Magazyn Operowy Adama Czopka

Opera, operetka, musical, balet

Cykl Opera królową sztuk

Niecodzienne rekordy!

Jakie rekordy można bić w operze? Przecież nikt tam, nie biega, nie skacze, ani nic nie podnosi. A jednak, wbrew pozorom, jest opera miejscem kilkudziesięciu niecodziennych, i nadal trudnych do pobicia, rekordów. Od lat notuje się w operowych annałach tego, kto zaśpiewał swoją pierwszą partię mając kilkanaście lat, ale i tego, który debiutował mając kilkadziesiąt lat. Któraś opera trwa kilka godzin, inna zaś kilka minut, podobnie jest z ariami i duetami miłosnymi. Czasami kompozytor na skomponowanie opery potrzebował kilkunastu dni, czasami kilkunastu lat. Jeden za napisanie opery otrzymał przyprawiające o zawrót głowy honorarium, inny mimo, że pisał dużo, żył w skrajnej nędzy. I to są właśnie operowe rekordy pieczołowicie wpisywane do muzycznych roczników. Wiele z nich ma już ponad sto lat i nic nie wskazuje, by w najbliższym czasie były zagrożone.  

Adelina Patti

Jednym z pierwszych rekordzistów w szybkości komponowania był Mozart, który na napisanie uwertury do Don Giovanniego potrzebował zaledwie kilku nocnych godzin. Zaraz po nim można postawić rekord Adeliny Patti – mając piętnaście lat debiutowała na scenie, a jej pierwszą partią była piekielnie trudna rola tytułowej Łucji z Lammermoor. Jeden z głośniejszych rekordów padł w 1871 roku, ustanowił go Giuseppe Verdi, który za skomponowanie Aidy otrzymał od kedywa Egiptu 150 tysięcy franków w złocie. Dla porównania za Don Carlosa napisanego na zamówienie Wielkiej Opery Paryskiej otrzymał Verdi zaledwie jedną czwartą kwoty, jaką  wypłacono mu za Aidę. Zresztą Don Carlos to skarbnica kolejnych rekordów jeżeli chodzi i poprawki, rewizje partytury dopisane lub usunięte sceny i arie, co zajęło Verdiemu ponad 17 lat. W tym czasie powstały kolejne wersje zmieniające oryginalną partyturę paryską, na trzy włoskie; w 1872 dla Neapolu, 1884 dla Mediolanu oraz 1886 dla Modeny. W tym czasie zmieniały się też rozmiary partytury; z pierwotnej pięcioaktowej na czteroaktową z baletem lub bez. W sumie ubyło z partytury ponad 1300 taktów, z 4548 taktów pierwszej wersji ostatecznie pozostało 3247. Warto przy tej okazji nadmienić, że paryską  prapremierę Don Carlosa poprzedziła rekordowa ilość 270 prób.

Autorem największej liczby muzycznych rekordów jest jednak Ryszard Wagner. Wystarczy na początek wspomnieć o tetralogii Pierścień Nibelunga będącej zarazem jedynym tego typy dziełem na świecie. Pełny Pierścień to blisko dwadzieścia godzin czystej muzyki podzielonej na cztery monumentalne widowiska teatralne mające w sumie 15 aktów i scen. Do realizacji tej gigantycznej partytury, zawierającej ponad sto motywów przewodnich, konieczna jest 120-osobowa orkiestra. Należy jeszcze do tego dodać kilkudziesięciu solistów niezbędnych do zaśpiewania morderczych partii wagnerowskich bohaterów. O takim „drobiazgu” jak kilkanaście milionów dolarów potrzebnych by Pierścień wystawić nie ma sensu wspominać, bo to pierwszy z warunków jakie muszą pokonać teatralne dyrekcje. Drugie miejsce na liście najdłuższych dzieł zajmuje trwający blisko sześć godzin „Parsifal” Wagnera oraz tyleż samo trwający Śpiewacy Norymberscy tego samego kompozytora. Do Wagnera należy też rekord najdłuższego duetu miłosnego, śpiewają go w II akcie blisko półgodziny, główni bohaterowie Tristan i Izolda z dramatu o tym tytule. Dyrekcja Festiwalu Wagnerowskiego w Bayreuth od lat prowadzi zapiski, który dyrygent prowadził Ring  najwolniej, a który najszybciej, tu też odnotowywane są tego typu rekordy. Różnice są zaskakujące!

Bayreuth -1995, Zygfryd, trzecia część Pierścienia fot. Wilhelm Rauh

Na liście rekordzistów jest tez nazwisko francuskiego kompozytora Hectora Berlioza, którego opera Trojanie trwa tak długo, że nikt nie chce jej oglądać w jeden wieczór. Więc od wielu lat dzielona jest na dwa wieczory. Pozostając przy czasie trwania należy wspomnieć o najkrótszej operze. Jest nią siedmiominutowa opera Opuszczenie Ariadny skomponowana w 1928 roku przez Dariusa Mildhauda. Najdłużej obrażonym kompozytorem był Verdi, który przez 42 lata boczył się na mediolańską La Scalę odmawiając jej prawa do prapremier swoich oper. Uległ dopiero przy Otellu, który miał swoją prapremierę na scenie mediolańskiej la Scali w 1887 roku Do Verdiego i Ryszarda Straussa należy rekord wieku, w którym skomponowali swoje ostatnie dzieło. Falstaff jest dziełem 80-letniego Verdiego, a Die Liebe der Danae ponad 80-letniego Straussa. Rekord najdłużej czynnego zawodowo dyrygenta należy do polskiego mistrza batuty Zygmunta Latoszewskiego, który zmarł w wieku 93 lat i do ostatnich dni życia dyrygował, co czynił nieprzerwanie przez ponad 64 lata. Najdłużej grającym muzykiem solistą był polski pianista Mieczysław Horszowski, który mając 98 lat dał recital w londyńskiej Wigmore Hall (czerwiec 1990), poprzedził go kwietniowy koncert w sali nowojorskiej Carnegie Hall, która, przed laty, była miejscem jego amerykańskiego debiutu. Jednak ostatni Horszowskiego występ odbył się, 31 października 1990 w Filadelfii. Była to najdłuższa kariera w historii pianistyki.

