Magazyn Operowy Adama Czopka

Opera, operetka, musical, balet

Cykl Opera królową sztuk

Podkasana muza, czyli barwne dzieje operetki

Dawnej słowo „operetka” oznaczało po prostu małą operę, jednoaktówkę, operowy drobiazg o lekkim charakterze. Dopiero sukces Orfeusza w piekle Jakuba Offenbacha w Paryżu w 1858 roku ustanowił ten gatunek sztuki – operetkę w naszym dzisiejszym znaczeniu. Ogromne powodzenie jakie jej od początku towarzyszyło, stanowiło niezaprzeczalny dowód, że i takie rzeczy są ludziom do szczęścia potrzebne. Skąd się brało to wielkie powodzenie? Przede wszystkim z piękna i wdzięku operetkowej muzyki, blasku jej gwiazd i zawiłości operetkowych librett przyprawionych odrobiną humoru.

Beata Artemska, primadonna operetki Warszawskiej, zdj. zbiory autora

.Tylko tutaj możliwe są sytuacje o jakich nie śnili najwięksi fantaści. Gromowładny Zeus wysyła do piekła, ciapowatego Orfeusza w poszukiwaniu Eurydyki. Wysoce rodowodowa hrabina mdleje, oczywiście na pluszowej kanapie, na widok ptasznika w krótkich spodenkach. Lokaj księcia Pana okazuje się, jego długo poszukiwanym, synem, na dodatek tragicznie zakochanym we własnej siostrze. Całująca się para nie dostrzega maszerującego przez salon pułku ułanów. Tak przy okazji warto zaznaczyć, że w operetkach największe wzięcie mają właśnie przystojni ułani. Cyganie mianują własnego barona, bo: ”Złoto toczy się w krąg, z rąk do rąk, z rąk do rąk” .Piękna Helena wodzi za nos Parysa i Menelaosa, a w tym czasie „trzy boginie wiodą spór”. Perichola  z wdziękiem wypija jedną lampkę wina i ma koloraturowy atak śmiechu. Ponadto okazuje się, że księżna była kiedyś kabaretową tancerką. „Artystki, artystki, artystki z variete, nie biorą miłości zbyt tragicznie” – to z Księżniczki czardasza. Zresztą kto by się wyznał w tych całych rodowodowych komplikacjach, koligacjach i „dramatycznych” sytuacjach z krainy książąt, hrabiów i baronów poszukujących miłości w ramionach artystek z paryskich kabaretów, pięknych Cyganek, czy jeszcze piękniejszych nieznajomych. Takimi bowiem historiami naszpikowane są operetkowe libretta, pełne arystokracji, pałaców, sal balowych, karet i powozów, gdzie króluje miłość w takt pięknej muzyki – najczęściej w rytmie walca.

 Spokojnie można się pokusić o stwierdzenie, że operetka zawsze cieszyła się miłością publiczności – bo z krytykami różnie bywało! Często przypinano jej łatkę sztuki drobnomieszczańskiej i mało ambitnej. Paryskie teatrzyki, z których się wywodzi, zawsze wypełnione były po przysłowiowe brzegi, a każda nowa stworzona przez znakomitego Offenbacha operetka przyjmowana była entuzjastycznie. Po Paryżu „zaraził” się operetką Berlin, Wiedeń, Petersburg i …Warszawa, która w ostatnich latach ubiegłego wieku przeżywała autentyczne operetkowe szaleństwo. Jak grzyby po deszczu wyrastały kolejne teatry operetkowe, ”Eldorado”, Tivoli”, „Nowości”, „Alhambra, „Sfinks”, Letni”, „Dolina Szwajcarska” – to te najbardziej znane. Każdego wieczoru przy szczelnie wypełnionej widowni królowały tam operetkowe divy i ich amanci. Tu aria, tam duecik, z boku pląsa balecik, pod obowiązkową palmą w salonie wyznają sobie dozgonną miłość książę i piękna szansonistka. Niby wiąż to samo, a ile w tym pięknego śpiewu i chwytającej za serce muzyki. Żaden z gatunków sztuki muzycznej nie wypuścił w świat tylu znanych i długowiecznych przebojów, nuconych chętnie przez całe pokolenia. Nie sądzę by i dzisiaj znalazł się ktoś na tyle oporny, by oprzeć się urokowi kupletów Barinkaya z Barona cygańskiego. Znanym duetom: „Usta milczą” „Pardon Madame”, „Był taki czas” czy „Ach, jedź do Varasdin”. Jeszcze większym powodzeniem cieszą się arie. „Czardasz” z Hrabiny Maricy, „Aria ze śmiechem” z Pericholi, „Zejdź do gondoli” z Nocy w Wenecji, czy „Uśmiech na ustach „ z Krainy uśmiechu – zawsze przyjmowane są burzliwymi oklaskami.

Grażyna Brodzińska w Życiu paryskim, Operetka Warszawska 1992. zdj, zbiory autora

 Warszawa zawsze lubiła operetkę, to dlatego jej ulubienicami były przez wiele lat wielkie operetkowe gwiazdy, z kochającą piękna biżuterię Wiktorią Kawecką, żywiołową Lucyną Messal i Adolfiną Zimajer na czele. O tej ostatniej divie krążył po Warszawie zabawny wierszyk: „Dała mi złotówkę mama/                Bym zobaczył panorama,/Lecz ja nie taki frajer,/ To poszedłem na Zimajer!”

