W śpiewającej rodzinie Reszków, Jan, najstarszy z rodzeństwa był – z całą pewnością – artystą o największej sławie, rozgłosie i fortunie. Jego śpiewem zachwycała się publiczność Europy i Ameryki. Jedynym krajem w którym nigdy nie wystąpił były Niemcy. Rzucał na kolana publiczność Nowego Jorku, Chicago i Londynu. Entuzjastycznie przyjmowano jego występy w Paryżu, Wenecji, Madrycie, Lizbonie, Petersburgu i Warszawie, gdzie niestety podziwiano go najrzadziej. Można powiedzieć, że był ulubieńcem swojej epoki. Uchodził za wzór elegancji i kultury osobistej. Okrzyknięto go nawet najznakomitszym tenorem XIX wieku. O jego przyjaźń zabiegali monarchowie, arystokraci i wielcy artyści. Kompozytorzy z myślą o nim tworzyli nowe dzieła lub dopisywali do starych nowe arie. Żaden śpiewak przed nim nie cieszył się taką sławą i uznaniem. Wszystko to osiągnął w niedługiej bo zaledwie osiemnastoletniej karierze.
Tak niewiele brakowało, a świat nigdy nie poznał pięknego głosu i talentu tego znakomitego śpiewaka. Jan Reszke urodził się 14 stycznia 1850 roku w Warszawie. Mimo, że śpiewał już od 12 roku życia, to jednak zamierzał najpierw zająć się prawem. Na szczęście otoczony artystyczną atmosferą rodzinnego domu szybko zrezygnował z prawniczych studiów i skoncentrował się na wokalnych, które podjął u mieszkającego w Warszawie włoskiego mistrza Francesco Ciaffei. Tu należy wyjaśnić, że Jan od samego początku muzycznej edukacji miał pecha, profesor Ciaffei rozpoznał u niego głos barytonowy i w tej tessiturze go prowadził. Na dalszą edukację Jan Reszke wyjechał na dalsze studia do Włoch, ojczyzny opery. Gdzie był kolejno uczniem Antonia Cotoniego, San Giovanniego i Francesco Lampertiego, w sumie uczył się przez pięć lat, co dziwniejsze, ci znani pedagodzy śpiewu również prowadzili go jako głos barytonowy. Stało się to z czasem ogromną tragedią młodego śpiewaka.
W styczniu 1874 roku, na scenie znanego weneckiego Teatro La Fenice, ma miejsce operowy debiut Jana. Pierwszą partią jaką zaśpiewał był król Alfons XI w Faworycie” G. Donizettiego (na afiszu pisano jego nazwisko jako: Di Reschi). Jednak tak naprawę debiutował trzy lata wcześniej w sierpniu 1871 roku w Krynicy, gdzie wystąpił u boku znanej i podziwianej Heleny Modrzejewskiej (zawarta wtedy znajomość przerodziła się w głęboką przyjaźń, która przetrwała wiele lat) i swojej siostry Józefiny. Na scenie La Fenice miał też, w 1874 roku, miejsce pierwszy wspólny profesjonalny występ rodzeństwa, Józefina śpiewała Małgorzatę, a Jan Walentego w Fauście. Po weneckim debiucie przez następne dwa lata śpiewa partie barytonowe na scenach Wenecji, Paryża i Lizbony, nie odnosząc zresztą większych sukcesów. W sumie w „barytonowym” okresie zaśpiewał dziewięć partii: m.in. Walentego w Fauście Gounoda, Figara w Cyruliku sewilskim Rossiniego, Severusa w Poliuto, Hrabiego de Nevers w Hugonotach Meyerbeera, Hrabiego Almavivę w Weselu Figara oraz tytułowego Don GiovanniegoMozarta.Zbytnie forsowanie głosu śpiewaniem zupełnie nieodpowiednich partii szybko doprowadziło do katastrofy – Jan zaczyna błyskawicznie tracić głos! Konieczne staje się wycofanie ze sceny i podjęcie leczenia z zabiegiem operacyjnym włącznie. Najpierw operują go w Mediolanie, a kilka miesięcy później w Paryżu. Groźba zupełnej utraty głosu i przebyte operacje sprawiły, że Jan załamał się psychicznie, przestał wierzyć w siebie i swoje możliwości. Trzeba było troskliwej opieki Józefiny i ogromnej życzliwości Battisty Sbrigla, nowego profesora śpiewu, który był również nauczycielem Józefiny, i który szybko spostrzegł, że Jan to żaden baryton lecz tenor i to bohaterski, by pojawiło się światełko w tunelu przygnębienia. Poddany takiej kuracji Jan powoli zaczął odzyskiwać równowagę psychiczną i ponownie ćwiczyć głos. Oczywiście w tych trudnych dla Jana chwilach nie mogło zabraknąć u jego boku brata Edwarda, który już w tym czasie miał opinię znakomitego basa.
