Magazyn Operowy Adama Czopka

Opera, operetka, musical, balet

Cykl Kompozytorzy i ich dzieła Wagner

Dzień ostatni – Zmierzch bogów

                                                       Popioły i zgliszcza.

Zasiadając do oglądania i wysłuchania ostatniego ogniwa wagnerowskiej tetralogii musimy sobie zdać sprawę, że przed nami nie tylko najdłuższy, ponad pięciogodzinny, wieczór, ale również część najbardziej rozbudowana w treści, formie oraz komplikacjach. W Zmierzchu bogów, klątwa ciążąca na złocie ukradzionym Córom Renu wypełnia się do końca, zamykając koło wielowątkowego bosko – ludzkiego dramatu całego Pierścienia Nibelungów. Wagner w konstrukcji dramaturgicznej każdego obrazu nieco się zagalopował, rozbudowując go niemal do granic możliwości ludzkiej percepcji. Akcja ostatniej części cyklu obfituje w nieprawdopodobne wydarzenia i zwroty, które, splatając się w przedziwny sposób, prowadzą nieuchronnie do tragicznego finału. Trzeba się mocno skoncentrować, by nadążyć za tym wszystkim, co dzieje się na scenie. Pod względem dramaturgicznym ostatnia część to epilog dramatu, a pod względem muzycznym – niebywały rozmach i trudne do opisania mistrzostwo. Muzyka ma niespotykaną w poprzednich częściach intensywność, ekspresję, moc i siłę. Instrumentacja, mimo ogromnej gęstości, zaskakuje wyrafinowaną przejrzystością, podobnie jak fascynująca harmonika i malarska kolorystyka niemal każdej frazy. Pracuję niemal cały czas, bez odpoczynku, nad zinstrumentowaniem zakończenia dzieła i często przeklinam sam siebie za to, że z tak rozrzutnym bogactwem je zaprojektowałem. To wielka wieża, która wznosi się wysoko aż do chmur, górując nad całą budowlą moich Nibelungów.– pisał kompozytor w październiku 1874 roku do króla Ludwika II. Partytura Zmierzchu bogów została ukończona 24 listopada 1874 roku. Prawykonanie dzieła miało miejsce 17 sierpnia 1876 roku podczas festiwalu inaugurującego Festiwal Wagnerowski w Bayreuth.

Rycerze w Zmierzchu bogów, Karta pocztowa z Bayreuth 1876

Zapowiedź tragicznego końca mamy już w prologu, gdzie trzy Norny, germańskie boginie losu i przeznaczenia (odpowiedniczki greckich Parek) przędąc złotą nić żywota wspominają odległe wydarzenia. Z ich opowiadania – Welch Licht leuchtet dort? („Skąd bije ten blask?”) poznajemy tajemnice Wotana, który za picie wody ze świętego źródła musiał oddać własne oko. Wtedy też z gałęzi świętego drzewa wyciosał swój oszczep, wypisał na nim runiczne znaki stanowiące porządek świata, któremu miał pozostać wiernym. Niestety, oszczep Wotana zdruzgotał miecz Zygfryda, a to już zapowiedź nieszczęścia, jakie czeka świat. W tym momencie opowiadania złota nić rwie się, co jest oznaką nadchodzącego kresu odwiecznej władzy bogów. Norny, przerażone wizją czekającej świat zagłady, uciekają chroniąc się podziemnym królestwie swojej matki Erdy.

Tutaj warto wyjaśnić, że motorem napędowym akcji i sprawcą dopełnienia tragedii jest podstępny i przebiegły Hagen, syn karła Alberyka, władcy Nibelheimu, który przez niego chce odzyskać pierścień dający władzę nad światem. Ta postać jest jednym z bardziej realnych i symbolicznych nośników zniszczenia, jakie niesie ze sobą ludzki egoizm. Hagen, uosobienie zła, jakie drzemie w wielu ludziach, w przeciwieństwie do zupełnie nieświadomego Zygfryda zna wartości pierścienia, jego moc i znacznie. Nie cofnie się przed niczym, ba zrobi wszystko, by go zdobyć! Alberyk, podobnie jak Wotan, stracił już możliwość wpływu na losy świata. Dlatego zmuszony jest złożyć swoje losy w ręce okrutnego Hagena, który wprawdzie zdobędzie pierścień, ale…wcale nie zamierza się nim z nikim dzielić – Zdobędę ten pierścień, spokojny bądź! –  odpowiada Alberykowi.

