Chyba żaden z polskich dyrygentów i dyrektorów oper nie budził tak skrajnych emocji. Mówiono o nim, że był pierwszym w Polsce Europejczykiem pod każdym względem. Ale oceniano go też jako miernego dyrygenta. Jednak nie brakowało opinii zupełnie odwrotnych: „Robert Satanowski jako dyrygent udźwignął z powodzeniem olbrzymi ciężar obu wagnerowskich dramatów, a niektóre momenty pod jego batutą wypadły znakomicie, jak np. sceny w pieczarze Nibelungów ze Złota Renu, scena burzy otwierająca I akt Walkirii czy dramatyczne zakończenie II aktu tegoż dramatu. Za to mu chwała. – pisał Józef Kański w „Ruchu Muzycznym” po premierze dwóch pierwszych części Pierścienia Nibelunga w Teatrze Wielkim w Warszawie. Wtórował mu Jerzy Waldorff – „… na pierwszym planie sukcesu umieściłbym orkiestrę pod Robertem Satanowskim, wybornie przygotowaną…”. Ale geniuszem batuty też go nikt nie chciał określić. Co nie zmienia faktu, że był jedynym, jak dotychczas, dyrygentem (Stanisław Skrowaczewski prowadził tylko jedno przedstawienie Fidelia – 22 wrzesień 1964r.), który prowadził w Wiener Staatsoper cykl dziewięciu przedstawień Borysa Godunowa, z premierą włącznie (od 21 lutego do 27 czerwca 1976 roku). Natomiast niemal jednogłośnie uważano go za znakomitego organizatora i ambitnego dyrektora kilku polskich i niemieckich teatrów operowych. Nad całym życiem Roberta Satanowskiego unosiło się piętno jego wojenno – partyzanckiej przeszłości, która doprowadziła go do generalskich szlifów, jakie otrzymał w 1988 roku, co wprawiło w zdumienie świat polskiej kultury.
Był bez wątpienia jedynym z niewielu jak dotąd dyrektorów, którzy nie tylko mieli jasną wizję prowadzonych przez siebie scen, ale też potrafili ją konsekwentnie wprowadzić w życie. Jego zasługi w tym względzie są trudne do przecenienia. Żaden z polskich dyrektorów operowych nie doprowadził do tak wielu polskich premier. Opera Poznańska, Opera Krakowska, Opera Wrocławska i Teatr Wielki w Warszawie okres jego dyrekcji zaliczają do najświetniejszych momentów swojej historii. Podobne opinie można spotkać w Krefeld, Karl–Marx–Stadt (dzisiejsze Chemnitz) i Mönchengladbach gdzie pełnił funkcję Generalnego Dyrektora Muzycznego. To właśnie Robertowi Satanowskiemu zawdzięczamy możliwość bliższego poznania twórczości Ryszarda Wagnera, której był wielkim admiratorem. Był pierwszym po wojnie, który wprowadził na nasze sceny: Tannhäusera, Tristana i Izoldę oraz pełny cykl Pierścienia Nbelunga. Dzisiaj powiedzielibyśmy, że były to „kamienie milowe” w jego dyrygencko – dyrektorskiej karierze. Podobnie było w przypadku kilku oper współczesnych.
Urodził się w 20 czerwca 1918 roku w Łodzi. Początkowo, bardziej niż muzyka, interesowała go technika rozpoczął więc studia na Politechnice Warszawskiej, przerwała je wojna. W okresie II wojny światowej trafił do partyzantki, gdzie założył oddział „Jeszcze Polska nie zginęła”. Jego zgrupowanie działało od jesieni 1943 roku. Jesienią 1944 roku naczelne dowództwo Wojska Polskiego rozwiązało zgrupowanie Satanowskiego, a jemu powierzono tworzenie 8 dywizji piechoty w 2 armii. W 1949 roku w stopniu pułkownika udało mu się odejść z wojska i w wieku 31 lat rozpocząć studia muzyczne o czym, jak później mówił, od wielu lat marzył. Został studentem dyrygentury w PSWM w Sopocie u Bohdana Wodiczki, skończył ją w dwa lata (sic!). Już pod koniec lat 50-tych trafił na kurs mistrzowski do Herberta von Karajana, co przez wiele lat przy każdej okazji podkreślał. Tajniki prowadzenia zespołów operowych zgłębiał też u słynnego Waltera Felsensteina w berlińskiej Komische Oper. Jako dyrygent debiutował w Filharmonii Lubelskiej, której przez trzy sezony był dyrektorem. Po Lublinie była Filharmonia Bydgoska, którą kierował przez cztery sezony. Bezpośrednio po stażu u Felsensteina w berlińskiej Komische Oper, na dwa sezony został dyrektorem w Teatrze Muzycznym w Karl – Marx – Stadt.
