Magazyn Operowy Adama Czopka

Opera, operetka, musical, balet

Cykl Wagner

Wagner w Polsce cz. 2

                                     Trudne powojenne lata

Lata poprzedzające wybuch II wojny światowej i czas jej trwania były okresem wciągnięcia twórczości Ryszarda Wagnera i jego Festiwalu w Bayreuth w tryby faszystowskiej propagandy. Bayreuth zostaje okrzyknięte kolebką germańskiej sztuki. Hitler, jego  ministrowie i ich otoczenie stają się częstymi gośćmi Festiwalu Wagnerowskiego, który w tym okresie był obficie dotowany przez państwową kasę. Każda nowa inscenizacja otrzymuje wysoką rządową dotację. W 1933 roku Hitler  przekazuje osobiście na potrzeby festiwalu 100 tysięcy marek  Na Zielone Wzgórze zaczynają zjeżdżać najwięksi artyści z Ryszardem Straussem, Victorem de Sabatą, Wilhelmem Furtwänglerem i Arturo Toscaninim na czele. Ten ostatni w dyrygent w chwili kiedy zorientował się w sytuacji wplątania Festiwalu w nazistowską propagandę odmówił dalszej współpracy.  Führer zaś w trosce o materialne zabezpieczenie rodziny „Kochanej Wini” polecił wykupić wszystkie rękopisy dzieł Ryszarda Wagnera i  zabezpieczyć je w specjalnie do tego celu powołanym instytucie. Oczywiście odbywało się to przy pełnej aprobacie Winifred Wagner, w tym czasie oficjalnej głowy rodu żelazną ręką prowadzącej Festiwal Wagnera. Po wojnie Winifred Wagner, jako fanatyczna zwolenniczka Hitlera, staje przed sądem. Oskarżono ją o wciągnięcie Festiwalu Wagnerowskiego w tryby faszystowskiej propagandy. Wyrok nakazuje  jej rezygnację z kierowania festiwalem na rzecz dwóch synów Wielanda i Wolfganga.

Lohengrin, Opera Warszawska 1956. M. Fołtyn-Elza, Denis-Sloniewska-Ortruda.

To im przypada zaszczyt reaktywowania festiwalu po II wojnie światowej. Wszystko to razem sprawiło, że po zakończeniu działań wojennych twórczość Ryszarda Wagnera  obłożono w Europie swoistą anatemą, która miała największy zasięg w państwach gdzie faszyzm wyrządził najwięcej zła. Trzeba było wielu lat by ruszył ponownie Festiwal Wagnerowski w Bayreuth co stało się w lipcu 1951 roku. Pierwszym dziełem Ryszarda Wagnera, które wystawiono po wojnie był Parsifal w reżyserii Wielanda Wagnera, który szybko dał się poznać jako genialny interpretator dzieł swojego wielkiego dziada. Znacznie więcej czasu  trzeba było by dzieła Ryszarda Wagnera powróciły na światowe sceny.

W Polsce stało się to dopiero w 1956 roku. Najpierw 25 lutego odbyła się premiera Lohengrina na scenie Opery Warszawskiej. Dyrygował legendarny Walerian Bierdiajew, reżyserował Wiktor Brégy, scenografię opracował Stanisław Jarocki. Kolejnymi przedstawieniami dyrygował Mieczysław Mierzejewski. Obsadę stanowili między innymi: Maria Fołtyn i Alina Lewandowska – Elza, Wacław Domieniecki i Michał Szopski – Lohengrin, Edmund Kossowski i Kazimierz Poreda – Król Henryk. Kilka miesięcy później – 14 października – Opera Poznańska wystawiła Holendra tułacza pod batutą Zdzisława Górzyńskiego, w reżyserii Willy Bodensteina i oprawie scenograficznej Stanisława Jarockiego. Partię tytułowego bohatera śpiewał znakomicie Stefan Budny, Senty  Alicja Dankowska, Dalanda Antoni Majak. Szybko okazało się, że ta piękna opera romantyczna jest najczęściej wystawianym na naszych scenach dziełem Wagnera. W 1964 roku wystawiono Holendra w Bytomiu, w 1977 w Bydgoszczy, 1981 i 2012 w warszawskim Teatrze Wielkim, w 1994 i 2015 roku w Teatrze Wielkim w Łodzi, a w 1993 w Operze Wrocławskiej. W 2015 roku zespoły Opery Wrocławskiej wystawiły Holendra na wrocławskiej Pergoli, była to ostatnia inscenizacja w ramach wielkich widowisk operowych Ewy Michnik. W lutym 2024 roku na wystawienie Holendra zdecydowała się Opera Bałtycka w Gdańsku.

