„Jestem bardzo zmartwiony śmiercią naszego Wielkiego! Jednak nie przyjadę do Mediolanu, gdyż nie miałbym serca uczestniczyć w pogrzebie. Przyjadę wkrótce odwiedzić grób samotnie i być może (po zastanowieniu się i obliczeniu moich sił) zrobię coś dla uczczenia Jego pamięci. Proszę jednak mój zamiar zachować w głębokim sekrecie i nie powiadamiać nikogo o moim przyjeździe.” – napisał Verdi do przyjaciela i wydawcy swoich dzieł Giulia Riccordiego, po otrzymaniu wiadomości o śmierci osiemdziesięciodziewięcioletniego Alessandro Manzoniego, wybitnego włoskiego poety i pisarza, którego szczerze podziwiał i darzył ogromnym szacunkiem. „Szanuję i czczę Pana tak, jak tylko można czcić i szanować na tej ziemi człowieka i jak prawdziwą chlubę naszej wciąż jeszcze rodzącej się w bólach Ojczyzny. Pan jest świętym Don Alessandro!” – napisał Verdi na odwrocie swojej fotografii podarowanej poecie. Najsłynniejszym i najbardziej podziwianym dziełem Manzoniego jest romans I promessi sposi (Oblubieńcy mediolańscy), wydany w 1825 roku, który w ciągu 50 lat osiągnął liczbę 118 wydań.
Właśnie śmierć tego podziwianego twórcy stała się impulsem do skomponowania wielkiej mszy żałobnej Messa da Requiem, napisanej przez Verdiego dla uczczenia pamięci Manzoniego. „Z nim kończą się nasze najczystsze, najświętsze, najwyższe cnoty. Przeczytałem wiele gazet; żadna jednak nie mówi o nim tak jak powinien być wspominany. Wiele słów, lecz nie oddane gruntownie.” – napisał Verdi do hrabiny Maffei po odwiedzeniu jego grobu.Wierny swojemu pierwotnemu postanowieniu zaproponował burmistrzowi i zarządowi Mediolanu, że skomponuje i zapłaci za publikację Requiem, jeżeli oni pokryją koszty pierwszego wykonania. Można więc stwierdzić, że msza powstała spontanicznie, będąc wyrazem smutku i bólu po stracie podziwianego przyjaciela. Verdi wykorzystał w niej Libera me Domine skomponowane w 1868 roku do mszy żałobnej pisanej przez trzynastu kompozytorów w hołdzie Rossiniemu, która jednak nigdy nie została ani dokończona, ani wykonana.
Pierwsze wykonanie Requiem odbyło się 22 maja 1974 roku w mediolańskim kościele San Marco, dokładnie w pierwszą rocznicę śmierci poety. Świadkami tego wydarzenia było wielu specjalnie na tę okazję zaproszonych gości. Prowadził je osobiście kompozytor. Sukces przeszedł wszelkie oczekiwania, zachwyt świadków prawykonania odnosił się do dzieła będąc zarazem manifestacją szacunku dla jego twórcy. Zainteresowanie nowym dziełem podziwianego Maestro było tak wielkie, że szybko zdecydowano o dodatkowych trzech wykonaniach Requiem w La Scali, również dyrygowanych przez Verdiego. Już w czerwcu Verdi prowadzi jego paryskie prawykonanie w Opera Comique. Kilka miesięcy później poznają mszę w Londynie,Mediolanie, Monachium, Kolonii, Genewie i Rzymie. Wszędzie przyjmowana jest wręcz owacyjnie.
Jedynym głośnym zgrzytem wokół tego głośnego wydarzenia było nieodpowiedzialne zachowanie niemieckiego dyrygenta Hansa von Bülow, który nazajutrz po pierwszej prezentacji dzieła opublikował obraźliwe i zaskakujące oświadczenie: „Hans von Bülow nie asystował wczoraj w przedstawieniu, które miało miejsce w kościele św. Marka i nie powinien być zaliczany do grona cudzoziemców, którzy zbiegli się do Mediolanu dla wysłuchania muzyki religijnej Verdiego. Ukradkiem rzucone spojrzenie na tę nową emanację Trubadura i Traviaty, odebrało mi całkowicie ochotę uczestniczenia w tym festiwalu”. Dwadzieścia lat później ten sam Hans von Bülow, nadal zagorzały wielbicie i propagator twórczości Ryszarda Wagnera, odwołał publicznie swoje obraźliwe stwierdzenie i przeprosił Verdiego, co ten przyjął z właściwą sobie klasą. Najtrafniej spuentował, ta całą sytuację Johannes Brahms, który po przejrzeniu partytury i wysłuchaniu stwierdził: „Bülow zrobił z siebie głupca, bo tylko geniusz mógł napisać to dzieło”. Na szczęście zjadliwa opinia von Bülowa nie miała najmniejszego znaczenia dla ogromnej popularności, jaką Messa da Requiem zaczęła się cieszyć na całym świecie, stając się od razu jednym z najczęściej prezentowanych dzieł swojego gatunku – i tak jest do dzisiaj! Każde – dobre – jego wykonanie jest prawdziwym wydarzeniem i muzycznym świętem.
