Pisano o nim, że dysponował jednym z najpiękniejszych głosów jakie zaistniały w polskiej wokalistyce w jej powojennej historii. Na tą opinię zasłużył znakomitymi warunkami głosowymi, na które składały się: piękna barwa, znakomita technika, swoboda i lekkość prowadzenia głosu oraz jego rozległa skala i nieprzeciętny talent i temperament aktorski. Wszystko to razem pozwalało mu tworzyć kreacje o jakich w swoim czasie było głośno w polskim operowym świecie. Całą swoją artystyczną karierę związał w zasadzie z jednym teatrem – Operą Bałtycką w Gdańsku, gdzie był przez wiele lat czołowym tenorem. Miał w repertuarze ponad 50 tenorowych partii operowych, a artystycznym dorobku ponad 3000 występów. Z jednakowym powodzeniem śpiewał partie Radamesa, Turiddu, czy Don Josego, Stefana czy Jontka ale też te gatunkowo nieco lżejsze Almavivę w Cyruliku sewilskim oraz Don Ottavia w Don Giovannim, Fausta, Leńskiego. Wanda Obińska pisała o nim, że „miał wysokie „c”: na zawołanie o każdej porze dnia i nocy oraz każdym miejscu.” Śpiewał je z zachwycającą lekkością. Jego dokonania artystyczne znane były na największych scenach operowych w Polsce i poza jej granicami. Był prawdziwym ambasadorem kultury polskiej poprzez fakt propagowania twórczości kompozytorów swojego kraju na obu półkulach świata. Śpiewał na scenach operowych i estradach koncertowych: Czechosłowacji, Bułgarii, Rumunii, NRD, Belgii, Wielkiej Brytanii i Kanady.
Urodził się 21 września 1921 roku w Rzeplinie koło Jarosławia. Jednak wychował się i wyrósł w Toruniu, który uważał za swoje rodzinne miasto. W tym mieście rozpoczął swoją przygodę ze śpiewem, a śpiewał od najmłodszych lat. Na jego talencie pierwszy poznał się Ludwik Rutkowski organista toruńskiej katedry, która przez kilka lat była świadkiem pierwszych jego występów. Po latach Toruń uhonorował artystę wpisem w Piernikową Aleję Gwiazd, stało się to w czerwcu 2007 roku. Razem z nim odsłaniała swoją tablicę Stefania Toczyska, wielokrotna partnerka sceniczna Jana Kusiewicza, u boku którego debiutowała partią Carmen, w 1973 roku na scenie Opery Bałtyckiej w Gdańsku.
W czasie II wojny światowej został aresztowany w Toruniu za udział w ruchu oporu i osadzony w obozie koncentracyjnym w Stutthofie, był w nim do chwili jego likwidacji. Zanim trafił do obozu był więziony w lochach krzyżackiego zamku w Malborku. Na szczęście udało mu się przeżyć i doczekać wyzwolenia. Po wojnie wrócił do Torunia, gdzie pracował w Urzędzie Miejskim, jednocześnie rozpoczął kontynuowanie nauki śpiewu, którą rozpoczął jeszcze przed wybuchem wojny u prof. Konstancji Święcickiej. Był też uczniem znanego przedwojennego tenora Michała Prawdzica-Laymana. Następnie kontynuował studia w PWSM w Sopocie najpierw w klasie prof. Kazimierza Czekotowskiego, później u legendarnego Stefana Beliny-Skupiewskiego.
Dyplom otrzymał w 1957 roku. Debiutował, pod batutą legendarnego Zygmunta Latoszewskiego, partią Leńskiego w Eugeniuszu Onieginie w 1950 roku, w gdańskim Studio Operowym, które z czasem stało się Operą Bałtycką, której oddał cały swój czas i talent. Recenzent „Dziennika Bałtyckiego” był pod wrażeniem tej premiery: „Przyszli artyści operowi pod względem głosowym przedstawiają się bardzo korzystnie, widać, że posiadają dobrą szkołę i dobrych pedagogów, którzy postawili ich głosy na właściwym poziomie. Należy uczciwie stwierdzić, że egzamin młodych obiecujących talentów wypadł dodatnio i wróży, iż opera na Wybrzeżu stanie się faktem dokonanym.
„Pojawienie się mojego ojca w Gdańsku to wynik konkursu śpiewu, jaki odbył się w 1948 roku w Pomorskim Domu Sztuki w Bydgoszczy. W komisji zasiadali miedzy innymi twórcy powstałego w Gdańsku Studia Operowego – znakomity dyrygent operowy Zygmunt Latoszewski oraz wybitny baryton, solista Opery Warszawskiej, kierownik wokalny Studia Operowego – prof. Kazimierz Czekotowski. To oni właśnie wyszukiwali młodych, utalentowanych śpiewaków, których zapraszali do współpracy oferując im zarazem możliwość kształcenia w rozwijającym się na Wybrzeżu Studiu. Mój ojciec trafił przed oblicze tej komisji jako uczeń prof. Konstancji Święcickiej ze Średniej Szkoły Muzycznej w Toruniu. Otrzymał drugą nagrodę. I tak oto znalazł się w gdańskim Studiu Operowym, które stało się zalążkiem Opery Bałtyckiej. Pierwszym owocem pracy w studiu była właśnie opera Eugeniusz Oniegin Piotra Czajkowskiego. Rolę Leńskiego śpiewał mój ojciec na zmianę z Ryszardem Ślezakiem. Są to czasy, których nie pamiętam, bo nie było mnie wtedy na świecie, ale znam niezwykłą atmosferę tamtych dni, nie tylko ze wspomnień ojca, także ze zdjęć, które się zachowały, z plakatów, z fragmentów recenzji.” – wspomina prof. Piotr Kusiewicz, syn artysty, również tenor.
