Magazyn Operowy Adama Czopka

Opera, operetka, musical, balet

Legendy Polskiej Wokalistyki

Woliński Józef, poznański tenor

Najczęściej mówiono i pisano o nim, że to „wspaniały tenor o złotym głosie”. „Dysponował głosem wyjątkowo dźwięcznym i nośnym, starannie wyrównanym, o metalicznych wysokich tonach. Najlepiej czuł się w stylu włoskiego bel canto. Śpiewał w Operze Poznańskiej prawie wszystkie typu liryco-spinto partie tenorowe. Był ulubieńcem publiczności poznańskiej.” – napisał Tadeusz Świtała. Największe uznanie przyniosły mu partie Eleazara w Żydówce Halevy’ego, Kawalera des Grieux w Mamon Masseneta, Edgara w Łucji z Lammermoor Donizettiego oraz Kalafa w Turandot i Rudolfa w Cyganerii Pucciniego.

Józef Woliński i Franciszka Platówna w Trubadurze, zdj, ze zbiorów autora

Pochodził z Miłkowa niewielkiego miasteczka leżącego nad Dniestrem, gdzie przyszedł na świat 31 stycznia 1890 roku. Ukończył Seminarium Nauczycielskie we Lwowie, będąc jednocześnie członkiem chóru akademickiego Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. Pierwszą pracę podjął w 1911 roku, zaraz po ukończeniu seminarium. Nie dany mu był jednak długi żywot urzędnika w Krajowym Urzędzie Namiestnika Galicji. Górę wzięły muzyczne zainteresowania, skłoniły go one po podjęcia nauki w Konserwatorium Lwowskim. Zaczął najpierw w klasie skrzypiec u prof. Peruca, ale to okazało się decyzją nietrafioną, więc przenosi się na wokalistykę i zostaje uczniem znanego tenora prof. Augusta Danniego w tej samej uczelni. Studia umożliwia mu specjalne stypendium jakie przyznał mu dyrektor Konserwatorium. Niestety, wybuch I wojny światowej i powołanie do wojska przerwały jego studia. Po 32 miesiącach pobytu na froncie, wrócił do Lwowa z poważną kontuzją nogi. Podejmuje jednak przerwane studia wokalne, i od 1 stycznia 1919 roku zostaje solistą Opery Lwowskiej, gdzie debiutuje partią Radamesa w Aidzie. 13 lutego 1920 roku śpiewał partię Arystosa w premierze Erosa i Psyche. Sława młodego tenora zaczyna zataczać coraz szersze kręgi i dociera do Emila Młynarskiego, który zaprasza go do Opery Warszawskiej, której jest dyrektorem. Woliński spędza w Warszawie dwa bardzo udane sezony (1920 – 22) jest jednakowo rozpieszczany przez publiczność i stołecznych krytyków. Od 1922 roku jest ponownie solistą Opery Poznańskiej dokąd ściągnął go Adam Dołżycki. Przez pewien czas nie zrywa jeszcze kontaktów z Operą Warszawską, gdzie pojawia się gościnnie kilka razy w sezonie. Początki jego poznańskiej kariery to pamiętna kreacja tytułowego Konrada Wallenroda w operze Władysława Żeleńskiego – premiera 17 październik 1922, Elezara w Żydówce – premiera 22 listopad 1922 oraz tytułowego Lohengrina w operze Wagnera – premiera 9 czerwca 1923 roku. 27 marca 1923 roku śpiewa partię Wacława w prapremierze opery Maria Henryka Opieńskiego. Wydarzeniem okazał się dwukrotny występ (26 i 28 marca 1924) włoskiego barytona Matti Battistiniego (Renato) w Balu maskowym oraz tytułowy Rigoletto w operze Verdiego. Partnerem Battistiniego w Balu maskowym był właśnie Woliński (Riccardo). Sukces jaki wtedy odniósł odbił się szerokim echem w poznańskiej prasie.

