To o tym śpiewaku można bez wahania powiedzieć, że był chlubą polskiej wokalistyki. Stworzone przez niego kreacje stawały się wzorcem do naśladowania. Należał do grona rzadko spotykanych śpiewaków, u których sceniczna kreacja wokalna jest zarazem kreacją aktorską. „Władysław Malczewski – Jago ponad wszelkie pochwały! Głos wyrównany, szlachetny w barwie, dykcja bez zarzutu, gra tak logiczna i opracowana do drobnych szczegółów, jakichś pozornie nieznaczących ruchów dłoni, że nabierało się przekonania, iż ten Jago mógł był grać w samym Szekspirze, bez Verdiego.” – napisał Jerzy Waldorff, w tygodniku „Świat”, po premierze Otella w stołecznym Teatrze Wielkim w 1969 roku. Najczęściej krytycy pisali o nim, że jest „przekonywujący wokalnie i aktorsko”, albo określali jako „znakomitego śpiewaka i aktora.” Jego karierę wyznaczały sukcesy odnoszone na scenach łódzkiego Teatru Wielkiego w całej jego historii (Kniaź Igor, Człowiek z La Manczy, Rigoletto, Jago, Amonastro, Miecznik). Jednak pierwszym jego głośnym łódzkim sukcesem były kreacje Lindorfa, Coppeliusa, Dapertutto i dr Miracle w Opowieściach Hoffmanna.
Władysław Malczewski urodził się 16 sierpnia 1916 w Gródku Jagiellońskim. Debiutował w Operze Lwowskiej 14 września 1944 roku we Lwowie, jako Janusz w Halce. Był żołnierzem AK, za co NKWD wpakowało go do więzienia i zesłało aż na 12 lat ciężkich robót w Norylsku na Syberii. „Władysław Malczewski to nasz operowy człowiek z żelaza. Wrócił do kariery, swym wspaniałym wielkim głosem, niezapomnianą interpretacją i bogatym repertuarem zdążył zabarwić dzieje opery polskiej ostatniego półwiecza, jako że śpiewał niemal do końca. Piękna postać, wzór artysty, człowieka, Polaka. – napisał Sławomir Pietras po jego śmierci.
W 1956 roku wraca do kraju i zostaje solistą Opery Krakowskiej, gdzie debiutuje w marcu 1958 roku, partią Janusza w Halce. Podjął też przerwane przez wojnę studia na PWSM w Krakowie, u prof. Włodzimierza Kaczmara, u którego w 1939 roku rozpoczął studia jeszcze we Lwowie. Dyplom uzyskał w 1958 roku. Krakowska scena była świadkiem jego sukcesów w Opowieściach Hoffmanna, Cyganerii, Cyruliku sewilskim, Halce i Rigoletcie. „Władysław Malec-Malczewski jako Bartolo … doskonały śpiewak, świetny aktor, dobry w partiach solowych i w zespołach, dobry w recytatywach.” – napisał Bolesław Rutkowski w „Ruchu Muzycznym” w styczniu 1958 roku. Krakowski okres to zarazem czas ścisłej współpracy ze sceną Opery Śląskiej w Bytomiu, na której w latach 1958 i 1959 podziwiano go jako Escamillo w Carmen, Markiza Posę w Don Carlosie i Renata w Balu maskowym. Kolejny etap kariery związany jest z Teatrem Wielkim w Poznaniu, gdzie debiutował 22 stycznia 1961 roku partią Uroka w Manru Ignacego Jana Paderewskiego. „…Władysław Malczewski w roli Uroka zarówno świetnie śpiewający i grający…” – napisał po tej premierze Józef Kański w „Ruchu Muzycznym”. Kilka tygodni wcześniej Malczewski wziął udział jako Urok w warszawskiej premierze Manru. „Najlepszą charakterystyczną sylwetkę pół-obłąkanego i pół-filozofa wiejskiego Uroka stworzył Władysław Malczewski.” – napisała po tej premierze Teresa Grabowska („Trybuna Ludu” 2 grudzień 1961 roku). Partia Uroka stała się jedną z najważniejszych w jego karierze oraz okazją do pierwszych zagranicznych sukcesów, śpiewał ją w Zagrzebiu i Belgradzie podczas gościnnych występów Opery Poznańskiej w tych jugosłowiańskich miastach. Pozostając przy zagranicznych występach artysty należy wspomnieć o scenach Pragi, Sofii, Budapesztu, Tbilisi, Berlina oraz Finlandii. W sumie zaśpiewał za granicą około 75 spektakli.