Zanim powędrujemy dalej, wróćmy jeszcze na moment do Warszawy i jej operetkowych gwiazd. A były to piękne czasy kiedy na warszawskie sceny szybko trafiły najnowsze operetki Straussa, Lehara, Kalmana, czy Stolza. Już w 1859 roku wystawiono w warszawskim Teatrze Wielkim Małżeństwo przy latarniach Offenbacha, Orfeusz w piekle pojawił się tam w 1862 roku a Piękna Helena w 1870. Kilka lat później nastąpią czasy Teatru Nowego i nadal warszawska publiczność mogła podziwiać to co najnowsze i najmodniejsze. Całe miasto pasjonowało się obliczaniem fortuny jaką w ulokowała w precjozach Wiktoria Kawecka, znana z ogromnej awersji do każdej potencjalnej rywalki .Z zachwytem oglądano i omawiano zawzięta rywalizację (w życiu prywatnym) Heleny Modrzejewskiej i Adolfiny Zimajer. Na operetkowej scenie rozpoczynała karierę Mieczysława Ćwiklińska, uczennica samego Jana Reszke. Ulubienicą publiczności była demoniczna Kazimiera Niewiarowska. Messalce składano hołdy jak bogini. Panowie: Rufin Morozowicz, Bolesław Mierzejewski, Józef Redo i Władysław Szczawiński przyprawiali o szybsze bicie serca piękniejszą połowę Warszawy.

Barbara Barska i Ryszard Karczykowski w Studencie żebraku Operetka w Szczecinie 1968, zdj. zbiory autora

 Jednak drugim, po Paryżu, operetkowym centrum stał się Wiedeń, gdzie Jan Strauss-syn dał się w końcu namówić żonie Jetty Treffz oraz przyjaciołom i napisał operetkę. Stało się  to początkiem złotego okresu operetki wiedeńskiej. Pierwszym dziełem scenicznym jakie skomponował „ król walca” było Indygo wystawione w 1871 roku na scenie wiedeńskiego Theater an der Wien. Strauss zachęcony nie najgorszym startem, dwa lata później prezentuje drugą operetkę Karnawał rzymski, ale i tym razem sukces jest raczej letni. Wreszcie w 1874 roku odbywa się premiera Zemsty nietoperza i to jest pierwszy wielki operetkowy sukces Straussa. Później wiedeńska publiczność poznaje kolejne dzieła Wesołą wojnę, Barona cygańskiego. Tylko Noc w Wenecji ma swoją prapremierę w Berlinie. Kończy się ona zresztą generalną klapą. Na szczęście późniejsza o tydzień premiera wiedeńska kończy się pełnym sukcesem kompozytora, więc kompozytor może nadal chodzić w aureoli sławy. Po Straussie operetkową pałeczkę przejmuje Franz Lehar, którego Wesoła wdówka, Hrabia Luksemburg, Cygańska miłość, Frasquita, Carewicz biły rekordy powodzenia nie tylko w Wiedniu. A przecież byli jeszcze: Karl Zeller (prawnik z zawodu) i jego dwie znakomite operetki Ptasznik z Tyrolu i Sztygar. W tym samym czasie tworzył również Karl Millöcker, autor popularnego Studenta żebraka i Gasparone. Emmerich Klaman, któremu zawdzięczamy Manewry miłosne, Hrabinę Maricę i Księżniczkę czardasza oraz Robert Stolz, ostatni z wielkich wiedeńskich klasyków, ze swoimi kilkunastu ogromnie popularnymi operetkami. Niemal w tym samym czasie co Wiedeń zachwycił się operetką Berlin. Tutaj królował Paul Lincke i jego Latająca Wenus, Lizystrata, Luna, królowa księżyca. Jakież to były wspaniałe czasy berliński Apollo-Theater i Metropol konkurowały z wiedeńskimi Theatre am der Wien i Carl-Theater, te z kolei z warszawskimi „Nowościami” „Alhambrą” i „Małym”. Do tego należy jeszcze dodać teatry carskiego Petersburga i Budapesztu. Znane warszawskie divy Wiktoria Kawecka i Lucyna Messal czarowały publiczność Berlina, Wiednia i Petersburga. W tym samym czasie na warszawskich scenach można było podziwiać Angelikę Van Loo z Belgii, Augustinę Izoli Morita i Marię Vasques z Hiszpanii, Felicję Brzeską z Lwowa.

Zycie paryskie w Théâtre des Champs-Elysées w Paryżu 2022

Niemal sto lat trwał okres chwały klasycznej operetki. Często nawet teatry operowe, by ratować kasę, wystawiały najpopularniejsze dzieła Straussa, Lehara, Kalmana. Po zakończeniu II wojny światowej zaczęła operetka ustępować miejsca musicalowi. Dzisiaj raczej trudno znaleźć teatr muzyczny, w repertuarze króluje klasyczna operetka, jeżeli już czasami się pojawia to rzadko i krótko. Dzisiaj większość teatrów muzycznych, a mamy ich niewiele, stoi na stanowisku, że tylko musical może uszczęśliwić młodego widza. Może i może, ale czasami tym starszym też się coś należy, a oni chętnie oglądają klasyczną operetkę, której się wmawia, że jej czas przeminął, ale to nie do końca jest prawdą. Każdy koncert operetkowych arii i duetów zawsze i wszędzie cieszy się popularnością i to nie tylko tej starszej publiczności.     

Czopek Adam