Afisz z Cyganerii z udziałem Józefa Wolińskiego, archiwum cyfrowe Cyryl

Rosnąca z dnia na dzień sława artysty skłoniła władze Poznania do zaproponowania mu możliwości kupna ziemi pod budowę domu na korzystnych warunkach kredytowych. Wszystko to po to by go z Poznaniem związać jeszcze bardziej, co zresztą w pełni się udało. Woliński kupił działkę w Puszczykówku i już do końca kariery nawet nie myślał o zmianie miejsca pracy i mieszkania. Nawet wtedy, kiedy na dwa lata wyjechał z rodziną do Mediolanu gdzie szlifował wokalną formę pod okiem Gina Tessariego i kilka razy występował w Teatro dal Verme, wraca do Poznania. Nie zniechęciły go do tego miasta i jego Opery kłopoty finansowe, które zmusiły władze do zamknięcia teatru. Zawsze tutaj wracał. W latach 1927 – 28 występuje gościnnie w Zagrzebiu i Belgradzie, wraca też do opery Warszawskiej, gdzie 23 października 1937 roku występuje jako Doman w premierze Legendy Bałtyku Feliksa Nowowiejskiego. Wszystko to jednak są tylko występy gościnne. Nie zatrzymują go na dłużej ani Bukareszt, ani Budapeszt, nie udaje się to też we Lwowie. Natomiast często przyjmował zaproszenia z innych polskich miast, oklaskiwano go w Katowicach, Krakowie, Wilnie. W 1933 roku bierze udział w polskiej premierze Cosi fan tutte Mozarta wystawionej przez Zygmunta Latoszewskiego w Operze Poznańskiej, śpiewa partię Ferranda.

Ledwie minął kolejny kryzys i Opera Poznańska rozpoczęła regularną działalność, a już Józef Woliński stanął w szeregu tych którzy wrócili do ukochanego teatru. Lata 1935 – 39 to okres kolejnych poznańskich sukcesów. Ten okres to pamiętna kreacja Don Josego w Carmen – 26 stycznia 1936, Stefana w Strasznym dworze – 5 październik 1938. Gianniego w Beatrix Cenci Różyckiego – 5 października 1935 oraz Kalafa w Turandot  – 11 lutego 1939. W międzyczasie wraca do Opery Warszawskiej by 23 października 1937 roku wziąć udział w premierze Legendy Bałtyku Feliksa Nowowiejskiego. Śpiewał partię Domana, jego partnerami byli Franciszka Platówna (Bogna) i Edward Bender (Mestwin).

Józef Woliński i Helena Lipowska w Lohengrinie, Teatr Wielki w Warszawie 1937, zdj, Muzeum Teatralne

Wybuch II wojny światowej zmusza Wolińskiego i jego rodzinę do wyjazdu z Puszczykowa. Lata wojny przeżyją częściowo w Warszawie, (śpiewał w kawiar­niach, m.in. w „Lucynie” i u „Lourse’a”), częściowo w Krakowie i jego okolicach. Po wyzwoleniu cała rodzina wraca do Puszczykówka. Oczywiście artysta wraca również do swojego teatru i już 4 maja 1945 roku daje swój pierwszy koncert, drugi z jego i Stani Zawadzkiej udziałem odbywa się 11 czerwca. Sukcesy Radamesa w Aidzie, Księcia w Rigoletcie, Stefana w Strasznym dworze, Turridu w Rycerskości wieśniaczej oraz tytułowy Faust w operze Gounodadowodzą, że wciąż jest w znakomitej formie wokalnej.

Afisz z Aidy, prawdopodobnie ostatniego występu Józefa Wolińskiego w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Archiwum cyfrowe Cyryl.

A jednak w 1947, w jednej chwili, decyduje się odejść z Opery Poznańskiej. Ostatnim przedstawieniem z jego udziałem była Aida, w której śpiewał Radamesa. W trakcie przedstawienia posprzeczał się z dyrektorem Globiszem na temat wysokości gaży. Więc przedstawienia nie dokończył, wyszedł z teatru i nigdy już nie przekroczył jego progu. Tego wieczoru Aida – Stani Zawadzka finałowy duet zaśpiewała sama. Jeszcze w tym samym roku 16 września 1947 roku odnajdujemy jego nazwisko na afiszu Halki w Operze Wrocławskiej, gdzie kilka razy zaśpiewał partię Jontka. W 1950 roku podejmuje pracę pedagogiczną w PWSM w Poznaniu, gdzie został zatrudniony na  etacie docenta. Jednocześnie udzielał lekcji prywatnych. Z jego konsultacji korzystali miedzy innymi: Antonina Kawecka, Marian Woźniczko, Edmund Kossowski, Wanda Jakubowska, Marian Korzeniowski.

Zmarł 13 września 1967 roku w Poznaniu, pochowany został na cmentarzu w Puszczykowie.

Adam Czopek