To jedna z tych oper Verdiego, która od początków swojej scenicznej historii pozostawała w cieniu dużo bardziej popularnych dzieł Verdiego, jak choćby Traviaty, Rigoletta, Lombardczyków czy Trubadura. Sam kompozytor również nie był z niej w pełni zadowolony. Po latach, za namową żony Giuseppiny i Arrigo Boito, zdecydował się na przeróbkę, która historycznie miała się okazać wstępem do wspólnej pracy Verdiego i Boito nad wywiedzionym z Szekspira Otellem, później również Falstaffem, które okazały się perłami w koronie twórczości Verdiego.
Akcja opery dzieje się w pierwszej połowie XIV wieku w Genui. Bohaterski korsarz Simone Boccanegra (baryton) zostaje wybrany nowym dożą Genui. Godzi się na ten wybór tylko dla ukochanej Marii (sopran), z którą ma dziecko. Niestety, jej dumy arystokratyczny ojciec Jacopo Fiesco (bas) odmawia zgody na poślubienie Marii. Domaga się natomiast oddania na wychowanie ich dziecka, które jak się okazuje zostało porwane, co spowodowało, że Maria umiera z rozpaczy. Minęło 20 lat Boccanegra jest nadal dożą, a jego i Marii córka wyrosła na piękną dziewczyną, która nosi imię Amelia (sopran). Jest wychowanicą hrabiny Grimaldi i nie wie nic o swoim pochodzeniu. Amelia kocha z wzajemnością młodego szlachcica Gabriele Adorno (tenor). Boccanegra nie wiedząc jakie łączą ich więzy, zamierza wydać ją za mąż za swojego kanclerza Paolo Albiani (bas). Gdy jednak rozpoznaje w niej utraconą córkę odmawia zgody na jej poślubienie przez swojego kanclerza. Paolo jest przekonany że Amelia i Boccanegra są kochankami, zamierza więc porwać Amelię, czemu przeszkadza zakochany w niej Gabriele. Z zemsty Paolo wlewa do wina Boccanegry truciznę. Umierający doża przekazuje władzę Gabrielowi i wyjawia prawdę, że Amelia jest jego córką, zarazem wnuczką Fiesca. No cóż można się w tym wszystkim pogubić!
„Zobowiązałem się dostarczyć w karnawale nową operę dla Teatro La Fenice, i tym razem pragnę zrobić coś nowego – biorę się więc do pisania muzyki do libretta pisanego prozą. Co ty na to?” – napisał Verdi w grudniu 1856 roku do Francesco M. Piavego przesyłając mu opracowany w Paryżu szkic libretta, zlecając jego opracowanie w wierszowanej formie. Tym razem wybór maestra padł na dramat Antonia Garcíi Gutiérreza, wystawiony z sukcesem w 1843 roku w Teatro de la Cruz w Madrycie. Verdi już raz sięgnął po dramat tego hiszpańskiego dramaturga, tak powstał Trubadur do libretta Salvatore Cammarano. I znowu powstało zawiłe, mroczne i ponure libretto, o którym Abramo Basevi, biograf Verdiego, napisał, że musiał je przeczytać więcej niż sześć razy by zrozumieć lub też uwierzyć, że zrozumiał cokolwiek z tego monstruoso pasticcio melodramatico (monstrualny pasztet melodramatyczny).
Co zaintrygowało Verdiego w dramacie Gutiérreza? Z pewnością, mająca szekspirowski wymiar, postać tytułowego bohatera Simona Boccanegry, czyli Szymona Czarnogęby. Autentycznej postaci, doży XIV –wiecznej Genui, jednocześnie ojca rozpaczającego nad utratą córki. Kiedy ją wreszcie po latach odnalazł, padł ofiarą walczących o odzyskanie władzy patrycjuszy. Zginął podstępnie otruty. Jak pamiętamy Verdi miał wyjątkową słabość do tworzenia portretów zatroskanych ojców uwikłanych w tragiczne zrządzenia losu dotykające ich ukochane dziecko, z czym spotykaliśmy się już wcześniej w I due Foscari, Rigoletcie, Traviacie i Luizie Miller.
