Magazyn Operowy Adama Czopka

Opera, operetka, musical, balet

Cykl Kompozytorzy i ich dzieła Verdi

Attyla, wojowniczy król Hunów   

Akcja Attyli rozgrywa się w 452 roku naszej ery. Attyla, król Hunów (bas), pobity rok wcześniej przez rzymskiego wodza Actiusa ponownie najechał i spustoszył Akwileję. Zwycięstwo pozwala mu kontynuować marsz na Rzym. Cesarz Walentynian chce zawrzeć z Attylą rozejm, wydaje więc rozkaz Ezio (baryton), dowódcy swoich wojsk, by się wycofał. Ten jednak nie słucha, lecz w imię dawnej potęgi Rzymu przyłącza się do Foresta (tenor), który planuje zamordować Attylę. W tym czasie Odabella (sopran), dumna córka zabitego, przez Attylę, władcy Akwilei przyłącza się do jego wojska w nadziej pomszczenia śmierci swojego ojca. Tego postępowania nie rozumie zakochany w niej Foresto, który traktuje to jak zdradę. Utwierdza go w tym przekonaniu fakt, że Odabella ostrzega Attylę przed trucizną podaną mu w winie. Wzruszony król Hunów ogłasza swoje zaręczyny z Odabellą. Teraz już nic nie stoi na przeszkodzie by Odabella mogła zrealizować swój plan zgładzenia Attyli, który ginie zasztyletowany jej ręką.

Teatr Wielki w Poznaniu Attyla 1968, scena zbiorowa fot. Grażyna. Wyszomirska, ze zbiorów autora.

Ledwie przebrzmiały echa nie najlepiej przyjętej premiery Alziry w Neapolu, a Verdi już rozpoczął poszukiwania tematu na następną operę tym razem zamówioną przez Teatro La Fenice w Wenecji. No cóż, ciągle jeszcze tkwimy w anni di galera (latach galer), kiedy wymagano by Verdi komponował opery szybko, jedna po drugiej, bez żadnego odpoczynku. Tym razem rozpatrywany jest: Hamlet, Burza i Król Lear Szekspira, na krótko pojawia się dramat Hugo Król się bawi, oraz Fedra Racine’a. A jednak zapał do każdego z tych dzieł równie szybko się pojawiał, jak i znikał. Aż wreszcie Verdi wpadł na romantyczną tragedię Attyla, król Hunów Wernera, która zachwyciła go do tego stopnia, że z mety polecił Piavemu by się tą „wspaniałą i efektowną” tragedią bliżej zainteresował. 12 kwietnia 1845 roku Verdi przesyła do swojego librecisty dokładny szkic libretta, w którym są „trzy cudowne role: Attyla, który nie potrzebuje żadnych zmian; Ildegonda (w operze – Odabella), również wspaniała postać, która szuka zemsty za ojca, braci i ukochanego; Actius (w operze – Ezio) jest bardzo piękny i podoba mi się w duecie z Attylą, kiedy składa propozycję podziału świata. Musisz też wymyślić czwartą, pełną wyrazu rolę, i wydaje mi się, że ten Walther (w operze Foresto), którego Ildegonda uważa za nieżyjącego, mógłby okazać się żywy, i ty mógłbyś go umieścić wśród Hunów lub Rzymian aby stworzyć sytuację dla kilku dobrych scen z Ildegongą.” – pisze Verdi w tym szkicu.

Oczywiście najistotniejszym czynnikiem jest polityczne tło akcji. Zwycięski, niszczący na swojej drodze wszystkie przeszkody Attyla, napotyka na swojej drodze zbrojny opór mieszkańców półwyspu. Wola walki jednoczy Rzymian i ratuje ich przed hańbiącym pokojem. Attyla ginie z ręki bohaterskiej włoskiej kobiety, a nieprzyjacielskie wojska zostaną zniszczone. Czyż taki temat, pełen aluzyjnych odniesień do aktualnej sytuacji Włoch, będzie mógł pozostawić publiczność obojętną.

Kałudi Kałudow, Foresto w Sofii w 1987 fot. Dolores V. Rangelova, zdj. ze zbiorów autora.

A jednak z jakichś powodów (nie do końca ufał, że Piave poradzi sobie z opracowaniem tego tematu)  wycofał się Verdi z tej propozycji i zwrócił się z prośbą o napisanie libretta Attyli do Temistocele Solery, z którym już współpracował przy patriotycznych operach: Nabucco, Lombardczykach i Joannie d’Arc. Jestem bardzo zajęty „Attylą”. Cóż za piękny temat! Niech sobie krytycy zarzucają co chcą. Ja twierdzę, to wymarzony temat na libretto. Jest tu i bezpośredni związek ze starożytnym Rzymem i sporo ładunku patriotycznego. Nie tego tematu nie można dać Piavemu, nie potrafi on wlać tyle ile trzeba, życia w postać groźnego najeźdźcy. Attyla – „Bicz boży”, to osobistość na nie lada miarę – tu trzeba wyobraźni Solery – pisze Verdi do Jacopo Ferrettiego.

