Magazyn Operowy Adama Czopka

Opera, operetka, musical, balet

Recenzje teatralne

Sielski Napój miłosny w Łodzi

Ta urokliwa opera epoki  belcanta  jest pierwszym dziełem Gaetano Donizettiego, które dzięki muzycznemu wdziękowi i prostocie zyskało europejską sławę. Opera cieszy się jednakową popularnością tak wśród śpiewaków, którzy znajdują w niej wdzięczne pole do wokalnego popisu, jak i publiczności, która podziwia jej wdzięczną muzykę i pełną zabawnych sytuacji akcję.

Teatr Wielki w Łodzi Napój miłosny. scena z I aktu fot Joanna Miklaszewska

W Napoju miłosnym, będącym jednym z klejnotów włoskiej opery buffa,  wszystko jest jak w bajce: Nemorino kocha piękną Adinę, ale o jej względy stara się także sierżant Belcore. Nemorino, zazdrosny i zrozpaczony rzekomą obojętnością Adiny, kupuje u wędrownego cudotwórcy „napój miłosny” (tak naprawdę, jest to butelka zwykłego wina). Jednak aby zdobyć na ten zakup pieniądze musi się zaciągnąć do wojska, w którym – jak łatwo przewidzieć – sierżant Belcore zostaje jego dowódcą. Oczywiście Adina szybko przekonuje się o szczerości uczuć Nemorina i wykupuje go z wojska. Cała ta wartko biegnąca akcja oparta na komedii sytuacyjnej i komedii charakterów, jest tylko dla Donizettiego pretekstem do skomponowania porywającej świeżością muzyki pełnej ludowej włoskiej melodyki i łatwo wpadających w ucho melodii. Najbardziej znane i lubiane fragmenty to: cavatina Nemorina Una furtiva ladrima, i Dulcamary Udite, udite, koloraturowy walc Adiny, barkarola z II aktu oraz wspaniały duet Venti scudi śpiewany w II akcie przez Nemorina i sierżanta Belcore. Każda z nich jest prawdziwym klejnotem doskonałości  formy, dobrego smaku, a czasami również humoru.

Aleksandra Borkiewicz-Cłapińska w roli Adiny. fot Joanna Miklaszewska_

Wspomniane wyżej przeboje w najnowszej łódzkiej inscenizacji zgrabnie wyreżyserowanej na scenie Teatru Wielkiego przez Wojciecha Adamczyka stały się idealnym uzupełnieniem bajkowej akcji scenicznej. Reżyser niczego nie dodawał od siebie, i na siłę nie zmieniał, dostosował się wiernie do libretta i jego klimatu, co sprawiło, że mamy Napój miłosny w jego niemal pierwotnym kształcie. Przy odrobinie wyobraźni można się pokusić o stwierdzenie, że tak właśnie mogła wyglądać jego prapremiera w mediolańskim Teatro della Canobbiana, na zamówienie, którego powstał, w 1832 roku. Do pomysłów reżysera dostosował się scenograf Marek Chowaniec projektując niemal wierną kopię włoskiego miasteczka otoczonego sielskim krajobrazem oraz Maria Balcerek, która zaprojektowała utrzymane w tym stylu kostiumy.

Krzysztof Lachman jako Nemorino, fot Joanna Miklaszewska

Można spokojnie powiedzieć, że w tej inscenizacji wszystko jest na swoim miejscu, punkty zwrotne akcji wywołane intrygami i działaniami bohaterów nadają przedstawieniu żywe, dynamiczne tempo podkręcane dodatkowo przez przemyślane sceny zbiorowe z udziałem dobrze brzmiącego chóru. Oko cieszy sprawna reżyseria, dynamiczna i wyraziście prowadzona akcja, kolorowa scenografia i efektowne kostiumy oraz światło zaprojektowane przez Jędrzeja Skajstera. Ucho może podziwiać utalentowane młode głosy i takąż grę orkiestry prowadzonej przez Rafała Janiaka, w ujęciu którego muzyka Donizettiego płynęła z należytą lekkością i humorem eksponując urok belcantowej frazy. Przyznać należy, że dyrygent prowadził orkiestrę w sposób umożliwiający młodym śpiewakom w miarę swobodne prowadzenie głosu. Dbając zarazem o precyzję ansambli i scen zbiorowych. Jedno jest pewne; z tego przedstawienia wyjdą usatysfakcjonowani zwolennicy tradycyjnych inscenizacji, zwolennicy nowoczesności niekoniecznie. 

Daniel Mirosław – Dulcamara. fot. Joanna Miklaszewska

I tak płynnie przeszliśmy do obsady, a i tutaj są powody do szczerej satysfakcji.  Aleksandra Borkiewicz-Cłapińska sprawnie operując głosem o miłej barwie stworzyła wdzięczną postać Adiny. Krzysztof Lachman był sympatycznym, trochę nieporadnym Nemorinem, beznadziejnie zakochanym w Adinie. Znakomicie i wzruszająco zaśpiewaną przez niego romancę Una furtiva lagrima przyjęto entuzjastyczne. Obydwoje pokazali przekonująco przemianę zachodzącą pod wpływem uczucia w kreowanych przez nich bohaterach. Armando Pina sprawdził się w lekko przerysowanej roli bezceremonialnego, ale nie pozbawionego wdzięku, zalotnika sierżanta Belcore. To samo można powiedzieć o Danielu Mirosławie jako świetnym Dulcamarze o dobrze brzmiącym głosie i wyrazistym aktorstwie. Sprawdziła się również Patrycja Krzeszowska-Kubit w epizodycznej partii Gianetty.

Adam Czopek