Magazyn Operowy Adama Czopka

Opera, operetka, musical, balet

Recenzje teatralne

Pretty Woman w Łodzi

Zrealizowana w 1990 roku, przez Garrego Marrshalla, filmowa komedia romantyczna z Julią Roberts i Richardem Gere cieszyła się – i nadal się cieszy – na całym świecie dużym powodzeniem. Była też wielokrotnie pokazywana w polskiej telewizji. Czy na takie powodzenie może liczyć może liczyć musical pod tym samym tytułem? Jego prapremiera miała miejsce 13 marca 2018 roku na scenie Oriental Theatre w Chicago, kilka miesięcy później wystawiono musical na nowojorskim Broadwayu w Nederlander Theater, w reżyserii Jerre’ego Mitchella. Pretty Woman jest wspólnym dziełem Bryana Adamsa i Jimi Vallance (muzyka i teksty piosenek).

Polska premiera odbyła się, 28 listopada 2020 roku w krakowskim Teatrze Variete, reżyseria była dziełem Wojciecha Kościelniaka. Jednak najgłośniejszy sukces odniosła, kilkukrotnie przekładna z powodu pandemii, premiera, która odbyła się 25 września 2021 roku, na scenie Teatru Muzycznego w Łodzi. Zrealizował ją zespół: Jakub Szydłowski (reżyseria), Grzegorz Policiński (dekoracje i światło), Anna Chadaj (kostiumy) oraz Jarosław Staniek (choreografia). Kierownictwo muzyczne objął Jakub Lubowicz.

Libretto musicalu powtarza w zasadzie scenariusz filmowy w jego najistotniejszym wymiarze osobowym i fabularnym. Jedyną poważną zmianą jest wprowadzenie do akcji musicalu postaci Giulio.

Scena w Operze, fot. mat. teatru

Reżyser osadza swoją realizację w  warunkach filmowego studia, widzowie obserwują nagrywanie przez ekipę kolejnych scen i sytuacji. Należy też przyznać, że reżyser pozostając w zasadzie wierny filmowej fabule, bardzo sprawnie rozwiązał przenoszenie z miejsca na miejsce akcji, która dzięki temu miała właściwe tempo i dynamikę. Zresztą całe przedstawienie kreślone subtelną linią, jest obrazem świetnej współpracy i zgrania zespołu realizatorów. Dzięki temu ujmuje właściwym klimatem, dobrą dynamiką scen zbiorowych oraz sporą porcją lirycznego nastroju, gęsto przetykaną dobrym humorem i uroczymi scenkami tanecznymi i popisami akrobatycznymi.

W muzyce Bryana Adamsa i Jimi Vallance nie ma co prawda szlagieru typu Przetańczyć całą noc, czy Taki piękny wieczór, ale słucha się jej z prawdziwą przyjemnością i takąż satysfakcją. Tym większą, że pod precyzyjną dyrekcją Jakuba Lubowicza  świetnie brzmi i dobrze się wpisuje w konwencję tego musicalu.

Finał jak w kinie, fot, mat, teatru

I tak przeszliśmy do obsady, ta sprawia widzowi prawdziwą frajdę. Na jedno wypada w tym miejscu zwrócić uwagę, żaden z wykonawców nie powielał postaci filmowych, ale kreślił je według własnego uznania i przekonania. Malwina Kusior jest świetna w roli Vivian Ward, jej przemiana z wulgarnej ulicznej panienki, w uroczą damę ujmuje naturalnością i elegancją. Rafał Szatan w roli Edwarda Lewisa okazał się pełnym ciepła facetem z charakterem, na dodatek świetnie śpiewającym. Oboje tworzyli znakomicie się uzupełniający duet. Małgorzata Chruściel nieco przerysowała postać wulgarnej Kity de Luca, ale to dobrze, bo okazała się w swojej kreacji znakomita szczególne w pod względem prezentowania emocji. Pan Thompson w ujęciu Tomasza Steciuka to spokój i klasa dżentelmena, a scena, której uczy Vivian tańczyć, to jeden z najpiękniejszych momentów wieczoru. Z kolei Marcin Sosiński w roli Philipa Stuckey, okazał się paskudnym cynicznym osobnikiem o wybujałym ego. Na koniec zostawiłem sobie prawdziwy rarytasik, czyli Macieja Pawlaka w roli Giulia. Jego postać jako żywo przypomina Figara z Cyrulika sewilskiego Rossieniego. Uroczy chłopiec, który jest wszędzie, gdzie ma być oraz tam gdzie go nie potrzeba. Jego dynamika rozsadza ramy granej postaci, dobrze się rusza, uroczo tańczy, dobrze przy tym śpiewając, bez śladu zadyszki – pozazdrościć kondycji i świetnego przygotowania.

 W sumie, łódzka Pretty Women, to barwna, pięknie opowiedziana historia, która bawi i wzrusza, na dodatek  ze szczęśliwym finałem!    

Adam Czopek