Los jednak bywa przewrotnie okrutny! Solera oczywiście propozycję napisania libretta, wraz z odpowiedniej wysokości zaliczką, przyjął. Pracował jednak bardzo wolno co przyprawiało Verdiego o wyjątkową irytację. Wreszcie kiedy do zakończenia pracy brakuje kilku scen i arii Solera nagle wyjeżdża do Hiszpanii za pewną primadonną, która później została jego żoną. Verdi pozostaje sam z niedokończoną operą! Sytuację uratował niezawodny Piave, który bez większych protestów libretto dokończył. Jakby tego wszystkiego nie było dość, to na dodatek przed ukończeniem ostatnich recytatywów i zinstrumentowaniem całej partytury Verdi ciężko się rozchorował. Dyrekcja La Fenice jest przerażona, i niepewna czy Attyla zostanie na czas ukończony. Verdi uspokaja wszystkich, że: „chociaż jest prawie umierający” ale dotrzymam terminu – i dotrzymał! Przypłacił to jednak takim pogorszeniem stanu zdrowia, że lekarz był zmuszony zalecić mu sześciomiesięczny odpoczynek. Wyjechał do Recoaro gdzie pił wody lecznicze na swoje gastryczne dolegliwości, spacerował i spotykał się z poetą Andreą Maffei, który właśnie rozstał się z żoną. Efektem tych spotkań będzie libretto do Zbójców.

Samuel Ramey jako Attyla w Teatrze Maryjskim w Petersburgu, zdj. ze zbiorów autora.

Wszystko to jednak przestało się liczyć kiedy okazało się, że prapremiera Attyli, na scenie weneckiego La Fenice, zakończyła się tak głośnym sukcesem, że Verdi napisał do hrabiny Maffei – „aplauzu i okrzyków było zbyt wiele jak na biednego chorego człowieka.”… Attyla wywołał prawdziwy fanatyzm; Signor Maestro odbiera wszelkie możliwe honory; laurowe wieńce i girlandy… Orkiestry dęte z pochodniami odprowadzają go do domu wśród wiwatujących tłumów – napisał 23 marca Emanuele Muzzio w liście do Antoniego Barezziego. Krytyka była znacznie mniej wyrozumiała i zarzucała kompozytorowi schlebianie niewybrednym gustom publiczności.Oczywiście największy entuzjazm wywoływały patriotyczne sceny prologu: duet Attyli i Ezia, w którym padają słowa: Avrai tu l’universo, resti l’Italia a me (Weź sobie cały świat, Italię pozostaw mnie), oraz ta, w której Foresto śpiewa: Cara patria, giàmadre e regina. Di possenti magnanimi figli,(Ojczyzno droga, matko i królowo potężnych, wielkodusznych synów). Te słowa w Wenecji, gdzie nadal jeszcze rządzili Habsburgowie, musiały zabrzmieć szczególnie wymownie. Tym bardziej, że muzyka ujmowała ogromną pasją, a każdy z bohaterów żył wyłącznie miłością do ojczyzny, dla której gotów był walczyć i umierać. Kolejny raz płomienne frazy opery Verdiego zagrzewały patriotów do walki o niepodległość. Maestro, jako szczery patriota, kolejny raz dał dowód swojego zaangażowania w risorgimento. Honorowy tytuł Maestro delle Rivoluzione Italiana, jakim obdarzono kompozytora, nadal nic nie stracił ze swojej aktualności. Kolejna  historyczna opera Verdiego rozpoczęła swój – tyleż burzliwy co krótki – żywot, by później przez wiele lat dzielić los kilku jego wczesnych dzieł na długie lata pokrytych kurzem historii. Dopiero rok 1951 przyniósł koncertowe wykonanie Attyli w Wenecji, pod dyrekcją Carlo Marii Giuliniego. Dziesięć lat później wystawiono tą operę we Florencji. La Scala wydobyła ją na światło dzienne dopiero w 1974 roku, by wrócić do niej w 1990r.

Program Attyli z Operhaus Zurich 2001, ze zbiorów autora.

 Muzyczne jest Attyla nieco sztucznym zbiorem zamkniętych arii, duetów, typu concertati oraz scen zbiorowych pisanych bez większej troski o wiązanie ich z recytatywem. Oczywiście nie brakuje w tej partyturze, dynamiki, punktowanych rytmów i potężnych kulminacji podkreślających patriotyczne uniesienia i uczucia bohaterów. Instrumentacja zadziwia swoim bogactwem raczej w ograniczonym stopniu. Jak zwykle ważną funkcję mają do spełnia potężne chóry Hunów i Rzymian, których sceny budowane są na zasadzie muzycznego kontrastu. Wszystko to jednak nie stanowi wyraźnego kroku w przód w poszukiwaniach Verdiego jego własnego stylu. Psychologicznej charakterystyce bohaterów Attyli daleko jeszcze do głębi przeżywających wewnętrzny dramat postaci z Traviaty, Rigoletta, Simona Boccanegra, że o Otellu nie wspomnę. Relacje między nimi rażą sztucznością i sprowadzają się do wygłaszania patriotycznych kwestii. Jednak można już tutaj wyraźnie zauważyć muzyczną charakterystykę postaci: dzikość Attyli, determinację Odabelli, dumę Ezia oraz lirykę partii Foresta zapowiadające już partie Gremonta, Posy czy Boccanegry. Czyli można już mówić o nieśmiało budzącym się geniuszu scenicznej dramaturgii uczuć wyrażanej śpiewem, co z czasem stanie się znakiem firmowym Verdiego, szczególnie widocznym w Balu maskowym, Luizie Miller czy Trubadurze.