Oczywiście Verdiowska msza za zmarłych to monumentalne, w pełni oryginalne dzieło o indywidualnym profilu i nastroju. Jednak z racji rozbudowanej formy i stopnia trudności, jakie stawia wykonawcom, jest dziełem bardziej koncertowym niż liturgicznym. Mówi się nawet o operowości jego partii solowych i chóralnych. „Opera dla Pana Boga” – powiedział jeden z krytyków. Ale czyż można się tej operowości dziwić, skoro Verdi przeszedł do historii muzyki przede wszystkim jako twórca operowy co siłą rzeczy musiało się odbić niezatartym piętnem na tym dziele. Pewnie dlatego, wykorzystując swoje doświadczenie w zakresie olbrzymiego bogactwa brzmieniowego i zróżnicowania środków wyrazu, stworzył przejmujący spektakl ze śmiercią w roli głównej. „Nie ulega kwestii, że Requiem jest wybitnym dziełem polifonii wokalnej wskazującym na to, że jego twórca był dobrze obeznany z „musica sacra” i z madrygałami, jak również i chorałem gregoriańskim.” – napisał Henryk Swolkień w swojej monografii o Verdim.
W chwili kiedy Verdi podjął decyzję o jego skomponowaniu miał już w swoim dorobku 26 oper. Przed nim otwierała się prosta droga do Otella i Falstaffa, oper uznanych za absolutne arcydzieła w dorobku mistrza z Busetto. Jest więc Requiem pomostem jakim przeszedł Verdi od Rigoletta (1851) i Traviaty (1853), Don Carlosa (1867) i Aidy (1871), do drugiej wersji Simona Boccanegry (1881), Otella (1887) i Falstaffa (1893). „Requiem otwiera okres wspaniałej starości Verdiego, ukoronowanej później dramatycznym Otellem i wesołym Falstaffem. Te opery, wraz z Requiem, to trzy punkty wyznaczające zasięg twórczości przedziwnego starca, który słodycz i szczerość serca kojarzy z siłą dramatyczną, a w operach dorasta do Szekspira” – napisał Karol Stromenger.
Verdiowskie Requiem napisane na 4 głosy solowe (sopran, mezzosopran, tenor i bas), chór mieszany i orkiestrę symfoniczną, to dzieło pełne wyjątkowego skupienia łączące w sobie wzniosły styl z głębią uczuć, ekspresję muzyki z łacińskim tekstem mszy za zmarłych. Można powiedzieć, że rozgrywając się między dwoma przeciwstawnymi biegunami: światłem a ciemnością, niebem a piekłem, oraz w rozległym obszarze dźwiękowym zawartym między delikatnym pianissimo a potężnym fortissimo i między subtelnością solowego śpiewu a potęgą tutti w orkiestrze, jest szczytowym osiągnięciem romantyzmu w muzyce o wyjątkowo intensywnym oddziaływaniu. Groza Sądu Ostatecznego łączy się tutaj z błagalną prośbą o wybawienie. Rozległa skala ekspresji, kreślona w mistrzowski sposób muzyką i śpiewem: rozpacz, ból, przerażenie i tragiczna rezygnacja, nie pozostawiają obojętnym żadnego odbiorcy. Muzyka Requiem jest żywa i pełna dramatyzmu, a przy tym bardzo szczera i odzwierciedlająca pogląd Verdiego, że śmierć jest wszystkim co istnieje w życiu. Bo zgodnie z twierdzeniem André Malaraux – „Tylko muzyka może mówić o śmierci.” Monumentalna w swych rozmiarach Messa da Requiem zbudowana jest z siedmiu zasadniczych części, wyznaczonych łacińskim tekstem liturgicznym Missa pro defunctis.
Premiera polska miała miejsce w Teatrze Wielkim w Warszawie – 12 kwietnia 1892, pod dyrekcją Cesarego Trombiniego. Requiem Verdiego obok Requiem Mozarta to najczęściej wykonywana w formie koncertu, msza żałobna.
Nasze teatry operowe zrealizowały też cztery wersje sceniczne tego dzieła: Teatr Wielki w Poznaniu, w reżyserii Ryszarda Peryta – premiera 15 styczeń 1985 roku, Teatr Wielki w Łodzi, wersja baletowa, w choreografii Antala Fodora – premiera 17 maj 1997r. oraz Opera Wrocławska, w reżyserii Roberta Skolmowskiego – premiera 1 października 1997r. w katedrze Marii Magdaleny oraz Opera Krakowska – 29 października 2010 realizatorzy: Laco Adamik, Barbara Kędzierska i Bogusław Nowak.
Adam Czopek