Dokładnie 29 listopada mnie sto lat od śmierci Giacomo Pucciniego, cenionego włoskiego kompozytora operowego, którzy nagle zmarł w brukselskiej klinice po udanej ponoć operacji raka krtani. Pozostawił potomnym 12 oper, z których większość od ponad stu trzydziestu lat cieszy się niesłabnącym powodzeniem. Dzisiaj trudno sobie wyobrazić teatr operowy, w repertuarze którego nie ma, Manon Lescaut, Cyganerii, Tosci, Madame Butterfly, czy Turandot. Puccini napisał kiedyś: „Wszechmogący dotknął mnie małym palcem i rzekł – Pisz dla teatru, ale tylko dla teatru! Przestrzegał tego zalecenia przez całe twórcze życie! Jego opery bijąc wszelkie rekordy powodzenia uwodziły (nadal to czynią) wspaniałym wyczuciem dramatu oraz bogatą inwencją melodyczną partii wokalnych i instrumentacji.
Pierwsze wyraźne objawy choroby pojawiły się u Pucciniego w sierpniu 1924 roku, początkowo sądzono, że to zwykły stan zapalny. Jednak zalecone leczenie nie przyniosło oczekiwanych rezultatów, więc zwrócono się do specjalisty we Florencji, który rozpoznał raka gardła. Po wielu konsultacjach zdecydowano się na leczenie w klinice w Brukseli. 24 listopada poddano Pucciniego zabiegowi operacyjnemu w okolicy gardła umieszczono igły z radem. Po zabiegu rokowania profesora Ledoux, który go operował, były pełne optymizmu. Nagle 28 listopada następuje pogorszenie stanu zdrowia, po kilkugodzinnej walce Puccini umiera 29 listopada nad ranem. Włochy na wieść o zgonie podziwianego i ogólnie szanowanego Maestra pogrążają się w żałobie. Pietro Mascagni napisał w swoim oświadczeniu opublikowanym w „Corriere della Sera” – „Był wielki i szlachetny. Był uwielbiany w swej ojczyźnie. Jako muzyk szedł za głosem uczucia, a jako człowiek nie miał ani jednego wroga.” Pogrzeb Pucciniego, który odbył się 3 grudnia w Mediolanie. Podczas uroczystości pogrzebowych, pod dyrekcją Arturo Toscaniniego, wykonano muzykę żałobną z Edgara. W drugą rocznicę śmierci kompozytora, jego doczesne szczątki przewieziono do Torre del Lago i złożono w kaplicy przygotowanej w willi Pucciniego. W tym samym grobowcu spoczęli po latach jego żona Elwira (1930) i syn Tonio (1946).
Przez cały okres choroby Puccini intensywnie pracował na operą Turandot, której nie zdążył dokończyć, uczynił, to na prośbę Toscaniniego i rodziny, Franco Alfano wykorzystując szkice pozostawione przez kompozytora. Premiera miała miejsce 25 kwietnia 1926 roku w mediolańskiej La Scali. Zgodnie z życzeniem kompozytora, które przekazał Arturo Toscaniniemu, a który prowadząc to przedstawienie, w miejscu w którym Puccini pozostawił niedokończoną partyturę przerwał przedstawienie oświadczając „Tutaj kończy się nie dokończone dzieło mistrza na skutek jego śmierci.” Wzruszona publiczność w ciszy opuściła teatr. Kolejne przedstawienia odbywały się już z dopisanym przez Alfano zakończeniem. Pierwszą wykonawczynią partii tytułowej chińskiej księżniczki była pochodząca z Białegostoku Rosa Raisa. Dzisiaj coraz częściej wraca się do wystawiania Turandot w kształcie jaki pozostawił Puccini.
Giacomo Puccini zwykł mawiać o sobie, że jest – „Łowcą dobrych librett, dzikich zwierząt i pięknych kobiet.” Idąc krok po kroku za tym twierdzeniem należy przyznać, że poszukując materiałów na libretto wykazywał nieomylny instynkt teatralny, wyczuwał intuicyjnie wartość tematu. Dobrze wiedział jaki temat pozwoli mu najpełniej wykazać talent. A wówczas nie ustawał w pracy nad jego dostosowaniem na potrzeby sceny operowej. Tak właśnie było w przypadku każdej z jego oper. Kiedy przeczytał „Sceny z życia cyganerii” Henry’ego Murgera zachwycił się jej klimatem i wszystkim „czego szukał i co kochał” – „świeżość, młodość, namiętność, wesołość, łzy wylane w milczeniu, miłość która daje radość i każe cierpieć.” Podobnie było w przypadku Tosci Viktora Sardou, którą obejrzał w Paryżu z Sarą Bernhardt w roli tytułowej. Zachwycony tak długo nękał autora o zgodę na stworzenie libretta, aż ten ustąpił. Wtedy do pracy ruszali jego libreciści Luigi Ilica i Giuseppe Giacosa, którzy byli autorami librett do: Manon Lescaut, Cyganerii, Tosci, Madame Butterfly. Panowie pracowali pod czujnym okiem kompozytora spełniając wszystkie jego życzenia. Pozostali libreciści musieli postępować podobnie, życzenia maestra były zawsze spełniane. Uchodził za najpopularniejszego kompozytora operowego przełomu wieków. Jego dodatkową pasją była motoryzacja, kochał samochody i jazdę nimi. Do tego należałoby dodać cygara, które namiętnie palił, i wielką miłość do włoskiej Toskanii, która była jego krainą, i gdzie cieszył się szczególnymi względami.