Plenerowa inscenizacja Holendra tułacza, Wrocław 2015, fot M. Grotowski

Nie mniejszym uznaniem naszej publiczności, cieszy się Tannhäuser, który pojawił się pierwszy raz w 1967 roku w Poznaniu, w 1974 roku wystawiono go w Warszawie, a w 1980 w Łodzi. 1 grudnia 2001 roku premierą Tannhäusera Opera Śląska w Bytomiu świętowała jubileusz 100-lecia gmachu, będącego od 1945 roku jej siedzibą. Rok wcześniej 12 lutego 2000r., w ramach obchodów jubileuszu 50 – lecia Opery Bałtyckiej w Gdańsku, odbyła się premiera Tannhäusera,  pierwsza w powojennych dziejach tego teatru realizacja dzieła Wagnera. Ten spektakl przeniesiono w lipcu do  Opery Leśnej w Sopocie wracając tym samym do wspaniałych tradycji wystawiana dzieł Wagnera na tej scenie. Tannhäuser był pierwszą operą Wagnera wystawioną w Operze Krakowskiej – premiera 9 czerwiec 2016 roku.  

Tannhauser, scena finałowa,Opera Krakowska, 2016 fot. Ryszard-Kornecki

W okresie międzywojennym za sprawą Hermanna Merza i jego żony Etty zorganizowano Festiwal Wagnerowski w Sopocie, który szybko zdobył europejskie uznanie. W okresie jego działania, od 1922 do 1939 roku, wystawiono w sopockiej Operze Leśnej niemal wszystkie dzieła tego twórcy. Współtwórcą sukcesów sopockich festiwali Wagnerowskich był znany dyrygent Max von Schillings. Pierwszym dziełem Wagnera wystawionym na scenie Opery Leśnej był Zygfryd – premiera 30 lipca 1922 roku, pod dyrekcją Hansa Knappertsbuscha. Dwa lata później wystawiono Walkirię – premiera 27 lipca 1924r. Holender tułacz miał swoją sopocką premierę w 1924 roku. Później zrealizowano kolejno: Tannhäusera (1925 i 1933r.), Lohengrina (1926, 1932 i 1937r.), Zmierzch bogów (1927 i 1938r.), Parsifala (1928 i 1936r.) Śpiewaków norymberskich (1929 i 1934r.). Rienzi (1935r.) Jednak największym sukcesem sopockiego festiwalu była realizacja w 1931 roku niemal pełnego Pierścienia Nibelunga, zabrakło tylko Złota Renu, które zrealizowano w 1938 roku. Wtedy też doszło do pierwszego wystawienia pełnego Pierścienia co powtórzono rok później. Przedstawienia dzieł Wagnera kontynuowano w Operze Leśnej do 1942 roku.Tak więc określanie Sopotu mianem: „Bayreuth Północy”, ma w tym wypadku pełne uzasadnienie. Wagner do Opery Leśnej wrócił dopiero w 2000 roku. Do tej pory wystawiono na tej scenie Złoto Renu (wykonanie koncertowe) oraz inscenizacje Tannhäusera i Holendra tułacza.

Stosunkowo rzadko wystawiano dotychczas na naszych scenach Lohengrina, który na przełomie XIX i XX wieku cieszył się na naszych scenach wyjątkową popularnością . Druga, po warszawskiej,  premiera miała miejsce dopiero w styczniu 1970 na scenie Teatru Wielkiego w Łodzi; dyrygował Zygmunt Latoszewski, reżyserował Wolfgang Weit, scenografia Bernard Schroeter. W partii Elzy wystąpiła Teresa Wojtaszek – Kubiak, rolę tytułową śpiewał Jerzy Orłowski. Trzecią inscenizację przygotowano w Operze Poznańskiej, premiera 17 grudnia 1978 roku, kierownictwo muzyczne Roland Wambeck, reżyseria Erich Witte, scenografia Wolf Hochheim. Główne partie śpiewali Krystyna Kujawińska i Marian Kouba. Lohengin był jedną z pierwszych oper wystawionych w Operze na Zamku w Szczecinie po jej generalnym remoncie i modernizacji – premiera 13 grudnia 2013 roku. Spektakl był wspólnym przedsięwzięciem Teatru Pomorza Przedniego (Greifswald – Stralsund-Puttbus) i Opery na Zamku.

