Magazyn Operowy Adama Czopka

Opera, operetka, musical, balet

Cykl Opera królową sztuk

Operowe schwarccharaktery

Fiodor Szalapin, Don Basilio w Cyruliku sewilskim , ze zbiorów autora

Czarny charakter to taka emanacja zła, która  często  bywa motorem napędowym akcji oraz wyznacznikiem jej dramaturgii. I powiedzmy sobie szczerze czekamy na każde jego wejście, kibicujemy jego złym poczynaniom, które w prostej drodze zagrażają głównemu bohaterowi. Ten z zasady jest jego protagonistą. Z zapartym tchem obserwujemy – i przeżywamy – kolejne intrygi, kłamstwa, podłe krętactwa, mające w efekcie doprowadzić do zbycia upragnionego celu, jest nim najczęściej, władza lub bogactwo i miłość. Jeszcze jedno wymaga wyjaśnienia, partia czarnego charakteru jest najczęściej partią wysoce forsowną, wymagająca od wykonawczyni głosu (najczęściej sopran dramatyczny, lub mezzosopran) o dużym wolumenie i rozległej skali, wymagającej wyjątkowej ekspresji w jej kreowaniu.                   

Nie ma co ukrywać opera (nasza codzienność również) to takie miejsce, gdzie czarnych mrocznych charakterów spotykamy co niemiara, na dodatek jeden bardziej przerażający od drugiego. Chociaż kilka lżejszego kalibru też się znajdzie, ale o tym poniżej. Odpuścimy sobie w tych rozważaniach wszelkie diabły i czarownice, których sylwetkom poświeciłem już nieco miejsca wcześniej. Cechuje je czyste zło i nie ma tu miejsca ani na refleksje, ani na żal.  

Zaczniemy od pań. Pierwsze miejsca na mojej liście zajmuje demoniczna Lady Makbet z opery Verdiego, której pierwowzorem literackim była równie demoniczna bohaterka Szekspira. Kobieta zła przewrotna, którą opanowała żądza władzy, co doprowadziło do zamordowania króla Dunkana, ma to umożliwić objecie tronu przez jej męża. Za wszelkie świństwa i zbrodnie jakie z jej inicjatywy popełniono, płaci w finale najwyższą cenę, umiera obłąkana śpiewając wielką arię Una macchia è gui tuttora! Najbardziej zapadła w mojej pamięci wielka kreacja Ryszardy Racewicz na scenie stołecznego Teatru Wielkiego. Kilkanaście lat później dorównała jej kreacja Krystyny Rorbach w Teatrze Wielkim w Łodzi.

Krystyna Szostek -Radkowa, Amneris Bruksela 1977, zbiory autora

Niewiele jej ustępuje podłością, pokrętnym charakterem i umiejętnościami siana zamętu Ortruda z Lohengnina Wagnera, której jedynym pragnieniem jest władza, do której droga prowadzi przez pogrążenie miłości Elzy i Lohengrina, aby to osiągnąć sączy do uch Elzy jad zwątpienia….co pięknie pokazywała na zagranicznych scenach Krystyna Szostek-Radkowa. Dzielnie jej dotrzymują kroku dumne i piękne: księżniczka, Eboli w Don Carlosie, oraz Amneris w Aidzie, obie sązdolne do popełnienia każdego możliwego świństwa by pogrążyć rywalkę i zyskać miłość Eboli –  Carlosa, Amneris – Radamesa. Obie w finale kiedy już poznały rezultaty wyrządzonych szkód, szczerze żałują swoich czynów; Eboli w pięknej arii O don fatale, Amneris – Gia i sacerdoti adunansi. Specjalistkami od obu partii są na naszych scenach Anna Lubańska i Małgorzata Walewska oraz Monika Ledzion-Porczyńskiej 

Swoistym  schwarccharakterem jest Abigail w Nabucco Verdiego. Ambitna niewolnica uchodząca za pierworodną córkę Nabuchodonozora toczy walkę nie tylko o władzę, ale też o serce Izmaela, młodego żydowskiego księcia. Kiedy Nabucco ogłasza, że jego zastępcą, kiedy on będzie prowadził wojnę, będzie Fenena (młodsza siostra Abigail), starsza postanawia się zemścić. Najpierw podburza lud przeciw własnemu ojcu, później (wykorzystując chwilowe zaburzenia nerwowe ojca) przejmuje tron. Ponadto podstępnie wymusza od ojca zgodę na zabicie Żydów. Oczywiście obie walki przegrywa, kiedy to zrozumiała sięgnęła po kielich z trucizną. W ostatniej chwili życia prosi wybaczenie popełnionych czynów, i o połączenie małżeńskim węzłem Feneny i Izmaela. – aria Anch’io dischiuso un giorno. Abigail to pierwsza z długiej listy złych bohaterek Verdiego. Taki niemal sztandarowy przykład operowego czarnego charakteru. Na naszych scenach mieliśmy kilka wspaniałych śpiewaczek w tej roli, na pierwszym miejscu od lat stawiam kreacje: Ireny Głowaty (Bytom), Krystyny Kujawińskiej (Poznań), Danuty Barnolak (Gdańsk), Joanny Cortes (Łódź).