Pierwszą tenorową partią po jaką sięgnął Jan był Robert w Robercie Diable Meyerbeera. Zaśpiewał ją w listopadzie 1879 roku na scenie Opery Królewskiej w Madrycie partnerując Józefinie, która go do tego kroku namówiła. Na początku wydawało się, że wszystko jest w porządku i Jan wróci do regularnego śpiewania. Niestety, szybko okazało się to przedwczesnym krokiem, Jan zaczął ponownie tracić głos! Znowu musiał przejść przez piekło zwątpienia i gorycz porażki. Tym razem zamilkł jako śpiewak na całe pięć lat. Mimo wielkiego kryzysu przez cały czas towarzyszył Józefinie i Edwardowi w ich artystycznych wojażach do Madrytu, Lizbony, Londynu i Paryża, gdzie bywali najczęściej. Oczywiście po pewnym czasie za namową rodzeństwa rozpoczął ponowne ćwiczenie głosu, a nawet od czasu do czasu dawał się namówić na zaśpiewanie jakiejś arii na prywatnych koncertach. Legenda głosi, że ponowne wejście na scenę zawdzięczał Jan czystemu przypadkowi. Pewnego letniego dnia stał przy oknie paryskiego mieszkania i ćwiczył głos, co przez przypadek usłyszał przechodzący pod tym oknem znany francuski kompozytor operowy Jules Massenet (niektóre źródła podają, że było to w sklepie z nutami, gdzie Jan prześpiewywał przeglądane nuty). W każdym bądź razie Massenet urzeczony pięknem, barwą i potęgą brzmienia głosu zaproponował Janowi udział w paryskiej premierze swojej Herodiady. Jak było naprawdę nikt nie wie! Jedno tylko jest pewne, 1 marca 1884 roku, w paryskiej premierze tej opery wystąpili: Józefina, Edward i … Jan! Mimo, że premiera zakończyła się głośnym sukcesem całego rodzeństwa, to jednak o dokonaniach Jana było najgłośniej. Od tego momentu skończył się paraliżujący go strach, uwierzył w swoje możliwości. Miał w tym momencie 34 lata, ale zupełnie mu to nie przeszkodziło w błyskawicznym rozpoczęciu kariery. Szybko zdobywa miano największego tenora swojej epoki. Przez wiele lat publiczność i krytycy, którzy mieli okazję podziwiania jego sztuki na scenie, będą porównywali do niego wszystkich tenorów jacy się po nim pojawili.
Przez następne cztery lata po premierze Herodiady Jan robi wręcz bajeczną karierę zdobywając równie bajeczną fortunę. W latach 1884 – 1888 jest pierwszym tenorem Wielkiej Opery Paryskiej. Massenet z myślą o jego kunszcie komponuje operę Cyd , w prapremierze której Reszke śpiewa partię Rodryga. Gounod urzeczony jego głosem dopisuje w finale III aktu Romeo i Julii specjalnie dla niego arię O jour de deuil. Bezpośrednio po paryskich sukcesach porywa go Londyn, a dokładnie Royal Italian Oper Drury Lane gdzie debiutuje 17 czerwca 1887 roku partią Radamesa w Aidzie. Przez piętnaście sezonów będzie tenorowym filarem tego znanego zespołu. Zaśpiewał w nim Lohengrina (pierwsza rola wagnerowska) i Tristana, partie w których niebawem będzie odnosił największe sukcesy. „ Mało jest prawdopodobne, że drugi taki tenor znajdzie się w naszej epoce” – napisał Bernard Shaw po wysłuchaniu Jana Reszke w partii Lohengrina. Skrzętni historycy obliczyli, że wystąpił w tej partii ponad 300 razy na różnych scenach świata.
