Magazyn Operowy Adama Czopka

Opera, operetka, musical, balet

Cykl Opera królową sztuk

Primadonna ma głos!

Jak roślinom woda, człowiekowi słońce i powietrze, tak operze potrzebne do istnienia, i pełni szczęścia, są wielkie primadonny. Któż to jest ta primadonna? To po prostu znakomita śpiewaczka podbijająca serca widzów wielkimi kreacjami na długo zapadającymi w pamięć, która ma jeszcze te zalety, że miewa humory, bywa nieznośna, kapryśna i wymagająca. Operowa diva to: bajeczne honoraria, odpowiedni sposób bycia, szum jaki wokół siebie czyni oraz wianuszek wielbicieli gotowych spełnić każde jej życzenie. Primadonny miały tupet i temperament, posiadały władzę i wyznawały zasadę, jeden teatr, jedna primadonna, czyli nie znosiły konkurencji. Publiczność je uwielbia i gotowa jest na wiele poświęceń, byle tylko zdobyć bilet na wieczór, w którym Ona występuje. Nazywano je słowikami w jedwabiach i atłasach. Rozpieszczane i adorowane żyły niczym udzielne księżne, przechodziły do legendy i dorabiały się wielkich fortun. Obdarowywano je pałacami, klejnotami, konnymi powozami, kochali się w nich monarchowie i wielcy książęta. Jeden z wielbicieli Wiktorii Kaweckiej, wielkiej divy warszawskich „Nowości” znając jej wyjątkową słabość do złota i drogich kamieni obdarował artystkę kompletem łazienkowym, w którym każda jego część, z dyskretnym naczyniem włącznie było ze szczerego złota. Podobną słabość do klejnotów miała Lina Cavalieri, której największą miłością były brylanty, w których chętnie paradowała na scenie. 

Lina Cavalieri kochała biżuterię

Bywały ulubienicami i natchnieniem wielu kompozytorów, którzy z myślą o nich komponowali swoje opery. Donizetti specjalnie dla Giuditty Pasty skomponował Annę Boleyn, rok później Bellini dedykował jej swoją Lunatyczkę, a po kilku miesiącach Normę. Ulubienicą Rossiniego była Izabella Colbran, która z czasem została jego żoną. W belgijskiej primadonnie Désirée Artât kochał się Czajkowski, Ryszard Wagner przez lata był zafascynowany urodą głosu Wilhelminy Schröder-Devrient. Muzą Verdiego była najpierw Giuseppina Strepponi, pierwsza wykonawczyni partii Abigaille w Nabucco, kiedy została jego żoną pojawiła się w jego artystycznym życiu Teresa Stolz. Gounod wielbił sztukę Adeliny Patti, a Ryszard Strauss Emmy Destinn. Pojawienie się primadonny na scenie wywołuje gorące owacje, zaś każda wielka aria entuzjazm graniczący z ekstazą. Jak Maria Callas uznała w Rzymie, że publiczność przyjmuje ją zbyt chłodno to zerwała przedstawienie. Wielka Nelly Melba zwykła mawiać o publiczności, że jest zimna i niewdzięczna, jeżeli ta nie wywołała śpiewaczki przed kurtynę przynajmniej dziesięć razy. Adelina Patti była zachwycona kiedy po występie w Petersburgu carscy oficerowie rzucali pod jej nóżki futra by mogła nie dotykając śniegu suchą nóżką przejść do karety, którą do hotelu ciągnął inny oficerski oddział. Ada Sari po gorąco przyjmowanych w Petersburgu występach „skarżyła” się w liście do rodziców, że kwiaty i prezenty jakie na pożegnanie otrzymała wypełniły całą karetę – dla siebie miałam zaledwie niewielki skrawek siedzenia. Takie to były dla primadonn piękne czasy.

Dyrekcje teatrów operowych toczyły o nie długie i podstępne boje (w myśl zasady: kto da więcej) byle tylko mieć Ją w zespole, kilku przedstawień. Zapewniało to widoki na pełną kasę, widownię i wyjątkowy rozgłos podnoszący renomę teatru. Gwarantując jednocześnie stały bagaż pozamuzycznych atrakcji, od których siwiała dyrektorska głowa. Jedną z nich była podróż primadonny, której towarzyszyła ekipa pokojówek, służących, dam do towarzystwa i nieodłącznego osobistego sekretarza. Im większa primadonna tym większa jej towarzyszyła ekipa. Wszystko to oczywiście spadało na głowę biednego dyrektora, który musiał  zadbać o całe to towarzystwo. No ale czego się nie robi dla Sztuki! Nikt nie ośmielił się zaprotestować kiedy Adelina Patti odbywała swoje koncertowe (oczywiście na koszt zapraszającego ją teatru) podróże luksusowym prywatnym pociągiem wraz z cała rodziną i sporą gromadą ulubionych piesków i ptaków. To nic, że kaprysy Marii Jeritzy czy Marii Callas przyprawiły o sercowe palpitacje wielu dyrektorów teatrów. Podobnie było z Emmą Destinn, Rosą Ponselle i Geraldine Farrar. Ta ostatnia pani wywołała sensację kiedy ujawniła romans z niemieckim następcą tronu, co oczywiście przydało dodatkowego blasku każdemu jej występowi. 

