W historii muzyki i opery w kilku przypadkach zdarzyły się sytuacje, że autor nie dożył sukcesu swojego dzieła tworzonego często przez kilkanaście ostatnich lat życia. Z powodu postępującej głuchoty nigdy nie usłyszał swojej IX Symfonii d-moll Ludwig van Beethoven. W podobnej sytuacji znalazł się Franciszek Schubert, który nie dożył prawykonania swoich VII Symfonii C-dur i VIII Symfonii h-moll. Pierwszą odnalazł po śmierci kompozytora Robert Schumann, który też doprowadził do jej prawykonania w lipskim Gewandhausie (22 marca 1839 roku). Jeszcze dłużej czekała na swoje pierwsze wykonanie VIII Symfonia h-moll „Niedokończona”, która zabrzmiała dopiero w 1865 roku, czyli 37 lat po śmierci Schuberta.
Mozart, którego od pewnego czasu prześladowała myśl o śmierci, zmarł w nocy z 4 na 5 grudnia 1791 roku, w trakcie pracy nad zamówionym przez tajemniczego nieznajomego Requiem d-moll. Lacrimosa jest ostatnią muzyczną myślą jaką pozostawił światu. Dzieło na prośbę Konstancji, żony kompozytora, dokończył jego uczeń Franz Süssmayr. Po raz pierwszy fragmenty Requiem wykonano już 10 grudnia 1791 roku podczas mszy żałobnej za duszę Mozarta w wiedeńskim kościele Św. Michała. Całe dzieło – w postaci jaką znamy – świat usłyszał po raz pierwszy 2 stycznia roku 1793, w wiedeńskiej Jahn-Sall. Dzisiaj Requiem Mozarta uchodzi za najwybitniejsze dzieło swojego gatunku.
W podobnej sytuacji znalazło się też kilku kompozytorów operowych. Ryszard Wagner nigdy nie zobaczył na scenie swojej pierwszej opery Boginki (Die Feen). Opera została ukończona w 1834 roku, to mimo wielu starań kompozytora nigdy nie trafiła na scenę. W końcu zniechęcony tym stanem rzeczy Wagner odłożył swoją pierwszą operą na półkę. Na gwiazdkę 1865 roku, w dowód przyjaźni, podarował rękopis Die Feen królowi Ludwikowi II. Pierwszy raz wystawiono Boginki 29 czerwca 1888, dopiero pięć lat po śmierci jej twórcy. Sukces był niewielki, i nie sprawił przełomu w scenicznej historii tej opery.
Arrigo Boito nigdy nie obejrzał tworzonego przez kilkanaście lat Nerona, którego prapremiera miała miejsce w La Scali 1 maja 1924 roku, z Rosą Raisą w partii Asterii. Opera nigdy nie weszła na stałe do repertuaru. Również Aleksander Borodin nie usłyszał Kniazia Igora, którego wystawiono pierwszy raz trzy lata po śmierci kompozytora. Borodin pracował nad nią 18 lat, a i tak nie zdążył jej ukończyć, Uczynili to w oparciu o pozostawione szkice Mikołaj Rimski-Korsakow i Aleksander Głazunow, oni też doprowadzili do prapremiery w Teatrze Maryjskim w Petersburgu 4 listopada 1890 roku. Stało się to początkiem sukcesów Kniazia Igora na światowych scenach, Praga, Paryż, Londyn, Mediolan. W 1915 roku operę wystawiono w nowojorskiej Metropolitan z Adamem Didurem w partiach Galickiego i Kończaka. Dzisiaj nadal utrzymuje się zainteresowanie tym dziełem.
Modest Musorgski, rosyjski kompozytor żył w ciągłej biedzie otoczony przyjaźnią innych rosyjskich kompozytorów, muzyką i … alkoholem. Uważano go za człowieka mało wiarygodnego, obdarzonego naturalnym talentem kompozytorskim, ale też aroganta żyjącego na koszt grona przyjaciół. Komponował niewiele, zmarł w wieku 42 lat pozostawiając wiele niedokończonych utworów. Pierwszym, który zainteresował się kompozytorską spuścizną Musorgskiego był jego przyjaciel też kompozytor Mikołaj Rimski-Korsakow, znajdujący je w różnych, często zupełnie zaskakujących miejscach. Były na tyle fascynujące, że Rimski-Korsakow uzupełniał je i przerabiał by można je było zaprezentować światu. Najwięcej pracy włożył w ukończenie wielkiej opery historycznej Chowańszczyzna, nie tylko przerobił całą partyturę, ale również instrumentację i doprowadził do wykonania opery w prywatnym teatrze Kononowa w Petersburgu (21 lutego 1886), następnie w moskiewskim teatrze Sawwy Mamontowa (12 listopad 1897). Rozgłos jaki wywołały obie premiery sprawił, że Chowańszczyzną zainteresował się Teatr Maryjski w Petersburgu, gdzie pokazano tę operę 7 listopada 1911 roku, w reżyserii Fiodora Szalapina, który stał też za jej paryską premierą w 1913 roku. Nie był to jeszcze koniec przeróbek jakim poddano to dzieło, w latach 1952-58 Dymitr Szostakowicz opracował własną redakcję partytury, przywracając większość scen wykreślonych przez Rimskiego-Korsakowa. Ta wersja została wykonana w 1960 roku w leningradzkim Teatrze im. Kirowa. Później odnotowano premiery w Londynie (1963), Mediolanie (1967). Równie odważnie poczynano sobie po śmierci Musorgskiego z Borysem Godunowem, oczywiście pierwszą wersję stworzył Rimski-Korsakow. Nowej instrumentacji dokonał Dymitr Szostakowicz. Na szczęście dzisiaj coraz częściej wystawia się oba te dzieła w oryginalnym kształcie nadanym im przez Modesta Musorgskiego. Warto zapamiętać, że pierwszym Borysem Godunowem na scenie nowojorskiej Metropolitan był polski bas Adam Didur. Na polskich scenach królował w tej partii Bernard Ładysz.