Głośnym wydarzeniem artystycznym okazała się poznańska premiera nieco skróconej wersji Tristana i Izoldy, muzycznie przygotowana przez Roberta Satanowskiego, który był jednocześnie reżyserem. Scenografię zaprojektowała Zofia Wierchowicz – premiera 15 grudnia 1968. Pamiętne kreacje wokalno – aktorskie stworzyli wtedy Antonina Kawecka – Izolda i Stanisław Romański – Tristan. – Izoldę śpiewała Antonina Kawecka. Może tą partię zaliczyć do największych osiągnięć w swojej karierze artystycznej. Jej silny, pełen dramatycznego wyrazu i pięknie brzmiący głos, wybitna muzykalność i wrażliwość łączą się z talentem aktorskim – jest na scenie jedyną osobą, która nie tylko śpiewa, lecz tworzy jakąś postać. Jej partnerem, Tristanem, jest Stanisław Romański – jedyny na tej scenie wykonawca ze staranną dykcją, obdarzony muzykalnością i mocnym głosem, choć o barwie, która mnie osobiście niezbyt się podoba; podobnie zresztą jak głos Aleksandry Imalskiej śpiewającej partię Brangeny – pisał w Kulturze Ludwik Erhardt. Blisko pięćdziesiąt lat później wystawił ten wielki dramat najpierw Teatr Wielki w Warszawie w reżyserii Mariusza Trelińskiego – premiera 12 czerwca 2016 roku. W tym samym roku odbyło się jeszcze 3 i 4 czerwca wykonanie koncertowe Tristana w Filharmonii Narodowej, prowadzone przez Jacka Kaspszyka. Partie tytułowe śpiewali Jennifer Wilson (Izolda), Michael Weinius (Tristan). Premiera inscenizacji Tristana w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej była dla Mariusza Trelińskiego generalną próbą przed jego pracą w Metropolitan Opera w Nowym Jorku, gdzie również wyreżyserował ten dramat muzyczny.     

                                                   Nareszcie tetralogia

Walkiria T.W. w Łodzi 1984, Hanna Rumowska Brunhilda, Romuald Tesarowicz Wotan. Fot Ch. Zieliński

Przygotowana przez Teatr Wielki w Łodzi premiera Walkirii (10 marca 1984r.) pod batutą Tadeusza Kozłowskiego i w reżyserii Wolfganga Weita oraz scenografią Jadwigi Jarosiewicz była poniekąd wstępem do pełnej tetralogii. Zrealizowano ją jednak kilka lat później  na scenie Teatru Wielkiego w Warszawie w dwóch etapach. Najpierw, 29 kwietnia 1988 roku odbyła się premiera Złota Renu, następnego dnia weszła na scenę Walkiria. Po rokubyliśmy świadkami premier kolejnych ogniw cyklu: 3 marca Zygfryda, a 5 marca Zmierzchu bogów. Realizatorami byli: Robert Satanowski – kierownictwo muzyczne, August Everding – reżyseria, Günther Schneider-Siemssen – scenografia, Andrzej Majewski – kostiumy. Cały Pierścień Nibelunga wystawiono w zwartym cyklu, pierwszy raz w Polsce, w dniach od 14 do 19 marca 1989 roku. W obsadzie obok zaproszonych z zagranicy Gudrun Volkert – Brunhilda, Arley Reece – Zygfryd, Franz Nentwig – Wotan, Paul Crook –Mime, Kralheinz Herr – Alberich, wystąpili z pełnym powodzeniem polscy śpiewacy: Krystyna Szostek – Radkowa – Frycka, Waltrauta, Barbara Zagórzanka – Zyglinda, sprowadzony z Niemiec Andrzej Saciuk – Hagen, Izabela Kłośińska – Freja, Jerzy Artysz – Gunther. …Wieże stojące po bokach sceny połączone z całą scenografią linami symbolizującymi trzymane w Zmierzchu bogów przez Norny nici życia, od których zależy los bohaterów dramatu. Zwarta i czytelna reżyseria sprawia wszystko co dzieje się na scenie ma ścisły związek z muzyką i z niej wypływa – napisałem w swojej relacji po tej pamiętnej premierze  – Pierwsza polska inscenizacja „Pierścienia Nibelunga” ma również i tę zaletę, że to co istotne dla przebiegu dzieła, płynęło właśnie z orkiestry. Osiągnięto tu rzecz niesłychanie istotną – jedność obrazu i dźwięku – stwierdził Jacek Marczyński. …Trzeba zresztą powiedzieć, że August Everding wespół z Güntherem Schneiderem – Siemssenen zadbali o to, aby treść całej historii o Nibelungach, jak też i tego wszystkiego, co się za zewnętrzną warstwą owej przypowieści kryje, została widzom możliwie wyraziście przekazane.– to zdanie Józefa Kańskiego. Przyznaję, że entuzjazm publiczności jaki towarzyszył premierze każdego ogniwa warszawskiej tetralogii rzadko w owych czasach można było spotkać w naszych teatrach operowych. Pełna tetralogię w zwartym cyklu wystawiono w Teatrze Wielkim w dniach od 14 do 19 marca 1989 roku. po czym dekoracje spakowano i umieszczono w magazynie, gdzie ponoć czekają na odważnego, który porwie się na ich wykorzystanie przy realizacji następnej inscenizacji. W co tak naprawę wątpię!