Grany przez klarnet, miękko brzmiący, motyw małżeńskiej miłości Zygfryda i Brunhildy rozpoczyna wzruszającą scenę ich pożegnania. Brunhilda przekazała Zygfrydowi swoją całą boską wiedzę i tajemnice. Jej samej wystarczy bezgraniczna miłość do ukochanego. A jednak Zygfryd musi ją na jakiś czas opuścić, by opromienić swoje imię kolejnymi bohaterskimi czynami. Jako zakład swojej wierności i miłości pozostawia żonie czarodziejski pierścień, ona oddaje mu swojego wspaniałego rumaka Grane. –  Do nowych czynów spieszysz – śpiewa zakochana Brunhilda – żegnając wyruszającego w daleką drogę męża.

Helena Ruszkowska w Pierwsza Norna w Zmierzchu bogów w La Scali w 1907 roku

Wspaniałe, barwne intermezzo symfoniczne rozpoczynające się w tym momencie obrazuje podróż Zygfryda po Renie. Przewijają się przez nie motywy fal Renu, śpiewu jego Cór, na końcu pojawia się, niczym memento mori,  motyw złota. Jego łódź przybija do nabrzeża dworu Gibichungów (do świata zwykłych ludzi), gdzie jako pierwszy powita go Hagen, który szybko okaże się jego największym i najbardziej zawziętym wrogiem, czego Zygfryd jest zupełnie nieświadomy. To on swoim opowiadaniem o urodzie Brunhildy uśpionej i otoczonej przez płomienie, czekającej na zbudzenie (fakt, że zbudził ją już Zygfryd, którego jest żoną, przemilcza), najpierw wzbudził w sercu Gunthera wielką miłość do niej i przemożne pragnienie, by została jego żoną. Następnie w równie podstępny sposób podsuwa Gutrunie, siostrze Gunthera, fascynujący obraz bohaterskiego Zygfryda, który zdobył legendarne skarby – jakaż kobieta oprze się takiej perspektywie. Aby go zdobyć wystarczy mu podać zaczarowany napój, po którym zapomni o dotychczasowym świecie i miłości do Brunhildy. W zamian nieświadomy obdarzy Gutrunę płomiennym uczuciem. Podany przez nią, przygotowany przez Hagena napój, faktycznie sprawia, że Zygfryd zapomina o miłości do Brunhildy, a uczuciem obdarza Gutrunę. Szybko też zostaje przekonany przez Gunthera, by przywieść mu Brunhildę, która zostanie jego żoną. Zygfryd i Gunther na znak wiecznej przyjaźni zwierają braterstwo krwi.

Zygfryd zakłada czarodziejski hełm zdobyty w jaskini Fafnera, (jego czarodziejskie właściwości zdradził mu Hagen) przybierając postać Gunthera (po spełnieniu zadania wróci do własnej postaci) wyrusza, by przyprowadzić do dworu Gibichungów Brunhildę. Jako Gunther walczy z Brunhildą, pokonuje ją i zabiera pierścień Zygfryda. Tak w telegraficznym skrócie wygląda obraz komplikacji pierwszego aktu Zmierzchu bogów – przyznacie Państwo, można się w tym wszystkim nieco pogubić.

Zmierzch bogów, scena zabójstwa Zygfryda, Staatsoper-Berlin, fot. Mikh

W drugim akcie jesteśmy świadkami kolejnych intryg i knowań Hagena, który wmawia Guntherowi i Brunhildzie, że zostali przez Zygfryda zdradzeni. Oboje czują się oszukani, Brunhilda w przypływie złości i zranionej dumy wyjawia Hagenowi jedyne miejsce, w które można ugodzić Zygfryda by zginął. Los bohatera zostaje już w tym momencie przypieczętowany. Jego krew zmyje hańbę Gunthera, odkupi krzywdę Brunhildy, a Hagenowi pozwoli wreszcie posiąść upragniony pierścień. Na nic zdają się prośby Cór Renu proszących Zygfryda, który zbłądził nad brzeg rzeki, o zwrot pierścienia, nie pomaga też wyjawienie przez nie tajemnicy, że dziś jeszcze pierścień sprowadzi na niego zgubę. Scena z Córami Renu to jedyny jasny epizod w całym Zmierzchu bogów. Muzyka zachwyca wyszukaną harmoniką i pysznymi, pełnymi refleksów światła, barwami orkiestry. Ma się wrażenie, że płynące lekko fale rozpryskują się o brzeg, przy którym Gunther i Hagen ze swoją drużyną odnajdują zagubionego podczas polowania Zygfryda.

W tym momencie zaczyna się najbardziej tragiczny moment całej tetralogii, Hagen odwraca uwagę Zygfryda i podstępem wbija mu w plecy oszczep. Młody, ufny i otwarty bohater ginie z imieniem Brunhildy na ustach – Brünnhilde, heilige Braut! Ten, który miał zbawić świat, uległ mocy ludzkiego zła. Rycerze przy dźwiękach marsza żałobnego niosą zwłoki bohatera do zamku Gibichungów. Zrozpaczona Gutrune pada na jego zwłoki, Hagen chce zabrać pierścień, ale zanim go odbierze zwłokom musi zabić Gunthera. Wreszcie Hagen może wykrzyczeć oznajmiając światu –  Po ojcu spadek umie wziąć syn! Pierścień jest mój! (Jednak go w końcu nie odbiera, z popiołów i zgliszczy wygrzebią je Córy Renu, co jest znakiem jego powrotu do natury).  