Drugą sztandarową partią Malczewskiego był Jago w Otellu śpiewany na scenie Opery Bałtyckiej w Gdańsku (1967), Teatru Wielkiego w Warszawie (1969) i Teatru Wielkiego w Łodzi (1976) oraz Opery Bydgoskiej (1989). Warszawska inscenizacja Otella z udziałem Malczewskiego jako Jagona odniosła głośny sukces w berlińskiej Staatsoper i na festiwalu operowym w Wiesbaden. W 1971 roku. Józef Kański w „Ruchu Muzycznym” nr 11 z 1969 roku napisał po warszawskiej premierze: „ Z dwóch Jagonów wydaje się, że tylko Władysław Malczewski ma obecnie warunki do właściwego odtwarzania tej postaci. Ale też odtworzył ją wspaniale, dając kapitalną kreację wokalną jak i sceniczną i w nie jednym momencie górując nad innymi protagonistami spektaklu.” W tej partii podziwiają go też w Operze w Lubece, z którą przez kilka lat współpracował oraz Operze Śląskiej w Bytomiu. Jednak najbardziej ukochał rolę Kniazia Igora w operze Aleksandra Borodina. Śpiewał ją 20 stycznia 1967 roku w spektaklu otwierającym nowy gmach Teatru Wielkiego w Łodzi, w którym najpierw śpiewał gościnnie, a w 1967 roku został solistą tego teatru, i związał się z nim do końca swojej bogatej kariery, co nastąpiło w 1991 roku. Ostatnia premierą z jego udziałem był Don Giovanni Mozarta wystawiony 23 marca 1991 roku, w którym zaśpiewał partię Komandora. Kniazia Igora śpiewał pierwszy raz w Teatrze Wielkim w Poznaniu, później również w Teatrze Wielkim w Warszawie, z którym w 1969 roku podjął stałą współpracę oraz Operze Bałtyckiej w Gdańsku (1962). Ponadto bywalcy Opery Wrocławskiej oklaskiwali go w Porgy i Bess Gershwina,
Podane wyżej partie w żaden sposób nie pokazują bogatego i różnorodnego stylistycznie repertuaru tego śpiewaka, który z równym powodzeniem śpiewał Telramunda w Lohengrinie, Barona Scarpię w Tosce, Jana Sorela w Konsulu Menottiego, Doramina w Lordzie Jimie Twardowskiego (tę rolę śpiewał również w gdańskiej inscenizacji w 1977), Roberta w Jolancie Czajkowskiego, Markiza Posę w Don Carlosie, Amonastra w Aidzie. „W partii Amonastra znakomicie zaprezentował się Władysław Malczewski, który po ciężkim wypadku samochodowym powrócił już do zdrowia i do formy. Głos jego – prawdziwy dramatyczny baryton – pysznie brzmiał zwłaszcza w niskim rejestrze.” – napisano po premierze tej ostatniej opery. W sumie uzbierało się w jego repertuarze ponad 30 ról pierwszoplanowych. Jeden z najważniejszych dni w swojej karierze przeżył 8 kwietnia 1972 roku. Zagrał tego wieczoru główną rolę w musicalu Człowiek z La Manchy Mitcha Leigh, co okazało się jego kolejnym wielkim sukcesem. Stworzył postać pełną filozoficznej zadumy i liryzmu. „Ta fascynacja Don Kichotem nie była u mnie przypadkowa – powiedział po latach – bowiem gdy sięgnąłem do życiorysu autora okazało się, że łączy nas podobieństwo osobistych przeżyć, przez co staliśmy się sobie bliscy.”
Jeszcze pod koniec lat siedemdziesiątych rozpoczął działalność pedagogiczną w łódzkiej PWSM, gdzie dorobił się stopnia docenta. Jednym z jego uczniów był Ireneusz Jakubowski, tenor solista Teatru Wielkiego w Łodzi „Pamiętam go nie tylko jako wspaniałego Kniazia Igora, Scarpię, Jagona czy Don Kichota. Bodaj jeszcze bardziej utkwił mi w pamięci jako wspaniały kolega , który mimo, że już wycofał się z teatralnego życia to nie opuścił żadnej z premier łódzkiego Teatru Wielkiego. Żywo reagował na każde wydarzenie, a po premierowym przedstawieniu przeważnie był jedną z pierwszych osób, która na scenie, po opuszczeniu kurtyny, składała gratulacje wykonawcom. – napisał Sławomir Pietras
Zmarł 31 sierpnia 2010 roku, w wieku 94 lat. Niemal do ostatnich chwil wiernie towarzyszył każdej łódzkiej premierze.
Adam Czopek