jednocześnie to jeszcze opery romantyczne w pełnym tego słowa znaczeniu. Łączy je też idea wybawienia przez miłość. Senta w Holendrze, Elżbieta w Tannhäuserze i Elza w Lohengrinie, to kobiety których śmierć przynosi wybawienie ich ukochanym.

Holender tułacz Narodne Divadlo 1907, scenografia Karola Stafera

Trzy damy, bohaterki romantycznej trylogii Wagnera to kobiety – odkupicielki, o których można powiedzieć, że miłość przysłoniła im świat. Czasami można się spotkać z określeniem – „trzy dziewice Wagnera”. Każda z nich wymaga aktorskiego talentu oraz głosu dramatyczno-lirycznego o odpowiednim wolumenie i właściwej ekspresji. Każda też gotowa jest oddać – w imię bezgranicznej miłości – życie za ukochanego, czego oczywiście będziemy świadkami w finałowej scenie każdej z wymienionych oper. Senta i Elza wyobrażają sobie w wizjonerskich snach przybycie nieistniejących jeszcze realnie ukochanych, których pojawienie się ma charakter cudu spowitego mgłą tajemnicy. Elżbieta odkrywa powrót kochanego od dawna Tannhäusera w turniejowej sali na zamku swojego wuja, dokąd został przyprowadzony przez Wolframa po opuszczeniu groty Wenus.

 Burzliwe koleje losu zapędziły Wagnera najpierw do Królewca, następnie do dalekiej Rygi, gdzie otrzymał posadę kapelmistrza Teatru Niemieckiego. Niestety, ani w pierwszym, ani w drugim miejscu nie zrobił kariery. Z Królewca ucieka przed poszukującymi go wierzycielami z Magdeburga. Z Rygi wyganiają go nie tylko długi, ale również duszna małomiasteczkowa atmosfera. Zdążył jednak przez ten czas ukończyć dwa pierwsze akty swojej trzeciej opery Rienzi. Znudzony i zadłużony do tego stopnia, że wierzyciele jako zabezpieczenie zatrzymali jego paszport, zdecydował się wyruszyć, w poszukiwaniu szczęścia (czytaj: pieniędzy i sławy) do Paryża. „Zdobyć Paryż” – ta natrętna myśl przyświecała mu od dawna. Wstępem do tego miała być jego druga opera Zakaz miłości, której partyturę razem z librettem przetłumaczonym na francuski wysłał do Opery Paryskiej, jako forpocztę swojego talentu. Niestety, nikt się  nie zainteresował ani samym dziełem, ani jego twórcą. Lata kiedy jego talent zostanie w „stolicy świata” dostrzeżony, jeszcze daleko przed nim.

Bayreuth 1998, Holender tułacz fot. Kirchbach

 Pewnego lipcowego wieczoru wspólnie żoną Minną Planer uciekają z Rygi. Bocznymi drogami docierają do Pilawy gdzie czeka na nich niewielki siedmiozałogowy żaglowy stateczek Thetis, na którym najpierw mają dopłynąć do Londynu. Następnym etapem będzie Paryż, gdzie – o czym był głęboko przekonany – czekają, sukces, sława i pieniądze. Jednak po kilku dniach rejsu, w pobliżu norweskich fiordów, dopadł ich potężny sztorm! Przez wiele dni Wagner obserwował walkę marynarzy z wichrem, trzepoczącymi i pękającymi żaglami oraz potężnymi falami zalewającymi pokład. Statek kilka razy był bliski zatonięcia, musiał przez to szukać schronienia w jednym z niewielkich norweskich portów. Wreszcie 12 sierpnia 1839 roku, po blisko czterotygodniowym rejsie, Thetis zakotwiczył u ujścia Tamizy. W życiu Wagnera rozpoczyna się nowy okres, w którym kłopoty, i to nie tylko finansowe, przez wiele lat będą dominowały w jego burzliwym życiorysie. Pobyt w Królewcu i Rydze były to ponoć najbardziej koszmarne dwa i pół roku w jego życiu. Nie wiedział jeszcze, jakie los mu przygotował niespodzianki. Oczywiście Zakazu miłości w Paryżu nie wystawiono! Kariery towarzyskiej też nie zrobił, a na sławę, sukces i pieniądze będzie musiał jeszcze czekać wiele lat. I nie będą to lata ani łatwe, ani przyjemne. Paryskie lata to okres, kiedy poznał wybitnych twórców epoki – słynnego wówczas kompozytora operowego Giacomo Meyerbeera, poetę Henryka Heinego, wirtuoza fortepianu Franciszka Liszta, z którym miały go później połączyć więzy rodzinne, oraz czołowego francuskiego kompozytora epoki romantyzmu Hectora Berlioza.