Aleksandra Olczyk Królowa Nocy w MET grudzień 2022, zbiory autora

Status specjalnej postaci ma Królowa Nocy z Czarodziejskiego fletu Mozarta. Na pierwszy rzut oka wytworna dama, ale od wewnątrz zła podstępna kobieta usiłująca za wszelką cenę odzyskać i utrzymać władzę, by tego dokonać nie cofa się nawet przez poleceniem morderstwa. Ostatecznie ponosi klęskę, ale w międzyczasie zaskarbi sobie uznanie dwoma wspaniałymi ariami, na które zawsze i wszędzie czeka się z utęsknieniem – najpierw O zittre nicht, mein liber Shon, później Der Hölle Rache kocht in meinem Herzen, zwana arią zemsty. Obie wspomniane arie są dla każdej primadonny prawdziwym wyzwaniem. Największe sukcesy odnosiły w niej legendarna Ada Sari, Nina Stano, Zdzisława Donat i Izabele Nawe. Ostatnimi lat na międzynarodowe wody wypłynęła w tej partii Aleksandra Olczyk.

Znacznie bogatsza jest w tym względzie lista panów, którzy za życiowy cel obrali sobie, truciznę, sztylet, intrygi i wszelkie formy nękania bliźniego. Wszystko co czynią podszyte jest zazdrością o miłość, pieniądze i władzę. Samo ich wymienienie przekroczyłoby znacznie ramy tego tekstu. Ograniczę się więc do tych, z którymi możemy spotkać się najczęściej. Pierwsze miejsce na mojej liście zajmuje tercet złoczyńców z Wagnerowskiej tetralogii Pierścień Nibelunga  – Mime, Alberyk i Hagen, powinno się jeszcze dopisać do tej listy Guntera ze Zmierzchu bogów, wyjątkowego łotra, przyrodniego brata Hagena. To te typy są motorem dramatu wszystkich bohaterów Pierścienia. Nie przechodzi im to bezkarnie,  cała trójka – po kolei – ginie. Mamy jeszcze w grupie wagnerowskich złoczyńców olbrzymów Fafnera i Fasolta, którzy za wybudowanie Walhalli, nowej siedziby bogów, mieli jako zapłatę otrzymać Freję – boginię młodości. Żądają jednak, by w Wotan  w zamian, zapłacił im za wykonaną pracę Złotem Renu jakie odebrał Alberykowi. Przy podziale bogactw Fafner zabija Fasolta, dając początek łańcuchowi zbrodni, z jakimi się w tetralogii spotkamy.

Bernard Ładysz jako Inkwizytor, Teatr Wielki w Warszawie 1965, fot. Edward Hartwig

Wielki Inkwizytor w Don Carlosie Verdiego, to jedna z najbardziej przerażających postaci w historii opery. Ma około 100 lat, jest niewidomy i wątłego zdrowia, nie przeszkadza mu to jednak trząść hiszpańskim dworem. Symbol okrutnej hiszpańskiej inkwizycji. Momentem kulminacyjnym tej sceny politycznego motywu są negocjacje między władzą duchowną, a świecką, zwycięża duchowa, co było łatwe do przewidzenia. Jej najpiękniejszym momentem jest wspaniały duet dwóch basów – Inkwizytora i króla Filipa II – Son io dinanzi al re?  I chociaż słyszałem ten duet wiele, wiele razy, to do dzisiaj mam w uszach jego wykonanie w Teatrze Wielkim w Warszawie (3 listopad 1974), śpiewali go Bernard Ładysz (Inkwizytor) i Mikołaj Giaurow (Filip II).

Na liście operowych drani mamy jeszcze, hrabiego di Lunę z Trubadura, który z nienawiści i zazdrości zaprowadził na szafot własnego brata. Jeszcze większą szują jest podstępny Jagon z Otella, który z czystej zawiści doprowadza do śmierci wszystkich bohaterów akcji. Jagon jest prawdziwym autorem dramatu, to on trzyma w ręku wszystkie nici intrygi. Słynne Credo in un Dio crudel, to jego wyznanie wiary w sprawczą moc zła! Podobnie działa Barnaba, ponury szpieg inkwizycji w Giocondzie Ponchiellego. Scarpia w Tosce od pierwszego wejścia udowadnia, że pod maską wytwornego arystokraty ukrywa się wyjątkowo zły i przebiegły facet, który zrobi wszystko by zniewolić upokorzoną Toscę. W efekcie mamy trzy trupy głównych bohaterów. Nawet w operze rzadki to przypadek!

Bogusław Szynalski, Jagon T. W. w Poznaniu 2004 fot. Adam Czopek

No może dość już łez i przerażenia, bo przecież mamy też wśród operowych szwarccharakterów kilku budzących sympatię, którzy co prawda nie mają kryształowych charakterów, ale ich intrygi bardziej budzą śmiech niż przerażenie i raczej nikomu nie szkodzą. Pierwszy z tej listy to Don Basilio z Cyrulika Sewilskiego Rossiniego, ponure dwulicowe indywiduum, dla którego liczą się jedynie pieniążki, a  którego sposób działania wyłania się z wielkiej arii La calunnia  è un venticello (słynna aria o plotce), wykłada doktorowi Bartolo, z którym tworzy swoisty duet, jak pozbyć się rywala przy pomocy zręcznie rozsiewanej plotki. A że czyni to z humorem, więc od drugiego (pierwsze było totalną klapą) przedstawienia cieszy się niesłabnącą sympatią widzów.

Równie sympatyczny i śmieszny jest doktor Dulcamara, wiejski szarlatan domokrążca z Napoju miłosnego Donizettiego, wciskający wieśniakom najzwyklejszego „sikacza” jako napój miłosny zdolny obudzić miłosne zapały każdego do każdego. No i niemal wszyscy mu wierzą, więc miłosny napój rozchodzi się we wsi jak ciepłe bułeczki, Nemorino wypił aż trzy butelki, więc jego świat jawił mu się w różowych kolorach, Jak tu nie polubić takiego doktora!     

Adam Czopek