Magazyn Operowy Adama Czopka

Opera, operetka, musical, balet

Cykl Kompozytorzy i ich dzieła Wagner

Tristan i Izolda,muzyka niespełnionej miłości cz. I

To najbardziej odrażająca rzecz, jaką zdarzyło mi się w życiu widzieć – napisała Klara Schumann, a Mark Twain, który widział Tristana i Izoldę w Bayreuth, zwierzał się, że czuł się tam zupełnie nie na miejscu, – jakbym był jedynym zdrowym na umyśle człowiekiem wśród szaleńców. Tego, co napisał o słynnym akordzie otwierającym operę Edward Hanslick, nie sposób przytoczyć ze względu na drastyczne porównania, jakich użył ten zasłużony, ale przywiązany do klasycznych wzorców, autor. Z tych kilku zdań jasno wynika, że nie zawsze, i nie wszędzie, przyjmowano Tristana entuzjastycznie. Mimo tego należy stwierdzić, że jest to bez wątpienia najdoskonalsze pod względem muzycznym, a zarazem najgłębsze psychologicznie i najbardziej nowatorskie dzieło Ryszarda Wagnera. Najkrócej można powiedzieć, że jest jedyne i wyjątkowe w swoim rodzaju. Prosta konstrukcja dramaturgiczna sprawia, że opowiedziana w tym dziele tragiczna historia wielkiej beznadziejnej miłości może być – i jest – odczytywana w sposób bardzo osobisty. Pozwala to na wciąż nowe interpretacje i rozwiązania inscenizacyjne, można powiedzieć, że każdy dyrygent i każdy reżyser dają swoje wizje tego dramatu. By do końca zrozumieć co to znaczy wagnerowski śpiew, trzeba koniecznie obejrzeć, a nie tylko wysłuchać w nagraniu, to wspaniałe dzieło na scenie. Jednak warunkiem sine qua non jest doskonała pod każdym względem orkiestra i obsada, której śpiew i aktorstwo wciągną widza i słuchacza w wir wewnętrznych przeżyć bohaterów dramatu. W przeciwnym wypadku trudno na przedstawieniu Tristana i Izoldy wysiedzieć do końca. Coś wiem na ten temat … !

Ludwig i Malwina_Schnorr_von_Carolsfeld, pierwsi wykonawcy partii Tristana i Izoldy, Monachium 1865

Od naszego pierwszego poznania się, starała się ona o mnie w najbardziej niestrudzony i najdelikatniejszy sposób i wszystko, co tylko mogło ułatwić moje życie, uzyskiwała w najśmielszy sposób od swojego męża… I miłość ta, która trwała między nami nigdy nie wypowiedziana musiała się nareszcie odsłonić, kiedy przed rokiem napisałem poezję Tristana i dałem ją Jej. Wtedy po raz pierwszy opuściły ją siły i powiedziała mi, że teraz musi umrzeć. Pomyśl kochana siostro czym musiała być dla mnie ta miłość, po życiu pełnym trosk, cierpień, burz i ofiar, jak moje! Ale poznaliśmy od razu, że o połączeniu naszym nigdy nie będzie można pomyśleć: tak więc wyrzekając się każdego samolubnego życzenia zrezygnowaliśmy, walczyliśmy, cierpieli, ale – kochaliśmy się! Ten fragment listu Ryszarda Wagnera napisanego do siostry, Klary Wolfram 20 sierpnia 1858 roku jest – myślę – najlepszym dowodem na to co skłoniło Ryszarda Wagnera do skomponowania Tristana i Izoldy. Stało się to kilka tygodni po rozstaniu z Matyldą Wesendonck i opuszczeniu Zurichu, oraz po rozpoczęciu instrumentacji II aktu. Zresztą potwierdza tę tezę drugi list napisany do Franza Liszta cztery lata wcześniej, jesienią 1854 roku, a więc już dwa lata po poznaniu Matyldy Wesendonck i jej męża Ottona „.. Ponieważ nigdy w życiu nie zaznałem szczęścia miłości, chcę temu najpiękniejszemu ze wszystkich marzeń wznieść jeszcze pomnik, w którym od początku do końca ma się ta miłość nasycić: mam w głowie Tristana i Izoldę, najprostszą, ale najprawdziwszą koncepcję muzyczną; czarną flagą, która na końcu jej powiewa, chcę się potem okryć i umrzeć.