Zanim trafił na grunt polskiej opery przez krótki czas- od 1961 roku, szefował Filharmonii w Poznaniu, skąd w marcu 1963 roku, już jako dyrektor naczelny i artystyczny, przeszedł do Opery Poznańskiej. Pierwszą premierą operową na naszych scenach była opera Eros i Psyche Ludomira Różyckiego – 16 listopada 1963, drugą Zemsta nietoperza wystawiona w sylwestrowy wieczór 1963 roku. Pierwszym głośnym sukcesem, polska premiera Katarzyny Izmajłowej D. Szostakowicza (czerwiec 1965r.) w reżyserii Danuty Baduszkowej. 13 maja 1967 roku prowadzi premierę swojego pierwszego Wagnera – Tannhäuser, w jego reżyserii i ze scenografią Zofii Wierczowicz. Okazało się to rozgrzewką przed kolejnym, znacznie trudniejszym krokiem, będzie nim Tristan i Izolda Wagnera – premiera 15 grudnia 1968 roku. Tutaj jest również jednocześnie reżyserem, a Zofia Wierchowicz scenografem. Satanowski dramat nieco skrócił i wspólnie z Bogdanem Ostromęckim dokonał nowego przekładu libretta. Pamiętne kreacje stworzyli w tym przestawieniu Antonina Kawecka – Izolda i Stanisław Romański – Tristan. Była to do 2016 roku jedyna sceniczna realizacja tego dramatu muzycznego w powojennych dziejach polskiej opery. Właśnie od poznańskiego Tannhäusera i Tristana, pod dyrekcją Satanowskiego, którego w tym czasie poznałem, rozpoczęła się moja fascynacja Wagnerem i jego twórczością. Poznańska dyrekcja Satanowskiego to również polskie premiery: Małego kominiarczyka Beniamina Brittena (29 luty 1964r.), Szkoły żon Rolfa Libermanna (5 listopada 1966r.), Krwawych godów Sandora Szokolay’a (13 czerwiec 1969r.) Chowańszczyzny Modesta Musorgskiego (12 grudnia 1969). Warto też wspomnieć o wieczorze baletowym z prapremierami baletów Esik w Ostendzie i Z chłopa król Grażyny Bacewicz,
Opera Krakowska zawdzięcza mu m. in. wznowienie Don Carlosa Verdiego i głośną plenerową premierę Króla Rogera Szymanowskiego oraz Wesele Figara Mozarta. Z kolei Opera Wrocławska, której szefował od 1 stycznia 1977 roku do 31 sierpnia 1982 roku, to pamiętne prapremiery dzieł polskich kompozytorów, które powstały z jego inspiracji i na jego zamówienie: Sonata Belzebuba Edwarda Bogusławskiego, W małym dworku Zbigniewa Bargielskiego i Manekiny Zbigniewa Rudnickiego. Ale nie tylko, była jeszcze polska premiera Katii Kabanowej Janačka w reżyserii Ryszarda Peryta, cykl spotkań z artystami pod hasłem „Kocham operę”, premiera Wesela Figara, po której napisano: „Muzycznie spektakl przygotował Robert Satanowski, dyrygent, który potrafi doskonale przekazać swoja wolę i swoją wewnętrzną emocję i orkiestrze i zespołowi scenicznemu. Zna doskonale każdy szczegół partytury, zna specyfikę Mozartowskiej muzyki Teatralnej (…) Mozart pod jego batutą jest dowcipny, pełen rokokowego wdzięku, ale też i zadumy, dramatyczny.” – M. M. Ziemicka. W sumie pod batutą Satanowskiego zrealizowano we Wrocławiu 18 premier operowych i baletowych.
