Tristan i Izolda – muzyka niespełnionej miłości, cz. II dokończenie
Wagner przystępując do tworzenia Tristana był przekonany, że pisze operę możliwą do realizacji w warunkach każdego teatru. Jednak targające nim emocje niespełnionej miłości spowodowały, że to niewielkie w założeniu dzieło rozrosło się do ponad czterogodzinnego spektaklu o ogromnym stopniu trudności, szczególnie dla wykonawców głównych ról. Również orkiestra ze „zwykłej” stała się potężnych rozmiarów orkiestrą symfoniczną z rozbudowanym kwintetem smyczkowym. Dlatego też każde wykonanie Tristana i Izoldy jest trudną próbą wytrzymałości fizycznej, pamięci i umiejętności prowadzenia głosu oraz jego kondycji dla śpiewaków, którzy podejmą się wykonania tytułowych partii. Z tych względów właśnie pierwotnie planowana prapremiera na scenie teatru dworskiego w Karlsruhe nie odbyła się. Również trudności z opanowaniem pamięciowym swoich partii mieli śpiewacy Opery Wiedeńskiej, która zamierzała wystawić ten dramat na swojej scenie. Niestety, po przeprowadzeniu ponad sześćdziesięciu prób, na przełomie lat 1862-63, dyrekcja teatru zrezygnowała z wystawienia dzieła. Tristan jest niemożliwy do wystawienia i do sprzedania. – usłyszał kompozytor od intendenta Opery. To były dla Wagnera pierwsze sygnały, że w tej partyturze wykroczył daleko poza swoje czasy. Pierwsze wykonanie fragmentu partytury II aktu, odbyło się na początku maja 1860 roku w paryskim salonie Pauliny Viardot. Wykonawcami byli gospodyni salonu i kompozytor. Jedynymi świadkami tego wydarzenia byli, Maria Kalergis i Hector Berlioz. Akompaniował na fortepianie sprowadzony specjalnie na tę okazję z Londynu Carl Klindworth. Maria Kalergis nie była zachwycona tym co usłyszała. Po kilku dniach w liście do córki napisała: …”Tristan” jest po prostu niewykonalny, jest to abstrakcja interesująca do przestudiowania zawierająca piękno, z którego można by wydobyć zdrową myśl, lecz jako dzieło dramatyczne będzie odrzucone przez wszystkich widzów całego świata… Po latach Kalergis nieco złagodziła swój sąd, dwa lata przed śmiercią napisała: … nie wiem czy dobrze jest słuchać „Tristana”; Jedna on nas z największymi cierpieniami, jakimi są miłość i śmierć, ale bynajmniej nie jedna z życiem.
Jak widać początki drogi Tristana do łatwych nie należały, nie były nowym dziełem zainteresowane ani Paryż, ani Wiedeń, ani żaden z niemieckich teatrów. Dopiero opieka, jaką nad Wagnerem roztoczył król bawarski Ludwik II, pozwoliła na wystawienie dzieła w jego monachijskim teatrze dworskim. Premierą, która odbyła się 10 czerwca 1865 roku dyrygował Hans von Bülow, główne partie śpiewali: Tristana – Ludwig Schnorr von Carolsfeld, Izoldy – jego żona Malwina. Nazajutrz Wagner otrzymał od króla Ludwika II list, w którym monarcha napisał: Dzieło boskie! – Moja wieczna wdzięczność – aż do śmierci. Jednak o wielkim sukcesie prapremiery raczej trudno mówić, był to już bowiem okres, kiedy dworska kamaryla zwalczała Wagnera czym i jak tylko można było. Doszło nawet do tego, że jego przeciwnicy ogłosili w „Bayerischer Courier” artykuł, który zaczynał się od słów: Płatny muzykus, człowiek z barykad drezdeńskich, który niegdyś na czele bandy morderców i podpalaczy chciał wysadzić w powietrze pałac królewski, prowadzi państwo bawarskie do upadku. Nawet to, że kilkanaście dni po prapremierze, w wieku 29 lat, zmarł nagle Ludwig Schnorr, starano się wykorzystać przeciwko kompozytorowi i jego dziełu. Twierdzono, że śmierć śpiewaka jest następstwem wysiłku, do jakiego zmusiła go partia tytułowego bohatera. Wszystko to razem wzięte sprawiło, że Tristan nie zdobył światowych scen z marszu, trzeba było kilkudziesięciu lat, by zdobył uznanie i trafił na najbardziej prestiżowe sceny. Premiera berlińska miała miejsce w 1876 roku, dwa lata wcześniej wystawiono Tristana w Weimarze. Londyn obejrzał dzieło pierwszy raz w 1884 roku. W Bayreuth wystawiono Tristana dopiero na piątym festiwalu, w 1886 roku, reżyserowała Cosima Wagner, dyrygował Felix Mottl, główne partie śpiewali Henrich Gudehus i Therese Malten. W tym samym roku dramat trafia pierwszy raz na scenę nowojorskiej Metropolitan.
