Akcja Attyli rozgrywa się w 452 roku naszej ery. Attyla, król Hunów (bas), pobity rok wcześniej przez rzymskiego wodza Actiusa ponownie najechał i spustoszył Akwileję. Zwycięstwo pozwala mu kontynuować marsz na Rzym. Cesarz Walentynian chce zawrzeć z Attylą rozejm, wydaje więc rozkaz Ezio (baryton), dowódcy swoich wojsk, by się wycofał. Ten jednak nie słucha, lecz w imię dawnej potęgi Rzymu przyłącza się do Foresta (tenor), który planuje zamordować Attylę. W tym czasie Odabella (sopran), dumna córka zabitego, przez Attylę, władcy Akwilei przyłącza się do jego wojska w nadziej pomszczenia śmierci swojego ojca. Tego postępowania nie rozumie zakochany w niej Foresto, który traktuje to jak zdradę. Utwierdza go w tym przekonaniu fakt, że Odabella ostrzega Attylę przed trucizną podaną mu w winie. Wzruszony król Hunów ogłasza swoje zaręczyny z Odabellą. Teraz już nic nie stoi na przeszkodzie by Odabella mogła zrealizować swój plan zgładzenia Attyli, który ginie zasztyletowany jej ręką.
Ledwie przebrzmiały echa nie najlepiej przyjętej premiery Alziry w Neapolu, a Verdi już rozpoczął poszukiwania tematu na następną operę tym razem zamówioną przez Teatro La Fenice w Wenecji. No cóż, ciągle jeszcze tkwimy w anni di galera (latach galer), kiedy wymagano by Verdi komponował opery szybko, jedna po drugiej, bez żadnego odpoczynku. Tym razem rozpatrywany jest: Hamlet, Burza i Król Lear Szekspira, na krótko pojawia się dramat Hugo Król się bawi, oraz Fedra Racine’a. A jednak zapał do każdego z tych dzieł równie szybko się pojawiał, jak i znikał. Aż wreszcie Verdi wpadł na romantyczną tragedię Attyla, król Hunów Wernera, która zachwyciła go do tego stopnia, że z mety polecił Piavemu by się tą „wspaniałą i efektowną” tragedią bliżej zainteresował. 12 kwietnia 1845 roku Verdi przesyła do swojego librecisty dokładny szkic libretta, w którym są „trzy cudowne role: Attyla, który nie potrzebuje żadnych zmian; Ildegonda (w operze – Odabella), również wspaniała postać, która szuka zemsty za ojca, braci i ukochanego; Actius (w operze – Ezio) jest bardzo piękny i podoba mi się w duecie z Attylą, kiedy składa propozycję podziału świata. Musisz też wymyślić czwartą, pełną wyrazu rolę, i wydaje mi się, że ten Walther (w operze Foresto), którego Ildegonda uważa za nieżyjącego, mógłby okazać się żywy, i ty mógłbyś go umieścić wśród Hunów lub Rzymian aby stworzyć sytuację dla kilku dobrych scen z Ildegongą.” – pisze Verdi w tym szkicu.
Oczywiście najistotniejszym czynnikiem jest polityczne tło akcji. Zwycięski, niszczący na swojej drodze wszystkie przeszkody Attyla, napotyka na swojej drodze zbrojny opór mieszkańców półwyspu. Wola walki jednoczy Rzymian i ratuje ich przed hańbiącym pokojem. Attyla ginie z ręki bohaterskiej włoskiej kobiety, a nieprzyjacielskie wojska zostaną zniszczone. Czyż taki temat, pełen aluzyjnych odniesień do aktualnej sytuacji Włoch, będzie mógł pozostawić publiczność obojętną.
A jednak z jakichś powodów (nie do końca ufał, że Piave poradzi sobie z opracowaniem tego tematu) wycofał się Verdi z tej propozycji i zwrócił się z prośbą o napisanie libretta Attyli do Temistocele Solery, z którym już współpracował przy patriotycznych operach: Nabucco, Lombardczykach i Joannie d’Arc. Jestem bardzo zajęty „Attylą”. Cóż za piękny temat! Niech sobie krytycy zarzucają co chcą. Ja twierdzę, to wymarzony temat na libretto. Jest tu i bezpośredni związek ze starożytnym Rzymem i sporo ładunku patriotycznego. Nie tego tematu nie można dać Piavemu, nie potrafi on wlać tyle ile trzeba, życia w postać groźnego najeźdźcy. Attyla – „Bicz boży”, to osobistość na nie lada miarę – tu trzeba wyobraźni Solery – pisze Verdi do Jacopo Ferrettiego.