Pierwszy raz w premierowej obsadzie znalazł się jednak dopiero 30 grudnia 1956 roku, podczas prapremiery opery Krakatuk Tadeusza Szeligowskiego prowadzonej wytrawną batutą Zygmunta Latoszewskiego, nie oznaczało to jednak, że pracował, mało intensywnie. W tym czasie przygotował i śpiewał tenorowe partie w Strasznym dworze, Madama Butterfly, Weselu Figara, Cyganerii. Rok po swojej pierwszej premierze 18 października 1957 śpiewa partię Turridu w premierze Rycerskości wieśniaczej Mascagniego, również pod dyrekcją Latoszewskiego. Wiele uznania przynosi mu kreacja w polskiej premierze Petera Grimesa Beniamina Brittena (25 wrzesień 1958), w której śpiewał metodystę Boba Bolesa. Później kolejno dokładając do swojego repertuaru coraz bardziej wymagające role Cavaradossiego w Tosce, Radamesa w Aidzie (1960), Don Josego w Carmen (1963), Kalafa w Turandot (1968), Manrica w Trubadurze (1969) dowodził stałego i konsekwentnego rozwoju artystycznego pozwalającego mu na sięganie po coraz cięższe wokalnie partie, których wykonanie z zasady kończy się sukcesem artysty. W październiku 1966 roku wziął udział w prapremierze opery Płomienie Stefana Poradowskiego wystawionej przez Operę Bałtycką.
Równolegle z działalnością sceniczną prowadził intensywne życie koncertowe. Miał w repertuarze dzieła oratoryjno kantatowe i pieśni różnych kompozytorów, epok i stylów. Właśnie od tej formy artystycznej działalności rozpoczął swoją karierę, brał udział w słynnych „Wieczorach operowych” organizowanych w 1949 roku w Bydgoszczy, gdzie wystąpił we fragmentach Strasznego dworu, śpiewając partię Damazego. W jego bogatej karierze zdarzył się nawet filmowy epizod. Wystąpił w 1963 roku w filmie Pamiętnik pani Hanki, zagrał rolę słynnego pieśniarza wzorowaną na Janie Kiepurze, co przyniosło mu spory rozgłos i popularność. 21 marca 1971 roku wystąpił gościnnie na scenie stołecznego Teatru Wielkiego, w partii Manrica w Trubadurze Verdiego. Zaśpiewana wtedy słynna stretta z tym niebotycznym wysokim „C” do dzisiaj brzmi w uszach świadków tego wydarzenia.
W 1975 roku, będąc w pełni sił wokalnych, przeszedł na emeryturę, co w jego przypadku nie oznaczało zaprzestania działalności artystycznej. Przez trzy sezony, na zaproszenie Roberta Satanowskiego, współpracował z Operą Krakowską, na scenie której dał pamiętną kreację Pasterza w Królu Rogerze Szymanowskiego. Mając 80 lat wystąpił 11 kwietnia 2001 roku toruńskiej katedrze w owacyjnie przyjętym Koncercie Pasyjnym.
W październiku 2011 roku obchodził dziewięćdziesiąte urodziny i 70-lecie pracy artystycznej, co stało się okazją do wielu wspomnień i listów „Poznałem Pana wiele lat temu i, tak jak wszystkich, ujął mnie Pan swoją życzliwością, ciepłem i radością życia. Zaraził entuzjazmem i witalnością. Nigdy nie miałem przyjemności słuchać Pana na żywo na scenie, a przecież zakochałem się w pańskim śpiewie uwiecznionym w nagraniach, które prezentował mi Piotr (syn, przyp. A. Cz.)” – napisał prof. Ryszard Cieśla z Uniwersytetu Muzycznego w Warszawie. Podobne w tonie listy skierowali do Jubilata Bogusław Kaczyński, Wiesław Ochman oraz Elżbieta i Krzysztof Pendereccy. Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska przyznał z tej okazji Jubilatowi specjalna nagrodę. Szczególną radość sprawił Jubilatowi list od Ireny Santor, która napisała ” … opatrzność obdarzyła Cię pięknym głosem i wielkim talentem, który podziwiało i podziwia kilka pokoleń Polek i Polaków. Przez całe swoje życie stosowałeś zasadę – Śpiewam więc jestem – a więc nadal z nami bądź i pozwól się kochać i zachwycać Twoim pięknym śpiewem.”
Jest w życiu Jana Kusiewicza jeszcze jedna arcyważna sprawa, syn Piotr, także tenor, śpiewak z niewiarygodną techniką głosową, śpiewający z zachwycającą lekkością najtrudniejsze koloratury barokowe. To zasługa ojca, który z niezwykłą cierpliwością i znawstwem przekazywał mu wiele lat tajniki wokalnej wirtuozerii.
W 2012 w roku Jan Kusiewicz, w uznaniu zasług dla polskiej kultury, otrzymał tytuł doktora honoris causa Akademii Muzycznej w Gdańsku, co było wielkim wydarzeniem w życiu artysty i ukoronowaniem jego długoletniej kariery.
Jan Kusiewicz zmarł 5 kwietnia 2015 roku w Gdańsku w wieku 94 lat.
Adam Czopek