Praca nad Simone Boccanegrą trwała niewiele ponad dziesięć miesięcy. Ale jednocześnie był to czas kiedy Verdi krążył między Sant Agata, Paryżem i Londynem tocząc kolejną batalię o uznanie swoich praw autorskich. Premiera, która odbyła się w La Fenice 12 marca 1857 roku okazała się kompletną klapą. Publiczność nie mogła zrozumieć skomplikowanej akcji, na widowni rozlegały się gwizdy i wrzaski. Na dodatek obsada okazała się wyjątkowo słaba „Boccanegra poniósł w Wenecji większe fiasko niż Traviata, a już sądziłem, że zrobiłem coś całkiem dobrego, ale okazuje się, że byłem w błędzie” – napisał Verdi do hrabiny Klary Maffei. A jednak recenzje nie zawsze były aż tak negatywne: „Muzyka Boccanegry jest z gatunku tych, które nie robią natychmiastowego wrażenia. Jest bardzo skomplikowana, napisana z najwyborniejszym mistrzostwem i wymaga by studiować ją w najdrobniejszych szczegółach” – napisano w „Gazetta Privilegiata di Venezia”.
Mimo wszystko Verdi jest rozgoryczony, wraca do domu w Sant’Agata Villanova zmęczony i zniechęcony, z mocnym postanowieniem, że nie napisze już dla Wenecji żadnej opery – jak zawsze; słowa dotrzymał! Był przekonany, że zrobił kolejny krok do przodu w kształtowaniu oblicza własnej muzyki. Niestety, niewielu to zauważyło, a jeszcze mniej doceniło. A jednak Verdi wrócił do partytury i dokonał, przed premierą w Reggio Emilia, kilku poprawek i przeróbek co sprawiło, że ta wersja zyskała cieplejsze przyjęcie. Niestety, zupełną klęskę pierwszej wersji Boccanegry przypieczętowała premiera w mediolańskiej La Scali 24 lutego 1859 roku wygwizdana i wytupana przez zawiedzioną publiczność. „Nigdy nie dziwiły mnie skandale w teatrze i, jak pisałem do Ricordiego, licząc już 26 lat poznałem czym jest publiczność. Od tych czasów i później sukcesy nigdy nie uderzały mi do głowy, a gwizdy nie odbierały odwagi.” – napisał po tej premierze do Filippa Filippiego. Podobnie przyjęto wystawienie Simona Boccanegry we Florencji. W 1997 roku przypomniano pierwotną wersję tej opery w londyńskiej Covent Garden przy okazji Festiwalu Oper Verdiego, organizowanego w tym teatrze z okazji 100 rocznicy śmierci kompozytora. Nie utrzymała się w repertuarze!
Próżno szukać w tej operze potoku melodii i pięknych arii znanych z jego wcześniejszych dzieł. Zamiast. tego pojawiły się długie recytatywy o mrocznej i posępnej atmosferze. Na coś takiego ówczesna publiczność nie była jeszcze przygotowana. Ale przyznać należy, że Boccanegra jest kolejnym wyraźnym krokiem w kierunku tworzenia dramatu muzycznego pozbawionego tradycyjnych numerów i zamkniętych arii. Dwadzieścia cztery sceny dzieła następują płynnie jedna po drugiej, a fragmenty mające cechy arii są zintegrowane z naturalnym biegiem muzyki. Jedyną tradycyjną arią jest wspomniana wyżej aria Fiesca z prologu. Stąd już zupełnie blisko do Balu maskowego, Aidy, Don Carlosa, a w drugiej wersji Otella.
