Magazyn Operowy Adama Czopka

Opera, operetka, musical, balet

Cykl Legendy Polskiej Wokalistyki

Marcelina Sembrich-Kochańska, primadonna świata

O sławie i uznaniu jakim się cieszyła ta artystka na światowych scenach dzisiejsze nasze primadonny mogą jedynie pomarzyć. Dysponowała głosem, który obejmował dwie i pół oktawy. Była pierwszą Polką, która stanęła na scenie londyńskiej Covent Garden i nowojorskiej Metropolitan Opera. Urodziła się 15 lutego 1858 roku w Wiśnowczyku pod Tarnopolem w Galicji. Zmarła 11 stycznia 1935 roku w Nowym Jorku, pochowano ją, obok męża i syna, na cmentarzu w Dreźnie.

Marcelina Sembrich-Kochańska

Natura obdarzyła ją wieloma muzycznymi talentami naraz. W wieku pięciu lat z jednakową łatwością uczyła się gry na fortepianie, skrzypcach i śpiewała. Znana jest anegdota jak jej pierwszy nauczyciel Wilhelm Stengel (później został mężem śpiewaczki) prezentował swoją uczennicę profesorom Konserwatorium Wiedeńskiego. Panna Marcela zaprezentowała się najpierw jako biegła pianistka, po czym przeszła do gry na skrzypcach wprawiając w osłupienie profesorskie grono. Po chwili jeden z profesorów zapytał złośliwie: „może panna na dodatek śpiewa?” – Tak oczywiście, również śpiewa – odpowiedział Stengel. Nie wiem na ile anegdota jest prawdziwa, ale Marcelina Kochańska została przyjęta w 1875 roku do Konserwatorium Wiedeńskiego do klasy fortepianu u prof. Juliusza Epsteina, skrzypiec u Josepha Hellmesbergera i śpiewu u prof. Wiktora von Rokitansty’ego. Nie wiadomo jakby się ostatecznie potoczyła kariera młodej artystki gdyby nie spotkanie z Franciszkiem Lisztem cieszącym się w tym czasie ogromną sławą doskonałego pianisty i muzycznego autorytetu, który po wysłuchaniu jej gry na instrumentach i śpiewu miał ponoć powiedzieć: – Mój aniołku, Bóg dał ci trzy pary skrzydeł, byś leciała na nich przez krainę muzyki, wszystkie trzy równej są miary, strzeż każdej, lecz śpiewaj, śpiewaj dla świata, bo masz głos anioła.”

Zdanie Liszta przeważyło szalę talentu na korzyść śpiewu. Po roku nauki w Wiedniu na przełomie roku 1876/77 wyjechała do Mediolanu na dalszą naukę śpiewu u Giovanniego Battisty Lamperdiego. Debiutowała, w wieku dziewiętnastu lat, już jako Marcella Sembrich (Sembrich to nazwisko panieńskiej jej matki) w 1877 roku w Operze Włoskiej w Atenach. Pierwszą partią jaką zaśpiewała na scenie była Elwira w Purytanach Belliniego. Po sukcesie debiutu pojechała jeszcze na rok do Berlina gdzie kontynuowała studia nad repertuarem, wreszcie w 1878 roku podpisała czteroletni kontrakt z Operą Dworską w Dreźnie, gdzie debiutowała jako Łucja 23 września. Kontrakt po dwóch latach błyskawicznie rozwijającej się kariery zerwała. Zanim jednak to się stało zdążyła zaśpiewać m.in. Leonorę w Alessandro Stradella von Flotowa, tytułową Lakme o operze Delibes’a oraz Izabellę w Robercie Diable Meyerbeera. Odniesione w Dreźnie sukcesy, od w partii tytułowej Łucji z Lammermoor Donizettiego poczynając, otworzyły jej drogę do Petersburga, lipskiego Gewandhausu, mediolańskiego Teatro dal Verme, Opery Paryskiej i londyńskiej Covent Garden. Dopiero sukcesy tam odniesione sprawiły, że o dokonaniach młodej polskiej śpiewaczki zrobiło się głośno nie tylko w Europie, ale również Ameryce.

Marcella Sembrich jako Łucja podczas debiutu w Metropolitan Opera w 1883 roku, zdjęcie z archiwum MET