Dopiero w 1993 roku mogliśmy poznać pierwszego po drugiej wojnie Parsifala, ostatnie dzieło mistrza z Bayreuth, uważany za jego artystyczny testament. Co zresztą zawdzięczamy uporowi Sławomira Pietrasa. Premiera 26 marca na scenie Teatru Wielkiego w Warszawie została przyjęta z mieszanymi uczuciami. Chwalono poziom muzyczny jaki udało się osiągnąć Antoniemu Wicherkowi i wykonawców: Hannę Lisowską – Kundry, Grzegorza Cabana – Parsifal, Włodzimierza Zalewskiego –Gurnemanz, Zenona Kosnowskiego – Amfortas. Natomiast generalnie negatywnie odniesiono się do reżyserii i scenografii. Drugą inscenizację tego wspaniałego misterium scenicznego przygotowano na scenie poznańskiego Teatru Wielkiego – premiera 4 grudnia 1999 roku, z udziałem Michała Marca w partii tytułowej i Very Baniewicz jako Kundry, reżyserował Hans-Peter Lehmann. Trzecia inscenizacja Parsifala została zrealizowana na scenie Opery Wrocławskiej, premiera  16 kwietnia 2011 roku. 

Parsifal, scena z I aktu Teatr Wielki w Warszawie, Sylwester Kostecki w roli Parsifala, fot. J.Giluń (1)

Wypada też wspomnieć o gościnnych występach pozwalających na poznanie dzieł Wagnera jeszcze wtedy nieobecnych na naszych scenach. W 1967 roku Opera Berlińska (NRD) wystawiła na scenie Teatru Wielkiego w Warszawie Tristana i Izoldę.  W styczniu 1978 roku zjechała do Warszawy Opera Królewska ze Sztokholmu ze swoją inscenizacją pełnego Pierścienia Nibelunga co było dla polskich melomanów pierwszą okazją poznania pełnej tetralogii.Wcześniej, w 1970 roku, samą Walkirię przywiozła Opera w Wiesbaden. W kwietniu 2003 roku na scenie Teatru Wielkiego w Poznaniu Opera z Chemnitz zaprezentowała, w ramach III Festiwalu Hoffmannowskiego, inscenizację Holendra tułacza. Ten sam teatr 20 kwietnia 2005 roku w ramach V Festiwalu Hoffmanowskiego wystawił swoją najnowszą inscenizację Tristana i Izoldy.

18 października 2003 roku to kolejna ważna data w historii prezentacji dzieł Ryszarda Wagnera na naszych scenach. W tym dniu premiera Złota Renu zrealizowanego przez zespoły Opery Wrocławskiej, we wrocławskiej Hali Stulecia, rozpoczęła rozłożoną na dwa lata realizację pełnej tetralogii. Równo rok później wchodzi na scenę Walkiria, a w czerwcu 2005 roku Zygfryd. Całość zamyka wystawiony w czerwcu 2006 roku Zmierzch bogów. Twórcą wrocławskiej inscenizacji jest prof. Hans-Peter Lehmann, który stworzył dynamiczne widowisko, w którym akcja wywiedziona została z pulsu muzyki. Wszystko co dzieje się na scenie ma swoje oparcie właśnie w muzycznej materii i rozgrywane jest w prostych dekoracjach Waldemara Zawodzińskiego.