A jednak Boccanegra nie zrobił kariery, po zaledwie kilku latach i niewielu przestawieniach został przez Verdiego wycofany i popadł w niemal zupełne zapomnienie. Pewnie by tak pozostało gdyby nie mały spisek zawiązany przez najbliższych, który miał doprowadzić do Otella. WydawcaGiulio Ricordidługo musiał przekonywać Verdiego by zechciał wziąć ponownie Boccanegrę na warsztat: „partytura jest zbyt ponura, zbyt przygnębiająca, za dużo w niej smutku. Konieczna byłaby interwencja dramaturgiczna” – odpowiadał na wszelkie argumenty kompozytor. A jednak z czasem dał się przekonać. Tym co o tym zdecydowało był Arrigo Boito, który podjął się przerobienia libretta Piavego. Praca obu panów nad poprawkami libretta trwała blisko sześć tygodni, stając się zarazem początkiem ich wielkiej przyjaźni. Milla określił przeróbkę Boccanegry jako generalną próbę przed pracą nad Otellem. I tak faktycznie było, zaraz po tym obaj panowie zgodnie zaczęli pracować nad Otellem, ich pierwszym wspólnym dziełem. W nowej wersji pojawiło się znacznie więcej zmian i to zmian znacznie radykalniejszych niż w jakiejkolwiek innej z przerabianych oper. Postaci nabierają wyraźniejszych rysów psychologicznych, szczególnie dobrze wychodzi na tym tytułowy bohater, którego partia nabiera dramatycznego wyrazu i psychologicznej głębi, oraz Paolo Albiani, w postaci którego można już doszukać się zapowiedzi Jagona. Zmienia się układ scen, a pierwszy akt otrzymuje nowy obraz; scenę obrad w komnacie Wielkiej Rady. To z pewnością najpiękniejsza i najbardziej rozbudowana z wszystkich scen zbiorowych w nowej wersji dzieła. Opera w całości zyskała na zwartości. Recytatyw, na którym spoczywa główny ciężar muzyczno – dramatyczny, nabrał zwięzłości i wokalnego rozmachu nie tracąc nic z „melodico”. Zniknęły popisowe kadencje i koloraturowe pasaże i fioritury. Śpiew podporządkowany został dramaturgii całej opery.
Verdi przerobił niemal całą partyturę, a w wielu fragmentach zmienił strukturę harmoniczną. Liczne w tej operze momenty grozy oddane są w niezwykle plastyczny sposób: budzące grozę tryle puzonów grane fortissimo towarzyszą przekleństwu jakie rzuca na samego siebie Paolo. Z równą sugestią zaakcentowana została w kwintecie smyczkowym chwila kiedy Boccanegra pije zatrutą wodę. Można powiedzieć, że orkiestra nie jest już tylko tłem akcji, staje się nieustannym dialogiem z linią wokalną potęgując jej wyrazistość i znaczenie. Muzyka nabrała bardziej dramatycznego wyrazu i głębi (słychać w niej echa Aidy i Don Carlosa, a są i zapowiedzi Otella), stając się zarazem obrazem psychicznych przeżyć bohaterów wśród których przewagę mają niskie głosy męskie: dwa basy, dwa barytony. Premiera w La Scali w marcu 1881 roku kończy się dużym sukcesem kompozytora i wykonawców, wśród których był znakomity polski bas Edward Reszke. A w muzyce Verdiego zaczęto się dopatrywać nie tylko Wagnerowskich podobieństw. Pojawiły się też zdania, że nowa wersja Boccanegry ma wiele wspólnego z Borysem Godunowem Musorgskiego.
Właściwą akcję poprzedza wielowątkowy prolog, w którym wydarzenia następują po sobie z iście filmową konsekwencją. Akcja błyskawicznie przenosi się z jednego zakątka sceny do drugiego. To tutaj Simon Boccanegra, korsarz w służbie Republiki Genueńskiej zostaje wybrany dożą, ku nieskrywanej niechęci Jacopo Fiesca. – „Nie będzie pokoju póki jeden z nas nie zginie” – śpiewa Fiesco. „O, bezlitosny, ohydny Fiesców rodzie! I wśród tych gadów zrodziła się ta czysta i piękna istota?” – odpowiada Simon. Tą piękną czystą istotą jest śp. Maria, ukochana Boccanegry i matka ich zaginionej córki. Między prologiem a pierwszym aktem mija 20 lat.