Scena finałowa Zmierzchu bogów, Opera w Pekinie 2007

Brunhilda, spoglądając na leżące zwłoki ukochanego, wydaje się być nieziemsko spokojna, odsuwa ze wzgardą na bok płaczącą Gutrunę. Rozkazuje usypać wielki stos ofiarny, złożyć na nim ciało Zygfryda. – Szczap potężnych znieście nad brzeg, wysoki ułóżcie stos! Teraz dopiero zrozumiała, że spełniła się do końca klątwa Alberyka. Pozostaje jej już tylko podpalić stos i samej rzucić się w jego płomienie, by zginąć razem z ukochanym mężem. Tak jak Zygfryd przeszedł przez ogień, by ją ocalić, tak teraz ona przez ogień idzie do niego. Wszystko płonie, giną ludzie i bogowie, ogień wypala również ciążące na złocie i pierścieniu przekleństwo. Po chwili pozostają już jedynie popioły i zgliszcza. Występujące ze swych brzegów fale Renu topią zbrodniczego Hagena, zalewają pogorzelisko, oczyszczając świat z wszelkiego zła. Na niebie widać potężne światło, to łuna pożaru Walhalli, siedziby bogów. Nadszedł kres ich panowania. Córy Renu z popiołów wydobywają pierścień – koło się zamyka. Złoto w końcu wraca do natury. Pierścień Nibelungów kończy się dokładnie w tym samym miejscu, gdzie się wszystko zaczęło.

Jak już pisałem na wstępie, muzyka Zmierzchu bogów ma niespotykaną w innych dziełach intensywność symboliki, ekspresji i siły. Tutaj najpełniej widać całą Wagnerowską koncepcję muzycznej dramaturgii. W każdej kolejnej scenie tej części tetralogii pogłębia ona tragiczny nastrój w sposób niezwykle plastyczny i przejmujący. Przeistaczanie znanych i nowych motywów przewodnich, tak pod względem harmonicznym jak i figuracyjnym, staje się szczytem inwencji harmonicznej i formotwórczej. Zresztą motywy przewodnie całego Ringu zostały tutaj zebrane jak „w skupiającej soczewce”, a ich ponowny, retrospektywny, przegląd na scenie potęguje dramatyzm i wywołuje przejmujące wrażenie. To one w swoich obsesyjnych ciągach: przypominają, zapowiadają, przerażają, dopowiadają lub podkreślają, ich pojawianie się przy wypowiadaniu kwestii słownych jest często podobne ujawnianiu ukrytych myśli bohaterów. Nie bez racji mówi się, że partytura Zmierzchu bogów mogła powstać dopiero po doświadczeniach i odkryciach wyniesionych z pracy nad Tristanem i Izoldą oraz Śpiewakami norymberskimi. Mimo że cała partytura ostatniej części to jedno wielkie arcydzieło, można jeszcze w tym arcydziele odnaleźć miejsca zupełnie wyjątkowe. Jest nim muzyczny wstęp eksponujący i splatający cztery znane już motywy: przebudzenie Brunhildy przeciwstawił Wagner motywowi Erdy współgrającemu z motywem fal Renu i przeznaczenia, wprowadzając jednocześnie nowy motyw: złotych nici życia. Jest to jakby odsyłanie do wydarzeń, które już były, a zarazem zapowiedź tragicznych zdarzeń, jakich niebawem będziemy świadkami.