Właśnie w Paryżu rozpoczyna kompozytor pracę nad Holendrem tułaczem. Inspiracją do tego był przeżyty sztorm, w którym odnalazł atmosferę realizmu i koloryt przeczytanej niedawno noweli Heinricha Heinego Aus den Memorien des Herrn von Schnabelewopsky. Opowiada ona skandynawską legendę o pływającym od niepamiętnych czasów przez morza okręcie – widmie i wiecznie potępionym   przez Boga żeglarzu. Raz na siedem lat żeglarz może przybić do brzegu i szukać kobiety, której czysta miłość uwolni go od klątwy i przyniesie wybawienie. Praca idzie błyskawicznie, już 17 września 1839 roku kończy Wagner szkic libretta. Po latach z dumą podkreślał, że od Holendra zaczęła się jego właściwa kariera jako poety, wcześniej „tylko przyrządzał libretta”. Jednak kłopoty finansowe zmuszają go w lipcu 1841 roku do sprzedania swojego projektu, za 500 franków, paryskiej Grand Opera, która 9 listopada 1842 roku  wystawia – bez powodzenia – Holendra jako jednoaktową operę Vaisseau fantôme ou Lee maudit der mers (Statek widmo, albo wyklęty przez morze) do muzyki Pierre-Louisa Dietscha. Późniejsze badania poddały w wątpliwość tę transakcję. Inna wersja tej sytuacji mówi o tym, że Wagner zaproponował ten temat jako jednoaktowy prolog do spektaklu baletowego, co zostało przez dyrekcję Opery Paryskiej przyjęte z zadowoleniem. Wagnerowi wypłacono 500 franków, ale skomponowanie muzyki zaproponowano nie jemu, lecz Dietschowi. Kolejny paryski policzek!

