Magazyn Operowy Adama Czopka

Opera, operetka, musical, balet

Cykl Małe i duże sceny muzyczne

Wiener Staatsoper, oaza tradycji i elegancji

Bez żadnego ryzyka, by ktokolwiek to zakwestionował, można stwierdzić, że Wiedeń od zawsze żył muzyką, a operę darzył szczególnym uczuciem. Jeżeli o Paryżu mawia się, że jest: kulturalną stolicą świata, to o Wiedniu spokojnie można powiedzieć: muzyczna stolica świata. To miasto przesiąknięte jest muzyką, wręcz wybrukowane muzycznymi pamiątkami i pomnikami. Tam co krok potykamy się o muzykę. Na czele tych muzycznych pomników stoi od lat Wiener Staatsoper. Ten ukochany teatr wiedeńczyków zaliczany jest do pięciu (La Scala w Mediolanie, Covent Garden w Londynie, Metropolitan w Nowym Jorku i Bayerische Staatsoper w Monachium) najważniejszych scen operowych na świecie. Zbudowany w latach 1863 – 1869 w miejscu starych obwarowań miejskich Wiednia, wyburzonych z rozkazu Franciszka Józefa. W ich miejsce miała powstać reprezentacyjna ulica Wiednia –  Ringstraße przy której staną najważniejsze w mieście gmachy, ratusz, parlament, reprezentacyjne hotele, ministerstwa. Wśród nich jedno z pierwszych miejsc wyznaczono operze, którą wybudowano według projektów Eduarda van der Nülla i Augusta von Siccardsburga. Budowa trwała sześć lat, ale budowniczowie nie dożyli chwili otwarcia wybudowanego przez siebie gmachu. Najpierw van der Nüll popełnił samobójstwo, a dwa miesiące po nim zmarł na atak serca Siccardsburg. Obaj ponoć nie wytrzymali atmosfery złośliwości i wrogiej aury wiedeńskich kawiarni, jaka towarzyszyła prowadzonej przez nich budowie.

Opera Wiedeńska na karcie pocztowej z 1938 roku

Otwarcia Opery Dworskiej (Hofoper), bo taką pierwotnie nazwę nosiła ta scena, dokonano 25 maja 1869 roku uroczystym przedstawieniem Don Giovanniego W. A. Mozarta, w obecności cesarza Franciszka Józefa. Wiedeńska prasa najpierw ostro krytykuje gmach jako „bezstylowy” uskarżając się zarazem na złą ich zdaniem akustykę. Jednak z czasem krytyczne głosy cichną, a wiedeńczycy zaczynają być dumni ze swojej Opery, szybko uznali ją za najsłynniejszą instytucję miasta. Kiedy w marcu 1945 roku bomby zburzyły gmach uznano to za wrogi akt zadany miastu. Ostatnie przedstawienie przed zburzeniem odbyło się 30 czerwca 1944, Karl Böhm prowadził tego wieczoru Zmierzch bogów Wagnera. Po wojnie zdecydowano o odbudowie gmachu, prace trwały 10 lat, przez ten czas rolę Opery Wiedeńskiej pełnił Theater an der Wien. 5 listopada 1955 roku, odbudowana w dawnym kształcie, Wiener Staatsoper rozpoczyna ponowną działalność. Pierwszym przedstawieniem był Fidelio L. van Beethovena, prowadzony batutą Karla Böhma, który w ten sposób połączył przedwojenną historię z teraźniejszością. Miesiąc wcześniej – 2 października publiczność pożegnała się z Theater an der Wien, gdzie przez dziesięć lat wystawiano w Wiedniu przedstawienia operowe. Jednym z pierwszych wydarzeń artystycznych odbudowanej Opery była prapremiera Burzy Franka Martina – 17 czerwca 1956, której libretto wywiedziono z szekspirowskiej sztuki.