Jeżeli chodzi o łowiectwo to jego najbardziej wymierną jego wartością jest bogata kolekcja myśliwskiej broni, którą można oglądać w jego willi w Torre dell Lago. Ponoć uwielbiał poranne spacery po bezdrożach okolic Torre del Lago. Zawsze wybierał się na taki spacer z bronią myśliwską, tyle, że rzadko robił z niej użytek. Wiadomości żeby polował na grubego zwierza, jeździł na afrykańskie safari, czy inne wielkie polowania, jakoś się nie doszukałem.
Powszechnie wiadomym było, że Puccini był wielbicielem kobiet, czego wcale nie ukrywał. Do publicznej wiadomości co rusz przedzierały się wieści o jego przelotnych miłostkach, gorących romansach i piekielnie zazdrosnej Elwirze, która została jego żoną po blisko dwudziestoletnim wolnym związku, który był również owocem gorącego romansu. Ona była żoną Narciso Gemignaniego, handlowcy z Lukki, z którym miała syna i córkę. On jej nauczycielem fortepianu. Elwira dla Pucciniego pozostawiła męża i syna, by wraz z córką podążyć za ukochanym. Owocem tej miłości był urodzony w grudniu 1886 roku ich jedyny syn Tonio, którego córka Simonetta była przez lata „strażniczką rodzinnej świątyni”, czyli muzeum w willi w Torre del Lago.
Jednak ślub mogli wziąć dopiero w 1904 roku, po śmierci pierwszego męża Elwiry. W styczniu 1909 roku, szalona zazdrość Elwiry doprowadziła do samobójstwa pokojówkę Manfredi Doria oskarżoną o romans z kompozytorem. Sprawa miała swój epilog w sądzie, gdzie zaprzysiężony prawnik zaświadczył o dziewictwie denatki. W efekcie skandalu Giacomo i Elwira rozstali się na kilka miesięcy. Małżeńska separacją trwała pół roku, natomiast dyskretny romansik z rówieśnicą i kuzynką Dorii trwał jeszcze kilka lat po tej tragedii. Mimo tego wszystkiego przyznać należy, że wzorem małżeńskiej wierności to jednak Puccini nie był, do Elwiry zbyt często docierały wieści o kolejnych romansach męża, jeden z głośniejszych miał na imię Corinna. Elwira przypłaciła ten romans ciężką depresją. Inny romans to Sybil Seligmann, żona londyńskiego bankiera, którą poznał w 1903 roku. Ponoć tylko ona była w stanie zrozumieć (co wynika z zachowanej korespondencji) skomplikowane meandry jego psychiki.
Dowodem wzajemnej fascynacji Pucciniego kobietami oraz kobiet przystojnym kompozytorem jest wnętrze jego willi w Torre del Lago pełne portretów i fotografii pięknych dam i śpiewaczek często ozdobionych bardzo osobistymi dedykacjami. Można spokojnie stwierdzić, że są wszędzie. Stoją na fortepianach, wiszą na ścianach salonów, gabinetów, i kilku innych pomieszczeń. Pewnie nie mniej można znaleźć w wielu widocznych albumach. Większość z nich to znane w tamtych czasach artystki i przedstawicielki arystokracji. Wśród nich błyszczą zdjęcia: Rosiny Storchio (pierwszej Cio-Cio- San), Rossety Pampanini (świetna Mimi i Manon, później również Cio-Cio-San), Geraldine Farrar (znakomita Butterfly i Siostra Angelika), Hericlei Darclée (pierwszej Tosci) Marii Jeritzy (znakomitej Tosci w Wiedniu i świetnej Turandot w Metropolitan w Nowym Jorku), Gildy Dalla Rizzy (pierwszej Siostry Angeliki).
Nie ma co ukrywać, Puccini miał wyjątkową słabość do płci pięknej i lubił się otaczać pięknymi kobietami, spędzał w ich towarzystwie wiele czasu. Pomagały mu w tym, piękne oczy o głębokim spojrzeniu, czarujący uśmiech i naturalna elegancja w sposobie bycia – to przyciągało kobiety! Bohaterkami większości jego oper też są przede wszystkim kobiety; Mimi, Cio-cio-San, Mamon, Tosca, Magda, Minie, Siostra Angelika, Turandot, Liu, to kobiety (każda inna) poszukujące spełnienia w miłości. Można przypuszczać, że jego operowe bohaterki posiadają rysy kobiet, które naprawdę pojawiły się w życiu. To dla nich pisał najpiękniejsze arie, by wspomnieć: Vissi d’arte, vissi d’amore – Tosci, Un bel di Vedremo – Butterfly, Mi chiamano Mimi – Mimi z Cyganerii, Senza mamma, bimbo, tu sei moro – Angeliki, czy monolog In questa Reggia – Turandot. To prawdzie klejnoty sztuki wokalnej dające śpiewaczkom wyjątkowo wdzięczne pole do popisu. O ileż uboższy byłby bez nich operowy świat!
Adam Czopek