Los jednak bywa przewrotnie okrutny! Solera oczywiście propozycję napisania libretta, wraz z odpowiedniej wysokości zaliczką, przyjął. Pracował jednak bardzo wolno co przyprawiało Verdiego o wyjątkową irytację. Wreszcie kiedy do zakończenia pracy brakuje kilku scen i arii Solera nagle wyjeżdża do Hiszpanii za pewną primadonną, która później została jego żoną. Verdi pozostaje sam z niedokończoną operą! Sytuację uratował niezawodny Piave, który bez większych protestów libretto dokończył. Jakby tego wszystkiego nie było dość, to na dodatek przed ukończeniem ostatnich recytatywów i zinstrumentowaniem całej partytury Verdi ciężko się rozchorował. Dyrekcja La Fenice jest przerażona, i niepewna czy Attyla zostanie na czas ukończony. Verdi uspokaja wszystkich, że: „chociaż jest prawie umierający” ale dotrzymam terminu – i dotrzymał! Przypłacił to jednak takim pogorszeniem stanu zdrowia, że lekarz był zmuszony zalecić mu sześciomiesięczny odpoczynek. Wyjechał do Recoaro gdzie pił wody lecznicze na swoje gastryczne dolegliwości, spacerował i spotykał się z poetą Andreą Maffei, który właśnie rozstał się z żoną. Efektem tych spotkań będzie libretto do Zbójców.
Wszystko to jednak przestało się liczyć kiedy okazało się, że prapremiera Attyli, na scenie weneckiego La Fenice, zakończyła się tak głośnym sukcesem, że Verdi napisał do hrabiny Maffei – „aplauzu i okrzyków było zbyt wiele jak na biednego chorego człowieka.”… Attyla wywołał prawdziwy fanatyzm; Signor Maestro odbiera wszelkie możliwe honory; laurowe wieńce i girlandy… Orkiestry dęte z pochodniami odprowadzają go do domu wśród wiwatujących tłumów – napisał 23 marca Emanuele Muzzio w liście do Antoniego Barezziego. Krytyka była znacznie mniej wyrozumiała i zarzucała kompozytorowi schlebianie niewybrednym gustom publiczności.Oczywiście największy entuzjazm wywoływały patriotyczne sceny prologu: duet Attyli i Ezia, w którym padają słowa: Avrai tu l’universo, resti l’Italia a me (Weź sobie cały świat, Italię pozostaw mnie), oraz ta, w której Foresto śpiewa: Cara patria, giàmadre e regina. Di possenti magnanimi figli,(Ojczyzno droga, matko i królowo potężnych, wielkodusznych synów). Te słowa w Wenecji, gdzie nadal jeszcze rządzili Habsburgowie, musiały zabrzmieć szczególnie wymownie. Tym bardziej, że muzyka ujmowała ogromną pasją, a każdy z bohaterów żył wyłącznie miłością do ojczyzny, dla której gotów był walczyć i umierać. Kolejny raz płomienne frazy opery Verdiego zagrzewały patriotów do walki o niepodległość. Maestro, jako szczery patriota, kolejny raz dał dowód swojego zaangażowania w risorgimento. Honorowy tytuł Maestro delle Rivoluzione Italiana, jakim obdarzono kompozytora, nadal nic nie stracił ze swojej aktualności. Kolejna historyczna opera Verdiego rozpoczęła swój – tyleż burzliwy co krótki – żywot, by później przez wiele lat dzielić los kilku jego wczesnych dzieł na długie lata pokrytych kurzem historii. Dopiero rok 1951 przyniósł koncertowe wykonanie Attyli w Wenecji, pod dyrekcją Carlo Marii Giuliniego. Dziesięć lat później wystawiono tą operę we Florencji. La Scala wydobyła ją na światło dzienne dopiero w 1974 roku, by wrócić do niej w 1990r.
Muzyczne jest Attyla nieco sztucznym zbiorem zamkniętych arii, duetów, typu concertati oraz scen zbiorowych pisanych bez większej troski o wiązanie ich z recytatywem. Oczywiście nie brakuje w tej partyturze, dynamiki, punktowanych rytmów i potężnych kulminacji podkreślających patriotyczne uniesienia i uczucia bohaterów. Instrumentacja zadziwia swoim bogactwem raczej w ograniczonym stopniu. Jak zwykle ważną funkcję mają do spełnia potężne chóry Hunów i Rzymian, których sceny budowane są na zasadzie muzycznego kontrastu. Wszystko to jednak nie stanowi wyraźnego kroku w przód w poszukiwaniach Verdiego jego własnego stylu. Psychologicznej charakterystyce bohaterów Attyli daleko jeszcze do głębi przeżywających wewnętrzny dramat postaci z Traviaty, Rigoletta, Simona Boccanegra, że o Otellu nie wspomnę. Relacje między nimi rażą sztucznością i sprowadzają się do wygłaszania patriotycznych kwestii. Jednak można już tutaj wyraźnie zauważyć muzyczną charakterystykę postaci: dzikość Attyli, determinację Odabelli, dumę Ezia oraz lirykę partii Foresta zapowiadające już partie Gremonta, Posy czy Boccanegry. Czyli można już mówić o nieśmiało budzącym się geniuszu scenicznej dramaturgii uczuć wyrażanej śpiewem, co z czasem stanie się znakiem firmowym Verdiego, szczególnie widocznym w Balu maskowym, Luizie Miller czy Trubadurze.