historyczna loggia balkonowa

Pierwszym dyrektorem odbudowanej Opery został Karl Böhm, który kierował już tą sceną przed wojną. Dobrą tradycją Staatsoper jest powierzanie stanowiska dyrektora artystycznego wybitnym muzykom dyrygentom najczęściej austriackim. Do historii przeszły kadencje, Gustawa Mahlera (1897 – 1908), dwukrotna Feliksa Weingartnera (1908 -1911 oraz 1934 – 1936), Franka Schalka (1919-1924), Clemensa Kraussa (1929-1934), Bruno Waltera (1936-1938). Najwięcej szumu wokół instytucji i wokół siebie robił Herbert von Karajan, kierownik artystyczny w latach 1956 -1964. To on zdecydował, że wszystkie opery mają być w Staatsoper wystawiane w języku oryginału, czyli w jakim dzieło zostało skomponowano. Budziło to na początku spore kontrowersje, które Karajan załatwił jednym zdaniem: – trzeba się uczyć języków!  Szybko wiele teatrów operowych poszło za jego przykładem, dzisiaj oryginalna wersja językowa, to już prawie norma. Tak jak normą stały się tłumaczenia tekstu wyświetlane nad sceną (najczęściej). Karajan był nie tylko dyrygentem, równie chętnie podejmował się w Operze Wiedeńskiej reżyserii operowej, już w 1957 roku rozpoczął jako dyrygent i reżyser realizację cyklu Pierścienia Nibelunga Ryszarda Wagnera. Najpierw wystawił Walkirię i Zygfryda, rok później  Złoto Renu, w 1960 roku zakończył realizację  tego przedsięwzięcia Zmierzchem bogów. W 1964 roku, po wielu skandalach, Krajan ustępuje ze stanowiska kierownika artystycznego. Ostatnią jego wiedeńską premierą była Kobieta bez cienia Ryszarda Straussa.

Wiener Staatsoper dzisiaj

Opera Wiedeńska niczym magnes przyciąga największe operowe gwiazdy od Marii Callas, Renaty Tebaldi i Mirelli Freni poczynając. Gościnie pojawiali się na jej scenie Tito Gobi, Dietrich Fischer-Dieskau, Edita Gruberowa, Placido Domingo, Luciano Pavarotti, Dmitri Hvorostovsky, Nikolai Giaurov, Jose Carreras, Anja Silja. Podobnie jest w przypadku dyrygentów i reżyserów. Leonard Bernstein  w 1966 roku prowadzi  premierę Falstaffa Verdiego, reżyseruje ją Luchino Visconti. Jean-Pierre Ponnelle reżyseruje Egipską Helenę R. Straussa, dyryguje Josef Krips, główne partie śpiewają Gwyneth Jones i Jess Thomas. W Medei Cherubiniego spotykają się August Everding – reżyser i Horst Stein – dyrygent. Z kolei w Aidzie Verdiego można się było spotkać z Riccardo Mutim, Placido Domingo i Gwyneth Jones, a w Tannhäuserze Wagnera współpracują ze sobą Lorin Maazel z Otto Schenkiem. W Balu maskowym Verdiego spotykali się w 1986 roku  Claudio Abbado – dyrygent, Gianfranco de Bosio – reżyser, Luciano Pavarotti – Riccardo, Margaret Price – Amelia, Pierro Cappuccilli – Renato, wątpię czy któryś teatr będzie kiedyś w stanie zgromadzić taki zespół do tej opery. Można by tak wymienić bez końca, bo ten teatr słynie z wyjątkowo trafnego i pieczołowitego doboru realizatorów, dyrygentów i śpiewaków.  A przyznać należy, że wiedeńscy melomani są w tym względzie wyjątkowo wymagający, potrafią ostro i bezwzględnie krytykować dyrekcje w przypadku złych decyzji obsadowych. Bardziej jej też odpowiadają realizacje oparte o tradycyjne wzorce, nowoczesność owszem tak, ale w ograniczonym wymiarze. Pamiętam przedstawienie Proroka Meyerbeera w niezbyt logicznej, ale przewrotnie nowoczesnej reżyserii Hansa Neuenfelsa z jeżdżącymi po scenie trumnami, zakonnicami na wrotkach i trzema pokracznymi diabłami, co okazało się trudne do przyjęcia dla wiedeńskiej publiczności, która po opadnięciu kurtyny urządziła reżyserowi głośny protest oburzenia i tupania, które natychmiast cichły kiedy do ukłonów wychodzili soliści z Placido Domingo i Agnes Baltsą na czele. Ich przyjmowano owacyjnymi brawami, na które naprawdę zasłużyli. Po przedstawieniu Cyganerii Pucciniego w 1983 roku, zachwycona wiedeńska publiczność wywoływała Placido Domingo i Mirellę Freni przez 90 minut aż 83 razy. Domingo własny rekord pobił w 1991 roku kiedy po przedstawieniu Otella wywołano go przed kurtynę „tylko” 110 razy. Z podobną atencją witano przez lata każdy występ Elizabeth Schwarzkopf, Christy Ludwig czy Giulietty Simionato. Ale byłem też świadkiem jak niezadowolona publiczność potrafiła na przedstawieniu (22 październik 1993r.) Trubadura zmusić do zejścia ze sceny Cheryl Studer. Taka właśnie jest publiczność w tym teatrze.

