Magazyn Operowy Adama Czopka

Opera, operetka, musical, balet

Recenzje teatralne

Romeo i Julia według Nuriejewa w kinach

Scena walki Capulettich i Montecchich

Pięcioaktowa tragedia Romeo i Julia Williama Szekspira miała swoją prapremierę w Londynie około 1595 roku. Można powiedzieć, że od tego czasu nie schodziła z teatralnego afisza. Jak świat długi i szeroki zachwycano się historią tragicznej miłości dwojga młodych kochanków z Werony. W Polsce wystawiono tę tragedię pt. ”Groby Werony” we Lwowie w 1798 roku. Temat uczuć Romea i Julii ukazany na tle konfliktu ich rodzin pociągał też wieku kompozytorów. Oper których libretto oparte zostało na szekspirowskiej tragedii jest kilkanaście. Pierwszą skomponował Georg Anton Benda w 1776 roku, jedną z ostatnich skomponowała w 1967 roku Bernadetta Matuszak. Jednak największą sławę zyskały dzieła: Charlesa Gounoda, Vincenzo Belliniego, Riccardo Zandonai. W podobny sposób wykorzystywali tę tragedię Piotr Czajkowski, Hector Berlioz oraz Sergiusz Prokofiew, do muzyki których opracowywali choreografię najwięksi twórcy baletu. Największą sławę zyskał balet Romeo i Julia do muzyki Sergieja Prokofiewa, którego oficjalna premiera miała miejsce 11 stycznia 1940 roku w Leningradzie w Teatrze im. Kirowa, na zamówienie którego powstał. Układ choreograficzny do tej premiery opracował Leonid Ławrowski. Piszę, że była to prapremiera oficjalna, bo ta mniej oficjalna miała miejsce wcześniej 30 grudnia 1938 roku w Brnie. Największe uznanie zyskały opracowania choreograficzne Fredericka Ashtona, Johna Neumaiera, Kennetha MacMiallana i Jurija Grigorowicza. Na polskich scenach choreografie tego baletu opracowywali m.in. Jerzy Gogół, Janina Jarzynówna-Sobczak, Witold Borkowski oraz Emil Wesołowski.

Właśnie w wielu polskich kinach można było obejrzeć przedstawianie baletu Romeo i Julia do muzyki Sergieja Prokofiewa, w retransmisji z paryskiej Opera Bastille, w choreografii legendarnego tancerza Rudolfa Nuriejewa z 1984 roku. Spektakl wznowiono w  lipcu 2021 roku, po kilkuletniej przerwie z zupełnie nową obsadą. Wznowienie jest jednocześnie hołdem złożonym Nuriejewowi, który najpierw przez kilka lat był tancerzem zespołu baletowego Opery Paryskiej, później również jego dyrektorem i choreografem. Od razu należy przyznać, że kształt sceniczny legendy o wielkiej miłości, w ujęciu Nuriejewa, ujmuje z jednej strony logiką i piękną kompozycją całości. Z drugiej dynamiką, spontanicznością i żywiołowością scen zbiorowych będących kontrapunktem dla tych o kameralnym charakterze. Co prawda ich dynamika spłaszcza nieco dramatyzm baletu, ale daje w zamian pełne pole do popisu wykonawcom wszystkich ról, ich wysokie skoki, szybkie piruety oraz arabeski pozostawiają bardzo korzystne wrażenie. Tak jak wspaniała choreografia słynnego „Tańca rycerzy”.  

Myriam Ould-Braham w roli Julii i Mathias Heymann jako Romeo, zachwycali od pierwszego momentu, tak w tańcu solowym jak i pięknie opracowanych pas de deux podkreślających uniesienia pierwszej miłości i świeżość młodzieńczych namiętności. Ona stworzyła urzekający obraz dziewczyny wchodzącej w świat, dla której miłość do Romea staje się olśnieniem i radością. On stworzył typ romantycznego bohatera, bardzo prawdziwego w swoim miłosnym zauroczeniu, a w finale rozpaczy.      

  

Miriam Ould-Braham i Mathias Heymann

Warto jeszcze podkreślić wyjątkową urodę dekoracji i kostiumów autorstwa Ezio Frigerio i Mauro Pagano. Zainspirowane włoskim renesansem, przenoszą widza w klimat starannie wykreowanej Werony. Natomiast Vello Pähn przy dyrygenckim pulpicie jakoś nie budził mojego entuzjazmu. Muzyka Prokofiewa pod jego batutą pozbawiona została większego dramatyzmu i symfonicznego rozmachu, a przede wszystkim kłębiących się emocji.

Adam Czopek