Złoto Renu, Hala Stulecia we Wrocławiu 2003. Bogusław Szynalski Wotan, Elżbieta Kaczmarzyk-Janczak Fryka, fot. M. Grotowski

Potężna metalowa półkolista konstrukcja i podzielona na dwa, czasami trzy, poziomy scena towarzyszy całej akcji. To w tej przestrzeni mamy podwodny świat Cór Renu, podziemne królestwo Nibelungów, potężną Walhallę, siedzibę Wotana i bogów. Akcja wyznaczona przez nienawiść, chciwość, żądzę władzy i miłość, biegnie dynamicznie i czytelnie. Kolejne obrazy, wspomagane znakomitą grą świateł i projekcji, konstruowane są z logiczną dbałością o każdy detal i klimat. Nad stroną muzyczną, od dyrygenckiego pulpitu, czuwa Ewa Michnik, która w tym momencie wpisała się do annałów światowej historii muzyki jako druga kobieta dyrygująca tym monumentalnym dziełem. Pierwszą była Simone Young prowadząca gościnnie Pierścień w Operze Wiedeńskiej w 2001 roku. Pełną tetralogię w zwartym cyklu zaprezentowano w Hali Stulecia w ramach Wrocławskiego Festiwalu Wagnerowskiego od 6 do 15 października 2006 roku. Było to dopiero drugie w historii polskiej opery wystawienie pełnego Pierścienia Nibelunga. Tym razem dyrygował Tomasz Szreder.

Śpiewacy norymberscy Teatr Wielki w Warszawie, październik 1908, fot. gazetowa z „Scena i Sztuka”

Pierwszą powojenną inscenizację Śpiewaków norymberskich przygotował Teatr Wielki w Poznaniu – premiera 4 marca 2018 roku. Można powiedzieć, że w tym momencie zasypaliśmy kolejną białą plamę, w prezentacji twórczości Wagnera na naszych scenach. Dyrygował Gabriel Chmura. Polska premiera tego dzieła miała miejsce w Operze Warszawskiej, w październiku 1908 roku z Marią Mokrzycką w partii Ewy.

                                     Raz jeszcze polscy śpiewacy

Nie będę wracał do osiągnięć wspomnianych na wstępie poprzedniej części braci Reszke, Felicji Kaszowskej  i innych. Ale wartym podkreślenia jest fakt, że wcale niemała grupa polskich śpiewaków na w pierwszej połowie XX wieku zdobywała wagnerowskimi kreacjami najważniejsze sceny na świecie.

Zupełnie już dzisiaj zapomniana Margot Kaftal była zjawiskową Brunhildą i Kundry w La Scali. Tą ostatnią partię śpiewała pod batutą legendarnego Serafina w kolejnych dwudziestu siedmiu przedstawieniach, co okazało się wyczynem do dzisiaj nie powtórzonym. Na tej samej scenie odnosiły sukcesy Helena Zboińska-Ruszkowska (Woglinda w Złocie Renu), Teresa Arkel – (Wenus w Tannhäuserze) oraz Karolina Pietraszewska (Waltrauta w Zmierzchu bogów). Równie bogaty dorobek pod tym względem mają: Władysława Chotkowska i Janina Łukaszewska, które partie Otrudy w Lohengrinie i Brangeny w Tristanie i Izoldzie śpiewały nie tylko na włoskich scenach, ale również w Madrycie, Lizbonie, Aleksandrii oraz Buenos Aires i Montevideo. Pamiętne kreacje Izoldy stworzyła na wielu europejskich scenach zupełnie w kraju nieznana i zupełnie zapomniana Maria Wróblewska, śpiewająca z równym powodzeniem partie Elzy i Elżbiety.

Ignacy Dygas śpiewał w Parmie Lohengrina, w Madrycie Tannhäusera, a w Buenos Aires Zygfryda w Zmierzchu bogów, tutajjego partnerką była Salomea Kruszelnicka. Lwowski tenor Józef Mann cieszył się opinią doskonałego Tristana, Parsifala, Rienziego i Tannhäusera, podziwiano w tych rolach na scenach Wiednia, Wiesbaden, Berlina i Hamburga.