Jacques Offenbach znany był przede wszystkim jako twórca wspaniałych operetek, które podbijały świat. Niewielu, nawet bliskich przyjaciół, wiedziało, że Offenbach od wielu lat marzy o stworzeniu wielkiego dzieła operowego – był jedynym kompozytorem operetkowym, któremu udała się sztuka wejścia do panteonu operowych twórców. Zapewniła mu to opera fantastyczna Opowieści Hoffmanna, której prapremiera 10 lutego 1881 roku na scenie paryskiej Opera Comique kończy się głośnym sukcesem. Niestety, Offenbach na dożył tego momentu, zmarł 5 października 1880 roku, pozostawiając operę – nad którą pracował od blisko dziesięciu lat – niedokończoną. Zabrakło dosłownie kilku scen. Na prośbę rodziny dokończenia opery podjął się Ernest Guiraud. Z Opowieściami Hoffmanna związana jest jedna z największych teatralnych tragedii. Bezpośrednio przed drugim przedstawieniem opery w wiedeńskim Ringtheater – 8 grudnia 1881 roku, wybucha pożar, w którym zginęło blisko 400 osób. To wystarczyło by przypiąć tej operze łatkę dzieła przynoszącego pecha. Ponieważ towarzystwo operowe to ludzie w większości przesądni więc wiele teatrów omijało przez pewien czas wprowadzenie Opowieści Hoffmanna do swojego repertuaru. Opinia opery przynoszącej pecha towarzyszy też Damie pikowej Czajkowskiego.
Pracujący od kilku lat nad nową opera maestro Giacomo Puccini nie czuł się ostatnio najlepiej. Dokuczał mu ciągły kaszel, ból gardła, ale kład to na karb przepracowania i palenia papierosów. Pracował na nowym dziełem i tylko to się liczyło. W końcu uległ naleganiom rodziny i poddał się badaniom , diagnoza była straszna … zaawansowany rak krtani. Zapadła decyzja o podjęciu naświetlania radem w klinice w Brukseli. Niestety, brak postępów w tej terapii zdecydował o podjęciu decyzji o operacji. Przeprowadzono ją 24 listopada 1924 roku, początkowo sądzono, że się udała. Niestety, kilka dni później, 29 listopada Puccini nagle umiera, przy jego szpitalnym łóżku pozostało 36 stron nieukończonej partytury Turandot. Baśni o okrutnej chińskiej księżniczce i odważnym księciu Kalafie, przesyconej erotyzmem i potężnymi uczuciami. Operą ukończył w oparciu o pozostawione szkice i wskazówki Franco Alfano. Prapremierę na scenie mediolańskiej La Scali prowadził Arturo Toscanini, wielki przyjaciel kompozytora. W III akcie po scenie śmierci Liu Toscanini przerwał przedstawienie, obróciwszy się do publiczności wzruszony powiedział: „Tutaj kończy się dzieło pozostawione przez maestro, który nie zdążył go ukończyć, Śmierć okazała się szybsza”. Cała widownia wstała i w milczeniu opuściła teatr, oddają w ten sposób hołd ostatniemu z wielkich włoskich kompozytorów operowych. Kolejne przedstawienia odbywały się już z zakończeniem dopisanym przez Alfano. Na tym jednak nie kończy się historia prób tego czego nie zdążył zrobić Puccini. Pod koniec 70-tych Janet Maguire ogłosiła, że opracowuje nową wersją zakończenia opery. Przez 12 lat pracowała nad tymi kilkunastoma minutami, jednak ostatecznie (w 1988) ogłosiła kapitulację. Po niej nowe zakończenie Turandot opracował w 2001 roku Luciano Berio nie zyskało ono jednak większego powodzenia, więc dzisiaj najczęściej nadal grywa się operę z zakończeniem Alfano. Chociaż coraz częściej można się spotkać z inscenizacjami, w których akcja kończy się na scenie śmierci Liu, czyli w miejscu gdzie Puccini przerwał komponowanie. Osobiście przyznaję, że taka wersja podoba mi się najbardziej.
Alban Berg również należy do grona kompozytorów, którym nie dane było napawać się sukcesem Lulu, swojej drugiej opery. Zmarł w 1935 roku, dwa lata przed jej prapremierą w Zurichu w 1937 roku. Była to jednak premiera wersji dwuaktowej, co nie przeszkodziło Lulu odniesieniu sukcesu, który sprawił, że od czasu do czasu wystawiano ją w tej formie na europejskich scenach. Trzeci akt pozostał tylko w kompozytorskich szkicach, ich właścicielką po śmierci kompozytora stała się jego żona Helena, która kilka razy podejmowała starania by ktoś dokończył III akt. Już w 1936 roku zwróciła się w tej sprawie do Antona von Weberna i Arnolda Schönberga, ale obaj zdecydowanie odmówili. Po śmierci Heleny Berg w 1976 roku, i opanowaniu trudnych spraw spadkowych, prace nad dokończeniem III aktu podjął Friedrich Cerha. Prapremiera w pełnej wersji trzyaktowej odbyła się 24 lutego 1979 roku w Operze Paryskiej. Sukces tej premiery sprawił, że Lulu rozpoczęła zwycięski pochód przez światowe sceny, jeszcze w tym samym roku wystawiono operę w Santa Fe i Zurichu. Później były sceny Berlina, Bonn, Nowego Jorku, Genui, Turynu, Wiednia. Jednym z wysoko cenionych wykonawców tenorowej partii Alvy był Ryszard Karczykowski.
Adam Czopek