Ostatnia udana premiera Opery Śląskiej w Bytomiu prezentująca w formie baletu Makbeta, jedną z wcześniejszych oper mistrza z Busseto uzmysłowiła mi, że Verdi tak naprawdę nie bardzo lubił balet. W opinii wielu znawców tematu muzyka baletowa Verdiego w żaden sposób nie dorównywała jego muzyce operowej, z tych względów dzisiejsze inscenizacje najczęściej ją pomijają. Większość jego dzieł w swojej pierwotnej wersji nie miała scen baletowych. Jeżeli się później pojawiały to najczęściej był to efekt nacisków jakie wywierały teatry chcące prezentować jego opery. Najczęściej była to Opera Paryska, która miała niepisany zwyczaj wymagania sceny baletowej w dziełach tam prezentowanych. Scena baletowa powinna być umieszczona w II akcie. Odstępstwo od tego zwyczaju było boleśnie dla kompozytora, piętnowane. Przekonał się o tym Ryszard Wagner, zmuszony przez dyrekcję Opery Paryskiej dopisał przed paryską premierą Tannhäusera scenę baletową (bachanalia) nie w II akcie, lecz na początku I aktu, bezpośrednio po uwerturze. Co spotkało się głośnymi protestami członków Jockey Clubu, którzy byli strażnikami tego zwyczaju. Przez trzy wieczory z rzędu protestowano nie tylko przeciw baletowi w I akcie, ale też przeciwko samemu dziełu. Członkowie paryskiego „Jockey – Clubu” sprawili, że przedstawienie toczyło się wśród głośnych gwizdów, komentarzy, śmiechów i awantury, która przenosiła się nawet na plac przed operą. Po trzech tak samo przebiegających przedstawieniach Wagner wycofał partyturę i obrażony wyjechał z Paryża. Od tego momentu mamy dwie wersje Tannhäusera; pierwotną z 1845 roku zwaną drezdeńską bez baletu oraz paryską z 1861 roku z wielką sceną baletową – bachanalia w grocie Wenus w I akcie. Osobiście wolę tę drugą. Historycznie Tannhäuser pozostał jedynym dziełem Wagnera, do którego skomponował muzykę baletową, czasami prezentowaną jako samodzielny utwór koncertowy, co też ma swoich zwolenników.
Wróćmy jednak do Verdiego. W 1847 roku dyrektorzy paryskiej Academie Royale de Musique, w Paryżu składają mu propozycję skomponowania opery, której prapremiera odbyłaby się w tym mieście. Kompozytor nie mogąc się zdecydować na wybór libretta, zaproponował przeróbkę I Lombardi alla prima crociata, dzieła, które szczególnie w tym czasie cenił. I tak krzyżowcy lombardzcy, za sprawą Alphonse Royera i Gustawa Vaëza, autorów nowej wersji libretta, stają się Francuzami. Oczywiście dopisał nieodzowną w Paryżu rozbudowaną scenę baletową w haremie, która rozpoczyna III akt, nie ma co ukrywać nie jest to muzyka najwyższych verdiowskich lotów. Jednak premiera Jerusalem, bo taki tytuł otrzymała ta przeróbka, w Paryżu w listopadzie 1847 roku, nie była wielkim sukcesem Verdiego. Dzieło po kilku zaledwie przedstawieniach zdjęto ze sceny. Dzisiaj równie rzadko można je spotkać na scenie. Znacznie częściej wystawia się I Lombardi, w pierwotnej wersji z 1843 roku.
Osiemnaście lat po florenckiej prapremierze postanowiono wystawić Makbeta w Paryżu. Z tej okazji Verdi postanowił dokonać gruntownej rewizji partytury, w której odnajdywał „miejsca słabe lub bez charakteru”, i oczywiście był zmuszony dokomponować nieodzowną w tym mieście scenę baletową. Powstała specjalnie dla paryskiej wersji wielka scena baletowa „wściekłe divertimento czarownic” tańczą ją czarownice i przerażające zjawy w trzecim akcie. Niestety, scena często dzisiaj pomijana, albo mocno okrajana, a szkoda, bo to naprawdę piękna, dynamiczna muzyka. Właśnie tę muzykę wykorzystano we wspomnianej na wstępie bytomskiej premierze.
W pierwszej prapremierowej wersji, sceny baletowe mają jedynie: Don Carlos – akt III balet królowej La Peregrina oraz Nieszpory sycylijskie – akt II tarantela, akt III Cztery pory roku. Obie opery powstały na zamówienie Opery Paryskiej więc sceny baletowe były nieodzownym warunkiem powodzenia dzieła. Ponadto Traviata – akt II scena balu u Flory oraz Aida, której II akt, powitanie zwycięskich wojsk w Memfis, to jedna wielka scena baletowa. Taką sceną jest też trzeci obraz III aktu Balu maskowego. W tym wypadku bal i towarzysząca mu muzyka jest tłem dla zabójstwa Riccarda. W przypadku dwóch pierwszych oper (Aida i Traviata) sceny baletowe stały się wręcz nieodzownymi w każdej nowej inscenizacji, będąc zarazem próbą wyobraźni dla każdego choreografa. Z Balem maskowym bywa różnie, reżyserzy często pozostają jedynie przy muzyce wokalnej, bez udziału baletu.
Oczywiście istnieją opery Verdiego, dla których muzyka baletowa powstawała już po prapremierze. Należą do tej grupy Trubadur (akt III, scena dopisana w 1854 roku, przed paryską premierą), Otello (akt III, scena dopisana 1894 roku, również dla Paryża). Jednak te dopisane sceny baletowe są dzisiaj skrzętnie pomijane.
Adam Czopek