Opera w D’Avignon 1987 Lisbeth Baslev Senta Wiesław Ochman Eryk fot. J. Leitao

Ten krok w żaden sposób nie opóźnił pracy Wagnera nad jego własnym trzyaktowym Holendrem. Pierwotnie miała być jednoaktowa ballada dramatyczna. 19 listopada 1841 roku Wagner kończy partyturę i wysyła ją do Berliner Hoftheater. Niestety, ani kolejne wstawiennictwo Meyerbeera, ani prowadzone osobiście przez kompozytora rozmowy z dyrekcją nie doprowadzają do prapremiery w tym teatrze. Podobnie ma się rzecz w Monachium i Lipsku. Ostatecznie prapremiera odbywa się 2 stycznia 1843 roku w Königlich Sächsischen Hoftheater w Dreźnie, pod dyrekcją Ryszarda Wagnera. W roli Holendra wystąpił Michael Wächter, pierwszą Sentą była Wilhelmine Schröder – Devrient, Dalandem – Karl Risse. Raczej trudno w tym wypadku mówić o wielkim sukcesie i zainteresowaniu publiczności skoro po czterech wieczorach operę zdjęto z afisza. Dzieło wróci na drezdeńską scenę dopiero w 1865 roku. Mimo tego premiera sprawiła, że o Wagnerze zaczęto mówić i zauważać go jako uzdolnionego kompozytora i muzyka. Prapremiera nie kończy jednak pracy nad partyturą, ta trwa przez niemal przez całe życie Wagnera. Co prawda w 1844 roku wystawiono Holendra w Berlinie, bez jakichkolwiek zmian, ale już w 1846 roku kompozytor dokonał kilku poprawek w instrumentacji, przed premierą w Lipsku, a w 1852 roku, przy okazji wystawienia opery w Zurichu, dokonuje kolejnych kilkunastu poprawek instrumentacji. W grudniu 1860 roku zmienia zakończenie uwertury oraz finał opery. W tym samym roku Wagner wydaje Bemerkungen zur Auffürung der Oper Der fliegende Holänder, są to jego autorskie didaskalia oraz uwagi i zalecenia teatralne dla reżyserów chcących się zmierzyć z realizacją tego dzieła. Kolejnej rewizji partytury dokonano w 1864 roku przed wystawieniem w Monachium. W 1880 roku Wagner zmienia trzyaktową koncepcję dramatu na balladę dramatyczną, co pozwala na jej wystawianie bez przerw i tak już zostało. W ten sposób gra się Holendra tułacza do dzisiaj w Bayreuth, gdzie pierwszy raz pojawił się na festiwalowej scenie dopiero w 1901 roku w inscenizacji Cosimy i Siegfrieda Wagnerów. Pierwszym wykonawcą partii Holendra w Bayreuth był Theodor Bertram, który śpiewał partię na zmianę z Antonem van Rooy. W 1853 roku Franciszek Liszt wystawia operę w Weimarze, w tym samym roku wystawiono dzieło we Wrocławiu. Do Londynu zawędrował Holender już w 1877 roku. Drugi raz wystawiono go dopiero w 1950 roku z udziałem m.in. Josefa Metternicha. Bywalcy mediolańskiej La Scali poznali Holendra w lutym 1893 roku. W nowojorskiej MET pierwszy raz wystawiono Holendra w listopadzie 1889 roku z udziałem Theodora Reichmanna. Później oklaskiwano na tej scenie m.in. Otto Goritza, Friedricha Schorra, Hansa Hottera, Herberta Janssena, George Londona i Jamesa Morrisa. W Wiedniu jedno z pierwszych przedstawień Holendra obejrzał Henryk Sienkiewicz, który napisał w liście: Wczoraj byłem na „Fliegende Holländer”. Brzydkie, Dży moja! Wagner ma swoją doktrynę, nie swój styl i nie swoją indywidualność.

Antoni Majak – Daland w Holendrze tułaczu Poznań 1956

Polska premiera Holendra tułacza odbyła się 6 lutego 1902 roku w Operze Lwowskiej, partię tytułową śpiewał Józef Szymański, rolę Senty wykonywały na zmianę: Helena Zboińska-Ruszkowska, Maria Gembarzewska, Eugenia Strassern. Dyrygował Franciszek Spetrino, reżyserował Tadeusz Pawlikowski. Dzieło wystawiono w polskiej wersji językowej w przekładzie Teodora Mianowskiego. Warszawa poznała Holendra 8 maja 1908 roku. Reżyserował Mikołaj Lewicki w partii Holendra oklaskiwano Konrada Zawiłowskiego, Senty Janinę Korolewicz-Waydową, dyrygował Josef Řebiček (Rzebiczek Józef). W Poznaniu wystawiono operęw 1922 roku, pod batutą i w reżyserii Adama Dołżyckiego. Drugi raz wystawiono Holendra w Poznaniu w 1937 roku z Eugeniuszem Majem w roli tytułowego bohatera. Również na poznańskiej scenie pojawił się Holender pierwszy raz po II wojnie światowej – premiera 14 października 1956 roku, z pamiętną kreacją Stefana Budnego. Później odnotowano premierę w Operze Śląskiej w Bytomiu – 4 grudnia 1964, tutaj przeszła do historii kreacja Kazimierza Wolana. Ponadto w Teatrze Wielkim w Warszawie – premiera 12 kwietnia 1981, oklaskiwano Jerzego Artysza, a w Teatrze Wielkim w Łodzi – 25 czerwca 1994 Włodzimierza Zalewskiego. Teatr Wielki w Warszawie w 2012 roku, a Teatr Wielki w Łodzi w 2015 oraz Opera Wrocławska również w 2015 roku wystawiły Holendra ponownie. We Wrocławiu pierwszą premierę Holendra przygotowano w 1993 roku, premiera 29 października.

Adam Czopek