Magazyn Operowy Adama Czopka

Opera, operetka, musical, balet

Cykl Legendy Polskiej Wokalistyki

Wanda Polańska, królowa operetki

Mimo, że urodziła się w niewielkim francuskim miasteczku Fumay (1931), to wyrosła i wychowywała się w Krakowie. W tym mieście uzyskała też podstawy muzycznej edukacji. Była uczennicą prof. Józefa Gaczyńskiego, który po Powstaniu Warszawskim osiadł w Krakowie i zajął się nauką śpiewu. Do jego wychowanków należą m. in. Kazimierz Pustelak, Edmund Kossowski. Zanim jednak została solistką teatru operetkowego była członkiem Chóru Polskiego Radia Jerzego Gerta. Po zdaniu matury przyjęto ją do Zespołu Pieśni i Tańca Krakowskiego Okręgu Wojskowego, który w tym czasie prowadził Leopold Kozłowski. Wiosną 1956 roku zgłosiła się na przesłuchanie do Operetki Gliwickiej, najprężniej działającego w tym czasie teatru muzycznego w Polsce, a już jesienią tego roku dobył się jej debiut sceniczny. Pierwszą partią jaką zaśpiewała na scenie była Rozalinda w Zemście nietoperza Johanna Straussa – syna. Debiut był na tyle sensacyjny, że kurtyna siedem razy wędrowała w górę, a publiczność okrzyknęła ją gwiazdą gliwickiej sceny. Recenzenci prześcigali się w pochwałach jej talentu, scenicznego temperamentu i urody głosu. Pierwszą jej premierą był Król włóczęgów Frimla reżyserowany przez Danutę Baduszkową, a muzycznie przygotowaną przez Witolda Rowickiego. Śpiewała w tym przedstawieniu rolę Katarzyny. Publiczność natychmiast uznała ją za swoją ulubienicę podziwiając jej kolejne kreacje w Krainie uśmiechu (Liza), Kwiecie Hawajów (Laya), i Bajaderze (Odetta), gdzie spotkała się z legendarnym Witoldem Zdzitowieckim, oraz w Wiktorii i jej huzarze (Wiktoria). Nie zabrakło w jej gliwickich dokonaniach Safii w Baronie cygańskim, Sylwy w Księżniczce czardasza, Gabrieli w Perfumach paryskich. Jej pożegnalnym przedstawieniem w Operetce Gliwickiej była Wiktoria i jej huzar. Zapytana w jednym z wywiadów jak wspomina lata spędzone na gliwickiej scenie odpowiedziała, że był to nie tylko wspaniały teatr o niepowtarzalnej atmosferze, ale też okazja do uczenia się fachu od najlepszych i podglądania ich pracy nad rolą i na scenie.

Wanda Polańska w okresie występów w Operetce Warszawskiej

Sława młodej artystki szybko zatacza coraz szersze kręgi i już w 1957 roku bierze udział w premierze Krainy uśmiechu, która otwierała Operetkę Szczecińską.. Opinia o młodej, pięknej i utalentowanej solistce Operetki Gliwickiej dociera również do stołecznej operetki. Warszawa koniecznie chce ją poznać, więc w 1963 roku pojawiała się po raz pierwszy na scenie Operetki Warszawskiej gdzie gościnnie zaśpiewała, z wielkim powodzeniem, rolę Księżnej w Ptaszniku z Tyrolu. Jeszcze w tym samym sezonie zaproponowano jej tam etat pierwszej solistki. 20 grudnia 1964 roku odbyła się premiera Wesołej wdówki z Wandą Polańską, która brawurowo zgrała i zaśpiewała partię Hanny Glawari co z mety dało jej status niekwestionowanej primadonny Operetki Warszawskiej. I tutaj równie szybko jak w Gliwicach zdobyła serce publiczności, która gorąco oklaskiwała jej występy w: Krainie uśmiechu, Zemście nietoperza, Księżniczce czardasza, Człowieku z La Manchy, Krakowiakach i góralach. Razem z Mieczysławem Wojnickim stworzyli najpopularniejszy na warszawskiej scenie, po II wojnie światowej, duet operetkowy. Miała też szczęście zaśpiewać duet „Usta milczą”  z legendarnym Janem Kiepurą, który będąc w Polsce wybrał się na warszawskie przedstawienie Wesołej wdówki. Rozpoznany przez publiczność nie dał się długo prosić, wszedł na scenę i zaprosił Wandę Polańską do duetu. Wysoko ceniła Polańską Xenia Gery, która uważała ją za „autentyczną primadonnę w dawnym stylu. Jej Rozalinda w Zemście nietoperza była bez wątpienia kreacją światowego formatu. Zachwyciła mnie także  w roli Dulcynei w musicalu Człowiek z la Manchy. Nie ulega wątpliwości, że Polańska jest gwiazdą, jakie rodzą się parę razy w stuleciu.”(cytat z „Xenia Grey Księżna Chicago” Bogusława Kaczyńskiego).

