Magazyn Operowy Adama Czopka

Opera, operetka, musical, balet

Recenzje teatralne

Turandot pierwszy raz w Operze Krakowskiej

Efektowna premiera

W trakcie pracy nad Turandot lekarze wykrywają u Giacomo Pucciniego raka krtani. Zapada decyzja najpierw o kuracji radem, a później operacji w Brukseli. Zabieg przeprowadzono 24 listopada, pierwotnie wszystko wskazywało, że operacja się udała. Niestety, cztery dni później następuje nagłe pogorszenie stanu zdrowia zakończone śmiercią kompozytora. Cały świat przyjmuje tą wiadomość z ogromnym smutkiem. Przy szpitalnym łóżku kompozytora pozostało 36 stron nie ukończonej partytury Turandot, nad którą pracował od czterech lat, i którą zabrał do szpitala mając nadzieję jej ukończenia – niestety nie zdążył.

Wioletta Chodowicz – Turandot fot. Edyta Dufaj

Operę ukończył Franco Alfano, a legendarny dyrygent Arturo Toscanini, wielki przyjaciel zmarłego kompozytora poprowadził, 24 kwietnia 1926 roku, jej prapremierę w mediolańskiej La Scali. W trzecim akcie, po scenie śmieci Liu, Toscanini przerwał przedstawienie i obróciwszy się w stronę publiczności nie kryjąc wzruszenia powiedział: „Tutaj kończy się dzieło pozostawione przez chorego Maestro. Śmierć okazała się szybsza”. Cała widownia podniosła się z miejsc i w milczeniu opuściła teatr oddając w ten sposób hołd jednemu z największych kompozytorów operowych. Kolejne przedstawienia odbywały się już z dopisanym przez Alfano zakończeniem. Mimo, iż śmierć nie pozwoliła kompozytorowi ukończyć swojego dzieła, to jednak uchodzi ono za dzieło artystycznie skończone. Efektowna stylizacja egzotycznej muzyki, mistrzowsko rozpisane partie wokalne, wspaniałe sceny z udziałem chóru zapewniają Turandot stałą obecność na afiszu i powodzenie u publiczność.

Wystawienie Turandot jest dla każdego teatru trudnym do zdania egzaminem. Ten Opera Krakowska i jej zespoły zdały znakomicie! Zaprezentowana inscenizacja, która miała swoją premierę 25 marca, okazała się efektownym, zrealizowanym prostymi środkami z dużym rozmachem, przedstawieniem, które od pierwszej sceny wciąga widza w swój narracyjny tok. Zawdzięczmy to sprawnej reżyserii Karoliny Sofulak, która nadała wielu scenom zwartą dynamikę i właściwą dramaturgię oraz wymiar. Eksponując przy tym przepaść dzielącą prosty lud Pekinu, od cesarskiego dworu. Szarobure kostiumy ludu Pekinu były ogromnym kontrastem dla czerwonych kostiumów cesarskiego dworu. Jednak przykrótki zielony szlafroczek Cesarza w jakim pojawił się w finałowej scenie raczej nie przysporzył mu szacunku. Jeżeli dodamy do tego wszystkiego grę kolorów, intensywność barw i świateł oraz umiejętność tworzenia kameralnego nastroju przez ograniczenie akcji do jednego jasno oświetlonego punktu. Wszystko to świetnie wpisuje się w całość inscenizacji. Nieco mniej mojego entuzjazmu budził plażowy piasek jakim wysypano scenę, to bardziej mogłoby odnosić do egipskiej Aidy Verdiego niż cesarskiego Pekinu. Ponadto mam wrażenie, że unoszący się z tego piasku pył raczej nie ułatwiał życia śpiewakom.

Katarzyna Oleś Blacha Liu fot. Edyta Dufaj

Pełny sukces Turandot nie byłby możliwy bez skompletowania obsady solistów mogących należycie sprostać arcytrudnym wymaganiom swoich partii. Przyznać należy, że Opera Krakowska – jak zwykle – pieczołowicie zadbała o znakomitą w każdym detalu obsadę. Dominik Sutowicz imponując blaskiem i siłą głosu swobodnie pokonywał ogrom trudność partii Kalafa. Był to debiut śpiewaka w tej partii! Piękny głos o wyrównanym brzmieniu i równie piękne piana zaprezentowała Katarzyna Oleś-Blacha w partii Liu, kruchej, delikatnej dziewczyny o wielkim sercu zdolnej w imię miłości do największego poświęcenia. Świetna ekspresja i pięknie brzmiący głos pozwoliły jej stworzyć wzruszającą kreację. Dowiodła tego najpełniej we wstrząsającej dramatyzmem scenie śmierci w swojej bohaterki. Wioletta Chodowicz w ciężkiej i forsownej partii tytułowej chińskiej księżniczki zademonstrowała głos o wolumenie właściwym do swobodnego jej wykreowania. Starała się też wyraziście ukazać emocje targające jej bohaterką. Tylko w wielkim monologu In questa regio zabrakło mi nieco większego jeszcze napięcia dramatycznego i lodowatego brzmienia. Wojtek Gierlach udaną kreację Timura, ojca Kalafa, może zapisać po stronie swoich artystycznych sukcesów. Świetny tercet stworzyli panowie Jacek Jaskuła (Ping), Adrian Domarecki (Pang), Łukasz Gaj (Pong), w roli trzech cesarskich ministrów. Potraktowali swoich bohaterów z lekkim dystansem oraz humorem rodem z commedii dell’arte. W tej sytuacji wypowiedzenie przez niech posłuszeństwa Turandot, przez rzucenie jej pod nogi po torturach i śmierci Liu noszonych szarf, nabiera specjalnego znaczenia. Nawet epizodyczna rola Mandaryna zyskała w tym przedstawieniu znakomitego wykonawcę w osobie Adama Szerszenia.

Scena z II aktu fot. Edyta Dufaj

Tomasz Tokarczyk przy dyrygenckim pulpicie z pasją i żywym temperamentem prowadził premierowe przedstawienie nadając mu właściwy puls i rozmach. Dbając zarazem o to by nie uronić nic, nie tylko z wyrafinowanej kolorystyki tej wspaniałej muzyki, ale również wyeksponować finezyjną instrumentację nawiązującą do egzotycznego kolorytu i klimat właściwy temu wspaniałemu dziełu. Dla pełnego obrazu należy jeszcze dodać znakomicie śpiewający chór ujmujący wyrównanym brzmieniem i wokalną dyscypliną.

Owacja na stojąco jaką po przedstawieniu urządziła wykonawcom i realizatorom zachwycona publiczność była najlepszym dowodem sukcesu premiery!

Adam Czopek