Bożęna Kinasz-Mikołajczak Zyglinda w Walkirii, Wuppertal 1975

 Po drugiej wojnie światowej nie mieliśmy już co prawda tak wielkich wagnerowskich gwiazd, tym niemniej spore grono naszych śpiewaków i śpiewaczek kreowało te partie na renomowanych scenach Europy i Ameryki. Najpierw, na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych, Jerzy Czaplicki zachwycał w San Francisco jako Wolfram w Tannhäuserze iTelramund w Lohengrinie. Po nim Maria Fołtyn odnosiła sukcesy jako Elza, Senta i Elżbieta w Lipsku i Dreźnie. Krystyna Szostek-Radkowa była pierwszą polską śpiewaczką, która w powojennej historii naszej opery zaśpiewała partię Kundry. Niestety, nie stało się to na polskiej scenie, lecz w Lyonie w 1977 roku, gdzie jej partnerem był Jess Thomas. Ponadto Szostek-Radkowa śpiewała partię Ortudy w Berlinie i Brukseli. Podobnie było w przypadku Bożeny Kinasz-Mikołajczyk, która partię Zyglindy w Walkirii zaśpiewała w 1975 roku na scenie Opery w Wuppertalu.

Jedną z największych wagnerowskich śpiewaczek była Hanna Lisowska podziwiana jako Izolda w Lipsku, Gudruna i Zyglinda w nowojorskiej MET. Sentę i Elżbietę śpiewała od Moskwy przez Hanower, Stuttgart do Madrytu, Paryża, Tokio i San Paulo. Wiesław Ochman zjeździł świat jako Eryk w Holendrze tułaczu (Hamburg, Avignion, San Francisco, Berlin, Orange, Tuluza). Teresa Żylis-Gara i Teresa Wojtaszek-Kubiak były cenionymi wykonawczyniami wagnerowskich partii (Elza, Elżbieta, Zyglinda, Senta) na scenach nowojorskiej Metropolitan, Opery San Francisco, festiwalu w Orange i Paryżu.

Teresa Żylis-Garam Elza w MET 1980

Równie bogaty wagnerowski życiorys ma Vera Baniewicz, która w partiach Kundry, Venus i Brangeny wystąpiła w Lipsku, Weimarze, Hannoverze, Brunszwiku, Montrealu i Lyonie. Nie mniejsze dokonania ma na swoim artystycznym koncie Andrzej Saciuk, któremu międzynarodowe uznanie  przyniosły wagnerowskie kreacje Króla Henryka w  Lohengrinie, Króla Marke w Tristanie i Ioldzie oraz Titurela w Parsifalu, śpiewane na niemieckich i francuskich scenach.Tę ostatnią partię śpiewał w specjalnym koncercie zorganizowanym  w 1983 roku z okazji 100 rocznicy śmierci Ryszarda Wagnera w Auli Verdiego w Mediolanie. Z kolei Jadwiga Rappe objechała świat (Berlin, Londyn, Orange, Bruksela, Wiedeń. Tokio, Waszyngton, Kolonia, Frankfurt) jako znakomita Erda oraz Pierwsza Norna w Pierścieniu. Ostatnie lata należą do bas-barytona Tomasza Koniecznego, który w imponującym tempie buduje swoje wagnerowskie imperium. Okazuje się, że potrzebował zaledwie pięciu lat, by zacząć odnosić sukcesy jako: Król Marek i Gorwenal w Tristanie i Izoldzie, Amfortas w Parsifalu, Wotan i Alberich w Pierścieniu Nibelunga. Dzisiaj należy do grona najbardziej poszukiwanych i cenionych specjalistów wagnerowskiego śpiewu. Oklaskiwano go dotychczas w Deustsche Oper am Rhein w Düsseldorfie, Mannheimer Nationaltheater, Operze Wiedeńskiej, praskim Narodnym Divadle, Deutsche Oper w Berlinie, Semperoper w Dreźnie, Operze Paryskiej i Operze Narodowej w Rydze oraz Byreuther Festspiele. Na każdą z tych scen wielokrotnie wracał.

Adam Czopek