Studencka Cyganeria na inaugurację
Przyznaję dość sceptycznie podchodziłem do sprowadzenie na inaugurację przedstawienia studenckiego, no i nie miałem racji! Okazało się, że zaprezentowano przedstawienie dalekie od zwyczajowego, obwarowanego wieloma zwyczajami kształtu. I chociaż nie zawsze zgadzam się z wykreowanym przez Michała Zanieckiego kształtem scenicznym jego inscenizacji (trochę mnie drażnił bałagan i brak drzwi pierwszego i ostatniego obrazu, co zmuszało wykonawców do swoistej ekwilibrystyki, wychodząc czy schodząc ze sceny musieli pokonywać stos szmat i papierów.) Jednak jedno muszę przyznać, reżyser jest od początku do końca konsekwentny, tak w kreowaniu obrazu scenicznego, jak i w sposobie prezentowania poszczególnych bohaterów. Co prawda wszystko to odarło inscenizację z właściwej temu dziełu poetyki, ale za to przydało jej autentyczności w odniesieniu do emocji i ekspresji w kreśleniu obrazu bohaterów akcji. „W Cyganerii jest cały Puccini – w pełnym rozkwicie swego muzyczno-dramaturgicznego geniuszu, natężeniu cech swego indywidualnego stylu.” – napisał Bohdan Pociej. I to właśnie wykorzystał w Michał Znaniecki w swoim przestawieniu. Z kilkoma jednak zastrzeżeniami, no ale sztuka bez budzących dyskusje kontrowersji ma znacznie słabszy wymiar!

Przedstawienie jest dynamicznie, zawarte dramaturgicznie, logicznie uporządkowane i czytelne w każdym obrazie, a wszystko co dzieje się na scenie wywiedzione jest z pulsu muzyki i mocno w niej osadzone. Jak powiedział Puccini, żadna z moich opera nie powstała tak szybko i spontanicznie, żadna też nie stanowiła tak szczerej wypowiedzi i nie była przesycona tyloma elementami własnych przeżyć z czasów młodości. Do tego też odwołuje się w tej inscenizacji Michał Znaniecki.
Poziom muzyczny tej Cyganerii to zasługa Jurka Dybała, pod batutą którego Ukraińska Orkiestra Symfoniczna Nadiia grała i brzmiała znakomicie. Dyrygent ukazał nie tylko pełnię bogatej instrumentacji, ale równie wiele brzmieniowych smaczków, co pozwoliło dostrzec, i w pełni docenić, genialność Pucciniowskiej partytury. Dobrym pomysłem okazała i rezygnacja z udziału chóru w II obrazie (koszty), ale dzięki temu młodość i swoboda młodych artystów mogła zaistnieć w pełnym wymiarze.

Jednak największą wartością tego przedstawienia byli jego młodzi wykonawcy, w większości jeszcze studenci Akademii Muzycznej w Katowicach, którzy przygotowywali swoje partie pod czujnym okiem prof. Ewy Biegas. To jej zasługą jest dokładne opracowanie każdej partii, co pozwoliło młodym artystom na w pełni naturalne, urzekające pasją i swobodą pokonanie ich trudności. Monika Radecka w partii Mimi urzekała pięknym głosem od pierwszej od ostatniej sceny oraz subtelnością w tworzeniu jej obrazu. Towarzyszący jej w partii Rudolfa Michał Ryguła stworzył postać swojego bohatera nieco wycofaną i lekko nieporadną, jednak wykreowana przez niego scena finałowa wstrząsała autentycznością ekspresji. Nie inaczej było w przypadku pozostałych wykonawców, świetną parę tak pod względem wokalnym jak i aktorskim stworzyli Barbara Mościcka – Musetta i Kacper Kostrzewski – Marcello. Matrin Filipiak – Schaunard i Adam Janik – Colline okazali się pod każdym względem znakomici. Nie bardzo rozumiem dlaczego Benoit stał się z woli reżysera najpierw Milicjantem o skandowanych ruchach z nieodzowną w tych czasach pałką. Natomiast świetnie spisał się w roli Alcidora najpierw kochanka Musetty, a w finale Mimi, której stał się opiekunem na ostanie chwile życia. W obu tych rolach podziwialiśmy Marcina Konopackiego.
Mam nadzieję, że wysoki poziom artystyczny Inauguracyjnej Cyganerii dobrze wróży całemu XXX Festiwalowi Muzycznemu im. Krystyna Jamroz.
Adam Czopek.