Drugi raz wystawiono Tristana w MET w 1895 roku, z Janem Reszke w partii tytułowej. Jego brat Edward śpiewał wówczas basową partię króla Marka. Obaj uchodzili za wzorcowych wykonawców swoich partii. Jako Izolda towarzyszyła braciom znakomita Felia Litvinne, prywatnie szwagierka Edwarda. Trzecią polską artystką w obsadzie tych przedstawień bywała Róża Olicka (Rosa Olitzka) w partii Brangeny. No proszę, ponoć nie mieliśmy śpiewaków Wagnerowskich, a tu proszę w obsadzie jednego przedstawienia w Metropolitan Opera w Nowym Jorku jest ich troje! Rok 1893 przynosi premierę w Monte Carlo, a w 1897 roku Arturo Toscanini, wprowadza ten wielki dramat muzyczny na scenę Teatro Regio w Turynie. Trzy lata później, 29 grudnia 1900 roku, Toscanini prowadzi pierwszą premierę Tristana i Izoldy w mediolańskiej La Scali. Kolejne inscenizacje w La Scali miały miejsce w 1906 roku z Salomeą Kruszelnicką jako Izoldą i w 1923 z udziałem Stefana Beliny–Skupiewskiego. W obu przypadkach dyrygował Arturo Toscanini. Był on też pierwszym zagranicznym dyrygentem któremu powierzono prowadzenie tego dramatu w Bayreuth w 1930 roku.
Warto wspomnieć, że w 1862 roku Wagner napisał koncertową wersję wielkiego duetu miłosnego z II aktu. Skomponował ją z myślą o Ludwigu Schnorr von Carolsfeld i jego żonie Malwinie, którzy mieli zaśpiewać ten duet na przedpremierowej prezentacji. Niestety, z niewiadomych powodów ten duet nie został nigdy wykonany, a nuty trafiły do zbioru partytur niemieckiego kompozytora Juliusa Weissmana i tam właśnie w latach pięćdziesiątych je odnaleziono i przekazano do archiwum Wagnerowskiego w Bayreuth. Niedawno natknął się na nie Daniel Barenboim i zainteresował nimi Antonia Pappano, który właśnie wybrał tą wersję dla nagrania Wagner Love Duets, którego w 2000 roku dokonał Placido Domingo i Deborah Voigt. Wersja koncertowa różni się od scenicznej finałem. W scenicznej wyznania kochanków przerywa niespodziewane wejście króla Marka, w koncertowej – Wagner w to miejsce dopisał frazy pozwalające zakochanym zatopić się w miłosnej ekstazie, co jak wiemy, w wersji scenicznej następuje w III akcie.