Opera Wiedeńska słynie też z corocznego balu karnawałowego, który jest organizowany od 1915 roku. Przed balem przebudowywana jest na salę balową cała widownia i scena, znikają fotele, wyrównuje się podłoga i tak powstaje taneczny parkiet na który wkracza 180 par młodych tancerzy prezentujących specjalny układ walca i polki, co jest specjalną atrakcją wieczoru. Dopiero po nim pada komenda – Alles Waltzer i rozpoczyna się wielki bal w którym może wziąć udział ponad dziesięć tysięcy osób. Zaproszenie na ten bal młodego tancerza uchodzi w Wiedniu za wyjątkowy zaszczyt.

Bal w Operze Wiedeńskiej

A jak wyglądają polskie ślady w tym szacownym teatrze? Można powiedzieć, że polscy artyści odcisnęli trały ślad w historii tej sceny. W Staatsoper gościnnie wystąpiła w 1892 roku Opera Lwowska. Podczas tej wizyty odbył się jedyny w Wiedniu występ Edwarda Reszke, który dał mini recital między aktami przedstawienia w wykonaniu lwowskich artystów. Drugim naszym zespołem był Teatr Wielki w Warszawie, który w listopadzie 1989 roku pokazał wiedeńczykom przedstawienia Strasznego dworu Moniuszki, Kniazia Igora Borodina, Króla Rogera Szymanowskiego i Manekinów Rudzińskiego. Największe powodzenie miał Król Roger. Mimo tego wielkim sukcesem to tournée nie było. Tytuł jednej z wiedeńskich recenzji: „Nowości sprzed 50 lat” mówi wiele o przyjęciu warszawskich przedstawień przez wiedeńską krytykę i publiczność.

W międzynarodowym gronie budującym poziom i legendę Wiener Staatsoper jest niemałe grono polskich artystów odnoszących sukcesy na tej scenie, która zawsze była dla nich wyjątkowo łaskawa. Stąd w szeroki świat wypłynęły talenty Jana Kiepury i Wandy Wermińskiej. Tutaj miał początek międzynarodowej kariery Stefanii Toczyskiej i Małgorzaty Walewskiej. W Hofoper (tak najpierw nazywano Staatsoper) pojawiła się gościnnie, przed wyjazdem do Ameryki, Felicja Kaszowska, która po zakończeniu bogatej kariery osiadła w Wiedniu gdzie prowadziła własną szkołę śpiewu. Również przed wyjazdem za ocean przez dziesięć sezonów (od 1885 r.) występowała w Hofoper Karolina Beethówna (na afiszu Lola Beeth), której domeną były wielkie partie sopranu lirico – spinto, wśród których najchętniej śpiewała Elzę w Lohengrinie. W sezonie 1883 – 1884 podziwiano legendarnego tenora Władysława Mierzwińskiego. To właśnie Wiedeń ogłosił Mierzwińskiego najlepszym tenorem bohaterskim Europy. Po Mierzwińskim pojawił się w 1885 roku Aleksander Myszuga, „tenor o najsłodszym timbrze głosu na świecie”. Od debiutu partią Aidy w 1905 roku przez sześć sezonów podziwiano na scenie Opery Cesarskiej (tak również określano dzisiejszą Staatsoper) Helenę Zboińską-Ruszkowską, która po kilkuletniej przerwie, kiedy zdobywała publiczność mediolańskiej La Scali, wróciła do Wiednia w 1914 roku, by przez kolejne lata zachwycać wiedeńczyków swoimi wagnerowskimi kreacjami. W tym samym roku debiutowała tutaj, jako Małgorzata w Fauście Gounoda, lwowianka Jadwiga Dębicka.

