Była bez wątpienia jedną z wielkich operowych gwiazd swoich czasów. O jej występy zabiegali dyrektorzy niemal wszystkich prestiżowych teatrów operowych. Bogata kariera Friderici-Jakowickiej przypadła na drugą połowę XIX wieku. Określano jej głos jako: „koloraturowy z silnym odcieniem dramatycznym.” Największe sukcesy przyniosły jej partie tytułowej Łucji w operze Donizettiego, moniuszkowskiej Halki, verdiowskiej Aidy i Leonory w Trubadurze oraz Normy w operze Belliniego. Była również cenioną i poszukiwaną wykonawczynią partii w operach Meyerbeera. Mimo, że przez wiele lat była znaną i podziwianą artystką, na cześć której pisano setki sonetów i epigramów, dzisiaj pozostaje śpiewaczką zupełnie nieznaną i zapomnianą.
Urodzona w Kielcach, 18 czerwca 1835 roku, na przedmieściu Staro – Warszawskim, w domu zwanym Ulmanówka. Była córką stacjonującego w mieście pułkownika wojsk polskich Feliksa Fryderycego i Gabrieli z Żuchowskich. Mając siedemnaście lat wychodzi za mąż za Józefa Jakowickiego, aplikanta Komisji Przychodów i Skarbu w Warszawie, późniejszego naczelnika wydziału magistratum Warszawy pod zaborem rosyjskim. Nieco wcześniej rozpoczęła edukację muzyczną Instytucie Muzycznym, gdzie jednocześnie pracowała jako ochmistrzyni. Gry na fortepianie uczyła się u Dobrzyńskiego, śpiewu najpierw u Kornelii Quatrini, potem u Juliana Dobrskiego, pierwszego Jontka w podczas warszawskiej premiery Halki. Dzięki podjętej w 1864 roku decyzji Namiestnika Królestwa Polskiego hrabiego Berga, który przyznał jej specjalne stypendium studiowała też jeszcze w Paryżu, u Luigi Chrubiniego i Juliana Fontany. Później w Mediolanie u Francesco Lampertiego.
Debiutowała stosunkowo późno bo w wieku trzydziestu lat. Pierwszy raz wyszła na scenę 21 marca 1865 roku w Operze Warszawskiej, jako Anima w Lunatyczce Belliniego. Kilka dni później pojawiała się w partii Elwiry w Ernanim Verdiego. I proszę sobie wyobrazić, publiczność oba występy przyjęła owacyjnie, a dyrekcja teatru … odmówiła młodej artystce angażu tłumacząc się, że … ma dość sopranów. Co robi w tej sytuacji śpiewaczka? Po prostu wyjeżdża do Włoch, gdzie kontynuuje naukę śpiewu w Mediolanie u słynnego Lampertiego i rozpoczyna karierę na scenach Bolonii i Wenecji, występując już jako Friderici-Jakowicka. Najczęściej jednak na afiszach figuruje jako Friderici. Dwa lata po debiucie pojawia się w Warszawie ponownie by 11 sierpnia 1867 roku zachwycić jako Łucja w Łucji z Lammermoor. Od tego momentu będzie się w tej partii pojawiać na warszawskiej scenie jak tylko jej czas pozwoli, ostatni raz oklaskiwano jej Łucję 21 kwietnia 1885 roku. W 1876 roku zaśpiewała po raz pierwszy na warszawskiej scenie partię moniuszkowskiej Halki. Od 1872 roku przez trzy sezony była sopranowym filarem Opery Lwowskiej, a i później zawsze z chęcią tutaj wracała (sezon 1878/79 i 1881/82). Największe uznanie przyniosły jej we Lwowie główne role w Halce, Normie, Lindzie z Chamounix i Łucji z Lammermoor. Jedyną partią, do której lwowianie nie mogli nabrać przekonania była Rozyna w Cyruliku sewilskmi, której w jej wykonaniu brakowało „dziewczęcej lekkości i większego jeszcze wdzięku”. Kilka razy wystąpiła w Operze Poznańskiej, gdzie przyjmowano ją wyjątkowo serdecznie. Po występach w stolicy Wielkopolski można było przeczytać Kurierze Poznańskim: „… F.J. przybyła do wielkopolskiego grodu naszego i oczarowała nas od razu potęgą swego głosu. Wiele słyszeliśmy znakomitych śpiewaczek, ale u naszej córki Nadwiślańskiej ziemi, choć wykołysanej na italskich niwach, więcej potężnego, więcej mistrzowsko wyrobionego i porywającego zapałem głosu. Czegoś takiego dotąd nie zdarzyło się nam słyszeć.”