Polska premiera, która miała miejsce 24 stycznia 1921 roku, była dwukrotnie przekładana. Dyrygował Emil Młynarski, animator tej premiery. Pierwszym polskim Tristanem był Ignacy Dygas, Izoldą – Helena Zboińska – Ruszkowska, Partię Króla Marka śpiewał Adam Ostrowski. Reżyserował Henryk Kawalski, który dokonał w partyturze tak wielu skrótów, że wzbudziło to niezadowolenie recenzentów. Tristan doczekał się w Warszawie 34 przedstawień. Zanim doszło do tej scenicznej premiery, 5 września 1909 roku Filharmonia Warszawska zaprezentowała w formie koncertu II akt. Dyrygował Grzegorz Fitelberg, partię Izoldy śpiewała Felicja Kaszowska, Tristana – Otto Briesemeister, Brangeny – Karolina Pietraszewska, Króla Marka – Adam Ostrowski. Powojenne dzieje Tristana i Izoldy są na naszych scenach więcej niż skromne! Jedyna (do 2016 roku) premiera miała miejsce 15 grudnia 1968 roku na scenie Teatru Wielkiego w Poznaniu. Dyrygował i reżyserował Robert Satanowski, który zdecydował się na spore skróty (niestety, krok często powtarzany przy realizacji tego dzieła) w partyturze, śpiewali: Antonina Kawecka i Stanisław Romański. Rok wcześniej, 23 września 1967 bywalcy Teatru Wielkiego w Warszawie mieli rzadką okazję poznania Tristana i Izoldy podczas gościnnych występów Berlińskiej Opery Państwowej NRD. Również dzięki występowi gościnnemu Opery w Chemnitz, w 2005 roku, mogli Tristana i Izoldę poznać bywalcy Teatru Wielkiego w Poznaniu. Wśród wykonawców Evelyn Herlitzius (Izolda), John Charles (Tristan) oraz Yue Liu (Król Marek). Warto jeszcze wspomnieć, że 15 grudnia 1987 roku, w Filharmonii Narodowej, Jerzy Semkow poprowadził wykonanie koncertowe, główne partie śpiewali: Ingrid Bjoner i Jean Cox. Nie zmienia to jednak faktu, że to wspaniałe dzieło praktycznie nie funkcjonowało w naszej kulturze muzycznej. Ogłaszane kilka razy plany jego wykonania były odwoływane. Aż nastał rok 2016! Najpierw 12 czerwca 2016 premiera w Operze Narodowej. Przedstawienie przygotowano w koprodukcji z Festspiele Baden Baden (premiera – 19 marzec 2016), Metropolitan Opera w Nowym Jorku (premiera – 26 września 2016, na otwarcie sezonu) oraz Operą w Pekinie. Wszystkie te inscenizacje łączyło nazwisko reżysera Mariusza Trelińskiego i jego ekipy (Boris Kudlička – scenografia, Marek Adamski – kostiumy, Tomasz Wygoda – choreografia). W obsadzie między innymi Melanie Diener (Izolda) Jay Hunter Morris (Tristan), Reinhard Hagen (Król Mark). Dyrygował Stefan Soltesz. Premierę w Operze Narodowej poprzedziło koncertowe wykonanie Tristana i Izoldy w stołecznej Filharmonii Narodowej (3 i 4 czerwca, na zakończenie sezonu) z udziałem Michaela Weinius (Tristan), Jennifer Wilson (Izolda), Tomasza Koniecznego (Gorwenal) oraz Christiana Hübnera (Król Marek). Dyrygował Jacek Kaspszyk.
Jeszcze słowo na temat wykonawców głównych partii. We wdzięcznej pamięci wielbicieli twórczości Wagnera pozostały wspaniałe kreacje tytułowych bohaterów. Pierwszy na listę Tristanów wszech czasów wpisał się Lauritz Melchior, który partię Tristana śpiewał ponad 200 razy, z czego blisko 130 na scenach amerykańskich. Jego rywalem był w tym względzie nasz wielki śpiewak Jan Reszke. Podziwiano go w tej roli w Londynie, Chicago, Bostonie oraz Nowym Jorku w MET, gdzie wystąpił w 25 spektaklach. Tradycje wspaniałych Tristanów kontynuował na scenie La Scali wspomniany już Belina-Skupiewski. Oczywiście nie można w tym miejscu pominąć wysoko cenionych dokonań: Ramona Vinay’a, Wolfganga Windgassena, Ludwiga Suthausa oraz Maxa Lorenza. Idealna kreacja tej partii musi przede wszystkim wstrząsać dramatyczną ekspresją, szczególnie w trzecim akcie, gdzie wykonawca powinien stworzyć w pełni przekonujący obraz cierpiącego z miłości bohatera.