Słynna klatka schodowa

Po II wojnie światowej pierwsza wiedeńska scena operowa nadal jest wyjątkowo łaskawa dla polskich artystów. W sumie doliczyłem się 33 nazwisk polskich śpiewaków (17 sopranów, 6 tenorów, 6 mezzosopranów, 2 basów i 2 barytonów), których kariera dłużej czy krócej związana była – i jest – z tą sceną. Najczęściej podziwiali wiedeńczycy polskie soprany koloraturowe w partiach Królowej Nocy i Gildy. Pierwszą w tych właśnie partiach była Janina Stano 1961 i 1967 roku. Oczywiście jak zawsze kilkoro pojawiało się tylko w jednej partii i kilku przedstawieniach, ale kilkanaście osób ma na swoim artystycznym koncie kilkanaście partii w kilkudziesięciu, a bywa że kilkuset przedstawieniach. Rekordzistą jest w tym względzie bas Janusz Monarcha mający w dorobku 40 partii i ponad 450 przedstawień. Drugie miejsce zajmuje sopran Joanna Borowska z 26 partiami i 297 przedstawieniami. W 1967 roku pojawiła się Teresa Żylis- Gara, która do 1979 roku będzie tutaj w miarę regularnie występować. W sumie zaśpiewała 70 przedstawień, najczęściej Donnę Annę w Don Giovannim. Stefania Toczyska w latach 1977 – 1997 zaśpiewała 10 partii w 94 spektaklach. Robert Satanowski był jedynym polskim dyrygentem, w 1976 roku dyrygował dziewięcioma przedstawieniami Borysa Godunowa Musorgskiego.

Tomasz Konieczny w roli Wotana w Pierścieniu Nibelunga fot. Michael Pohn

Partią Poliny w Damie pikowej debiutowała 15 września 1996 roku Małgorzata Walewska, która do 1998 roku wystąpiła 35 razy, w ośmiu partiach. W roku 1998 pojawił się po raz pierwszy w tym teatrze, jako Tamino w Czarodziejskim flecie Mozarta, Piotr Beczała, który od tego momentu stał się częstym jego gościem i ulubieńcem wiedeńskiej publiczności. Spore polskie dokonania na pierwszej wiedeńskiej scenie operowej związane są z nazwiskiem Mariusza Kwietnia, który zanim tutaj debiutował występował w Wiener Kammeroper, gdzie już w 1997 roku śpiewał w Potajemnym małżeństwie Cimarosy. W Staatsoper pojawiał się pierwszy raz 13 stycznia 2005 roku jako tytułowy Don Giovanni, drugi raz w lutym 2007 i zaśpiewał partię Belcore w Napoju miłosnym Donizettiego, wiosną 2010 wrócił do tej partii, dokładając jednocześnie partię Sir Riccardo w Purytanach Belliniego. Wyjątkowo cenionym polskim artystą na tej scenie jest bas – baryton Tomasz Konieczny, zaproszony do partii Alberyka w nowej – szóstej w historii tej sceny – inscenizacji wagnerowskiego Pierścienia Nibelunga w reżyserii Sven-Eric Bechtolfa, pod batutą Franza Welser-Mösta. Na pierwszy ogień idzie Zygfryd – premiera 27 kwietnia 2008. następnie Alberich w Złocie Renu (maj 2009). Jeszcze w tym samym roku Amfortas w Parsifalu (kwiecień 2009) oraz Alberich w Zmierzchu bogów (czerwiec 2009). Z czasem Konieczny zaprezentuje na tej scenie wszystkie swoje wagnerowskie partie, co zapewniło mu wyjątkowo wysoką pozycję wśród jej solistów.  8 września 2008 Aleksandra Kurzak dodała Operę Wiedeńską, do wykazu scen, na których wystąpiła. Pierwszą partią jaką tutaj zaśpiewała była Rozyna w Cyruliku sewilskim. Wróciła jesienią 2010 roku jako Adina w Napoju miłosnym. W następnych latach podobnie jak Beczała i Konieczny będzie tutaj częstym gościem.

Adam Czopek