Urok dobrej zabawy
Mimo, że Rossini skomponował 39 dzieł operowych, w tym wiele bardzo poważnych, to jednak przede wszystkim utożsamiany jest z operą komiczną. Nie bez racji mówi się, że stałe miejsce w historii opery zapewnił sobie skomponowanym w 1816 roku Cyrulikiem sewilskim, który uchodzi do dzisiaj za niedościgły wzór opery komicznej, mimo że podczas pierwszego przedstawienia w rzymskim Teatro Argentino został wygwizdany. Jednak nie do końca jest to prawda , ale fakt pozostaje faktem – wielkiego sukcesu nie było, ten przyszedł dopiero po kilku przedstawieniach. Przed Cyrulikiem gorąco oklaskiwano wiele rossiniowskich premier, ale przedsmak sławy, jaką się później cieszył, przyniosła mu skomponowana w 1813r. dla Teatro San Benedetto w Wenecji Włoszka w Algierze. Jej prapremiera 22 maja zakończyła się największym, w dotychczasowym życiu kompozytora, sukcesem.
Trudno się temu dziwić, bo przyznać trzeba, że Gioacchino Rossini nagromadził w tej operze niemałą ilość pięknych melodii, wspaniałych arii ,duetów i scen zbiorowych. Jest ich tyle, że spokojnie można by nimi obdzielić kilka oper. Właśnie to sprawia, że Włoszka, od chwili weneckiej prapremiery praktycznie nie schodzi z afisza światowych scen. Jeżeli tylko teatr jest w stanie zgromadzić solistów zdolnych do wykonania wirtuozowskich partii: Mustafy, Lindora, Izabelli i Elwiry oraz dyrygenta potrafiącego precyzyjnie wyeksponować delikatność, finezję i humor rossiniowskiej kantyleny to może pokusić się o wystawienie Włoszki w Algierze, która bawi od pierwszej do ostatniej nuty. Szczególnym momentem tej opery jest brawurowy finał I aktu możliwy do zrealizowania tylko przez wysokiej klasy zespół.
Wszystkie wyżej wspomniane atuty odnajdujemy w zrealizowanym z rozmachem w 2018 roku przedstawieniu firmowanym przez renomowany Salzburger Festspiele – retransmisja 22 marca, Realizatorzy: Moshe Leiser i Patrica Caurier (reżyseria) oraz Christian Fenouillat (scenografia) i Agostino Cavalca (kostiumy) przenieśli akcję w czasy nam współczesne z wszystkimi tego atrybutami. Na scenie królują wśród panów dresy, jeansy, Lindor ma zabójcze dredy, a Mustafa w większości scen paraduje w podkoszulku i twarzowych majtkach. Od czasu do czasu pojawia się upozowany na mafijnego bossa lat sześćdziesiątych. Kostiumy pań to okres mniej więcej przełomu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Wszystko to razem wzięte dobrze współgra z prostą funkcjonalną scenografią. Wartka akcja, liczne gagi i dobry humor w konstruowaniu poszczególnych scen zapewniły widowni dobrą zabawę, od uwertury po brawurowy finał.
Pora przejść do wykonawców, a w tym przypadku zadbano o wyjątkowy poziom obsady wszystkich bez wyjątku partii. Dominował w niej absolutnie Ildar Abdrazakow, którego w partii Beja Mustafy znudzonego własną żoną i poszukującego nowych erotycznych przygód. można było podziwiać nie tylko za wspaniale brzmiący głos, bezproblemową jego emisję, ale też, a może przede wszystkim, za dobrze aktorstwo oparte na znakomicie opanowanej vis comica. Mimo że chwilami nieco przerysowywał postać swego bohatera, to jednak brawura z jaką kreślił jego obraz należą się mu wyjątkowe brawa. Dzielnie dotrzymywała mu kroku Cecylia Bartoli w roli pięknej Izabeli, która zrobiła z Mustafy balona. Jej głos o ciepłym zmysłowym brzmieniu, właściwa ekspresja i godna podziwu łatwość pokonywania rossiniowskiej koloratury pozwoliły jej stworzyć doskonałą kreację rezolutnej damy, która mężczyzn wodzi za nos. Wysoka ocena należy się również Edgaro Rocha, który świetnie się spisał w roli Lindora. Nie zawiedli również wykonawcy; Rebeca Olvera (Elwira)Rosa Bove (Zulma) Alessandro Corbelli (Tadeo).
Adam Czopek