Otwierający operę niewielki wstęp jest muzycznym obrazem wschodu słońca  Później mamy typowy układ arii przechodzących w duety, tercety i ansamble. Prolog rozpoczyna scena z chórem zwycięskich Hunów. Wśród prowadzonych jeńców spostrzega Attyla piękną kobietę, jedną z obrończyń pokonanej Akwileji. Jej odwaga i determinacja obrony prezentowane w cavatinie: Allor… che i forti corrono ) robią na władcy tak silne wrażenie, że Odabella zostaje w obozie Attyli. Wezwany Ezio, wysłannik Rzymu, daje Attyli wolna rękę w dalszych podbojach byle tylko pozostawił on Italię jej mieszkańcom – wspomniany już duet z  Attylą.  Prolog kończy pojawienie się Foresta, który zamierza wydrzeć barbarzyńcom zagrabione ziemie i ocalić ukochaną  Odebellę – aria Cara patria (Droga Ojczyzno).

Akt I. Pogrążona w rozpaczy Odabella kieruje swoje myśli do ojca, który poległ w obronie Akwileji i ukochanego Forresto, który zaginął – romanza Liberamente or piangi. Oh! Nel fuggente nuovolo. Nagle zupełnie nieoczekiwanie ukochany staje przed nią. Ona wita go radośnie. On jednak czyni jej wyrzuty, że pozostaje w obozie wrogów i brata się z nimi. Odabella z trudem wyprowadza Foresta z błędnego mniemania. Pozostała w obozie tylko dlatego, by wzorem biblijnej Judyty, pomścić niewolę swojego ludu i śmierć ojca – duet: Qual suon di passi! Si, quello io son. Akt kończy rozbudowany finał Parla, imponi … Vieni, le menti visita.

Teatr Wielki w Poznaniu Attyla 1968, Alicja Dankowska – Odabella, Marian Kołuba – Foresto, fot. Grażyna Wyszomirska, zdj. ze zbiorów autora.

Początek II aktu należy do rzymskiego generała Ezio, któremu trudno się pogodzić z rozkazem cesarza Walentyniana zamierzającego zawrzeć pokój z Hunami – aria Tregua è cogi Unni. Pewny zwycięstwa Attyla zasiada do uczty u boku pięknej Odabelli, która ostrzega go przed wypiciem zatrutego wina. Cała ta scena to wielki finał II aktu ( godny Meyerbeera), w którym krzyżują się: smutek Ezia zmuszonego do zawarcia pokoju, pragnienie zemsty Odabelli i Foresta, śpiew kapłanów przestrzegających Attylę przed dzieleniem stołu z nieprzyjacielem.  Zaczyna go chór: Del ciel l’immensa volta, kończy kwintet Attyli, Odabelli, Foresta, Ezio, Uldino.

Akt III  rozpoczyna romanza zrozpaczonego Foresto: Qui del convegno è il loco przechodzącą w tercet: Tutti d’Averno i demoni śpiewany przez Foresta, Ezio i Odabellę. W finale opery Attyla ginie z ręki Odabelli – zemsta została dokonana. Aria umierającego władcy Hunów jest kontrapunktem dla radosnego kwartetu Scelletrati… Nella tenda kończącego operę.            

Premiera polska miała miejsce w Teatrze Wielkim w Warszawie, 21 sierpnia 1852. Dyrygował Jan Quattrini. W obsadzie: Elena Valesi – Odabella i Julian Dobrski – Foresto. Drugim polskim teatrem, który wystawił Attylę była Opera Poznańska, premiera 2 marca 1968. Kierownictwo muzyczne: Edwin Kowalski. Reżyseria: Marta Lantieri. Scenografia: Andrzej Sadowski. Obsadę stanowili: Odabella – Alicja Dankowska, Attyla – Andrzej Kizewetter, Foresto – Marian Kołuba. W 2014 roku miało miejsce koncertowe wykonanie Attyli w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w Warszawie.

W 1993 roku w jednej z amerykańskich prywatnych kolekcji operowych odnaleziono zupełnie zapomnianą i nie wydaną dotychczas drukiem arię z Attyli. Aria Foresta Soventurato skomponowana została przez Verdiego w maju 1846 roku, na prośbę Gioacchino Rossiniego, dla jego ulubionego  tenora Nicoli Ivanoffa. Odnalezioną arię włączono do partytury opery wystawionej w 1993 roku na Walijskim Festiwalu Muzycznym. Pierwszym jej wykonawcą był Dennis O’Neill

Adam Czopek