Magazyn Operowy Adama Czopka

Opera, operetka, musical, balet

Aktualności

Żegnamy Włodzimierza Kamirskiego

Ze sporym opóźnieniem, z  dalekiej Australii, dotarła smutna wiadomość o śmierci Włodzimierza Kamila Kamirskiego, znanego i cenionego polskiego dyrygenta, który zmarł 22 kwietnia 2022 roku w swoim domu w Sydney.

Ten znany i ceniony w świecie dyrygent był absolwentem PWSM w Warszawie, gdzie ukończył klasę prof. Stanisława Wisłockiego. Po dyplomie wyjechał jeszcze do Włoch do Ferrary, gdzie studiował u Franza Ferrary. Po powrocie do kraju pracował najpierw we wspomnianych już teatrach, a później przez osiem lat był szefem „warszawskiej radiówki” skąd został w 1980 roku wyrzucony. ”Samo wymówienie i wyrzucenie mnie z pracy przez wiceprzewodniczącego było w najbardziej chamskim stylu, ale jakoś to przeżyłem” – napisał mi w liście w 1993 roku.

Najpierw wyjechał z żoną do Niemiec, gdzie zastał go stan wojenny. W tym czasie najpierw żona, nieco później i on otrzymali propozycje pracy w Sydney dokąd wyjechali „tylko na chwilę”, która okazała się długim i niezmiernie ważnym w życiu okresem trwającym do końca ich życia. W Sydney szybko poznano się na jego dyrygenckim talencie więc powołano go na stanowisko pierwszego dyrygenta opery, gdzie debiutował w 1985 roku operą Romeo i Julia Gounoda, drugim dziełem jakie prowadził na tej scenie był Bal maskowy Verdiego. W tym samym roku prowadził jeszcze wykonanie Requiem Verdiego, koncert odbywał się w katedrze w Sydney i był transmitowany przez talewizję. Jednocześnie prowadził ożywioną działalność jako dyrygent symfoniczny i operowy. Gościnnie wystąpił w najważniejszych ośrodkach kulturalnych Australii i Nowej Zelandii, otwierał nowo wybudowaną operę w Singapurze. Z czasem prowadził koncerty w całym tamtym regionie z Chinami, Japonią i Koreą na czele oraz Włoszech, Niemczech i Francji, ponadto w Rosji i Argentynie. W latach 1984 – 88 współpracował, również jako szef muzyczny, z National Grand Opera w Nowym Jorku. Do historii opery w Sydney przeszły dwa jego wielkie przedstawienia. Najpierw plenerowa Aida Verdiego wystawiona w 1989 roku z prawdziwymi słoniami na boisku sportowym Sydney Cricket Ground. Cztery lata później (1994) wielka inscenizacja Turandot Puccinego zrealizowana na stadionie sportowym, z udziałem Ewy Marton.

Druga połowa lat osiemdziesiątych oraz lata dziewięćdziesiąte, to prawdziwy rozkwit kariery tego niezwykle utalentowanego Polaka, dyrygenta o światowej już sławie. Miał na swoim koncie kilkanaście oper wystawianych w Sydney, Melbourne, w Brisbane, Hobart i Perth. Dyrygował również w Singapurze. Maestro Kamirski zyskał sobie międzynarodową renomę jako utalentowany dyrygent orkiestr operowych i symfonicznych. Traktując Sydney jako bazę, kontynuował swoje muzyczne dokonania wyjeżdżając do USA, Azji, i wielu europejskich krajów aby dyrygować orkiestrami i operami. Zaproszony do Ameryki Południowej dyrygował Brazylijską Orkiestrą Symfoniczną w San Paulo i Rio de Janeiro; do Nowej Zelandii, gdzie wystawiał trzy opery Verdiego oraz Carmen Bizeta.

Włodzimierz Kamirski

W opracowywanych przez siebie programach koncertowych zawsze i wszędzie promował muzykę polską. Mimo, że często bywał w Polsce to nigdy nie otrzymał propozycji poprowadzenia koncertu czy przedstawienia operowego. Nie istniał w polskim życiu muzycznym. Propozycja występu spłynęła dopiero w 2011 roku przy okazji obchodów 75-lecia NOSPR-u. Niejako za ciosem poszedł Teatr Wielki w Łodzi i zaproponował swojemu dawnemu dyrygentowi powrót i poprowadzenie przedstawienia Traviaty Verdiego z udziałem: Joanny Woś, Dariusza Stachury i Zenona Kowalskiego. Program koncertu 6 marca w Katowicach obejmował: uwerturę do Mocy przeznaczenia Verdiego, poemat symfoniczny Preludia Liszta oraz  suitę z baletu Jezioro łabędzie  Czajkowskiego.

„Włodzimierz Kamirski przy dyrygenckim pulpicie tchnął wiele życia w nieśmiertelną muzykę Verdiego. Przede wszystkim prowadził przedstawienie w sposób umożliwiający śpiewakom spokojne prowadzenie frazy i nie zmuszał ich do forsowania głosu. Była też pod jego batutą charakterystyczna dla Traviaty taneczna lekkość w rytmie walca i śpiewność, pod którą czai się od samego początku, dramat głównych bohaterów. Przyjęte przez dyrygenta tempa nadają muzyce wyraziście głębszy dramatyczny puls.” – napisałem po tym przedstawieniu, które odbyło się 10 marca 2011 roku. Wtedy też miałem okazję spotkać się z tym znanym w świecie dyrygentem, o którym w jego rodzinnym kraju niewielu pamiętało. Przez wiele lat znaliśmy się z kontaktów listownych, w których Maestro Kamirski „donosił” mi o tym jak wygląda życie muzyczne nie tylko zresztą w Australii, czym i gdzie dyrygował, a przyznać należy, ze był przy tym świetnym gawędziarzem. Po tych dwóch muzycznych wydarzeniach wrócił do Australii, nadal utrzymywaliśmy kontakty listowne, tyle, że z czasem coraz rzadsze, aż kilka lat temu zupełnie się urwały.

Adam Czopek