Podzielony na dwa obrazy I akt najpierw przenosi nas do nadmorskiego ogrodu przy pałacu Grimaldich. Właściwie cała ta scena to następujące płynnie po sobie: aria, trzy wielkie duety i kwartet. Rozpoczyna go aria Amelii Come in quest’ora przechodząca w duet Cielo di stelle orbato śpiewany z ukochanym Gabriele. Po chwili pojawia się Fiesco – duet Propizio ei giunge!, w którym wyjawia Garbriele, że Amelia nie jest córką rodu Grimaldich. W tym momencie w ogrodzie zjawia się doża z nieodłącznym kanclerzem Paolo – kawartet Il Doge vien jest wstępem do wielkiego duetu: Orfanella il tetto umile … Figlia! A tal nome io palpito Amelii i doży, który okazuje się jej ojcem. Temu spotkaniu po latach rozłąki towarzyszy pełna dramatyzmu kulminacja orkiestrowego tutti. Drugi obraz I aktu to wspomniana wyżej potężna scena zbiorowa Wielkiej Rady w komnacie Pałacu Opatów, w której doża Simon Boccanegra stara się zapobiec bratobójczej wojnie między Wenecją a Genuą. Kończy się ona rzuceniem klątwy. Spotykamy tutaj bogatą strukturą muzyczną oraz wyjątkowe mistrzostwo tak pod względem polifonicznym jak i konstrukcyjnym.
Klimat drugiego aktu buduje nienawiść Paola, chęć zemsty Fiesca i zazdrość Gabriele. Niemal czuć w powietrzu, narastające emocje co potwierdza pełna ekspresji i pulsującego rytmu muzyka. Najpełniej widać to w duecie Tu qui? Amelii i Gabriele oraz następującym po nim duecie Figlia? Si afflitto, padre mio, Amelii i Boccanegry, który przechodzi w tercet Och Amelia…ami un nemico! śpiewany przez Amelię, Dożę i Gabriele. Akt trzeci jest już dopełnieniem tragedii, Simon Boccanegra świadomy działania trucizny przygotowanej mu przez Paola żegna się ze światem prosząc o spełnienie jego ostatniego życzenia; mianowania Gabriele dożą Genui. Jednak jednym z najpiękniejszych momentów trzeciego aktu jest duet: Piango, perche mi parla in te, Simona i Fiesca, w którym doża wyjawia, że Amelia jest córką jego i Marii, a więc ukochaną i długo poszukiwaną wnuczką Fiesco.
Nasze teatry operowe przez długie lata szerokim łukiem omijały Simona Boccanegrę nie uwzględniając dzieła w swoich planach. Sytuację zmienił dopiero Janusz Pietkiewicz, który doprowadził do polskiej premiery – 9 grudnia 1997 roku, na scenie Teatru Wielkiego w Warszawie, którym w tym czasie kierował. Kierownictwo muzyczne powierzył Grzegorzowi Nowakowi. Reżyseria i scenografia, była dziełem Pier Luigi Pier’Alli’ego. Obsadę stanowili: Andrzej Dobber – Simon Boccanegra, Izabella Kłosińska – Maria (Amelia), Władimir Kuzmienko – Gabriele Adorno, Włodzimierz Zalewski Jacopo Fiesco. Premiera była przeniesieniem inscenizacji z 1991 roku, powstałej w koprodukcji weneckiego Teatro La Fenice i Teatro Carlo Felice w Genui. Niestety, odbyły się tylko trzy spektakle, więc można powiedzieć, że ta opera pozostaje nadal w naszym kraju dziełem nieznanym.
Adam Czopek