z Mieczysławem Wojnickim tworzyła najpopularniejszy duet operetkowy

W 1977 roku, będąc w pełni sił wokalnych, została zmuszona przez ówczesnego dyrektora Operetki Warszawskiej do opuszczenia teatru. ”Nie potrzebuję takiej gwiazdy” – usłyszała od nowego dyrektora. Przypłaciła to niemal roczną depresją! Na szczęście otrząsnęła się z tego, porzuciła stolicę i wróciła do rodzinnego Krakowa z postanowieniem, że już nigdy nie zwiąże się na stałe z żadnym teatrem! Słowa dotrzymała! Została artystką estradową dzięki czemu mogła ją podziwiać publiczność dużych miast i małych miasteczek. Każdy z jej estradowych występów kończył się zasłużoną owacją, a artystka stała się synonimem największej gwiazdy polskiej operetki, kontynuatorki najlepszych tradycji wykonawczych Wiktorii Kaweckiej, Lucyny Messal i Beaty Artemskiej. Na szczęście czasami dawała się jednak zaprosić do teatru na występy gościnne. W Teatrze Wielkim w Łodzi oklaskiwano ją w  Wesołej wdówce, Teatr Muzyczny tego miasta zaprosił ją do roli Soni w Carewiczu. Wielbiciele operetki w Krakowie mogli ją podziwiać w Krainie uśmiechu. Do Warszawy wróciła jednak dopiero w 1994 roku na zaproszenie Bogusława Kaczyńskiego, dyrektora Romy. Występowała w programie Zaczarowany świat operetki, pojawiała się w nim w towarzystwie miedzy innymi Grażyny Brodzińskiej, Eweliny Hańskiej, Aleksandry Hofman, Aleksandra Teligi, Jana Wilgi i Andrzeja Kostrzewskiego. W 1997 roku pojawiała się w roli Księżny Anhildy w Księżniczce czardasza. „…Wreszcie Wanda Polańska – artystka, której występu na pierwszej premierze w roli Księżnej-matki oczekiwano ze szczególnym zainteresowaniem. I słusznie. Polańska jest gwiazdą, której blask nie gaśnie, nawet kiedy nie śpiewa. Ma dystynkcję z odrobiną perwersji, nienaganną dykcję, pyszną urodę i bynajmniej nie operetkowy, wielki głos. Polańska umie wzbudzić entuzjazm starych, zyskując zarazem nowych wielbicieli … w brawurowo zaśpiewanej przez siebie arii z Czardaszki potrafi pokonać niejedną rywalkę.” – napisała Ewa Solińska w „Życiu Warszawy”. 

w roli Księżnej w Księżniczce Czardasza T.M. Roma 1997 fot. I. Sobieszczuk

Przez te wszystkie lata uważano ją za symbol potęgi polskiej operetki, i kontynuatorkę najpiękniejszych tradycji stworzonych przez legendarne gwiazdy Aldofinę Zimajer, Kazimierę Niewiarowską, Wiktorię Kawecką, Lucynę Messal i Beatę Artemską. Nie bez racji uważano ją za ostatnią w dawnym stylu primadonnę sceny operetkowej. 27 maja 2007 roku na scenie Gliwickiego Teatru Muzycznego Wanda Polańska, w roli księżnej Anhildy von Lippert-Weylersheim wystąpiła w galowym przestawieniu „Księżniczki czardasza”, podczas którego obchodziła jubileusz 50-lecia pracy artystycznej. „Wanda Polańska do dzisiaj jest uznawana za legendę gliwickiej operetki. Widzowie GTM świetnie ją pamiętają i ciągle uznają za swoją artystkę. Nie przypadkiem więc artystka wybrała nasz teatr jako miejsce, w którym chce obchodzić swój Jubileusz” – napisał Paweł Gabara, dyrektor GTM. Sławomir Pietras uważał Wandę Polańska, za „wyjątkowe zjawisko artystyczne!” 

 

Wanda Polańska, jubileusz 50.lecia pracy artystycznej, na scenie Gliwickiego Teatru Muzycznego

Ostatnie lata życia spędziła w krakowskim Domu Pomocy Społecznej, w pawilonie seniora-artysty. „Świat o mnie zapomniał. Dawni znajomi już nie dzwonią. Nie pytają, jak się czuję i co robię.” – skarżyła się w jednym z ostatnich wywiadów, Zmarła 28 października 2020 w Krakowie, miała 89 lat. Została pochowana na cmentarzu Rakowickim w Krakowie.

Adam Czopek