 Skąd Wagner wziął ten temat? Jeszcze podczas pobytu w Dreźnie (1843 – 1849) poznał, oparty na staroceltyckiej legendzie, średniowieczny poemat „Tristan i Izolda” napisany w XII wieku przez Gotfryda ze Strassburga opowiadający o zakazanej miłości Tristana, siostrzeńca króla Kornwalii do Izoldy, irlandzkiej księżniczki. Wagner zafascynowany tą opowieścią miał w swojej bibliotece kilka różnych wersji tego poematu. Można więc z dużym prawdopodobieństwem powiedzieć, że wielka niespełniona miłość Ryszarda Wagnera i Matyldy Wesendonck stała się jedynie językiem spustowym, który uruchomił wyobraźnię kompozytora, by to wielkie uczucie utrwalić w poezji i muzyce. Wypada też zauważyć, że Wagner zabrał się do pracy nad tym dramatem dopiero w chwili  kiedy sam znalazł się w sytuacji Tristana i stanął wobec uczucia wzniosłej miłości, o której przez lata marzył. Mit którym się fascynował, nabrał w jego przypadku osobistych odniesień. Nie bez znaczenia w powstaniu Tristana i jego klimatu był wpływ przesyconej pesymizmem filozofii Artura Schopenhauera mówiącej, że …świat jest miejscem cierpień, a ideału szczęścia nie da się osiągnąć w życiu, które jest tylko oczekiwaniem na śmierć. To dlatego jest w tym dramacie tak mało akcji, mówi się nawet że jest on wyjątkowo statyczny, bo Wagner oparł całe dzieło na wewnętrznych przeżyciach i doznaniach dwojga głównych bohaterów, sprowadzających się właśnie do oczekiwania nie szczęścia lecz … śmierci! Najtrafniej ujął to Lichtenberger pisząc o miłosnej śmierci Izoldy: …jest to istotne zakończenie filozoficzne całego dramatu. Mówi nam ono o nadnaturalnej piękności zupełnego wyrzeczenia się, o niewypowiedzianym spokoju duszy, która wyzwoliła się z pragnień i unosi się w pełnej wolności nad ziemską niedolą. Sam Wagner napisał o tym momencie: Co los rozdzielił, ożywa teraz, wyzwolone w śmierci: wrota do połączenia są otwarte; umierająca nad zwłokami Tristana widzi Izolda najszczęśliwsze zaspokojenie gorącej tęsknoty w połączeniu się na zawsze w niezmierzonych przestrzeniach – bez przeszkód, bez więzów. Trudno o lepsze ujęcie istoty tego muzycznego dramatu będącego przedziwnym splotem tęsknoty, miłości i śmierci.

Jan Reszke uchodził za idealnego wykonawcę partii Tristana

Wagner pisał swojego Tristana w latach 1857 – 1859, by to uczynić przerwał pracę nad Zygfrydem, trzecią częścią Pierścienia Nibelunga. Jednak pierwsze poważne szkice libretta trzyaktowego działa powstały w grudniu 1856 roku, jeszcze w okresie wstępnych prac nad Zygfrydem. Pierwszy akt Tristana powstał w Zurichu, w okresie, kiedy płomienny romans z Matyldą dobiegał już końca. Drugi akt skomponował Wagner w Wenecji, gdzie schronił się po wielkim skandalu, jaki wywołała jego żona Minna przechwyciwszy pełen miłosnych wyznań list Ryszarda do Matyldy. Jego zakończenie napisał Wagner 18 marca 1858 roku w weneckim pałacu Giustinianich. Trzeci akt powstał w znaczniej części w Lucernie, w hotelu Schweizerhof, gdzie złożyli mu wizytę małżonkowie Wesendonck. Znana jest nawet dokładna data i pora zakończenia pracy nad całą partyturą – 6 sierpnia 1859 o wpół do piątej po południu. Był to właśnie ten dzień kiedy odwiedzili go Wesendonckowie. Rewizytę złożył im Wagner we wrześniu w Zurichu, podczas niej Otton Wesendonck zakupił prawa do czterech partytur Pierścienia, mimo że te były jeszcze nieukończone. Zapłacił po sześć tysięcy franków za każdą. Nie bez powodu mówi się, że partytura Tristana jest kamieniem milowym, zarazem jedną z najpiękniejszych kart, w historii muzyki. Jak już pisałem na wstępie, muzyka tego dramatu odzwierciedla wewnętrzne przeżycia bohaterów, ich psychikę, ból, duchowe uniesienia, cierpienia oraz kłębiące się w nich wichry namiętności. Nawet słynne Wagnerowskie motywy przewodnie tutaj mają charakter bardziej emocjonalny i wyrastają z psychiki bohaterów. Ich rozwój i zespalanie związane są ściśle z rozwojem akcji. Można powiedzieć, że prawdziwy dramat rozgrywa się w orkiestrze, każdy takt tej muzyki przepojony jest nieukojoną tęsknotą, bólem i namiętnością. Wagnerowi dopiero w tym dziele udało się rozbudować system tonalny dur – moll do granic możliwości. To właśnie w Tristanie posługiwał się Wagner efektem dążącej, a nie rozwiązującej się dominanty, będącej takim metafizycznym znakiem zapytania. Niezwykła kolorystyka, bogactwo zmian rytmicznych i chromatycznych zwielokrotnią napięcie, prowadząc do niezwykłego uniesienia, wręcz nieziemskiej ekstazy. Linie: melodyczna i harmoniczna ujmują płynnością, pięknem ekspresji i niczym nieskrępowaną spontanicznością, a muzyka, mimo ogromnej gęstości instrumentacji, zachwyca subtelną przejrzystością. Warto przypomnieć o Wagnerowskiej koncepcji Gesamtkunstwerk – dzieła scenicznego, w którym wszystkie elementy – słowo, muzyka i dekoracje – pozostają ściśle z sobą powiązane i wspólnie mają tworzyć zamierzony efekt dramatyczny, co tak naprawdę dopiero w tym dziele zostało w pełni urzeczywistnione.