Otwierający operę niewielki wstęp jest muzycznym obrazem wschodu słońca Później mamy typowy układ arii przechodzących w duety, tercety i ansamble. Prolog rozpoczyna scena z chórem zwycięskich Hunów. Wśród prowadzonych jeńców spostrzega Attyla piękną kobietę, jedną z obrończyń pokonanej Akwileji. Jej odwaga i determinacja obrony prezentowane w cavatinie: Allor… che i forti corrono ) robią na władcy tak silne wrażenie, że Odabella zostaje w obozie Attyli. Wezwany Ezio, wysłannik Rzymu, daje Attyli wolna rękę w dalszych podbojach byle tylko pozostawił on Italię jej mieszkańcom – wspomniany już duet z Attylą. Prolog kończy pojawienie się Foresta, który zamierza wydrzeć barbarzyńcom zagrabione ziemie i ocalić ukochaną Odebellę – aria Cara patria (Droga Ojczyzno).
Akt I. Pogrążona w rozpaczy Odabella kieruje swoje myśli do ojca, który poległ w obronie Akwileji i ukochanego Forresto, który zaginął – romanza Liberamente or piangi. Oh! Nel fuggente nuovolo. Nagle zupełnie nieoczekiwanie ukochany staje przed nią. Ona wita go radośnie. On jednak czyni jej wyrzuty, że pozostaje w obozie wrogów i brata się z nimi. Odabella z trudem wyprowadza Foresta z błędnego mniemania. Pozostała w obozie tylko dlatego, by wzorem biblijnej Judyty, pomścić niewolę swojego ludu i śmierć ojca – duet: Qual suon di passi! Si, quello io son. Akt kończy rozbudowany finał Parla, imponi … Vieni, le menti visita.
Początek II aktu należy do rzymskiego generała Ezio, któremu trudno się pogodzić z rozkazem cesarza Walentyniana zamierzającego zawrzeć pokój z Hunami – aria Tregua è cogi Unni. Pewny zwycięstwa Attyla zasiada do uczty u boku pięknej Odabelli, która ostrzega go przed wypiciem zatrutego wina. Cała ta scena to wielki finał II aktu ( godny Meyerbeera), w którym krzyżują się: smutek Ezia zmuszonego do zawarcia pokoju, pragnienie zemsty Odabelli i Foresta, śpiew kapłanów przestrzegających Attylę przed dzieleniem stołu z nieprzyjacielem. Zaczyna go chór: Del ciel l’immensa volta, kończy kwintet Attyli, Odabelli, Foresta, Ezio, Uldino.
Akt III rozpoczyna romanza zrozpaczonego Foresto: Qui del convegno è il loco przechodzącą w tercet: Tutti d’Averno i demoni śpiewany przez Foresta, Ezio i Odabellę. W finale opery Attyla ginie z ręki Odabelli – zemsta została dokonana. Aria umierającego władcy Hunów jest kontrapunktem dla radosnego kwartetu Scelletrati… Nella tenda kończącego operę.
Premiera polska miała miejsce w Teatrze Wielkim w Warszawie, 21 sierpnia 1852. Dyrygował Jan Quattrini. W obsadzie: Elena Valesi – Odabella i Julian Dobrski – Foresto. Drugim polskim teatrem, który wystawił Attylę była Opera Poznańska, premiera 2 marca 1968. Kierownictwo muzyczne: Edwin Kowalski. Reżyseria: Marta Lantieri. Scenografia: Andrzej Sadowski. Obsadę stanowili: Odabella – Alicja Dankowska, Attyla – Andrzej Kizewetter, Foresto – Marian Kołuba. W 2014 roku miało miejsce koncertowe wykonanie Attyli w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w Warszawie.
W 1993 roku w jednej z amerykańskich prywatnych kolekcji operowych odnaleziono zupełnie zapomnianą i nie wydaną dotychczas drukiem arię z Attyli. Aria Foresta Soventurato skomponowana została przez Verdiego w maju 1846 roku, na prośbę Gioacchino Rossiniego, dla jego ulubionego tenora Nicoli Ivanoffa. Odnalezioną arię włączono do partytury opery wystawionej w 1993 roku na Walijskim Festiwalu Muzycznym. Pierwszym jej wykonawcą był Dennis O’Neill
Adam Czopek