Jesienią 1887 roku, razem z Edwardem bierze udział w galowym przedstawieniu Don Giovanniego Mozarta przygotowanym na scenie Opery Paryskiej z okazji 100-lecia tej opery. Kilka tygodni później – 28 listopada, wydarzyło się coś o czym pamięć, dzięki licznym relacjom przetrwała do dzisiaj. Było to wznowienie w Paryżu Romea i Julii pod batutą samego kompozytora, który zaprosił do udziału w tym przedstawieniu Jana i Edwarda dając im za partnerkę legendarną Adelinę Patti. Specjalnie na tę okazję dopisał Gounod, w finale III aktu, arię dla Jana. Sukces jaki wtedy odnieśli odbił się szerokim echem po całej Europie i Ameryce. Świadkiem tego sukcesu była inna znakomita śpiewaczka Nelly Melba, która po latach napisała w swoich wspomnieniach: ” To co usłyszałam, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. I dziś jeszcze stoją w pamięci mej z całą świeżością odebrane wówczas wrażenia. Z całą stanowczością mogę dziś stwierdzić, że nie słyszałam i prawdopodobnie nie usłyszę nigdy większych śpiewaków i artystów. Słyszałam niejednokrotnie głosy o potężniejszym nasileniu dźwiękowym, o szerszym wolumenie, ale nigdy jeszcze nie słyszałam śpiewu uduchowionego tak głębokim wyrazem uczuciowym, tak umiejętnie podkreślonego przez subtelną grę aktorską.” Wiosną tego samego roku świadkiem wielkiego sukcesu Jana w Operze Paryskiej był inny polski tenor Władysław Mierzwiński, który po obejrzeniu Proroka Meyerbeera napisał: „Wczoraj wieczorem byłem obecny na przedstawieniu Proroka. Był to triumf mego kolegi i rodaka Jana Reszkego. Bądź co bądź mówią i piszą wszędzie, że i my mamy nie tylko pisarzy, malarzy i muzyków, ale także mamy głosy. Niech Bóg błogosławi matkę Warszawę”.
Po głośnych sukcesach w Paryżu przyszła kolej na Amerykę. Jan pojawia się na tym kontynencie w 1891 roku i zaczyna zdobywanie Ameryki od entuzjastycznie przyjętych występów w Louisville i Chicago gdzie podziwiano go jako tytułowego Fausta i Lohengrina oraz Raula w Hugonotach. Wreszcie 14 grudnia 1891 wchodzi na scenę nowojorskiej Metropolitan Opera House, gdzie debiutuje partią Romea w operze Gounoda. Partnerują mu: Emma Eames jako Julia i brat Edward jako Ojciec Laurenty. Debiut okazał się wielką sensacją, największą w dotychczasowej, ośmioletniej historii MET. „Bracia Reszke triumfalnie debiutowali w nowojorskiej Metropolitan; przybyli, zaśpiewali, zwyciężyli” – napisał Helena Modrzejewska występująca w tym samym czasie na scenach dramatycznych Nowego Jorku.
Od momentu debiutu przez kolejne dziesięć sezonów – do 1901 roku, MET stała się dla Jana i Edwarda drugim domem. Jan wystąpił tutaj ponad 350 razy w tym 54 razy zaśpiewał partię Lohengrina i 25 Tristana. Po nowojorskim debiucie w tej partii New York Times napisał: „Wczorajszy dzień (27 listopada 1895 roku) był dniem triumfu Jan Reszke, który osiągnął największy sukces swojej kariery. Dziś jest on bezsprzecznie największym tenorem lirycznym i dramatycznym naszych czasów. Równie pięknie śpiewa Tristana i Fausta. Z pełnym powodzeniem śpiewał też główne partie w Afrykance i Proroku Meyerbeera, oraz Radamesa w Aidzie i tytułowego Otella. Dziesięć nowojorskich sezonów to zarazem okres stałej wędrówki między Nowym Jorkiem, a Chicago, Bostonem, Paryżem, czasami Warszawą ,Londynem i Petersburgiem.
W maju 1893 roku bracia Reszke pojawili się na scenie Opery Warszawskiej, ich występom towarzyszyło ogromne zainteresowanie. Zaprezentowali się polskiej publiczności w swoich koronnych partiach w: Lohengrinie, Fauście i Romeo i Julii. Drugi raz wystąpili w Warszawie w 1897 roku (śpiewali I i III akt Lohengrina) w obecności Aleksandra III, cara Rosji, który trzy lata później nadał Janowi tytuł szlachecki. W październiku 1895 roku odbył się w Paryżu ślub Jana Reszke z hrabiną Marią Henrietą de Goulaine. Znali się już kilka lat, ale pobrać się mogli dopiero po unieważnieniu przez papieża Leona XIII małżeństwa Marii z hrabią Melly–Nesle. Owocem małżeństwa był jedyny, ukochany ponad wszystko, syn Jan, który zginął w 1918 roku w bitwie pod Oisą. Był porucznikiem wojsk francuskich, a do wojska zgłosił się na ochotnika. Wraz z jego tragiczną śmiercią wygasła męska linia rodu Reszków. Jan Reszke zmarł 3 kwietnia 1925 roku, w wieku 75 lat w Nicei. Pochowany został na paryskim cmentarzu Montparnasse.
Adam Czopek