Partia Izoldy przyniosła sławę: Félii Litvinne, Lilli Lehmann, Lilian Nordicy, Helen Traubel. Jednak tytuł najwybitniejszych odtwórczyń tej partii należy bez wątpienia do trzech pań: Kirsten Flagstad, Birgit Nilsson i Marthy Mödl. Każda z nich nasycała partię Izoldy ogromnym bogactwem wszelkich odcieni dramatyzmu i subtelnej ekspresji, by w Libestod uzyskać wręcz nierealne brzmienie. Do ich osiągnięć usiłowały – po latach – nawiązać Astrid Varnay, Johanna Meier, Waltraut Meier, Catarina Ligendza, Gabriele Schnaut, Gwyneth Jones, Jane Eaglen, ostatnimi laty również Nina Stemme. Oczywiście nie zabrakło na tej liście polskich śpiewaczek, by wymienić Helenę Zboińską-Ruszkowską, która partię Izoldy śpiewała na wielu europejskich scenach. Jedyną polską śpiewaczką, jaka po II wojnie światowej oprócz Antoniny Kaweckiej wykonywała partię Izoldy była Hanna Lisowska, która w styczniu 1989 roku zaśpiewała ją w Lipsku w premierze, inaugurującej działalność gmachu teatru po remoncie.
Omawiając wielkie kreacje wokalne nie wolno zapomnieć o równie wielkich kreacjach muzycznych, a to już zasługa wielkich kapelmistrzów, z których każdy potrafił na interpretacji odcisnąć piętno własnej osobowości artystycznej. Temperaturę emocjonalnego napięcia wyznaczały w Bayreuth przedstawienia prowadzone przez Wolfganga Sawallischa, Horsta Steina, Carlosa Kleibera i Herberta von Karajana. Ten ostatni dyrygent w 1972 roku pokusił się o wyreżyserowanie monumentalnej inscenizacji Tristana i Izoldy, którą oczywiście również dyrygował, na kierowanym przez siebie Festiwalu Wielkanocnym w Salzburgu. Tytułowe partie śpiewali Helga Dernesch i Jon Vickers. Nie ma co ukrywać Tristan i Izdolda jest dziełem wymagającym od dyrygenta nie tylko żelaznej kondycji fizycznej, ale przede wszystkim wielkiej wyobraźni. Tu nie chodzi tylko o zegarmistrzowską precyzję (chociaż ta bardzo się liczy) i konsekwencję w przeprowadzenia dramaturgii dzieła. Ale również o nasycenie muzyki pełnią ekspresji i nieziemskiego wprost odrealnienia.
Warto też przypomnieć i zapamiętać, że raz jeden w scenicznej historii Tristana i Izoldy zdarzyło się by jednej Izoldzie (Birgit Nilsson) partnerowało podczas jednego przedstawienia aż trzech Tristanów (w pierwszym akcie Ramon Vinay, w drugim Karl Liebl, w trzecim Albert da Costa). Gdzie i dlaczego do tego doszło? Wydarzyło się to w 1959 roku w nowojorskiej Metropolitan, kiedy nagle zachorowali wszyscy trzej tenorzy śpiewający na zmianę partię Tristana. By nie odwoływać przestawienia, na które oczywiście wyprzedano – z góry – wszystkie bilety, dyrektor Rudolf Bing uprosił każdego z nich by wystąpili chociaż w jednym akcie. Zgodzili się! Po przedstawieniu Bing ponoć z ulgą westchnął – Całe szczęście, że Tristan ma tylko trzy akty!
Adam Czopek