Adelina Patti, portret Franza Winterchaltera z 1863 roku.

Historia opery gęsto znaczona jest wyczynami wielkich primadonn, które terroryzowały otoczenie, co im wybaczano w chwili kiedy stawały na scenie. Primadonna w zespole to nie tylko same przyjemności, było z nią również sporo kłopotów. Bo to garderoba zbyt ciasna, kostium i peruka nie takie, partner źle śpiewa. Miały też brzydki zwyczaj terroryzowania kompozytorów żądaniem skomponowania popisowej arii dla siebie, w której mogły zaprezentować cały swój wokalny kunszt – wielu, „dla świętego spokoju” im ulegało! No i ten bardzo denerwujący zwyczaj żądania wypłacenia honorarium przed wyjściem na scenę. Jedna ze znanych śpiewaczek miała zwyczaj siadać w garderobie w kostiumie i pełnej charakteryzacji, ale bez butów, te zakładała w chwili kiedy dyrektor wręczył jej pełne honorarium. Dopiero wtedy podnosiła się z fotela i uśmiechnięta wychodziła na scenę.

Maria Callas, primadonna assoluta, La Scala 1957

A już nie daj Boże by w zespole znalazła się potencjalna kandydatka na rywalkę! Wtedy szły w ruch stare wypróbowane metody, czyli plotki, intrygi, złośliwości,  szlochy, walka na układy, wreszcie rejterada pokonanej rywalki kończyła te niecodzienne zapasy, których echa oczywiście docierały do publiczności, i która dzielnie zagrzewała rywalki do boju. Bodaj najgłośniejsza i dosłowna walka rywalek rozegrała się 6 czerwca 1727 roku w londyńskim Haymarket Theatre między Francescą Cuzzoni a Faustyną Bordoni. Obie damy pobiły się podczas przedstawienia Astianatte Giovanniego Bononcini, w którym wspólnie wystąpiły. W stronę widowni – ku jej uciesze –  poleciały fragmenty kostiumów i peruki obu walczących pań. Świadkiem tego pojedynku był Georg F. Händel, który obie artystki do Londynu sprowadził.

Z żalem należy więc odnotować fakt, że era wielkich podziwianych primadonn niestety, bezpowrotnie minęła. Ostatnią primadonną w dobrym starym stylu była Maria Callas. Jej artystyczny życiorys znaczyły wielkie sukcesy, królewskie honoraria, rzeka skandali i uwielbienie publiczności. Znacznie mniejszą miłością darzyli ją dyrektorzy teatrów operowych, zmuszeni do znoszenia jej kolejnych kaprysów i awantur jakie nieustannie toczyła, jak nie z partnerami i reżyserami, to z dyrygentami. Doprowadziła do tego, że dyrektor Metropolitan w Nowym Jorku zerwał z nią kontrakt, podobnie postąpił dyrektor słynnej mediolańskiej La Scali, który nie odnowił gwieździe wygasającego kontraktu.

Ada Sari jako Violetta w Traviacie Genua 1929

Dzisiejszym gwiazdom opery jakoś nie spieszy się do wywoływania skandali i otaczania się nimbem niezwykłości, przez co zeszły z piedestału, stając się po prostu bardziej zwyczajne. Chociaż co niektóre potrafią „gwiazdorzyć”. Nie przeszkadzało to, i nie przeszkadza, jednak zbytnio publiczności w adorowaniu i podziwianiu ich wielkich kreacji. Montserrat Caballe, Maria Guleghina, Edita Gruberowa, Agnes Baltsa, Angela Ghiorghiu, Aleksandra Kurzak, Cecilia Bartoli oraz Nina Stemme i Debora Voigt to te największe współczesne gwiazdy opery, które potrafią dyktować warunki, a ciągle zmieniając teatry i kontynenty, bywają ulubienicami publiczności na całym świecie.       

Adam Czopek