Zygmunt Latoszewski dyrygował przez blisko 64 lata

Niecodzienny rekord padł 25 czerwca 1983 roku w Operze Wiedeńskiej. Po przedstawieniu Cyganerii Mirella Freni – Mimi i Placido Domingo – Rudolf byli wywoływani przed kurtynę 83 razy. „Orgia braw trwała blisko 90 minut” – pisała wiedeńska prasa. Pozostając przy osobie Placido Domingo wypada zaznaczyć, że jest on śpiewakiem – rekordzistą, jeżeli chodzi o wykonywane partie, ma ich w sumie (tenorowe i barytonowe) ponad 150.

Swoistym rekordem jest Festiwal Mozartowski Warszawskiej Opery Kameralnej, w ramach którego zrealizowano wszystkie dzieła sceniczne Wolfganga Amadeusza Mozarta. Na taki krok nie zdecydował się żaden inny teatr operowy na świecie. Pierwsza edycja miała miejsce w 1991 roku, z okazji 200 rocznicy  śmierci genialnego kompozytora. Później Festiwal stał się coroczną tradycją kultywowaną do dzisiaj. Autorem większości prezentowanych inscenizacji był Ryszard Peryt, podobnie jak Andrzej Sadowski, projektant większości scenografii, co było również ewenementem na światową skalę. Kiedy kilka lat później, w 2006 roku z okazji 250 rocznica urodzin Mozarta, na podobny krok zdecydował się Festiwal w Salzburgu, ale miał w programie „tylko” 22 Mozartowskie opery.  

Wśród dyrygentów swoistym rekordzistą jest Herbert von Karajan, którego określano mianem muzycznego dyrektora- dyktatora Europy,  kontrolował najbardziej prestiżowe ośrodki muzyczne: Berlin, Salzburg, Wiedeń; miał wpływ na La Scalę i Londyńską Orkiestrę Symfoniczną. Skrupulatni księgowi doliczyli się ponad 800 kompletnych nagrań oper (niektóre nagrywał kilka razy) wielkich i tych nieco mniejszych symfonii. Sprzedano je w ponad 200 milionach egzemplarzy. Tego rekordu nie pobił do tej pory żaden dyrygent.

A scene from Verdi’s „Nabucco” with Zeljko Lucic in the title role. Photo: Marty Sohl/Metropolitan Opera Taken at the Metropolitan Opera during the rehearsal on September 23, 2011.

Na zakończenie jeszcze kilka drobiazgów. Arrigo Boito pracował nad operą Neron przez 27 lat i nie zdążył jej ukończyć. Miriam Anderson, czarnoskóra śpiewaczka w wieku 53 lat debiutowała w nowojorskiej Metropolitan, będą zarazem pierwszą czarnoskórą śpiewaczką na tej scenie. Robert Stolz, ostatni król wiedeńskiego walca, mając 83 lata debiutował jako dyrygent w Operze Wiedeńskiej. Jednak jednym z najdziwniejszych rekordów jest historia Rigoletta Verdiego, któremu sześć razy zmieniano tytuł między innymi na: Klątwa, Triboletto, Viscardello, Lionello, Clara di Perth, wszystko po to by cesarscy cenzorzy mogli spokojnie spać.

Pozostając przy Verdim warto nadmienić, że swoistym rekordem może się poszczycić na naszych scenach Nabucco, jedna z wcześniejszych jego oper, dokładnie trzecia w wykazie jego dzieł. Wystawiony po raz pierwszy po II wojnie na scenie Opery Śląskiej w Bytomiu w 1983 roku okazał się artystyczną sensacją, która lotem błyskawicy obleciała wszystkie polskie sceny operowe. Wszędzie, gdzie został wystawiony odnotowano rekordowe zainteresowanie publiczności, które pozwalało utrzymać dzieło na afiszu przez kilkaset wieczorów. Tylko w Bytomiu zagrano Nabucco, w pierwszej inscenizacji do 2006 roku, ponad 500 razy. Teatr Wielki w Łodzi świętował niedawno (23 listopada 2022) trzydziestopięciolecie utrzymania Nabucco na swojej scenie w inscenizacji Marka Okopińskiego z 1987 roku. W sumie odnotowano, że od 1983 roku Nabucco miał  grubo ponad trzy tysiące spektakli. Takiego zainteresowania, w tak krótkim czasie, nie osiągnęły na naszych scenach nawet dzieła Moniuszki. Warto jeszcze wspomnieć, że ta opera okazała się najlepszym ”materiałem eksportowym” naszych teatrów. Polskie inscenizacje były znane dosłownie w całej Europie, Chinach i na Cyprze.

Adam Czopek