Zmierzch bogów Franka Castrofa, Bayreuth 2014

Do grupy miejsc wyjątkowych  należy z pewnością finał drugiego aktu – scena przysięgi zemsty składana przez Brunhildę, Hagena i Gunthera oraz kluczowa scena III aktu – opowiadanie Zygfryda. Zagubionego w lesie podczas polowania Zygfryda odnajduje Hagen i jego drużyna. Syn Alberyka zarządza odpoczynek, podczas którego Zygfryd opowiada o kolejach swojego życia. To najbardziej dramatyczny z Wagnerowskich monologów wypowiadany przez bohatera zupełnie nieświadomego tragicznej sytuacji w jakiej się znalazł. Zarazem  ponowna retrospekcja najważniejszych motywów muzycznych całej tetralogii. Niby na pozór jest to scena zupełnie statyczna, akcja jakby się zatrzymała, ale intensywność ekspresji muzycznej nie pozostawia widzowi cienia złudzenia tego, co za chwilę się tutaj rozegra. Śmiertelny cios, jaki zdał Zygfrydowi oszczepem Hagen staje się w tej chwili poniekąd jedynym możliwym rozwiązaniem nagromadzonych w muzyce emocji. W tym momencie tragizm muzyczny Pierścienia Nibelungów osiąga swoje apogeum. Z orkiestry wypływa wielki marsz żałobny. W jego rytmie rycerze podnoszą zwłoki bohatera i niosą go na tarczy do dworu Gibichungów. To najbardziej przejmująca i najbardziej tragiczna muzyka, jaką kiedykolwiek napisano. Tutaj „płaczą” po kolei wszystkie instrumenty, by majestatycznie i w wolno narastającym crescendo połączyć się w potężnie brzmiące tutti. Ma się wrażenie, że razem z tą muzyką płaczą mury teatru i jego scena. – Łka on płaczem całej przyrody, wśród której żył nieustraszony bohater, przepełnia go lament kniei, która zieleniła się radośnie na jego widok i kołysała go do snu swoim szmerem. To żal niebios, pod którymi nosił dumne czoło… Z promieniami księżyca, który oświetla scenę przyszły go witać duchy rodziców. Osierocony miecz zdaje się wołać ręki, co go ukuła i używała w zwycięskich bojach. Duch Zygfryda uwolniony z ziemskiej powłoki ulatuje w zaświaty ze wspomnieniem miłości do Brunhildy.– tak pięknie o muzyce żałobnej Zmierzchu bogów napisał Zdzisław Jachimecki w swojej biografii Wagnera. Z kolei Jan Kleczyński napisał o tym fragmencie, że: „ ,,,tetralogia streszcza tutaj wszystkie swoje tematy, a zarazem orkiestra wyczerpuje wszystkie swoje środki.” – („Echo Teatralne i Muzyczne” z 1884 roku). Muzyka żałobna przechodzi bezpośrednio, w rozdzierającą bólem, końcową scenę całego cyklu. Wielki monolog Brunhildy Starke scheite, to nowa synteza poprzednich motywów muzycznych, przeprowadzona z ogromnym skoncentrowaniem ich dramatycznego wyrazu, potęgująca tragizm kończącej Pierścień Nibelungów sceny. Ostatnie nuty tetralogii to jasny, niosący optymizm motyw życia i przyszłości. W ten sposób zmienia Wagner wizję zagłady w zapowiedź wizji odrodzonego życia. Brzmi to trochę jakby Wagner dał ludzkości nową szansę na powstanie życia wolnego od tego wszystkiego co było treścią całej tetralogii. Utopia!!!

Finał Zmierzchu bogów obraz Maxa Brücknera z 1894 roku

Ostatnia część Pierścienia miała swoją prapremierę 17 sierpnia 1876 roku, w ramach pierwszego Festiwalu w Baureuth, była to zarazem prapremiera pełnego cyklu Pierścienia Nibelunga. Kolejne inscenizacje – najczęściej w ramach pełnego cyklu, miały miejsce w: Monachium (1878). Wiedniu (1879), Hamburgu (1880), Londynie (1882), Pradze (1887), Nowy Jork (1889). Drugi raz wystawiono w Nowym Jorku pełny cykl w 1899 roku z udziałem aż trojga polskich śpiewaków: Jan Reszke (Zygfryd), Edwarda Reszke (Hagen) i Róża Olitzka (Erda i Wellgunde). Polska premiera Zmierzchu bogów miała miejsce we Lwowie – 26 stycznia 1911 roku. Dyrygował Antoni Ribera, reżyseria Ludwik Heller. Warszawa poznała tę część Pierścienia 8 marca 1929 roku, dyrygował Adam Dołżycki, reżyserował Adolf Popławski. W obsadzie między innymi: Ignacy Dygas (Zygfryd), Helena Jaroszówna (Brunhilda), Maria Budziszewska (Gutrune), Aleksander Michałowski (Hagen), Franciszek Frenkiel (Gunther). Inscenizację wznowiono, w niemal nie zmienionej obsadzie, 8 lutego  1930 roku. Kolejna inscenizacja pojawiła się na scenie stołecznego Teatru Wielkiego dopiero 5 marca 1989 roku, w ramach polskiej prapremiery pełnego cyklu Pierścienia Nibelunga. Dyrygował Robert Satanowski, animator całego przedsięwzięcia. Reżyseria była dziełem Augusta Everdinga, scenografię zaprojektował Günther Schneider-Siemssen, kostiumy Andrzej Majewski. W Obsadzie między innymi: Arley Reece (Zygfryd), Gudrun Volkert (Brunhilda), Jerzy Artysz (Gunther), Andrzej Saciuk (Hagen), Urszula Hołubowska (Gutrune), Krystyna Szostek-Radkowa (Waltraute).

Adam Czopek