Kreacje jakie tworzy cieszą się coraz większym uznaniem, pisano o niej, że „zachwyca czystością głosu, wysoką nauką, poczuciem artystycznym, wytrawnym odtwarzaniem przedstawianych postaci.” – Kłosy z 7 lutego 1868 roku. Szybko staje się również niedościgłą Violettą w Traviacie, Rachelą w Żydówce, z równym powodzeniem śpiewała partię Aidy i Normy. W sumie miała w repertuarze ponad 40 partii sopranowych. Trasa jej występów przyprawia o zawrót głowy, podziwiano ją w: Mediolanie, Palermo, Turynie, Veronie, Madrycie, Lizbonie, Barcelonie, Walencji, Petersburgu, Moskwie, Odessie. W 1870 roku wyjechała do Ameryki, przez 12 miesięcy śpiewała w teatrach włoskich w Hawanie na Kubie i w Nowym Jorku. Wystąpiła też w Bukareszcie na specjalne zaproszenie królowej Rumunii. Krytycy zgodnym chórem pisali, że „ma głos mocny i wyrobiony z silnym odcieniem dramatycznym.” Oczywiście występowała na scenie legendarnej mediolańskiej La Scali, gdzie najpierw od 26 stycznia 1870 roku zaśpiewała w jedenastu przedstawieniach partię tytułowej Dinorah w operze Meyerbeera. 5 kwietnia tego samego roku podziwiano ją jako Izabellę w Robercie Diable tego samego kompozytora. Oczywiście przez te wszystkie lata kiedy robiła międzynarodową karierę nie zapominała o polskich teatrach. W październiku 1868 roku zaśpiewała w Warszawie, z wielkim sukcesem, partię Violetty w Traviacie. Dokładnie dziesięć lat później oklaskiwano ją w partii tytułowej Aidy w operze Verdiego w polskim przekładzie, co „uczyniła bez próby orkiestrowej czym wprawiła w zdumienie nie tylko partnerów na scenie, ale również muzyków w orkiestrze.” W tym samym roku dała recital w rodzinnych Kielcach, w Teatrze Lardellego, w Hotelu Europejskim. „Ach powiedz nam wypieszczona muz córo kto skrzesił w piersiach twych te kaskady tonów, czy aromatyczne pól naszych wonie, śpiew słowików, poważny odgłos organów, czy raźna nuta krakowiaka. Nie pomnę który z pisarzy wyrzekł, że talenta są błogosławieństwem niebios, chlubą ziemi która je wydała, słusznie więc szczycić się nam przychodzi z kielczanki geniuszem talentu opromienionej.” – napisano w 1878 roku w Gazecie Kieleckiej przed jej występami w Kielcach. Zanim pojawiała się w Warszawie i Kielcach przeżyła swój wielki benefis na scenie teatru Naum w Konstantynopolu, śpiewała z tej okazji partię tytułowej Marty w operze von Flotowa, co wywołało ponoć owację jakiej jeszcze ten teatr nie przeżył.
We wrześniu 1882 roku pojawiła się ponownie, tym razem wystąpiła dwukrotnie w kieleckim Teatrze Ludwika. Młody Stefan Żeromski zachwycony koncertem napisał w swoim dzienniku: „Cześć ci, cześć Polko! Chwilę gdym cię usłyszał, zapamiętałem dobrze! Szczęśliwym, żem zasłyszał tę, której śpiew słychać i pod bezchmurnym niebem Italii. …. Z całego serca składam u stóp z tymi bukietami uznania, co się do nóg twych sypały. Cześć Ci mistrzyni.” Ostatni jej występ – Alicja w Robercie Diable Meyerbeera miał miejsce 18 września 1885 roku na scenie Teatru Wielkiego w Warszawie. Po zakończeniu kariery, która trwała zaledwie 20 lat, rozpoczęła działalność pedagogiczną, najpierw była nauczycielką śpiewu w szkole przy Warszawskich Teatrach Rządowych, później udzielała lekcji prywatnych. Jedną z jej uczennic była Aleksandra Klamrzyńska, druga primadonna związana z Kielcami.
Teodozja Friderici-Jakowicka zmarła 4 listopada 1889 roku w Warszawie, została pochowana na Powązkach.
Adam Czopek