Magazyn Operowy Adama Czopka

Opera, operetka, musical, balet

Recenzje teatralne

Jaskółka w Bytomiu

Opera rzadko prezentowana

Jesienią 1913 roku Puccini przyjechał do Wiednia by osobiście nadzorować przygotowania do austriackiej premiery Dziewczyny z zachodu na scenie Wiener Staatsoper. Właśnie podczas tego pobytu otrzymał od Otta Eibenschütza i Henricha Berté, intendentów wiedeńskiego Carltheater intratną propozycję napisania operetki dla ich teatru. W pierwszym odruchu propozycję odrzucił. Jednak po sprawdzeniu przez barona Angelo Eisnera wiarygodności (przede wszystkim finansowej, bo propozycja honorarium opiewała na sumę dwieście tysięcy koron austriackich) oferta została przyjęta. Pierwsze zaproponowane przez zleceniodawców libretto zostało przez kompozytora odrzucone, drugie autorstwa Heniza Reicherta i Alfreda Willnera zyskało jego aprobatę. Umowę podpisano wiosną 1914 roku, podczas drugiego pobytu Pucciniego w Wiedniu związanego z wystawieniem Tosci, z Marią Jeritzą w partii tytułowej. Przewidywała ona, że premiera nowego dzieła odbyłaby się w Wiedniu w języku niemieckim, muzyka jednak miała być napisana do włoskiego libretta. Puccini już w trakcie pracy nad Jaskółką stwierdził, że komponowanie operetki, z którą jako twórca dotychczas nie miał kontaktu, zupełnie nie odpowiada jego temperamentowi, usiłował więc za wszelką cenę wycofać się z kontraktu. ”La rondine jest wielkim paskudztwem. Przeklinam chwilę, w której podpisałem kontrakt w Wiedniu.” – napisał 19 listopada 1914 w liście do Adamiego. Jednak panowie Eibenschütz i Berté nawet nie chcieli słuchać jego argumentów na rzecz rezygnacji. Jedno co udało mu się wynegocjować to zgoda na zmianę, że zamiast operetki skomponuje operę komiczną. Nowym opracowaniem libretta miał się zając włoski poeta Giuseppe Adami, który dokonał przeróbki libretta na trzyaktową operową komedię liryczną. Wiosną 1915 roku nowa opera była skończona. W efekcie, jak napisano, powstała partytura jak na operetkę – przyciężka, jak na operę – niedoważona. Można powiedzieć, że romans włoskiej melodyjności z duchem wiedeńskiej operetki nie powiódł się. I nie zmieniło tego faktu trzykrotne poprawianie partytury.

Andrzej Lampert iwona Sobotka

Zakończona sukcesem prapremiera miała miejsce na scenie Opery w Monte Carlo 27 marca 1917 roku. Dyrygował Gino Marinuzzi, główne partie śpiewali: Glida della Rizza (Magda), Ines Maria Ferraris (Listte), Tito Schipa (Ruggero), Gustave Huberdeau (Rambaldo). Szybko jednak okazało się, że sukces był krótkotrwały. Mimo, że myśl muzyczna płynie wartko, a w partyturze znalazły się modne wówczas taneczne rytmy z: slow – foxem, walcem i tangiem na czele, to jednak generalnie muzykę Jaskółki(La rondine) uznano za pozbawioną, właściwej Pucciniemu żywiołowości, emocjonalnego żaru i typowego dla niego kolorytu oraz bogactwa instrumentacji. Mimo niewątpliwych zalet dzieła złośliwi określali Jaskółkę mianem Traviaty dla ubogich, albo operą, która ginie w powodzi niepotrzebnych dźwięków. Pewnie z tych względów opera już na zawsze pozostała w cieniu pozostałych dzieł tego kompozytora z czym ten nie mógł się pogodzić – „Upieram się, gdyż naprawdę szkoda, że pozostawia się w zapomnieniu jedno z najbardziej szczerych moich dzieł.” – napisał w 1923 roku, w liście do śpiewaczki Gildy dalla Rizzy, pierwszej Magdy na prapremierze w Monte Carlo oraz wiedeńskiej Volksoper.

W Polsce jest Jaskółka dziełem niemal zupełnie nieznanym. Wystawiono ją dotychczas tylko raz, w czerwcu 1929 roku w Teatrze Wielkim w Poznaniu, w reżyserii Zygmunta Zalewskiego, pod batutą Piotra Stermicz – Valcrociaty, który tą premierą kończył poznański okres kariery. Drugą inscenizację, w reżyserii Marty Domingo, wystawiono w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej . premiera 8 czerwca 2003 roku. Odbyło się zaledwie pięć przedstawień, i to przy słabej frekwencji.

Scena baletowa

Prezentowana w Bytomiu inscenizacja (powstała w koprodukcji z Meininger Staatstheater)  miała swoją premierę 29 maja 2021 roku, a więc zaledwie kilka dni po zakończeniu wielomiesięcznego lockdownu. Jest ona dziełem: Bruno Bergera – Gorskiego – reżyseria, Helge Ullmanna – scenografia Françoise Raybaud – kostiumy oraz Andrisa Plucisa – choreografia. Ponieważ nie mogłem być na premierze wybrałem się na pierwsze przedstawienie w nowym sezonie (18 września). To co zobaczyłem i usłyszałem utwierdziło mnie w przekonaniu, że to był świetny wybór, tak z mojej strony, jak i ze strony dyrekcji Opery Śląskiej, która sięgnęła po ten rzadko prezentowany tytuł. Co prawda nieco rozczarował mnie pierwszy akt, ale kolejne dwa okazały prawdziwym majstersztykiem. Reżyser sprawnie prowadzi akcję rozbudowanego do granic możliwości II aktu w paryskim kabarecie, by w trzecim uwieść widownię kameralnym jej charakterem ukierunkowanym na wyeksponowanie dramatycznych przeżyć głównych bohaterów. Pozostając przy stronie wizualnej przestawienia wypada wspomnieć o udanej scenografii, kostiumach i interesujących projekcjach nadających klimat każdej ze scen.