Tristan i Izolda według Herberta Drapera, karta pocztowa

I chociaż partytura Tristana jest jednym wielkim arcydziełem, to są w niej jeszcze miejsca absolutnie wyjątkowe. Pierwszym jest sto jedenaście taktów muzycznego wstępu z pojawiającym się na początku słynnym „akordem tristanowskim” (zwanym też „muzycznym symbolem miłości”), polegającym na „silnym schromatyzowaniu współbrzmienia”. Właśnie w tym akordzie samodzielnie prowadzone głosy instrumentów splatają się i wiążą w osobliwe harmonie obrazując pragnienie miłości, drgając wzruszeniem i namiętnością, wprowadzają nas w świat zupełnie innej muzyki, która przez trzy akty płynie swobodnie niczym nieskrępowaną falą. Nie bez racji mówi się, że wstęp do Tristana pozostanie w muzyce – na zawsze – historyczną legitymacją Ryszarda Wagnera. Potwierdzeniem genialności kompozytora jest wspaniały duet Isolde! Tristan! Geliebter, śpiewają go w II akcie główni bohaterowie. Jak pięknie splatają się tutaj motywy oczekiwania, radosnej nadziei i upojenia, by w końcu przejść w miłosną ekstazę. Nad tym wszystkim pojawia się i zaczyna dominować „motyw pragnienia śmierci”. Oboje wyśpiewują na pozór nieskładne frazy:…  Izoldo, kochanko! Tristanie kochany! Jesteś mój. Mam znowu ciebie, mogę cię objąć. Nie mogę w to uwierzyć! Wreszcie, wreszcie. Twe oczy, Twe usta, Twa ręka, Serce tu. Jesteś? Jestem? Czy to nie sen?…. Próżno szukać takiego drugiego duetu w całej operowej literaturze. Jest tylko ten jeden, absolutnie niepowtarzalny! Ryszard Strauss powiedział o nim; „trzeba mieć niewiarygodnie zimną głowę, by napisać tak wspaniały duet miłosny.”

Antonina Kawecka – Izolda, Stanisław Romański – Tristan, w pierwszej powojennej realizacji tego dramatu. Opera Poznańska 1968

Przejmujący beznadziejnością wstęp do III aktu, będący jednym wielkim oczekiwaniem i zamieraniem jest kolejnym dowodem genialności kompozytora. Tutaj wspaniała pieśń Gorwenala łączy się z pełnym bólu monologiem umierającego Tristana. Wreszcie słynna scena – Mild und leise, to w niej  w stanie nieziemskiej ekstazy umiera Izolda. Jej dusza łączy się z duchem zmarłego chwilę wcześniej Tristana,  a muzyka promienieje najwyższym pięknem miłosnej śmierci Izoldy. –  Z. Jachimecki „Wagner”. Emanuje z tych fraz poczucie tragizmu, rezygnacji i bezkresnego smutku. To wszystko składa się na jedyne i wyjątkowe w swoim rodzaju dzieło, „Opus metaphysicum”. – powiedział o nim Friedrich Nietzsche.

Adam Czopek

Za tydzień zapraszam na drugą część tego szkicu.