Kolejny etap jego dyrektorsko – artystycznej kariery jest związany ze stołecznym Teatrem Wielkim, który obejmuje w lutym 1982 roku. Przez dziewięć lat będzie konsekwentnie wprowadzał w życie wizję swojego teatru o europejskim wymiarze i rozmachu. Wrócił na stołeczną scenę równo osiemnaście lat po warszawskim debiucie,4 marca 1960 roku, którym była Halka. Od tego dzieła rozpocznie też swoją dyrektorską karierę w tym teatrze. Szybko sprawia, że będący w stanie totalnej zapaści Teatr staje prężnym ośrodkiem kultury muzycznej w kraju. Debiutuje 17 października 1982 roku, na małej scenie Manekinami Rudzińskiego, po kilku tygodniach – 18 grudnia wznawia Holendra tułacza Wagnera. Później to już jedna głośna premiera goni drugą. W sumie poprowadził 24 premiery, ostatnią była Halka wystawiona 12 maja 1990 roku. Można powiedzieć, że ledwie przebrzmiały echa premiery Króla Rogera (luty 1983) oraz głośnej Turandot Pucciniego zrealizowanej w grudniu 1984 roku przez Marka Grzesińskiego – reżyseria i Andrzeja Majewskiego – scenografia, a już 6 lutego 1988 roku Europa śledzi satelitarną transmisję Mistrza i Małgorzaty Rainera Kunada, przeprowadzoną przez zachodnioniemiecki ZDF. Polska premiera Wozzecka Albana Berga (14 kwietnia 1984r.) to sukces realizatorów i wykonawców, podobnie jak premiera Makbeta Verdiego zrealizowanego przez Marka Grzesińskiego – reżyseria i Wiesława Olko – scenografia (6 listopad 1985 roku). Ten sam tandem zrealizował w grudniu 1988 roku interesującą Damę pikową Czajkowskiego, którą w 1989 roku również prezentowano w Paryżu. To Satanowskiemu zawdzięczamy premierę Jadwigi, królowej polski Karola Kurpińskiego – 9 luty 1985 oraz fakt pierwszego wystawienia w Teatrze Wielkim Czarodziejskiego fletu Mozarta (grudzień 1986r.). Doprowadził również do polskiej premiery najpierw Mistrza i Małgorzaty – 30 maja 1987, później prapremiery Bram raju Joanny Bruzdowicz – 15 listopada 1987. Do kalendarza wydarzeń wprowadził Dni Teatru Wielkiego w Warszawie i Dni Baletu.
Głośnym sukcesem kończą się przedstawienia Borysa Godunowa w paryskim Palais des Congrès i Operze Vichy (czerwiec1987r.). Równie entuzjastycznie przyjmowane są gościnne występy Teatru Wielkiego w Wilnie, w programie – Król Roger, Straszny dwór (dyrygował Robert Satanowski), Hrabina (dyrygował Zygmunt Latoszewski) oraz Jadwiga, Królowa Polski (dyrygował Bogdan Hoffman) – od 30 maja do 8 czerwca 1988). W lipcu tego samego roku, z przedstawieniami Borysa Godunowa i Króla Rogera, pojawił się Teatr Wielki na Festiwalu Ateńskim. Bywalcy moskiewskiego Teatru Bolszoj podziwiali w 1985 roku, Straszny dwór, Króla Rogera oraz Fidelio. Jedynie wizyta w słynnej Operze Wiedeńskiej okazała się nie do końca artystycznie satysfakcjonująca.