O jej występy zabiegały najsłynniejsze teatry operowe i monarsze dwory. Wszędzie gdzie wystąpiła otaczało ją uwielbienie, entuzjazm publiczności i niebotyczne gaże. W londyńskiej Covent Garden debiutowała 12 czerwca 1880. Pierwszą partią jaką zaśpiewała w tym teatrze była tytułowa Łucja w Łucji z Lammermoor Donizettiego, której była w tym czasie jedną z najlepszych wykonawczyń na świecie. Od tej chwili przez cztery sezony była gwiazdą Covent Garden, nazywano ją „wielkim skarbem, godną następczynią Adeliny Patti”. Londyńczycy podziwiali ją jako Zerlinę w Don Giovannim, Zuzannę w Weselu Figara, Konstancję w Uprowadzeniu z Seraju Mozarta oraz Lady Harriet w Marcie von Flotowa, Królową Małgorzatę w Hugonotach Meyerbeera i Aminę w Lunatyczce Belliniego. Wydawało by się, że tak świetnie rozwijająca się kariera wokalna sprawi, że jej miłość do fortepianu i skrzypiec zejdzie na dalszy plan. Niby zeszła, bo jednak śpiew dominował bezwzględnie w jej artystycznym życiorysie, ale zdarzało się też – i to wcale nie tak rzadko – że występowała w potrójnej roli pianistki, skrzypaczki i śpiewaczki. Takim właśnie potrójnym koncertem żegnała się z drezdeńską publicznością, która podarowała jej szarfę z napisem: „Wróć”. Podobny koncert miała 21 stycznia 1882 roku w Petersburgu. W potrójnej roli podziwiano ją też w Nowym Jorku i Londynie. 3 maja 1883 roku, (kilka miesięcy przed debiutem w nowojorskiej MET) paryscy melomani mieli okazję pierwszego kontaktu ze sztuką naszej śpiewaczki co stało się podczas koncertu, a nie przedstawienia operowego. Na scenie debiutowała 27 października 1884 roku w Théâtre Italien, pierwszą partią była oczywiście tytułowa Łucja w opery Donizettiego, którą rozpoczynała współpracę z większością scen, na których ją podziwiano. Kilka dni później – 4 listopada wystąpiła jako Violetta w Traviacie, a 16 listopada pokazała kreację Rozyny w Cyruliku sewilskim. Podczas tego ostatniego występu towarzyszyli jej Victor Maurel – Figaro i Edward Reszke – Don Basillio. 26 listopada pożegnała Paryż Violettą. Oczywiście Marcelina Sembrich-Kochańska wróciła do Paryża jeszcze raz, w 1889 roku, i również do Théâtre Italien gdzie w czerwcu śpiewała Aminę w Lunatyczce Belliniego oraz Rozynę i Łucję. Omawiając paryskie występy tej wielkiej primadonny trudno się pogodzić w tym, że paryska prasa i krytycy niezbyt łaskawie przyjmowali jej kreacje. „Wszystko, co podobało się w Ameryce i Rosji, tutaj rodziło drwiny” napisała Małgorzata Komorowska w biografii tej artystki. Pozostając jeszcze przy europejskiej karierze Sembrich należy wspomnieć o tym, że 19 czerwca 1887 roku  pojawiła się Marcelina Sembrich–Kochańska w Théâtre de la Monnaie w Brukseli. Zaczęła od swojej sztandarowej Łucji. Kilka dni później podziwiano ją jako Violettę w Traviacie (24.06), Aminę w Lunatyczce (27.06) i Rozynę w Cyruliku sewilskim 29.06). Nie były to jednak występy w pełni ją satysfakcjonujące. Sala przy pierwszych przedstawieniach była pustawa, a krytyka belgijska była raczej powściągliwa w jej ocenie.

Po Europie przyszła kolej na zdobywanie Ameryki, co zaczęła od nowojorskiej Metropolitan Opera otwartej 24 listopada 1883 roku przedstawieniem Fausta Gounoda. Legendę tej sceny, od samego początku, budowali wszyscy najwięksi artyści, w tym wielu z Polski. Pierwszą była znana i ceniona w Europie Marcelina Sembrich-Kochańska (na afiszu Marcella Sembrich). Kontrakt na jej występy w MET został podpisany 29 maja 1883 roku w Londynie, gdzie właśnie występowała. Legenda głosi, że zanim jednak wsiadła na statek w Liverpoolu („Germanic”) zażądała zdeponowania na jej koncie 30 tysięcy dolarów! Życzenie polskiej artystki zostało ponoć spełnione. Debiutowała 24 października 1883 roku partią tytułową w Łucji z Lammermoor w towarzystwie Giuseppe Kaschmanna i Italo Campanniego. Było to historycznie drugie przedstawienie w tym teatrze. „Żadnej dotąd śpiewaczce nie udało się łatwiej zdobyć uznania publiczności Nowego Jorku niż Madame Sembrich. Zdawało się, że już od pierwszej nuty zdobyła sobie uznanie słuchaczy i zanim jeszcze kurtyna opadła po pierwszym akcie triumf nowej primadonny był zupełny. Brzmienie głosu naszej nowej ulubienicy jest szczególnie czyste i pełne; wspaniale, jakby zupełnie bez trudu, osiąga ona najwyższe tony swej partii…”  napisał po tym debiucie W. J. Henderson, ceniony krytyk jednej z nowojorskich gazet.

Marcela Sembrich pierwsza Violetta w Traviacie w MET 1883

W 1884 roku (po zaśpiewaniu 51 przedstawień i czterech koncertów) wraca na trzynaście lat do Europy gdzie jest jedną z największych gwiazd opery. 25 września 1892 roku otrzymała do Giuseppe Verdiego autograf z fragmentem Traviaty. W 1907 roku Puccini obdarował artystkę autografem z fragmentem Cyganerii. Do zespołu MET wróciła, jako Rozyna w Cyruliku sewilskim Rossiniego, 11 października w 1898 roku. Pierwsze przestawienie po powrocie śpiewa w Chicago. Na scenie MET stanęła 30 października i od tego momentu przez 10 sezonów i 472 przedstawienia  i koncerty była niekwestionowaną „Królową MET”. Określana też mianem „polish soprano” budziła podziw dla swojej sztuki, kultury muzycznej i pięknego głosu o rozległej skali, krystalicznej czystości i fantastycznym brzmieniu. Podziwiano ją jako: Elvirę w Purytanach, Królową Nocy w Czarodziejskim flecie i Zuzannę w Weselu Figara Mozarta, Violettę w Traviacie oraz Gildę w Rigoletcie Verdiego. Ponadto Norinę w Don Pasquale Donizettiego, Julię w Romeo i Julii Gounoda (m.in. z Janem i Edwardem Reszke jako partnerami), Mimi w Cyganerii (z Enrico Caruso), a nawet Ewę w Śpiewakach norymberskich Wagnera. W 1902 roku zaśpiewała partię Ulany w Manru I. J. Paderewskiego, jedynej polskiej operze jaką wystawiono w tym teatrze. Jej ostatnią partią w Metropolitan była Zuzanna w Weselu Figara,  zaśpiewała ją 4  lutego 1909 roku. Dwa dni później podczas wielkiej gali pod batutą Francesco Spetrino, na którą złożyły się: I akt Don Pasquale, II akt Cyrulika sewilskiego i I akt Traviaty, oficjalnie pożegnano Marcelinę Sembrich-Kochańską. Tego wieczoru partnerowali jej między innymi: Adam Didur, Enrico Caruso, Antonio Scotto, Geraldine Farrar. Miała zaledwie 51 lat i kiedy ją pytano dlaczego tak szybko schodzi ze sceny odpowiadała: – „wolę byście teraz pytali dlaczego, niż za parę lat wzdychali: nareszcie!” Dowodem na to jakim cieszyła się w MET szacunkiem jest fakt wystawienia jej portretu namalowanego przez Alice Ruggles Sohier w galerii sław jakie tutaj występowały. Przez kolejnych kilka lat występowała na estradzie koncertowej. W 1917 roku, po śmierci męża, ostatecznie zakończyła karierę i poświęciła się nauczaniu młodych adeptów wokalistyki, najpierw w nowojorskiej Juilliard School of Music, później Curtis Institute w Filadelfii, który nadał jej tytuł doktora honoris causa, wreszcie przeniosła się do własnego studia w Bolton. Jej uczennicami były m.in. Maria Jeritza i Dusolina Giannini. Po śmierci artystki studio i dom przemieniono na muzeum poświęcone jej pamięci, które prężnie działa do dzisiaj.

Marcelina Sembrich jako Ulana w Manru, zdj. z archiwum MET

Oczywiście przez te wszystkie lata kiedy występowała na największych scenach nie zapominała o polskiej publiczności. Zawsze jeżeli tylko czas jej pozwalał występowała na polskich scenach i estradach koncertowych. Przez długie lata swej muzycznej działalności czuła się ambasadorką kultury polskiej. Od roku 1880 nieprzerwanie na wszystkich swych koncertach wykonywała po polsku pieśń Chopina Życzenie przy własnym akompaniamencie fortepianowym. W listopadzie 1880 roku  debiutuje jako tytułowa Łucja z Lammermoor w Teatrze Wielkim w Warszawie. „Od początku do ostatniej nuty partii Łucji pani Kochańska olśniewała i zachwycała Słuchaczów. Po cadenzy w scenie obłąkania bieg akcji musiał być przerwany wobec huraganu braw i oklasków.” – donosił warszawski „Kurier codzienny”. W kwietniu 1909 roku wystąpiła w Warszawie jako Violetta i Rozyna, były to już jej ostatnie występy na scenie operowej. Od 1883 roku na koncertach i przedstawieniach często pojawia się w Operze Lwowskiej. Podziwiano ją tutaj jako Rozynę, Violettę, Małgorzatę w Hugonotach i Gildę. Koncertowała też z wielkim powodzeniem w Krakowie, Poznaniu, Łodzi oraz w Wilnie, gdzie mimo zakazu gubernatora śpiewała po polsku. Po Jej koncercie w Krakowie w 1886 roku napisano: „Kochańska łączy wszystkie tajniki techniczne z cudowna barwą głosu, temperament ze szlachetnością interpretacji, ciepło uczucia z brawurą koloratury, w której nie ginie ani jedna nutka. Jest to głos słowika o zadziwiającej czystości. Gamy toczą się jak perełki stakkatów.”

Adam Czopek