Jednak ukoronowaniem warszawskiego okresu Roberta Satanowskiego była realizacja, pierwszego w powojennych dziejach polskiej opery, pełnego cyklu Pierścienia Nibelunga Ryszarda Wagnera zrealizowanego w latach 1988 – 89 przez Augusta Everdinga – reżyseria, Günthera Schneidera – Siemssena – scenografia i Andrzeja Majewskiego – kostiumy, oczywiście pod jego batutą. Sprowadzono , wtedy kilku znakomitych śpiewaków wagnerowskich: Franz F. Nentwig – Wotan, Manfred Jung – Loge, Karl Heinz Herr – Alberich, Gudrun Volkert – Brunhilda, Arley Reece – Zygfryd, Paul Crook – Mime, Raisa Kotowqa – Erda. Obok nich z pełnym powodzeniem wstąpili polscy, by wspomnieć: Krystynę Szostek – Radkową – Fryka w Złocie Renu i Walkirii i Waltrauta w Zmierzchu bogów , Barbarę Zagórzankę – Zyglinda w Walkirii, Jerzego Artysza – Gunther w Zmierzchu bogów Izabella Kłosińską – Freja w Złocie Renu. Lata dyrekcji Roberta Satanowskiego, to był bez wątpienia ten moment kiedy Teatr Wielki w Warszawie zaczął być zaliczany był do grona najważniejszych scen muzycznych Europy. Nigdy przez tym, ale i nigdy po tym, nie towarzyszyła żadnej warszawskiej premierze taka atmosfera oczekiwania i tak wielkie zainteresowanie prasy i publiczności, jak właśnie Pierścień Wagnera w ujęciu Satanowskiego i stworzonego przez niego zespołu. Po raz pierwszy pod stołecznym teatrem stali ludzie z kartkami, na których widniał napis: „Kupię bilet”.
Niestety, przy tym wszystkim zapomniał Robert Satanowski, że warto od czasu do czasu, choćby w ramach psychicznej higieny orkiestry, zaprosić do współpracy kilku innych znanych i cenionych dyrygentów. Nic z tego! Chciał być, i był jedynym, dyrygentem wyznaczającym poziom muzyczny i prowadzącym większość premier, co czasami stawało się trudne do zaakceptowania. Nie pomogła mu też zmieniająca się sytuacja polityczna, On pieszczoszek upadającego systemu, dla wielu był solą w oku. No i stało się! Niezadowoleni i „zatroskani”– a takich nigdy i nigdzie nie brakuje – zwołali zebranie solistów, chóru, orkiestry i zespołów technicznych, na które zaproszono dyrektora Satanowskiego. Zdumiony usłyszał wtedy od pewnego barytona: – „Jak Pan tak kochasz tą operę, to ją pan wypuść z objęć, bo inaczej ją Pan udusisz.” Jakoś nikt już nie chciał pamiętać o wydarzeniach, których był siłą sprawczą i zasługach dla rozwoju i budowania poziomu, choćby tylko stołecznej sceny! Zwyciężyła żądza krwi! W tej sytuacji Robert Satanowski jak na Europejczyka przystało: złożył natychmiastową rezygnację z zajmowanego stanowiska. Z mety ruszyła głośna walka o dyrektorski fotel na Placu Teatralnym, zwyciężył Sławomir Pietras, którego po trzech sezonach również nagle odwołano. Kolejni dyrektorzy zmieniali się jak w kalejdoskopie, a Teatr Wielki przemianowany w międzyczasie na Operę Narodową jakoś długo nie mógł w żaden sposób nawiązać ani do bogatego repertuaru, ani poziomu – szczególnie inscenizacji – ani do prestiżu jaką cieszył się za dyrekcji Roberta Satanowskiego.
Po rezygnacji z kierowania Teatrem Wielkim Robert Satanowski wyjechał z Warszawy i już tylko od czasu do czasu przyjmował zaproszenia do gościnnego prowadzenia przedstawień w Bytomiu, Poznaniu i Wrocławiu. W latach 1991–1992 był dyrygentem opery w Akwizgranie,
Zmarł 10 sierpnia 1997 roku, podczas przygotowań do moniuszkowskiego wieczoru (Verbum nobile i Flisa) na otwarcie sezonu we wrześniu 1997 roku, w Operze Poznańskiej.
Adam Czopek